środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 40


 Obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Przeciągnęłam się na wszystkie strony i zobaczyłam na zegarek - kilka minut po 7 - westchnęłam i poszłam do łazienki, uprzednio zabierając przygotowane ubrania. W Polsce zapowiada się na 20 stopniową temperaturę ( Maj nas rozpieszcza :) ), ale we Włoszech jest 30 stopni i nie mam zamiaru kisić się 3 godziny w spodniach. W łazience wzięłam szybki prysznic, podkręciłam włosy i lekko się pomalowałam. Nałożyłam sukienkę. W pokoju założyłam buty i zeszłam na dół. Przywitałam się z ciocią, która dziś miała wolne. Zjadłam śniadanie w jej towarzystwie. Po posiłku pomogłam posprzątać i poszłam na górę. Sprawdziłam czy mam wszystko spakowane, po czym z moim bagażem ( 2 walizki i torebka) ( na pewno zapłacę nadbagaż) zeszłam ponownie na dół i zaniosłam do samochodu. Była 8, a o 10 miałam samolot do Berlina. Tam miała czekać na mnie rodzinka i o 14 miałyśmy z dziewczynami wylot do Rome :D. Na lotnisku byłyśmy 8.30. Długo żegnałam się z ciocią. W końcu musiałam się rozstać, by iść na odprawę. Lot nie trwał długo, przynajmniej mi się tak wydaję, bo calutki przespałam. O 12.30 wylądowałam na Berlińskim lotnisku. Szybko odnalazłam rodziców. Podbiegłam do nich i uwiesiłam się im na szyi.
- Zaniedbujesz nas - zaśmiałam się razem z mamą - tęskniliśmy za tobą - uśmiechnęłam się i pocałowałam mamę w policzek.
- Ja za wami też i to bardzo - odsunęłam się od rodzicielki i przytuliłam się do Bartka. Na końcu zostały siostry. Objęłam je ramieniem
- To jak laseczki, gotowe na podbój Włoch ?- zapytałam z uśmiechem
- Nawet nie wiesz jak bardzo - powiedziała Mania.
Pożegnałyśmy się z rodzicami, bo musieli wracać do Szczecina. Jak zwykle popłakałyśmy się z mamą. Długo nam to zajęło ( takie tam 30 minut :P). Gdy już zniknęli nam z pola widzenia, udałyśmy się do kawiarni. Tam ja z Manią zakupiłyśmy kawę, a dla Wiktorii czekoladę. Wypiłyśmy ją spokojnie po czym udałyśmy się na odprawę. Wiki przed samym lotem zaczęła płakać, że nie chce lecieć, boi się i chce do mamy. Mania zaczęła się śmiać, spojrzałam na nią i kazałam się jej uspokoić. Przytuliłam młodszą siostrę i próbowałam ją uspokoić. Na jej miejscu też bym pewnie tak postąpiła. Leci pierwszy raz samolotem i pierwszy raz będzie na wyjeździe bez rodziców. Na pokład samolotu weszłam z małą na rękach. Zamieniłam się miejscami z Manią, bo to one miały siedzieć razem, a ja z kimś innym. Dla Mańki to było na rękę, a jak jeszcze dosiadł się do niej jakiś przystojniak to już była w 7 niebie. Zaśmiałam się tylko i przytuliłam młodszą siostrę. Niestety tego lotu nie przespałam. Na Rzymskim lotnisku wylądowałyśmy po 14. Gdy odebrałyśmy nasze bagaże udałyśmy się przed budynek gdzie czekali na nas już Antonio i Felicie. Przywitałyśmy się z nimi, przedstawiłam Manię im. Pomogli nam z bagażami. Udaliśmy się do centrum Rzymu. Tak do godzin wieczornych spędziliśmy czas. Zwiedzaliśmy miasto, pokazywałam dziewczynom najciekawsze miejsca. O godzinie 20 udaliśmy się do restauracji gdzie zjedliśmy przepyszną kolację. W godzinach nocnych dojechaliśmy do mieszkania taty i tam spędziliśmy noc. 



************
Przepraszam, że taki krótki, ale chciałam coś dodać jeszcze w tym roku. 
Dopadło mnie choróbsko ( prawdopodobnie zatoki mam chore) i ledwo to napisałam :). Obiecuje, że następny będzie dłuższy :)

Dokładnie 1.01.2014 roku założyłam ten blog czyli jutro mija rok. Mój blog ma roczek :D !
Jestem szczęśliwa, że jest 25 496 wyświetleń, 360 komentarzy, 40 rozdziałów i że jesteście ze mną :D. Dziękuje za wszystko z całego serca :*. Mam nadzieję, że w nowym roku będzie nas więcej. 
Także Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku !. Maturzystą zdania najlepiej jak potrafią matur, młodszym czytelnikom rewelacyjnych ocen na świadectwach, a starszym ( jeżeli tacy są) udanych i zdanych pozytywnie sesji :), największych melanży, najlepszych libacji alkoholowych, miłości, hajsu, Ogólnie co sobie zachcecie to tego wam życzę. A i twórcom blogów mnóstwo weny i najlepszych pomysłów. Oby rok 2015 był lepszy :D. 
Pozdrawiam Serdecznie jeszcze w 2014 roku :D. Dooma :). 

środa, 24 grudnia 2014

Ho ho hoł Wesołych Świąt !!!



Tak wiem jestem okrutna, miałam dzisiaj dodać rozdział, ale nie wypalił ten pomysł :(. 
Tak więc życzę wszystkim czytelniczkom zdrowych, szczęśliwych, spokojnych, spędzonych z rodziną Świąt Bożego Narodzenia. By wszystkie pisarki miały mnóstwo weny, by nas nie zostawiały na długie miesiące bez żadnego rozdziału, by miały pełno pomysłów na świetne rozdziały, a czytelniczkom by nie bały się komentować. Ten krótki ( bądź długi :P) wpis daje takiego "pałera " do pisania tak ja redbull dodaje skrzydeł :D. 
No więc jeszcze raz Wesołych, a ja piszę rozdział by dodać go jak najszybciej :) 
Dooma :). 



*(Zdj. robione na szybko :P. Przepraszam za brzydotę.)

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 39


Dni leciały tak szybko, że nim się obejrzałam, a już był Maj i matura. Zbyszek od tygodnia jest na zgrupowaniu. Bardzo za nim tęsknię, rozmawialiśmy ze sobą tylko jeden raz. Ciężko mi będzie bez niego przez ten okres reprezentacji, bo spotkamy się jak będą grali we Włoszech. Po maturach jadę do Szczecina po siostry i ruszamy podbijać słoneczną Italię. 
Jestem już pod domem w Dąbrowie. Wchodzę do budynku i rozbieram się, nakładam kapcie i kieruje się do salonu. Ciocia i wujek niedawno wrócili do domu i robią obiad.

- Jak Ci skarbie poszła matma ? Słyszałam, że była trudna.
- Chyba dla Majki - zaśmiałam się, przypominając sobie jak to przyjaciółka po testach zaczęłam marudzić na trudność zadań. 
- Czyli dobrze Ci poszło ? - zapytał wujek podchodząc i obejmując ramieniem
- Niektóre zadania były z dupy wzięte, nie do rozwiązania, ale reszta była łatwa- uśmiechnęłam się
- No to trzymamy kciuki by Ci wszystko dobrze wyszło. - uśmiechnęłam się i podziękowałam.

I tak codziennie się pytali jak było, czy wszystko napisałam, co mi sprawiło trudność. Moim zdaniem egzamin dojrzałości poszedł mi bardzo dobrze. Od początku roku zasuwałam z nauką, że aż czasem dla Zbyszka nie miałam czasu, przez co kłóciliśmy się wiele razy. 
Dziś jest ostatni dzień moich jak i Majki i Malwinki matur. Wychodzimy ze szkoły wymieniając pomiędzy sobą zdania na temat tych chorych zadań jakie nam dali na egzaminie z biologii. 

-Zadania z dupy wzięte ! Jak oni mogli mi to zrobić ! Na pewno nie zdam- Majka idzie przed nami wymachując rękoma i denerwując się, a my z przyjaciółką prawie leżymy na chodniku ze śmiechu. 
- Maja uspokój się, bo to źle wpływa na dziecko. Oddychaj - Malwa próbowała ją uspokoić.
- Ej - zatrzymałam się - co tu robi Zbyszek ? - dziewczyny najpierw odwróciły się w moją stronę, a później zaczęły się rozglądać za chłopakiem.
- Gdzie ty go widzisz debilko - Majka się zaśmiałam, ale mi nie było do śmiechu. Przecież Zibi jest na zgrupowaniu, samochód wziął ze sobą, bo przecież nim jechał, a jak by mnie zobaczył to by wysiadł z pojazdu.
- Ej ktoś od kilku dni przyjeżdża tym samochodem stoi za wami, tylko się nie odwracać - powiedziałam zanim dziewczyny chciały wykonać ten ruch - numery rejestracyjne są bardzo podobne do Zbyszka samochodu. Ej coś tu nie gra !
- Doma uspokój się - Malwa złapała mnie za ramiona - Ktoś tutaj mieszka i to normalne, że stawia tu swój samochód, wydaję ci się, że numery rejestracji auta są takie same. Wszystko jest okej. Tęsknisz za Zbyszkiem i ci się jakieś urojenia w głowie tworzą - przyjaciółka się zaśmiała i przytuliła mnie.
- Dziewczyny !!! - odwróciłyśmy się- chodźcie, bo głodna jestem - obie głośno się zaśmiałyśmy. 
- Choć hipopotamie - złapałam ciężarną pod rękę i poszłyśmy do samochodu. 

Droga do Dąbrowy trwała mniej więcej 45 minut. Gdy zajechałyśmy postawiłam samochód przed domem. Wraz z dziewczynami poszłyśmy się przebrać. Jest bardzo ładna pogoda więc postanowiłyśmy usiąść na dworze by złapać trochę słońca. Przebrałam się w luźną sukienkę, do tego założyłam sandałki i wzięłam kurteczkę, ponieważ aż tak ciepło jeszcze nie jest. Dziewczyny przebrane w luźniejsze ciuszki, siedziały już na dworze. Zrobiłam herbatkę i wzięłam z szafki ciastka. Wszystko położyłam na tacy bym nie musiała kilka razy wracać się do domu. Tacę położyłam na stoliku przed dziewczynami i usiadłam na wolnym fotelu ogrodowym. Słońce grzało nas po twarzy, a wiosenny wiatr lekko podmuchiwał. Każda lekko westchnęłam, po czym się zachichrałyśmy. 

- Wierzycie, że to już koniec ? - zapytałam dziewczyn, a one pokiwały przecząco głowami.- Już nie będziemy razem w klasie, czasu też będzie mało by się spotkać.
- Ale będziecie przy porodzie ? 
- Głupku przecież Michał będzie ! My będziemy na korytarzu, bo tylko jedna "osoba towarzysząca może być ".
- Ja już to widzę jak on będzie przy mnie - zaśmiałyśmy się przypominając, jak to Majka zaczęła wkręcać Michała, że ma skurcze. Biedaczek omal co nie zemdlał ze strachu.
- Od tamtego zdarzenia minęły 2 miesiące, a do porodu został 4 więc Misiek się ogarnie i jak zaczniesz rodzić to cię na pewno nie zostawi - przytuliłam przyjaciółkę by ją pocieszyć.
- Oby, bo ja zwariuje jakbym miała sama rodzić.

I tak schodząc na temat ciąży, macierzyństwa i dzieci przegadałyśmy 2 godziny. Później zjadłyśmy obiad i dalej kontynuowałyśmy ten temat. Ciocia przyłączyła się i poopowiadała historię z życia wziętą jak to ona była w ciąży, o jej obawach itp. Tak nam zleciał dzień. Odwiozłam dziewczyny do domu ( Majka jak się pogodziła z Michałem, tak od tamtej pory u niego mieszka). Gdy już odwiozłam przyjaciółki, pojechałam szybko do domu. Tam się przyszykowałam do spania i spakowałam do domu. Jutro czeka mnie ciężka podróż. 


********

Witam :D
 Święta ! Nareszcie !
Jak wam się podoba rozdział ? Cieszę się, że nowe czytelniczki przybywają :). Chcę jeszcze więcej ! hahahhaa 

Skra przegrała dzisiaj z Jastrzębianami :(. Przynajmniej jeden plus, że nie do zera :). Chłopaki walczyli i wywalczyli 2 sety :). 

Pozdrawiam Dooma :)  

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 38


Obudziłam się sama w łóżku. Na samą myśl o wczorajszym wieczorze mam motylki w brzuchu, a moje policzki stawały się różowe. Założyłam na siebie sweter chłopaka i zeszłam na dół. Nie zauważyłam go ani w kuchni ani w salonie, a światło w łazience się nie świeciło więc tam go też nie było. Zobaczyłam, że na blacie w kuchni leży kartka więc poszłam tam i przeczytałam ją. 

 " Poszedłem do piekarni. Kocham Cię. Zbyś :*" 

Uśmiechnęłam się i wstawiłam wodę na kawę.
Dziś Jastrzębianie podejmują Resoviaków. Zbyszek niestety nie pojawi się na boisku z powodu kontuzji. Więc mieliśmy czas do 14 dla siebie. 
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Poszłam do przedpokoju. Siatkarz akurat kładł pieczywo i klucze na szafce jednocześnie zdejmując buty. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta. Staliśmy objęci, patrzeliśmy na siebie uśmiechając się. Mogłabym tak patrzeć na niego dniami i nocami. Niespodziewanie chłopak wziął mnie na ręce i jedną ręką trzymał mnie, a w drugą wziął pieczywo. Śmiałam się i kazałam mu aby mnie postawił na ziemię, ale ten jakby mnie nie słysząc obdarował mnie buziakiem i poszedł do kuchni
-Zbyszek cholera jasna ! Postaw mnie, masz bark kontuzjowany, Zbyszek no ! - teraz to i on śmiał się razem ze mną.
- Nie jesteś ciężka, a bark mnie nie boli
- Ta wszyscy tak mówicie, ale masz przed oczami żywe 70 kilo więc połóż mnie !
- Ty i 70 ? Czuje się jakbym przenosił 5 kilową hantle. 
- Dzięki - i strzeliłam focha. 
- Domiś no - pocałował mnie w nos co zwykle skutkowało, że się " odbrażałam", ale nie tym razem - Misia - teraz przeszedł na szyję i obojczyki. Zaczęłam się histerycznie śmiać, ponieważ mam tam gilgotki. Złapałam obiema dłońmi za jego twarz i pocałowałam go w usta 
- A teraz mnie puść  - i zrobił jak prosiłam tylko nie na podłogę, a na blat kuchenny.
Razem zrobiliśmy śniadanie i zjedliśmy je. Posprzątaliśmy i poszliśmy pod prysznic. Oszczędzamy wodę ^^. Posprzątaliśmy trochę w mieszkaniu, potem ja pouczyłam się, a Zibi zajął się sobą. Jak zwykle komputer i samochody. Przez 2 godzinki nauczyłam się bio, angielskiego i hisu. Jestem Mistrzem :D. Posprzątałam po nauce i usiadłam obok chłopaka. Oparłam głowę o jego ramię i przyglądałam się co robi. Zbytnio mnie to nie ciekawiło więc włączyłam telewizor. Nic ciekawego nie było, same durne seriale. Gdy tak przełączałam kanały zauważyłam znajome postacie. Zatrzymałam się na tej stacji i przyjrzałam się dobrze osobnikom grającym na boisku. Gdy dostrzegłam nazwisko Łukasza na koszulce pisnęłam z radości i zrobiłam głośniej. Niestety trafiłam na końcówkę meczu. Było 2:1 dla gospodarzy, którymi byli zawodnicy z Suwałk. Myślałam, że to koniec gry Morza, ale chłopaki wzięli się w garść i dokończyli tego seta wygrywając na przewagi. Tie break poszedł rewelacyjnie i wygrali mecz 2:3. Byłam tak szczęśliwa, że wygrali i że  zobaczyłam te mordki. Niestety nie mogłam dużej oglądać, bo trzeba było się zbierać na mecz. Poszłam do sypialni i wzięłam przygotowane ubrania. W łazience ubrałam się, związałam włosy w koka i spryskałam się ulubionymi perfumami. 
Zbyszek czekał już na dole więc ubrałam buty i kurtkę i razem upuściliśmy mieszkanie. Dziś jechaliśmy moim samochodem. Nie wiem o co Zbysiowi chodzi, ale on boi się ze mną jeździć. Mówi, że jeżdżę jak wariatka i niedługo pozabijam nas. No nic musi się przyzwyczaić, że kobieta lepiej od niego prowadzi. W 20 minut dojechaliśmy na halę. Przed budynkiem stało już dużo kibiców. Szybko przemknęliśmy bocznym wejściem i udaliśmy się do szatni. Rozebraliśmy się z kurtek, wzięliśmy potrzebne rzeczy i poszliśmy na halę. Tam zajęłam miejsce, a chłopak poszedł do przywitać się z siatkarzami, którzy się już rozgrzewali. Po kilku minutach przyszła Majka, która od jakiegoś czasu przechodzi ten okres w ciąży, że na okrągło je. Tym razem spożywa żeli i to jeszcze moje ulubione *.*. Tak jedząc i obgadując każdego po kolei przeleciał czas, aż do rozpoczęcia meczu. Przez 3 sety (wygrane przez jastrzębian :D) przyjaciółka kilkanaście razy się popłakała, wkurzyła i śmiała. Myślałam, że uduszę się ze śmiechu. Uwielbiam te jej humorki ciążowe, a Michał wręcz przeciwnie. Jestem prze szczęśliwa, bo ta dwójka wróciła do siebie. Miśkowi  w końcu wrócił rozum i porozmawiał z przyjaciółką. Z tego co wiem, obydwoje chcą tego dziecka. Boją się tego wszystkiego, ale to jest normalne. Są młodzi i nie spodziewali się takiego obrotu sprawy. Najważniejsze, że są szczęśliwi. Z dziewczyną weszliśmy na boisko i pogratulowaliśmy zawodnikom. Widziałam, że Zbyś udzielał wywiadu więc usiadłam obok Damiana i Majki. Pogadaliśmy chwilę, aż nie przyszli chłopaki. Gdy dwójka siatkarzy przyszła, postanowiliśmy ze Zbyszkiem się zbierać. Pożegnaliśmy przyjaciół i udaliśmy się do szatni po swoje rzeczy. Chwile jeszcze pogadałam z Hubertem w sprawie treningów, a po tym mogliśmy spokojnie wracać do domu. Po powrocie zrobiliśmy i zjedliśmy przepyszną kolację. Posprzątaliśmy i poszłam do sypialni wziąć piżamę. Gdy brałam bieliznę z szuflady poczułam na biodrach wielgaśne dłonie. Uśmiechnęłam się i oparłam głowę o niego.
- Nalałem wody do wanny. - powiedział całując mnie w szyję.
- To dziękuję, bo właśnie miałam wziąć kąpiel w wannie. 
- Myślałem, że razem ją weźmiemy. - nie przestając mnie całować, położył moją piżamę na komodę i zdjął mi sweterek, a po nim resztę ubrań. Nie byłam mu dłużna i zrobiłam to samo co on. Wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki. Wzięliśmy długą i odprężającą kąpiel, a później położyliśmy się spać. 

*****
Jestem kretynką !!!. Zostawiłam was miesiąc bez żadnej wiadomości :(. Jedno wielkie PRZEPRASZAM :(. 
Miałam doła, komputer mi się zepsuł i było mi smutno, że tak mało komentarzy ostatnio się pojawiło. 
Rozdział zostawiam wam do oceny i mam nadzieję, że się podobał. 
Słodko, bardzo słodko. Trzeba to zmienić !!!!

poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozdział 36


No to zaczęły się ferie, a ja leżę z gorączką. Rafał się ze mnie śmieje, że wyglądam jak bym miała umrzeć. No ale co poradzić jak się ma 38 stopniowa gorączkę, cały zawalony nos i opuchnięte gardło. Może opowiem co się działo do tej pory.
Studniówka była genialna. Wszystko wyszło jak powinno oprócz mojego i Majki partnera. Mieliśmy iść z naszymi " chłopakami",  a wyszło tak, że ja poszłam z Wojtusiem, a Majka z Kubą. Wszyscy bawili się świetnie, połowa osób przyszła już po kilku piwach, przynajmniej mieliśmy się z kogo pośmiać.
Zdałam prawko ! Moim egzaminatorem okazał się pan często pytający. Nie wiem czy zdałam, bo umiałam czy dlatego, że Daniel chce się ze mną umówić. Najważniejsze, że mam już prawko i jadąc ze Szczecina do Katowic będę kierować moim BMW razem z Łukaszkiem.
Co do Zbyszka to nie jestem pewna naszego związku. Nie rozmawialiśmy, bo nie mamy o czym jak ten twierdzi, że Asia nie jest jego byłą, tylko znajoma i się z nią nie spotyka, a prawie codziennie widzę ich pod hala. Mam już tego dosyć. Maja nie chcę rozmawiać na temat Michała więc nie wiem co się u nich dzieje. 
Leże w salonie pod kołdrą i oglądam "Star Trek". Jedyny si fiction, który lubię i jeszcze gra w nim Chris Pine <3. Rafał musi gdzieś jechać więc zostaje sama w domu. No nie sama bo Funson zostaje. Ten to ma dobrze, leży cały dzień przy kominku i jak chce to wychodzi na dwór, a rzadko to robi, bo mu dupa marznie na tym mrozie. 
- Doma ja idę ! 
- Spoko, tylko kup mi leki i kurczaki z Mcdonald 'a. 
- Oko  spoko - i wyszedł trzaskając drzwiami, a mnie głowa rozbolała. 
Nie wiem już który raz ( na pewno wyżej niż dwudziesty) słyszę jak telefon mi dzwoni. Niechętnie zatrzymałam film i poszłam na górę do pokoju. Gdy już miałam "sraj fona" w dłoni to przeraziłam się ilością nieodebranych połączeń. 5 od cioci, 8 od mamy, 10 od Majki, 2 od Wojtka i tyle samo od Anki i "9" od Zbyszka. Tego ostatniego to się nie spodziewałam. Oddzwoniłam najpierw do cioci. Standardowo się pytała jak się czuje, czy mam gorączkę i mówiła bym leżała w łóżku i mam pić dużo herbaty. Mamcisek też pytała jak się czuje i tym podobne. Majka najpierw opieprzyła mnie za to, że nie odbieram, później pobiegła rzygać, a jeszcze później się rozpłakała i mówiła, że to ona tego nie zrobiła, że jest beznadziejna i standardowe teksty kobiet w ciąży. Wojtek dzwonił, bo przyjaciółka się nie mogła dodzwonić, ale już ze mną pogadać i spytać jak się czuje to nie łaska zapytać !, a do Ani to się dodzwonić nie mogłam. No więc został ten ostatni. Wahałam się czy oddzwonić, ale coś mi mówiło by to zrobić. Wybrałam więc jego numer i czekałam aż odbierze.
- Hej.
- Cześć - powiedziałam zachrypniętym głosem i lekko się uśmiechnęłam.
- Yyy... Możemy się spotkać czy jesteś w Szczecinie ?
- Jestem w Dąbrowie. Nie wiem czy to jest dobry pomysł, bo jestem chora ...
- Nie bój się, nie zarażę się. To przyjadę do ciebie, okej ?
- Okej - uśmiechnęłam się. 
- To będę za jakieś 20 minut. 
- Okej. 
Rozłączyłam się i poszłam ponownie do salonu. Przed położeniem się, zrobiłam jeszcze 2 herbaty i wzięłam jogurt, bo jest już 11, a ja jadłam o 8. Ponownie włączyłam film i kontynuowałam oglądanie. Tak jak obiecał był po 20 minutach. Zatrzymałam film, okryłam się kocem i poszłam mu otworzyć. Po drodze zobaczyłam się w lustrze i zaśmiałam się " w fajnym stanie przyjmujesz takiego przystojniaka " pomyślałam i otworzyłam drzwi. Szybko wszedł do środka i pierwsze co zrobił to mocno mnie przytulił. Zdziwiona byłam bardzo. Również go przytuliłam, bo bardzo za nim tęskniłam. Gdy się oderwaliśmy od siebie, poszliśmy do salonu. Wstawiłam wodę w czajniku, która się szybko zagotowała. Gdy woda była już zagotowana, zaparzyłam herbatę dla siatkarza. Posłodziłam i zaniosłam ją na ławę. Położyłam się na sofę i okryłam kołdrą, bo zrobiło mi się zimno, a w domu było ponad 23 stopnie. 
-Przepraszam Cię - popatrzył na mnie takimi smutnymi oczami, że płakać mi się chciało.- Ta sytuacja nie powinna mieć miejsca. Zachowałem się jak idiota, wiem, że Cię mocno zraniłem za co bardzo przepraszam. No po prostu omotałam mnie. Nie powinienem się jej dać, ale ja głupi zawsze w coś wpadnę. 
- Czy nam w końcu nie może się normalnie układać ? Czy musi być zawsze jakaś przeszkoda ? - powiedziałam płaczliwym głosem. 
- Misia proszę nie płacz - usiadł bliżej i mocno mnie przytulił. - Obiecuje, że już będzie wszystko w porządku. Za bardzo Cię kocham by Cię zostawić. - pocałował mnie w skroń.
- Czyli, że już będzie okej ?
- Jeżeli mi przebaczysz to tak - uśmiechnął się, a ja uwiesiłam się na jego szyi. 
- Nie potrafię bez Ciebie żyć, dlatego Ci wybaczam - przytuliłam się, bo nie chciałam ryzykować, że zachoruje jak go pocałuje. 

"W miłości nigdy nie jest za późno na drugą szansę. "


*****
Brak czasu...
Brak weny...
2x brak czasu...

Przepraszam :(. Na prawdę chcę pisać, ale ta cholerna szkoła mi to uniemożliwia !!!. 
Kto mówił, że w 1 klasie liceum jest łatwo, nic się nie robi itp. ma w buziulkę ! Hahahahah.
Jestem szczęśliwa, że nowe czytelniczki przybywają :D. Jak zobaczyłam w piątek co tutaj się działo to mnie zszokowało. Powiem tylko DZIĘKUJE :* <3.
Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem będzie więcej komentarzy i liczby wyświetleń :). 
Pozdrawiam Dooma :).

niedziela, 19 października 2014

Rozdział 35


-Wtorek, godzina 8.20 - mówi Majka do telefon, bo włączyła na tryb nagrywanie. Zaczęłam z Malwą się śmiać przez co zostałyśmy uciszone.
- Dokładnie 8.24 - podkreśliłam i ponownie się roześmiałam
- Dzisiejszy poranek był fatalny- Majka zaczęła swój monolog i zrobiła smutną minę - rzygałam od 5 rano i jest mi nadal niedobrze.
- Takie są efekty ciąży kochana - powiedziała Malwa i ponownie się roześmiałyśmy
- Zamiast mnie wspierać to się śmieją ! Bezczelne !
Malwa, Kuba i Wojtek wiedza o ciąży przyjaciółki. Maja sama im powiedziała, bo to też w końcu nasi przyjaciele. Z chłopakami nic się nie zmieniło. Tak jak się zachowywali tak się zachowują do dzisiaj. Widziałam kilka razy Zbyszka ze swoją " znajomą " pod halą jak się obejmowali czy przytulali. Zabolało mnie to i nie ukrywam łzy mi poleciały po policzkach. I najważniejszego wam nie powiedziałam. Jestem w trakcie robienia prawka :). Teorie zdałam za pierwszym razem, teraz mam jazdy i się pochwalę, że nieźle mi idzie. Jeszcze mi gaśnie, ale to jak stoimy w korkach. Łukasz obiecał, że jak zdam, to jak będzie mógł bierze urlop i przyjeżdża z moim BMW.
Zadzwonił dzwonek więc spakowałam się i wyszłam przed klasę. Poszliśmy naszą grupką do bufetu na śniadanie. Oczywiście nie odbyło się bez dyskusji na temat co wziąć. Skończyło się na tym, że wzięłam kanapkę i sok, Malwa drożdżówkę, Mają tylko sok, a chłopaki po zapiekance. Poszliśmy pod klasę biologiczną i weszliśmy na lekcje spóźnieni.
- Ferdziu przepraszamy.
- Siadać i jeść. Później zróbcie karty maturalne i ile zrobicie tyle mi oddajecie. Robicie sami i jak ktoś będzie ściągał to ma 2 szmaty, zrozumieliście ?!
- No, ale spokojnie. Luzik na planie - Wojtek się zaśmiał, a profesor zmierzył go wzrokiem.
- Jutro macie próbna maturę z każdego przedmiotu więc się przygotować.
- Że co ?! - prawie każdy w klasie wykrzyczał te słowa.
- Jajco. W ogóle się nie uczucie i wy chcecie zdać tą maturę! Już dostałem opieprz od Dyrka. Jak tak będzie dalej kończycie z treningami..- po tych słowach w klasie znowu zapanował hałas

- Przymknąć się ! W domu nie nauczyli, że się nie przerywa ! Koniec z treningami jak tak dalej będzie. Trenerzy się zgodzili na taki układ, a mecze oddacie walkowerem. Jakoś Kuba, Władek, Justyna, Ania, Doma mogą pogodzić sport z nauką, a inni nie !. Zauważę jedną szmatę i koniec. Jak wam jutro matury nie pójdą też koniec. Zrozumieliście ?!
- Tak. 
- To robić karty.
Do końca lekcji było już cicho i wszyscy robili karty maturalne. Dla mnie to nie było trudne i oddałam po 30 minutach. Jak się uczy to się wie !. Reszta klasy oddała równo z dzwonkiem i wszyscy opuścili klasę ze smutnymi minami. Do końca lekcji była nie miła atmosfera w klasie. Nauczyciele się dziwili co się stało, ale po wyjaśnieniu wytłumaczyli nam by się odrobinę przyłożyć, bo my to umiemy tylko musimy sobie przypomnieć. Lekcje skończyliśmy o 13.40. Większość osób szło na trening, a ja miałam jazdy. Instruktor miał podjechać pod szkołę. Pożegnałam się z przyjaciółmi i poszłam w kierunku samochodu, którym miałam dzisiaj jeździć. Zdziwiłam się, bo w środku nie siedział mój instruktor tylko jakiś przystojniak. Wysiadł i podszedł w moją stronę. Był niewiele wyższy ode mnie, ale za to jaki przystojny. Stwierdziłam, że ostatnio za dużo facetów się kręci wokół mnie. 
- Hej, Daniel jestem - wyciągnął rękę przed siebie, którą po chwili uścisnęłam.
- Dominika, miło mi - uśmiechnęłam się.
- Pan Adam dzisiaj nie mógł przyjechać, jakieś sprawy rodzinne i zastępuje go.
- Okej, to możemy zacząć ?
- Tak jasne - uśmiechnął się i poszliśmy do samochodu. W oddali widziałam Zbyszkowe audi. Nie byłam pewna czy to jego i nie mogłam się upewnić, bo właśnie odjechał. Jeżeli on mnie "śledzi" i sprawdza co ja robię po lekcjach to ma przejebane. 
Poprawiałam fotel i lusterka. Zobaczyłam czy jest już wszystko okej i mogłam wyjechać z parkingu. 
- To gdzie mam się kierować ?
- Jedź na Katowice.
- Okej.
Przez większą część drogi zadawał mi pytania o moje życie. Oczywiście na większość mu nie odpowiedziałam prawdą, bo po co mam się zwierzać nieznajomemu facetowi. Najbardziej mnie wkurzało jak pytał o moje życie prywatne. No po co to jemu do cholery jasnej ! A jak zapytał czy mam chłopaka to odpowiedziałam, że tak, bo w końcu jeszcze oficjalnie się nie rozstaliśmy. 
- A gdzie mieszkasz ?
- W Dąbrowie Górniczej
- O to możesz się tam kierować, nie będziesz musiała tyle jeździć - uśmiechnął się, a ja pomału traciłam cierpliwość. 
- Jestem dziś umówiona w Katowicach więc od razu po jazdach nie jadę do domu
- Aha okej to przepraszam 
- Nie masz za co - i po raz kolejny skłamałam. Jest za co ! Wkurwiasz mnie many. Zajechaliśmy do Katowic, troszkę jeszcze pojeździłam i później zaparkowałam samochód alejkę dalej niż studio Rafała. Pan ciągle pytający powiedział mi na co mam zwrócić uwagę. Podziękowałam i pożegnałam się zwykłym cześć. Wysiadłam z samochodu, uprzednio zabierając torebkę i jak najszybciej poszłam do studia kuzyna.
- Cześć kuzynku !- krzyknęłam gdy weszłam do studia
- Część kuzynko !- ten też krzyknął i przyszedł się ze mną przywitać.- Jak jazdy ?
- A okej - uśmiechnęłam się nie mówiąc mu o tym debilu
- To dobrze, a teraz jesteś mi potrzebna. Muszę wypróbować nowy aparat od sponsora i nie mam modelki więc ty nią będziesz - uśmiechną się i zniknął na chwilę, a mnie wmurowało w podłogę. Ja i modeling to nie jest dobre połączenie. Przyszedł z kilkoma wieszakami, na których były zakryte ubrania. -Przebierz się w nie szybko i przychodź.
- Ale ja ....
- Nie ma, ale ! Anka mnie wystawiła i nie mam nikogo kto uratuje mi dupę, a ja Ci tyle razy już ją uratowałem więc musisz mi się odwdzięczyć - i popchnął mnie w stronę zaplecza. Przebrałam się w to co na zdjęciu. To przykładowe zdj. z tej sesji (link). Podobały mi się te zdjęcia. Po skończonej pracy Rafał posprzątał, wziął swoje rzeczy i zamknął studio. Podwiózł mnie do domu, a sam pojechał do swojego. Gdy zjadłam obiado-kolację, odrobiłam lekcje i pouczyłam się do tej próbnej matury. Pogadałam z Majką i poszłyśmy spać by jutro nie zaspać i nie spóźnić się do szkoły. 

*****
No i nie udało mi się w tamtym nic napisać :(. Mam taki zapierdziel w tej szkole i jeszcze 2 mecze w tygodniu, a jak przychodzę do domu to odrabiam lekcje i idę spać, bo jestem bardzo zmęczona. 
Tak więc następny może też się pojawić za 2 tygodnie :(. Jeżeli u kogoś jeszcze nie skomentowałam rozdziału to upomnieć się w zakładce SPAM. 
Jesteście wspaniali :). 7 komentarzy w poprzednim rozdziale i ponad 100 wyświetleń ! Wiem, że stać was na więcej, więc jak tutaj wejdę w następny weekend to niech będzie dużo więcej tych komentarzy :D. 
PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY.

PlusLiga idzie jak szalona i Skra jak i Resovia idą jak burza :D. Tylko coś Jastrzębianom nie idzie :(.

Pozdrawiam i Buziole dla Was :* <3. Dooma :). 

niedziela, 5 października 2014

Rozdział 34


W styczniu wszystko się waliło. Ze Zbyszkiem non stop się kłóciłam. Majka i Michał zachowywali się gorzej niż wtedy. Dziewczyna stała się małomówna, cały czas chodzi smutna i czasami widziałam, że ma zapłakane oczy. Jak się pytam jej co się stało to spływa mnie tekstami " zajmij się sobą, to moje życie", " nic mi nie jest", "źle się czuje" itp. Z Michałem jest podobnie. Zbyszek próbuje z nim pogadać, ale on nie chce. Omal co się nie pobili, a teraz są skłóceni. Mam tego dosyć.

( MUZYKA )
Jest sobota. Układam ubrania porozwalane po całym pokoju. Po 30 minutach wszystko leży na swoim miejscu. Siadam na łóżku i kontynuuje czytanie książki "Niebo istnieje naprawdę". Nie jestem miłośniczką czytania książek, ale jak Hanka ją przeczytała ( ona to w ogóle nie czyta więc stał się cud ) to musi być interesująca. Po chwili słyszę ciche pukanie w drzwi. Ciocia lekko uchyla je. 
- Masz gościa - uśmiecha się i szerzej je otwiera po czym po chwili widzę przede mną przyjaciółkę, z którą nie rozmawiam od tygodnia.
- Hej mogę ?- pyta nieśmiało ze smutkiem na twarzy.

- Jasne - uśmiecham się i odkładam książkę na bok - przecież wiesz, ze jesteś tutaj mile widziana. - usiadłam na łóżku po turecku, a Maja siada obok mnie. I jak to bywa zapada niezręczna cisza, której nienawidzę. 
- Przepraszam za wszystko. Po prostu wszystko się wali, a zamiast skorzystać z pomocy to ją odrzucam. - odezwała się po kilku minutach.
- Maja przecież wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć. Od tego są przyjaciele. Czemu z zachowujesz się gorzej niż w tamtym roku. Boje się o Ciebie. Majka powiedz mi co się do cholery dzieje ! - przyjaciółka po tych słowach się rozpłakała. Przytuliłam ją mocno, głaszcząc po plecach. - Maja nie płacz. Proszę Cię.
- Doma życie mi się wali. Nikogo już nie mam. Nikt mi nie pomoże. - powiedziała patrząc na mnie, szlochając.
- Przecież masz mnie, Malwę, chłopaków, a przede wszystkim rodziców. 
- Nie mam już rodziców, wywalili mnie z domu, Michał też się do mnie od tygodnia nie odzywa. Z tobą też nie jest tak ja było. Najlepiej chciałabym nie żyć - ponownie się rozpłakała.
- Majka gadaj co się dzieje !
- Jestem w ciąży. Ojciec jak się dowiedział to wywalił mnie z domu, mama nie miała nic do powiedzenia, a Michał od tamtego dnia jak się dowiedział tak do dziś się nie odzywa. - płakała bardziej. Mocno ją przytuliłam, głaszcząc ją po plecach. Mi również poleciały łzy. Byłam w szoku, nie spodziewałam się, że tak się zachowają jej rodzice, a przede wszystkim Michał.
- Nie pytam gdzie teraz się zatrzymałaś. Mam nadzieje, że nie na ulicy. Posłuchaj mnie masz mnie, ja Cię nigdy nie zostawię. Zatrzymasz się tutaj i ja z ciocią  z tym Ci wszystkim pomożemy. Błagam Cię nie mów, że nie chcesz żyć, bo teraz decydujesz jeszcze o jednym życiu. Byłaś u lekarza ?
- Nie, boje się iść. Domi pomóż mi proszę Cię. 
- Zawszę Ci pomogę, pamiętaj. Musisz iść do ginekologa...
- Zrobiłam już 6 testów ciążowych to wiem, że jestem w ciąży ! 
- Ginekolog musi wiedzieć czy dziecko jest zdrowe, musi ci przepisać witaminy, a przede wszystkim on prowadzi twoją ciąże. Musi zadbać o ciebie jak i dziecko. Niedawno ze Szczecina przeniosła się moja ginekolog. Jest świetna, prowadziła 2 ciąże mamy i teraz się mną zajmuje i te cholerne jajniki mi leczy. Zadzwonię jutro do niej i umówię Cię.
- Okej. Dziękuje za wszystko - przytuliła mnie nadal płacząc.
- Od tego są przyjaciele - uśmiechnęłam się i też ją przytuliłam. 
Po opowiedzeniu całej sytuacji cioci, kobieta bez wahania przyjęła przyjaciółkę do domu. Pomoże zawsze gdy będzie się coś dziać. Już od początku naszej przyjaźni pokochała ją jak własne dziecko. Zadzwoniłam do Hanny ( ginekolog) i wyjaśniłam jej całą sytuację. Kazała nam przyjść w poniedziałek o 14, przy okazji jak ja tam też będę to i mi zrobi badania. Cieszę się niemiłosiernie -.-. Na następny dzień pojechaliśmy z Rafałem do rodziny Majki, u których się tymczasowo zatrzymała, po jej rzeczy. Wujkowie udostępnili jej jeden z pokoi gościnnych. 

(MUZYKA)
Poniedziałek. 7 rano. Poranna toaleta, ubranie się w ciepłe ciuchy, bo na dworze jest minus 15 stopni. Poszłam do pokoju Majki by ją obudzić, bo ta jak zwykle nie ustawiła budzika. O dziwo wchodzę po pokoju i widzę już ubraną dziewczynę, siedzącą na łóżku. Uśmiechnęłam się i powiedziałam, żeby zeszła na śniadanie. Po zjedzonym posiłku, wzięłyśmy torby, ubrałyśmy się i poszłyśmy do samochodu. Droga minęła szybko jak i lekcje w szkole. Skończyłyśmy o 13 i udałyśmy się na stacje by pojechać do Katowic. Miałyśmy jeszcze trening, ale z wiadomych powodów nie mogłyśmy na niego iść. Najwyżej będzie wydzwaniał, a później się darł, że się lenimy. 
- A co ze Zbyszkiem ? Słyszałam, że na okrągło się kłócicie.- zapytała przyjaciółka gdy byłyśmy już na peronie.
- Nadal się kłócimy. Ostatnio zrobił mi awanturę, że za dużo czasu z Kubą spędzam, albo, że z Ivanem rozmawiam. Najechał na mnie dosyć mocno, a ja nie pozwolę sobą pomiatać. Dałam mu w twarz i powiedziałam, że ja mu awantur o jego Asieńkę nie robię i wyszłam. Ja pierwsza ręki nie podam. - powiedziałam siadając na ławce.
- Asieńka ?
- Jak się dowiedziałam od Damiana to jego była, a Zbyszek mówił mi, że to znajoma z przeszłości i nic nie znaczy. To do zazdrości dochodzi jeszcze kłamstwo.
- Faceci to idioci - podsumowała Majka, a ja się zaśmiałam. Gdy pociąg przyjechał, wsiadłyśmy do niego i zajęłyśmy wolne miejsce. Do Katowic dojechałyśmy szybko i z dworca odebrał nas mąż Hanny. Piotr jak i Hanna jest lekarzem tylko, że chirurgiem. Zajebisty facet jak i przyjaciel. Pogadać z nim można o wszystkim. Zawiózł nas do Szpitala Położniczo-Ginekologicznego tam gdzie teraz pracuje przyjaciółka rodziny. Zadzwoniłam do kobiety, że już jesteśmy. Podałam nam numer gabinetu, w którym się znajduje. Widziałam, że Majka czuje się niekomfortowo więc złapałam ją za rękę i uśmiechnęłam się. Jak się dowiedziałyśmy później dzidziuś ma już miesiąc i jest zdrowy. Przyjaciółka jak zobaczyła na monitorze swoje dziecko to popłakała się, zresztą ja też. Kobieta przepisała jej leki, które ma brać i podała jej termin kolejnej wizyty. Opowiedziała jej co będzie się działo przez te 8 miesięcy, jakie zmiany zajdą, jak jej ciało się zmieni, jakie objawy będzie miała itp. Uspokoiła ją i powiedziała, że jak usłyszy pierwsze bicie serduszka to bardziej przekona się do dziecka. Ze mną poszło szybko i wszystko jest w porządku. Około 15 pożegnałyśmy się z Hanną i pojechałyśmy do domu. Po przyjeździe zjadłyśmy obiad i odrobiłyśmy lekcje. Do końca dnia spędziłyśmy na leniuchowaniu. 



*****
Witam :D.
Jest kilka informacji, wyjaśnień, które muszę Wam przekazać.
Po pierwsze to chciałabym Was przeprosić, że mnie tak długo nie było. Jest to związane z moimi problemami. Nie mam czasu przez szkołę. Nawet musiałam zrezygnować treningu w jednym dniu by mieć więcej tego cholernego czasu. Drugim powodem są problemy osobiste. 
Po drugie zauważyłam, że aktywność w komentowaniu spadła :(. To też był jeden z powodów, dla których mnie tutaj nie było ( wena mi uciekła :P). Czułam, że piszę do bani i dlatego tego nie czytacie. Przecież wpisy dla anonimów są też dostępne. Byłabym bardzo szczęśliwa, że gdy wejdę w następny weekend tutaj to pojawią się komentarze od osób nie tylko tych stałych, ale i nowych. 
Po trzecie nie obiecuje, że w następny weekend pojawi się nowy rozdział. Będę się starała, ale nie obiecuje. 
Po czwarte to sprawa z waszymi blogami. Znowu nie obiecuje, że komentarze pojawią się w tygodniu ( jeżeli w tym czasie dodacie nowy rozdział). Na pewno pojawią się w weekend, to mogę wam obiecać :P. 

To się rozpisałam :P. Przepraszam za wszystkie błędy, ale nie mam czasu tego sprawdzić.
Moje ulubione kluby w PL grają doskonale przez co wygrywają mecze :D. Jestem szczęśliwa, że Skra i Jastrzębski w sobotę wygrały :D. Także powodzenia chłopaki ! Trzymam kciuki za was :D. 
Pozdrawiam Dooma :). 

niedziela, 21 września 2014

Rozdział 33


Jesteśmy w hotelu w centrum Rzeszowa. Jest godzina 18 i szykujemy się na imprezę u Ignaczaków. Zostało nam 2 godziny, a ja latam jak wariatka po całym pokoju i wszystkiego szukam, chociaż te rzeczy leżą na widoku. Zbyszek leży w łazience na podłodze i się śmieje jak wariat. W końcu znalazłam rajstopy i mogę wejść do toalety, bo chłopak właśnie wyszedł. Wzięłam prysznic i umyłam włosy, nasmarowałam cale ciało balsamem o zapachu truskawki, wysuszyłam "kudły" i zrobiłam z nich loki. Ubrałam moją kreację na dziś, pomalowałam się i spryskałam cało ulubionymi perfumami. Gdy wyszłam z łazienki, Zbyszek poprawiał się w lustrze. No nie powiem, wyglądał seksownie. Stałam oparta o framugę drzwi i przygryzłam dolną wargę. Stałam tak dopóki siatkarz zauważył mnie w lustrze. Odwrócił się, podszedł i jedna ręka powędrowała na biodro, a druga na tyłek. 
- Musimy iść ?- zapytał, uśmiechając się tym sposobem zarezerwowanym tylko dla mnie.
- Jak nie przyjdziemy to Krzysiek osobiście po nas przyjedzie. Od 2 tygodni mi przypomina o tym sylwestrze, że mam już go dosyć. - powiedziałam wywracając oczami, a on się zaśmiał
- Jaką ja mam ochotę... - nie dokończył, bo wpiłam się w jego usta. Całowaliśmy się jakbyśmy się nie widzieli z rok. Jego usta schodziły na moją szyję. Po chwili podniósł mnie i zaniósł na łóżko. Położył delikatnie, złączając nasze usta. Ręką wodził po moim udzie doprowadzając mnie do ciarek. Nagle rozdzwonił się mój telefon. Niestety nie mogłam go odebrać ponieważ ktoś mi to uniemożliwiał. 
- Zbyszek muszę odebrać telefon. - zaśmiałam się, bo ten zamiast przestać mnie całować to robił to nadal.W końcu zepchnęłam go ze mnie i wzięłam do ręki komórkę. Wywróciłam oczami gdy zobaczyłam kto dzwoni.
- Krzyś nie bój się przyjedziemy na czas- zaśmiałam się 
- No chyba nie przyjedziecie - powiedział smutnym głosem, a ja przeniosłam się do pozycji siedzącej
- Krzysiek co się stało ? Mów mi natychmiast ! - zdenerwowałam się
- Iwonka jest w szpitalu. Źle się poczuła i dziś jeszcze zemdlała. Zawiozłem ją do szpitala, ale jeszcze nic nie wiedzą.
- Zaraz przyjeżdżamy. Podaj adres...
- Daj spokój. Idźcie z chłopakami do klubu i się bawcie. Jak coś będę wiedział to dam znać - wiedziałam, że się uśmiechnął
- Krzysiek ale...- znowu nie było mi dane dokończyć, bo mi przerwał
- Nie ma żadnego " ale". Bawcie się dobrze, papa - i zakończył rozmowę, a ja się wkurzyłam.
- Co się stało ?- zapytał chłopak siadając obok mnie, kładąc rękę na moim udzie.
- Iwonka jest w szpitalu i nie będzie imprezy u nich. 
- Ale wszystko okej ?
- Nie ma jeszcze wyników. Krzysiek mówił byśmy poszli do klubu z chłopakami.
- To zaraz zadzwonię to Pita i się zgadamy. - pocałował mnie i odszedł by zadzwonić do kolegi, a ja poszłam do łazienki by poprawić wygląd. Jak się później dowiedziałam klub, w którym mieliśmy się bawić był bardzo blisko naszego hotelu więc mogliśmy iść na pieszo. Wyszykowałam się do końca, założyłam buty i płaszcz i byłam gotowa. Wzięłam torebkę i razem ze Zbyszkiem udałam się do klubu. 
Zabawa trwała w najlepsze. Zostało 5 minut do końca roku więc wszyscy wyszliśmy na zewnątrz. Personel klubu rozdał każdemu po lampce szampana. Stałam oparta o Zbyszkowy tors i odliczałam razem ze wszystkimi sekundy do nowego roku. W końcu fajerwerki wystrzelili, a osoby znajdujące się na zewnątrz klubu nawzajem składali sobie życzenia. 
- Oby ten rok był lepszy od poprzedniego - wyszeptał mi do ucha i pocałował w skroń. 
- Musi być - uśmiechnięta odwróciłam się  i złączyłam nasze usta w namiętnym pocałunku. Gdy wszyscy złożyli życzenia to powróciliśmy do środka i kontynuowaliśmy zabawę. Razem z chłopakiem opuściliśmy lokal około 3 w nocy. Wróciliśmy do hotelu cali zmarznięci. 
- To co czas by się rozgrzać - wyszeptał mi do ucha, gdy ściągałam biżuterię. Odwróciłam się i po raz kolejny złączyliśmy nasze usta w jedno. Pomału ściągaliśmy z siebie ubrania. Gdy zostaliśmy w samej bieliźnie, siatkarz wziął mnie na ręce i zaniósł na łóżko, delikatnie kładąc mnie na nim. Pieścił pocałunkami całe moje ciało. Miał mały problem z zapięciem od biustonosza, przez co się zaśmiałam. Pomogłam mu z tym zapięciem, po czym mężczyzna dalej kontynuował pocałunki. Po kilku minutach i daniu mu znaku, że może zaczynać, wszedł we mnie bardzo delikatnie. Poruszał biodrami raz szybko, raz wolno czym doprowadzał mnie do szaleństwa. Nie wiem czego się bałam. Seks jest niesamowita przygodą, a ja ma się jeszcze takiego partnera jak Zbyszek, to cud, miód i malina. Gdy obydwoje doszliśmy, pokwitowaliśmy głośnym jęknięciem. Siatkarz opadł na mnie, kładąc głowę na moich piersiach. 
- Dziękuje - uśmiechnął się i po raz enty pocałował moje usta.
- To ja dziękuje - także się uśmiechnęła i złożyłam pocałunek na jego czole. Leżeliśmy tak dopóki nasze oddechy się nie umiarkowały. Potem zasnęliśmy przytuleni do siebie. 


***** 
Witam Was po długiej przerwie :). Miałam małe problemy dlatego nie było mnie tutaj :/.
Czekam na wasze opinie :). Przepraszam za wszystkie błędy i powtórzenia.
GRAMY W FINALE !!! :D. WIERZĘ W NICH, ŻE WYGRAJĄ :D. 
 Pozdrawiam Dooma :). 
PS. POLACY MISTRZAMI ŚWIATA !!!! RYCZE ZE SZCZESCIA ! DZIEKUJEMY CHŁOPAKI ! BRAWO ! :D 

niedziela, 7 września 2014

Rozdział 32


Święta minęły fantastycznie. 24 grudnia wyjechaliśmy do Szczecina. Droga zajęła nam 5-6 godzin. Na szczęście przespałam całą podróż. W tym roku wypadał zjazd rodzinny więc cały dom był oblężony. Babcie, dziadkowie, ciotki, wujkowie, kuzynostwo. Cieszyłam się, że przyjeżdżam do domu i to prosto na ten zjazd, Zbyszek już mniej. Wszyscy umówieni byli, że prezenty dostaną najmłodsi. No i ja, bo świętujemy rodzinnie moją osiemnastkę. Te dwa dni z nimi spędzone były magiczne. Siatkarz został wymaglowany przez wszystkie ciotki, z czego razem z mamą się śmialiśmy. Przy okazji pokazałam chłopakowi moje miasto. Nie miał okazji nigdy być w Szczecinie więc starałam się pokazać mu najwięcej. Oczywiście jak przyjechaliśmy to udaliśmy się z Łukaszem na łyżwy i czekoladę. Chłopaki polubili się od razu. Byłam bardzo szczęśliwa, co ostatnio się nie zdarzało. 
Drugiego dnia świąt udaliśmy się do Warszawy. Przyszła kolej na rodzinę atakującego. Wszyscy przyjęli mnie bardzo dobrze. Cieszyli się, że jesteśmy razem pomimo tylu przeszkód jakie stawały nam na drodze. Teraz to ja byłam przepytywana przez jego ciotki, a on się ze mnie śmiał. Nie miałam już siły. Byłam zmęczona podróżą i przez leki, które brałam byłam bardzo senna. W odpowiednim momencie przyszedł mój wybawiciel, aby mnie uratować.
- Przepraszam panie bardzo, ale zaraz mi tutaj uśpicie dziewczynę i muszę ją uratować - zaśmiał się siatkarz wyciągając w moim kierunku dłoń. Już ją trzymałam, ale jedna z cioć chłopaka położyła mi rękę na nodze
- Czy my kochanie tak przynudzamy ?
- Nie, bardzo miło się rozmawia. Źle zrozumiały panie tego głupka. Jestem zmęczona po podróży i jeszcze biorę leki, po których robię senna. 
- No to na co czekach skarbie ! Na górę ! I żeby mi tam głośno nie było - wszystkie zachichotały, a ja się zarumieniłam. Złapałam szybko dłoń Zbyszka i poszliśmy do jego pokoju.
- Co aż tak strasznie nie było ?- zapytał mnie gdy byliśmy już w jego pokoju.
- Myślałam, że będzie gorzej - uśmiechnęłam się i pocałowałam go, co on podłapał i zwykły buziak przerodził się w namiętny pocałunek. Trwało by to dalej, ale ktoś zapukał do drzwi więc oderwaliśmy się od siebie. Była to mama atakującego.
- Nie każe wam spać w osobnych pokojach, bo i tak wiem, że Zbyszek by mnie nie posłuchał i przyszedł by do ciebie Dominiko. Chciałam się zapytać czy wszystko macie, czy  nic wam nie brakuje.- już chłopak miał coś powiedzieć, ale zakryłam mu usta dłonią.
- Nie nic nam nie brakuje. Dziękuje za wszystko - uśmiechnęłam się do niej, co odwzajemniła.
- To ja wam nie przeszkadzam. Śpijcie dobrze i Zbigniew nie zrób jej krzywdy - pogroziła palcem i się zaśmiała
- Mamo ! - krzyknął gdy kobieta zamknęła drzwi.
- Jesteś straszny - powiedziałam i dźgnęłam go palcem i brzuch .
- Że ja jestem straszny ? - podszedł bliżej i objął mnie w pasie i pocałował - Chodź idziemy się kąpać, bo jestem zmęczony. - tak jak powiedział, wzięliśmy wspólny prysznic i położyliśmy się spać.

Na drugi dzień poczułam się gorzej. Było mi słabo, głowa mnie bolała i nie wiedziałam czym to jest spowodowane. Zbyszek się zdenerwował i kazał mi leżeć w łóżku. Na szczęście rodzina atakującego rozjechała się do własnych domów i zostaliśmy we czwórkę. Mama siatkarza się przestraszyła, ale uspokoiłam ją. Nie tak jak chłopaka, bo latał przy mnie jak bym umierała. Po południu poczułam się lepiej wiec zeszłam na obiad. Siatkarz obiecał mi zwiedzanie miasta, bo miałam przyjemność być w stolicy tylko raz, ale ze względu na poranny incydent przeszliśmy się tylko po okolicy. Na następny dzień wraz z panią Jadzią udaliśmy się do centralnej części Warszawy. Pan Leon nie mógł być z nami z powodu pracy wiec w trójkę zwiedziliśmy stolicę. Na wieczór przenieśliśmy się do mieszkania Zbyszka. Tam spędziliśmy pozostałe dni. Głównie to odpoczywaliśmy w łóżku, ale popołudniami chodziliśmy po sklepach i szukaliśmy dla mnie sukienki na studniówkę. Niestety nie udało mi się znaleźć i opuszczaliśmy Warszawę z niczym. Dziś jest 31 stycznia czyli sylwester, który spędzimy u Ignaczaków. Spędzimy go w gronie znajomych i będziemy się świetnie bawić. 

*****
Nie podoba mi się rozdział :(. Zmieniałam go 3 razy i dalej mi się nie podoba, ale muszę w końcu coś dodać. 
Przepraszam, że tak późno, ale nie mam czasu przez szkołę -.-.
Siatkarze idą jak burza i wygrywają wszystkie mecze :D. Jestem z nich dumna :D. 
Mam taki pomysł :). Napiszcie w komentarzach co chciałybyście, aby w następnych rozdziałach po sylwestrze się ukazało. Ostatnio nie mam pomysłów, a chcę mas uszczęśliwić :) 
Pozdrawiam Dooma :). 


niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 31


Dni mijały szybko, a nawet za szybko. Jest ostatni dzień szkoły przed świętami. Ostatnia lekcja o nazwie Matematyka. Jak to mówią " Matematyka królowa nauk". Wszyscy stękają, żeby dzwonek już zadzwonił i żeby nie robić tych cholernych kart maturalnych. Ze słuchawkami w uszach rozwiązuje te durne zadania z procentami i po raz enty się wkurzam i wymazuje moje obliczenia. Nienawidzę procentów, kij wie o co chodzi w tym. Żadnych danych i niczego i jak ja mam to rozwiązać. Przełączam na ulubioną piosenkę  i jeszcze raz czytam treść polecenia. Nagle czuje jak ktoś tyka mnie w plecy. Pokazuje ręką żeby poczekał chwilę i powracam do polecenia. Po chwili znowu czuje dotknięcia w plecy, odwracam się wkurzona i jak najgłośniej, szeptem krzyczę 
- Czego ?! - dopiero teraz się orientuję, że to nasz Kubuś Popiwczak mi przeszkadza. Tak Popiwczak. Największe " ciacho" w szkole. Latają za nim, jak belieberki za Bimberem. 
- Co masz w 65 ?
- Matura już za chwilę. Sam rób. 
- Przy okazji 66 - uśmiechnął się.
- Zabiję cię Popiwczak - mierzę go wzrokiem- 65- C, 66.D.
- Dziękuje Bielewska.
- Jak już jesteś odwrócona to powiedz mi co masz w 52. - mówi Majka siedząca właśnie z "Młodym i pięknym"
- 0,00145 procenta, ale nie wiem czy jest dobrze.
- Jest źle, bo ja mam dobrze, bo podobne robiłem na korkach- odpowiada nam Krystek siedzący obok mnie - 0,0144. O jedno zero za dużo i końcówka 4. 
- Dzięki - odpowiedziałyśmy mu równocześnie i przystąpiłyśmy do dalszego rozwiązywania. 
Po 15 minutach lekcja się skończyła i do domku. Żegnamy się z nauczycielem, życząc mu wesołych świąt ( jacy mu lizusi :P) i wychodzimy z klasy, a później ze szkoły. 
- Ej może chodźcie do kina ?- zapytał Kuba.
- Ej to jest dobry pomysł. Patrzcie dawno nie byliśmy naszą grupką nigdzie. Chodźcie do tego kina - powiedziała Malwa.
- A ty " gwiazdo szkoły" nie masz czasem treningu ? - zapytałam Jakuba
- Mam wieczorem, a ten " młodszy klubowy " mamy przecież wszyscy odwołany. Nie pietraj Doma i chodź.
- Ja nie pietram tylko dbam o twoją karierę - uśmiechnęłam się u objęłam go w pasie.
- Ach ty moja menadżerko - zaśmialiśmy się oboje i poszliśmy w kierunku kina.
- Ej ludziska muszę odebrać brata z przedszkola. - powiedział Krystek.
- To idziemy na bajkę- klasnęła w dłonie Malwa.
- Jak ja dawno bajki nie oglądałam - zaśmiałam się 
- Kurwa nikt dawno bajki nie oglądał - zaśmiał się Kuba - Ała, za co ?- zapytał się Magdy, która szła obok nas i uderzyła w głowę siatkarza.
- Za to, że żyjesz - i wszyscy się roześmialiśmy. Droga do przedszkola małego zajęła 20 minut. Chłopczyk ucieszył się jak powiedzieliśmy mu, że idziemy do kina i może wybrać na jaką bajkę. Krystian powiedział, że mu się spodobałam, bo cały czas trzymał mnie za rękę i opowiadał jak było w placówce. Uwielbiam dzieci, w każdym wieku. Nigdy się przy nich nie nudzi. Jak doszliśmy do kina to mały wybrał bajkę, którą obejrzymy. Chłopaki kupili popcorn i cole, bo bez tego nic nie obejrzą. Po godzinie film się skończył. Kaspian ucieszony zaczął mówić o tej bajce, a zaspani chłopaki próbowali utrzymać się na nogach. Pod kinem każdy rozszedł się w swoją stronę. Pożegnaliśmy się, życząc jeszcze raz wesołych świąt. Razem z Majką udałyśmy się na stację i czekałyśmy na pociąg do Katowic. Stamtąd poszłyśmy na pociąg kierujący się do Dąbrowy. Po około 2 godzinach byłyśmy na obrzeżach Dąbrowy. Była 18, ciemno, temperatura minusowa, a my idziemy i śpiewamy.
-Bam cziki bam bam - zaczęłam śpiewać kolejną piosenkę
- tak miły mówi mi 
- mał mał mał 
- moje serce bije
- cziki cziki ciu ła 
- nie zatrzymasz mnie
- Giczi giczi gu znaczy kocham cie - i krzyknęłyśmy jak najgłośniej.
- Dawaj coś starego co znam- powiedziała przyjaciółka jedząc batonika
- to czekaj - włączyłam telefon i szukałam piosenki
- Patrz i się ucz od mistrzyni - włączyłam piosenkę i odwróciłam się do Mai tak, że ja szłam do tyłu. Przy ustach miałam telefon i on służył mi jako "mikrofon". Przy refrenie zaczęłyśmy skakać i drzeć się. No nienormalne idą !. Gdy byłyśmy w domu to zjadłyśmy zupkę przygotowaną przez ciocię i poszłyśmy na górę. Włączyłam piosenkę, którą przy okazji śpiewałyśmy z dziewczyną. Wyjęłam walizkę i zaczęłam pakować ubrania, buty, kosmetyki i rzeczy takie jak ładowarka itp.. Prezent dla Zbyszka spakowałam na samym dnie walizki. Ustaliliśmy, że święta spędzimy razem z naszymi rodzinami. Wigilię i Boże Narodzenie jesteśmy w Szczecinie, a kolejne 4 dni w Warszawie, zaś 30 jedziemy do Rzeszowa na sylwestra u Ignaczaków. Gdy się spakowałam z pomocą Majki była godzina 20. Rafał był u nas i miał jechać do Jastrzębia, więc wziął przyjaciółkę. Pożegnałam się z nią i kazałam wszystkich z rodziny wyściskać i złożyć ode mnie życzenia. Gdy dziewczyna poszła zjadłam jeszcze tą przepyszna zupkę i pomogłam trochę cioci. O 22 poszłam się kąpać. Zmęczona położyłam się spać. 

*****
Taki sobie ten rozdział :/. 
Już jutro do szkoły :P. Znowu będzie katorga :(. 
A już we wtorek mecz naszych siatkarzy :), a ten wczorajszy NAJLEPSZY :D. 
Pozdrawiam Dooma :). 

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 30


Kilka miesięcy później.
Jest grudzień, a dokładnie 6 grudnia godzina 5:30. Wstałam jak zwykle nieogarnięta. Biorę ubrania i idę to łazienki. Rozbieram się z piżamy i wchodzę pod prysznic. Zimna woda aby mnie obudziła, a ciepła by nie było mi zimno i bym mogła się umyć. Po umyciu wysuszyłam ciało i nasmarowałam balsamem o zapachu pomarańczy. Owinęłam się ręcznikiem, wysuszyłam włosy i ułożyłam je. Następnie ubrałam się i poszłam do pokoju. Wzięłam swój "plecako- namiot" i zeszłam na dół. Niestety, ale przez najbliższy okres musiałam zrezygnować z torb treningowych i ciężkich torebek. Jak zwykle jak weszłam do pokoju, który służy jako 3 pomieszczenia ( kuchnia, salon i jadalnia) to zastałam tylko Szeldona. Wujek ma nocną zmianę i wróci jak ja już będę w szkole, a ciocia wstanie 5 minut przed zawiezieniem mnie do Jastrzębia. Zrobiłam kawusie w kubek termiczny i kanapki. Zapakowałam śniadanie do plecaka i ubierałam buty, bo właśnie ciocia schodziła na dół. Kurtka, czapka, szalik, rękawiczki, telefon, słuchawki, kawusia i jestem gotowa. Poszłam do garażu, włożyłam wszystko do samochodu i poszłam otworzyć drzwi i bramy by móc wyjechać z posesji. Ciocia tym czasem odpaliłam samochód i go " grzała". Bo jak się odtworzyło drzwi to buchnęło lodowatym, arktycznym powietrzem. Zima nas zaszczyciła minimalnym śniegiem i bardzo niskimi temperaturami. Wręcz takimi temperaturami, że jak wyszło się z domu to po kilku minutach gile w nosi zamarzały. Więc po 5 minutach byliśmy gotowi do wyjazdu. Już myślałam, że będę musiała wysiadać i zamykać wszystko, ale z daleka zauważyłyśmy samochód wujka. Więc gdy mijaliśmy się to pomachałyśmy i pojechałyśmy w kierunku Jastrzębia. A co przez 4 miesiące się u mnie działo ? Zaczniemy może od tych spraw bardziej prywatnych.

Rehabilitacje już skończyłam. Wszystko wróciło do pierwotnego stanu. Może nie wszystko, bo do treningów powracam po nowym roku. 
W święta poznam rodziców Zbyszka. Jak to usłyszałam to myślałam, że oszaleje. Bo z tego co się dowiedziałam od chłopaków to państwo Bartman niezbyt przepadają za wybrankami syna. No, ale jak mi powiedział, że bardzo się przejęli moją sytuacja sprzed kilku miesięcy i bardzo chcą mnie poznać, to się trochę uspokoiłam. 
Od czasu gdy przyleciałam do Polski zaczęłam tok indywidualny, który zakończył się sukcesem. Zdałam wszystkie egzaminy z bardzo dobrymi wynikami, a to była zasługa dwóch najlepszych przyjaciółek. Majka i Malwinka pomogły mi się z tym wyrobić. Bo materiału było mnóstwo, a czasu mało. Większość września siedziałam u Zbysia, czy u Majki, bo nie było sensu jechania do Dąbrowy i przyjeżdżania znowu do Jastrzębia. Zdarzało się nawet, że i Misiek mnie przygarniał, jak pokłóciłam się z tą dwójką. No i tak zaczęłam klasę maturalną. 
W październiku odbył się mecz gwiazd z udziałem naszych starszych jak i młodszych reprezentantów. Impreza się udała, a wszystkie pieniądze uzbierane poszyły na szczytne cele. No i moja upragniona impreza z okazji 18 się także odbyła. Zabawa trwała do jakiejś 3-4 w nocy, ale ja niestety nie imprezowałam do końca, bo nie byłam w formie. Poznałam reprezentacje, bawiłam się razem z nimi i spełniło się moje marzenie. Chłopaki i ich żony czy partnerki są wspaniali. Ze wszystkimi złapałam dobry kontakt, no oprócz mojego wielbiciela pana Grzegorza Boćka. No tego to ja nigdy nie polubię. Najlepiej dogaduje się z Igłą, Winiarem i Gumą. Nawet dostaliśmy zaproszenie od Ignaczaków na wizytę w Rzeszowie w okresie świątecznym. 

Spóźniłam się na pierwszą lekcje. Nawet nie ściągając kurtki i butów, bo od wczoraj jest tak zimno w szkole, że nie da się wytrzymać bez kurtki. Zamiast ocieplać w zimę to oni ocieplają w lato. Weszłam do klasy przepraszając za spóźnienie, ale nauczycielka wybaczyła. Dokończyliśmy temat " Jak dobrze zdać maturę ustną z J.polskiego" i jak to bywa osoby starszej daty lubią ponarzekać i nasza kochana polonistka wyklinała wszystkich, którzy są za sprawą tej pizgawicy w szkole. Przynajmniej było z czego się pośmiać. Kolejne lekcje robiliśmy karty maturalne. Nawet łaskawy pan dyrektor zawitał i sprawdzał czy ktoś do krzesła nie przymarzł. Mógłby tak nie chodzić od klasy do klasy tylko włączyć to pieprzone ogrzewanie. Chyba z 5 razy chodziliśmy do sklepiku po gorącą herbatę. Naukę skończyliśmy o 12:30. Szybko na halę i rozgrywamy sparing. No oczywiście ja nie biorę w nim udziału. Dopinguję dziewczyny na prawie wszystkich meczach. To, że nie mogę grać nie znaczy, że nie mogę im pomóc. Często zajmuję rolę drugiego trenera. Sparing rozpoczął się dokładnie o 13:45. Dziewczyny szybko pokonały przeciwniczki z Gliwic 3:0. Zagrały jeszcze 2 sety i było po równo 1:1. Podziękowały sobie i zaczęły się rozciągać. Po 30 minutach poszły do szatni się przebrać, a ja w tym czasie odbijałam piłkę z Krakenem. Tak leciutko, żeby nic się nie stało. Gdy Majka się przebrała założyłam szybko kurtkę i mogłyśmy iść. Pożegnałyśmy się z trenerem i lekarzem i swoje kroki skierowaliśmy przed halę. Tam zastałam samochód atakującego i jego samego stojącego przed nim z moją ulubioną różą.
- Soł Romantiko - zaśmiała się Majka widząc siatkarza - Ja lecę, bo na mnie już czekają.
- A co się takiego stało, że przyjechali ?
- Jedziemy do babci, bo wylądowała w szpitalu. Nie wiem czy jutro będę. 
- No czemu mi nic nie powiedziałaś downie. Jeju tak mi przykro. Pozdrów ode mnie wszystkich - przytuliłam mocno przyjaciółkę
- Okej. Ale spokojnie, babcia ma już swoje lata, zdarza się, że pojedzie do szpitala, bo się źle poczuje. - uśmiechnęła się dziewczyna- dobra idź, bo widzę, że się niecierpliwi.
- Jak kocha to poczeka - zaśmiałam się- Trzymaj się i zadzwoń później, albo jutro.
- Dobra, dobra, papa - pocałowała mnie w policzek i pobiegła do samochodu. Ja zaś skierowałam się w kierunku Zbyszka
- No jak romantycznie kochanie - pocałowałam go w usta.
- No w końcu Mikołajki. Niestety na razie sami ich nie spędzimy, ponieważ Misiek siedzi w aucie. Od kilku dni chodzi przygnębiony i chciałem go trochę rozerwać. 
- No i dobrze zrobiłeś. Dziękuje i kocham cię - obdarowałam go namiętnym buziakiem, wzięłam różę, którą mi wręczył i wsiadłam do samochodu. 
- Cześć Misiaczku - odwróciłam się do tyłu i przywitałam z przyjacielem
- Hej - powiedział bardzo, ale to bardzo przygnębionym głosem. Aż mi go szkoda jest.
- Ej no Michaś. - złapałam go za dłoń i się uśmiechnęłam - zrób to dla nas i nie bądź taki. Na dziś zapomnij o wszystkim i zabaw się z nami. Chociaż sama nie wiem gdzie jedziemy i się na pewno nie dowiem. - zaśmiałam się, a chłopak podniósł lekko kąciki ust. - No właśnie wiec teraz sobie pośpiewamy jak to mamy w zwyczaju. - odwróciłam się i zaczęłam skakać z kanału na kanał, aż w końcu zatrzymałam się na jednym gdzie jak atakujący usłyszał tą piosenkę to zaczął drzeć swoją śliczną mordkę. No w końcu to jego jedna z ulubionych piosenek. Zaśpiewaliśmy jeszcze kilka i dojechaliśmy do tej " niespodzianki" która okazała się lodowiskiem. Aż pisnęłam z radości i po wyjściu z pojazdu uwiesiłam się na zbyszkowej szyi. Uwielbiam łyżwy !!!. Na lodzie spędziliśmy dwie godzinki. Kilka razy się wywaliłam, ale to tylko dlatego, że tak się śmiałam z chłopaków, którzy zbierali swoje dupska z lodu, że aż sama straciłam równowagę. Było zajebiście i każdemu dałam po buziaku w policzek za ten wieczór. Później odwieźliśmy Michała do jego mieszkania i pojechaliśmy do atakującego. Tam razem zrobiliśmy kolacje i wspólnie przy lampce wina ją zjedliśmy. Poszliśmy się wykąpać i wspólnie zasnęliśmy, przytuleni do siebie. 


*****

Co tam słychać kochane ?
Przepraszam, że nie dodałam wcześniej, ale tylko mnie może złapać przeziębienie w lato i całe dnie jak i noce przesypiałam :(. A teraz wyjeżdżam i nie wiem kiedy dodam następny ;/ I jestem z tego powodu zła ;[. 
Mam pytanie do blogerów. Jak to robicie, że macie aż tyle komentarzy pod rozdziałami ?. Bo ja z rozdziału na rozdział mam ich mniej :( ( a wyświetlenia rosną :P). 
Dziękuje za nominacje do Liebster Award :). Ale tym jak i poprzednią nominacją zajmę się jak będę miała czas, bo nawet rozdziału nie potrafię dodać w określonym terminie :P. Tak więc żegnam i życzę miłej końcówki wakacji :). Pozdrawiam Dooma :)
Zaraz MŚ !!!!!! 4 DNI !!!! :D

środa, 20 sierpnia 2014

Rozdział 29



Widzę wszystko w bieli. W oddali zauważyłam dziadka i zmarłych z rodziny, sportowców i zwykłych ludzi, których nie znam. Dziadek mi pomachał i się uśmiechnął. Zrobiłam to samo. Nagle wszyscy zniknęli, zostałam sama. A po chwili wszystko czuje i słyszę. Bardzo trudno mi otworzyć oczy, choć bardzo chcę. Nie wiem co się dzieje. Po kilku próbach w końcu udaje mi się je otworzyć . Jestem w sali szpitalnej, jest strasznie jasno. Słyszę jak pracują aparatury i kontrolują moją pracę serca. Chcę podnieść rękę, ale nie mogę. Dopiero teraz poczułam, że ktoś mnie trzyma za nią. W tej chwili wyglądałam jakbym zobaczyła ducha. Nie spodziewałam się go tutaj. Jak to jest możliwe ?. Z tych moich prób uwolnienia ręki obudziłam go. Wyglądał zabójczo. Włosy, każdy w inną stronę, kilku dniowy zarost, zaspane oczy. Uwielbiam go takiego. No oprócz zarostu, chociaż on jest pociągający. Zaśmiałam się.
- Domiś ? Boże Święty Misia ! Poczekaj ja idę po lekarza. Tak się cieszę - uśmiechnął się szeroko i pocałował mnie w czoło i wybiegł. O co tu chodzi to ja nie wiem. Przecież wczoraj z nim rozmawiałam. Po kilku minutach do sali wszedł lekarz, którego nie znałam, z pielęgniarką i na samym końcu Zbyszek.
- Dzień dobry pani Dominiko.Cieszymy się, że się pani obudziła - powiedział lekarz po angielsku.
- Dzień dobry doktorze. Może mi pan wytłumaczyć o co chodzi ?
- Nie pamięta pani nic ? 
- No przecież jeszcze wczoraj  miałam urodziny, rozmawiałam z chłopakiem, a wy mi tutaj mówicie, że się cieszycie, że się obudziłam. No to ja nie wiem o co chodzi.- popatrzyłam się na doktora, a później na Zbyszka. 
- Obudziła się dziś pani ze śpiączki - powiedział lekarz, a mnie wmurowało. Jakiej do cholery śpiączki !?
- Że jakiej śpiączki !?. Przecież ja w żadnej śpiączce nie byłam !
- Przez 7 miesięcy była pani nieprzytomna. Musiało się przyśnić pani te zdarzenia, o których teraz mówi. Wszystkie badania są zrobione i ich wyniki są bardzo dobre. Czeka teraz panią rehabilitacja po śpiączce. W takim razie ja już nic tutaj nie pomogę. Życzę szybkiego powrotu do zdrowia pani Dominiko - uśmiechnął się do mnie co odwzajemniłam.
- Dziękuje za wszystko doktorze- powiedziałam, a lekarz wyszedł. Pielęgniarka podała mi jeszcze leki i też wyszła, a ja wpatrywałam się w Zbyszka. Jeżeli byłam nie przytomna przez 7 miesięcy to znaczy, że jest sierpień. Super szkoła zawalona i nie wiem co dalej. W ogóle co on tutaj robi jak jest reprezentacja ?
- Zbyś nie mów, że się nie dostałeś do reprezentacji. 
- Nie spokojnie - uśmiechnął się i złapał za dłoń - reprezentacja zakończona. Teraz tylko plusliga.
- Jak to zakończona ?
- No ten sezon był dość dziwny. Były tylko Mistrzostwa Europy i Liga Światowa. Żadnego memoriału. Kilka odbytych sparingów było, ale za to w październiku jest mecz gwiazd za te memoriały.
- A jak wam poszło ?
- No Liga na podium, ale Mistrzostwa za to spierdzieliliśmy.- posmutniał jak to powiedział.
- Drugie miejsce w Lidze ? 
- Tak - zaśmiał się, a ja razem z nim.
- Ale jak to spieprzyliście ?
- No nawet z grupy nie wyszliśmy. I to większość mojej winy. Nie umiałem dokończyć akcji, zagrywka siadła i gówno pomogłem drużynie.
- Nie mów tak - złapałam go mocniej za dłoń- zrozumiałeś to, popatrz na mnie. Słyszysz, spójrz na mnie ! - jak powiedziałam tak zrobił. Widziałam w jego oczach smutek - Nie możesz tak mówić. To nie jest twoja wina. Chłopaki nie są na ciebie źli. Nie mogą być. Jesteście drużyną. Wszystko robicie razem. Jesteście razem, wygrywacie razem i przegrywacie razem. Nie ty spieprzyłeś, cała drużyna zawaliła. Może i popełniłeś błędy, ale znając ciebie to już ich nie powtórzysz. - uśmiechnęłam się. Siedział na tyle blisko, że mogłam dotknąć jego twarzy. Po jego policzku spłynęła łza, którą szybko starłam. Uśmiechnął się i złapał moją dłoń, zostawiając na swoim policzku - Żeby mi to była ostatnia - powiedziałam, a on nachylił się i mnie pocałował. Tak brakowało mi tych ust. Tego smaku nie da się nigdy zapomnieć. 
- Kocham Cię skarbie.
- Ja Ciebie też Bartman - uśmiechnęłam się.
( Muzyczka dla klimatu) 
Jako, że obudziłam się rano to ten wielkolud został, aż go nie wyrzuciły piguły. Tata z Félicie jak przyszli to bardzo się cieszyli, a kobieta nie ukrywałam łez. Od rana do wieczora Zbyś opowiadał mi co się działo. Urodziny mam już załatwione. W październiku po meczu gwiazd mam je wyprawiane, razem z Jastrzębianami, dziewczynami i REPREZENTACJĄ !!! No tego się nie spodziewałam, ale chłopak powiedział, że sami się wkręcili, bo chcą mnie poznać. 
- Ale skąd oni... w ogóle po co ty im naopowiadałeś...
- Nie ja tylko Misiek !
- Ja zabije tego Dzika - zaśmialiśmy się razem.
A jak się dowiedziałam, że moja przyjaciółka nie jest już z Michałem to już w ogóle się "załamałam"
- Od marca się kłócili i na okrągło wysłuchiwałem jęczeń Miśka. Nawet na treningu, za co kilka razy zostali wywaleni. Ale jak widać nie przejmują się tym. 
- Nie no chyba jebnę w te ich zasrane łby.
Zbyszek miał kilka propozycji z klubów, a z JW mógł przerwać kontrakt. Między innymi: Resovia, Dinamo Moskwa, Trentino Volley, Modena jak i turecki Halkbank Ankara i Arkas Izmir. Nie podjął pracy w tych klubach. Zostaję jeszcze rok w Jastrzębiu. Ucieszyłam się, ponieważ rozważał kluby z Włoch, a tak będę blisko jego i nie musielibyśmy rozmawiać przez skype. Powiedział, że jak skończę szkołę to postanowimy razem czy zostajemy na Śląsku i ja tu podejmę się studiów czy wyjeżdżamy i tam " ułożymy" życie na przyszłe sezony. Normalnie jak w małżeństwie !. A co ze szkołą ? Za tydzień zaczynam nauczanie indywidualne przez skype. Muszę posiedzieć jeszcze do pierwszego tygodnia września we Włoszech i dopiero będę mogła powrócić do kraju. Jak wrócę to do końca września chodzę do szkoły, ale nie jak pozostali tylko w ustalone godziny, by dalej kontynuować tok indywidualny. Pod koniec miesiąca mam egzaminy i jak zdam to od października przygotowuje się do matury, a jak nie to każdy wie co. 
Zbyś mógł jeszcze posiedzieć z półtora tygodnia, ale później musiał jechać przygotowywać się do sezonu ligowego. Ja przechodziłam rehabilitacje fizyczną i psychiczną. Po kontuzji brzucha nie ma śladu, z czego bardzo się cieszę. Na nowo musiałam wszystkiego się uczyć, co przychodziło mi z łatwością. Z chłopakiem ćwiczyłam tą sferę psychiczną. Pokazywał mi mnóstwo zdjęć czy filmików. Słuchaliśmy razem muzyki ( tej mojej ulubionej i jego, od klasycznej po metal). Jadłam przeróżne rzeczy. Musiałam poczuć ich zapach i smak. To tak jakbym się urodziła i na nowo wszystko poznawała. Nie byłam zła czy sfrustrowana, bardzo się cieszyłam z tego. Wiele ludzi by uważało, że mnie popierdoliło, ale dla mnie to była przygoda. Zawsze byłam ciekawa wszystkiego, co nie których w moim otoczeniu denerwowało. Lubię wszystko zobaczyć, dotknąć, posmakować itd. Cieszyłam się jak małe dziecko, a zabawy było przy tym dużo. No, ale w końcu to nie trwa wiecznie i Zbyszek musiał jechać. Ciężko było się nam rozstać. 
Teraz tą rehabilitacje psychiczną miałam z tatą i Félicie. Codziennie to samo co ze Zbyszkiem robiłam. No i jeszcze po tygodniu rozpoczynałam naukę. Oczywiście nie ze wszystkimi nauczycielami rozpoczęłam od razu, bo na przykład taki Ferdziu musiał "pogadać" ze mną, bo się stęsknił. I z półtora godzinnej lekcji zrobiła się dwu i pół. Nawet miałam zaszczyt poznać panią Ferdkową. Przezabawna i fantastyczna kobieta. Podobna bardzo do mojej babci. Codzienna nauka, codzienna rehabilitacja i rozmowy z rodziną i przyjaciółmi. To pozwalało mi wrócić do stanu przedśpiączkowego. To jest teraz moją codziennością. Lekcje pozwalają mi dalszą kontynuacje w nauce, rehabilitacja pozwala przywrócić zdolności fizyczne i psychiczne, a rozmowy pomagają mi abym tutaj się nie nudziła i nie zwariowała. 


*****
No to w końcu jest ! :D. Trolololol :P hahahaa
Jak wam się podoba ?. 
Chyba się nikt tego nie spodziewał :P. Tamtejszy rozdział to był jej sen, a zrobiłam to tak by nikt się nie zorientował. Na początku i na końcu jest taki znaczek '. 

Memoriał zakończony na 2 miejscu. Wygrana z Rosją :D !!!! 
Brak powołania Bartka na MŚ ( masakra !!!). Co o tym wszystkim sądzicie, bo Zbyszek się już wypowiedział :P. Z jednej strony zgadzam się z jego zdaniem, ale z drugiej to sam przyznał, że nie interesuje się reprezentacją to po co się wypowiada. Hahahah :P
Pozdrawiam Dooma :). 

PS. Ostatnio się zastanawiałam kogo ja mam informować o nowych postach. Więc, żebym teraz nie zapomniała to proszę o "zapisanie" się w zakładce " Informowani".