niedziela, 13 listopada 2016

Rozdział 66



- Co my tutaj mamy, BLIŹNIAKI ! - zawołał ucieszony lekarz, a nas wmurowało w siedzenia
- BLIŹNIAKI ?! - zawołaliśmy jednoczenie, wpatrując się w doktora
- Dwa zdrowe serduszka biją ! Cud ! Proszę popatrzeć na monitor, tu jest jedno, a tu drugie - zachwycony pokazywał palcem na obraz z usg. Kilka łez spływało po moich policzkach, z uśmiechem na ustach, obróciłam głowę w stronę męża. Przerażony i blady na twarzy wpatrywał się w to samo miejsce gdzie przed chwilą ja. Zaśmiałam się i wsłuchiwałam się dalej co lekarz mówił. Ósmy tydzień ciąży rozpoczęliśmy z dobrymi wiadomościami. 
Dwa tygodnie później nie było już tak radośnie. Lekarze podejrzewali zespół zanikającego płodu. Przyjechaliśmy do szpitala, bo od kilku godzin podolewał mnie brzuch. Woleliśmy upewnić się, że wszystko jest w porządku. Było duże ryzyko obumarcia słabszego płodu, zatrzymali mnie w szpitalu i czekali, nic nie potrafili zrobić. Nic się nie dało zrobić. W tamtym momencie wolałam o tym nie wiedzieć. Najgorsze dwa miesiące mojego życia. Codziennie budziłam się z myślą, czy jeszcze mam dwoje dzieci, żyłam w strachu i niepewności. Każdego dnia modliłam się bym urodziła dwoje zdrowych dzieci. Otrzymywałam dużo wsparcia od rodziny, przyjaciół. Przebywali ze mną, dodawali słowa otuchy. Do ostatnich moich dni będę im wdzięczna za to co dla mnie zrobili. 

W szóstym miesiącu wyszłam ze szpitala. Ten okres wspominam bardzo źle. Niekorzystnie się to odbiło na mnie. Zamiast przytyć kilka kilo, schudłam dobre cztery kilogramy. Mało jadłam, bo jedzenie szpitalne przyprawiało mnie o wymioty. Mama Zbyszka gotowała mi obiady, za co byłam jej ogromnie wdzięczna, bo to były jedyne posiłki jakie jadłam. 
Teraz ważę siedemdziesiąt osiem kilo, czyli przytyłam osiemnaście kilogramów. Brzuszek jest już duży, sprawia mi najwięcej trudności wieczorami i nocą, bo nie mogę znaleźć odpowiedniej pozycji do spania. Bolą mnie plecy, nogi mi puchną, pojawiają się pierwsze rozstępy. Jest to uciążliwe, ale można to przetrwać. Najważniejsze, że z maluszkami jest dobrze. Obydwoje żyją, jedno jest mniejsze, drugie większe, mniejsze jest spokojniejsze, za to drugie urządza imprezę w brzuchu. Większe waży 953 g, kruszynka tylko 800 g. Lekarze tłumaczyli nam, że dzieci będą się różniły pod każdym kątem. Na pewno mniejsze dziecko będzie chorowite, teoretycznie ono miało się nie urodzić, dlatego konsekwencją tego będzie duże ryzyko chorób. Na razie nie zamartwiamy się tym. Co będzie to będzie. 
Zbyszek dba o nas bardzo dobrze. Jak tylko może to skacze i uważa by nic się nie stało. Najlepsze są wieczory, gdy leżmy w łóżku. Malce uspokajają się gdy tylko dłoń Zbyszka spocznie na brzuszku. Chciałabym już mieć przy sobie te urwisy, bym mogła je wziąć na ręce, przytulać, całować w te drobne czółka. Ciąża sprawia mi dużo kłopotów i jestem już tym zmęczona. 
Czas do sezonu ligowego minął szybciutko, Zbyszek zagra najbliższy rok z Jastrzębskim. Wracamy na stare śmieci. Bardzo się cieszę, z jednego powodu, że poród odbędzie się w Polsce, a z drugiego, bo tutaj wszystko się zaczęło. Zbyszkowi udało się dostać dom, w którym mieszał trzy sezony temu. Jastrzębie jest miejscem z wieloma wspomnieniami. Właśnie w tym domu jedliśmy wspólne kolacje, wylegiwaliśmy się na kanapie i oglądaliśmy, jakże znienawidzone przez męża, komedie. Tutaj pierwszy raz pocałowałam Zbyszka. Na samo wspomnienie usta poszybowały mi w górę. Tak się cieszę, że wróciliśmy do Jastrzębia, od razu czuje się lepiej.
Weszłam pomalutku na pierwsze piętro naszego domku by zawołać chłopaków na obiad. Od tygodnia robili pokoik dla dzieci. Patryk razem z Damianem zaoferowali się pomocą i nie chcieli słyszeć sprzeciwu. Ja i tak nie miałam nic do gadania, bo to nie ja tam siedzę. Od wczoraj Zbyszek ma ich po dziurki w nosie i tylko maluchy, które obecnie chyba toczą wojnę we mnie, sprowadzają go na ziemie i nie pozwalają  mu na wypowiedzenie choćby jednego przekleństwa w mojej obecności. Zapukałam w drewnianą powłokę i poczekałam, aż któryś z nich uchyli je lekko.

- Obiad gotowy, możecie zejść tylko umyjcie ręce - uśmiechnęłam się do Patryka i z powrotem zeszłam na  dół. W między czasie jak siatkarze ogarniali się, otworzyłam drzwi Monice, która z małą Kubiakową radośnie mnie przywitała. Mężczyźni również przywitali się z kobietą, po czym usiedli do stołu by zjeść ciepły posiłek. Po obiedzie, zaoferowali się w posprzątaniu, więc mogłam zrelaksować się na kanapie. Zbyszek zaparzył nam herbatkę i poleciał na górę. 
- Jak się czujecie ? Słyszałam od teściowej, że jest lepiej - uśmiechnęła się i upiła łyk napoju. 
- Monia gdybyś ty mnie widziała jak wyglądałam będąc w szpitalu, powiedziałabyś, że to miejsce jest dla mnie rajem. Tak dobrze to ja się czułam po ślubie, przed ciążą- zaśmiałam się głaszcząc małą kopię Michała. Jest tak podobna do siatkarza, że gdyby chciał, to nie mógłby się jej wyrzec.
- Nawet nie wiesz jakiego nam strachu napędziłaś, jak Zbyszek przyjechał i płakał Michałowi w rękaw dobrą godzinę. Już z Miśkiem myśleliśmy, że poroniłaś
- Dzięki, że się nim zajęliście. Rodzice już nie mieli pomysłu jak go wyprowadzić z dołka. Ignaczaki z resztą też. Pomimo tej kłótni, zachował się na prawdę w porządku. Chyba będę musiała mu kupić tego Ardmore'a - zaśmiałam się przypominając sobie sytuację jak żartował, że ta "przysługa" będzie kosztować whisky z górnej półki. 
- On to za dużo pomysłów ma w głowie - Monia wywróciła oczami i spojrzała na córkę.
- Właśnie jak tam w Turcji ? Zaaklimatyzował się ?
- Jak zdzwoni to mówi, że jest cudownie. Klub i atmosfera w nim mu się podoba, wszyscy przyjęli go bardzo dobrze, no i ma przynajmniej Marcina przy sobie. Ja w końcu też nie będę czuć się samotna, bo Hania pojechała wraz z Marcinem
- I nie będziesz się nudzić jak Polkę dacie do przedszkola
- Plusy pracy w domu kochana. Ty z resztą też się nie nudzisz. Teściowa ponoć regularnie zagląda do ciebie
- Tak pani Maria to złota kobieta. Chociaż tyle razy już jej mówiłam, żeby odpoczęła w domu, a ona i tak przychodzi. Przynajmniej może porozmawiać ze mną, bo pan Jarek albo siedzi na hali albo wyjeżdża na turnieje z młodymi.

Przez dobre kilkadziesiąt minut plotkowałyśmy z Monią na przeróżne tematy. Gdy przyjaciółka musiała wracać, pożegnałam się z nią i małą Kubiakową i odprowadziłam je do bramy. Do godziny osiemnastej pospałam i gdyby chłopaki nie zaczęli się kłócić na korytarzu to bym dalej spała. Pomalutku wstałam z łóżka i najpierw udałam się do toalety. Później poszłam do kuchni gdzie Zbyszek robił przekąskę. Po wyrazie twarzy wiedziałam, że znowu coś mu nie pasowało i dlatego zaczęli się sprzeczać. Podeszłam do niego i w miarę możliwości przytuliłam się do jego pleców. 

- Pierdolone gady...- wiązanka przekleństw leciała z jego ust dopóki nie trzepnęłam go w plecy. Odsunęłam się dwa kroki od niego i położyłam dłonie na biodrach. Spojrzałam na niego krytycznym wzrokiem.
- Przy dzieciach nie będziesz mi przeklinał ! 
- No jak ja już kurwicy z nimi dostaje ! Przecież to nam ma się podobać, a nie im !
- Nie klnij! Jeny Zbyszek weź kilka głębokich wdechów i przestań się tak brzydko wyrażać!

Odwróciłam się i wzięłam z koszyczka jabłko. Nie chciałam z nim rozmawiać, nie lubię jak przy nas przeklina. Dzieci wszystko słyszą, a ja nie chcę by słuchały jak ich "mądry" tatuś tak brzydko się wypowiadał. Poszłam do sypialni i zaczęłam czytać kolejną książkę dotyczącą macierzyństwa. Po kilkunastu minutach mąż przyszedł z herbatą i lekami, które musiałam zażyć. Bez słowa wzięłam je i wróciłam do czytania, a mężczyzna położył się obok mnie, podwijając koszulkę, kładąc dłoń na brzuszku. Jak w mgnieniu oka szkraby uspokoiły się, starając przytulić kawałek swojego ciała do miejsca gdzie jego dłoń spoczywała. Odłożyłam książkę na bok i przymknęłam powieki by choć na chwilę odpocząć od ich szaleństwa. 

- Dajcie mamusi odpocząć, bo ona z wami zwariuje - zaśmiał się, podwijając koszulkę i całując miejsce gdzie poczuł lekko wystającą główkę jednego dziecka. 
- Zwariuje z tobą, dopóki nie przestaniesz przeklinać. A teraz wybierz bajkę i przeczytaj skarbom jak już są takie spokojne - Zbyszek wstał i podszedł do komody gdzie mieliśmy już ładną kolekcję książek dla dzieci. Gdy już wybrał tą którą dzisiaj przeczyta, położył się w tej samej pozycji co wcześniej i odtworzył czytankę na pierwszej stronie.
- Dawno, dawno temu ...

******
Witam :)
Nie mam usprawiedliwienia na swoją długą nieobecność więc chciałabym tylko Was bardzo PRZEPROSIĆ.
Jak zawsze bardzo dziękuje tym, którzy pozostali i którzy zostaną do końca tego opowiadania. 
Dobrą informacją jest to, że cały czas przekładam publikację epilogu, a złą informacją jest fakt, że nie mam pojęcia kiedy następny wpis się tutaj pojawi :/
  Do zobaczenia wkrótce ! 
Pozdrawiam Dooma :).