poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Rozdział 30


Kilka miesięcy później.
Jest grudzień, a dokładnie 6 grudnia godzina 5:30. Wstałam jak zwykle nieogarnięta. Biorę ubrania i idę to łazienki. Rozbieram się z piżamy i wchodzę pod prysznic. Zimna woda aby mnie obudziła, a ciepła by nie było mi zimno i bym mogła się umyć. Po umyciu wysuszyłam ciało i nasmarowałam balsamem o zapachu pomarańczy. Owinęłam się ręcznikiem, wysuszyłam włosy i ułożyłam je. Następnie ubrałam się i poszłam do pokoju. Wzięłam swój "plecako- namiot" i zeszłam na dół. Niestety, ale przez najbliższy okres musiałam zrezygnować z torb treningowych i ciężkich torebek. Jak zwykle jak weszłam do pokoju, który służy jako 3 pomieszczenia ( kuchnia, salon i jadalnia) to zastałam tylko Szeldona. Wujek ma nocną zmianę i wróci jak ja już będę w szkole, a ciocia wstanie 5 minut przed zawiezieniem mnie do Jastrzębia. Zrobiłam kawusie w kubek termiczny i kanapki. Zapakowałam śniadanie do plecaka i ubierałam buty, bo właśnie ciocia schodziła na dół. Kurtka, czapka, szalik, rękawiczki, telefon, słuchawki, kawusia i jestem gotowa. Poszłam do garażu, włożyłam wszystko do samochodu i poszłam otworzyć drzwi i bramy by móc wyjechać z posesji. Ciocia tym czasem odpaliłam samochód i go " grzała". Bo jak się odtworzyło drzwi to buchnęło lodowatym, arktycznym powietrzem. Zima nas zaszczyciła minimalnym śniegiem i bardzo niskimi temperaturami. Wręcz takimi temperaturami, że jak wyszło się z domu to po kilku minutach gile w nosi zamarzały. Więc po 5 minutach byliśmy gotowi do wyjazdu. Już myślałam, że będę musiała wysiadać i zamykać wszystko, ale z daleka zauważyłyśmy samochód wujka. Więc gdy mijaliśmy się to pomachałyśmy i pojechałyśmy w kierunku Jastrzębia. A co przez 4 miesiące się u mnie działo ? Zaczniemy może od tych spraw bardziej prywatnych.

Rehabilitacje już skończyłam. Wszystko wróciło do pierwotnego stanu. Może nie wszystko, bo do treningów powracam po nowym roku. 
W święta poznam rodziców Zbyszka. Jak to usłyszałam to myślałam, że oszaleje. Bo z tego co się dowiedziałam od chłopaków to państwo Bartman niezbyt przepadają za wybrankami syna. No, ale jak mi powiedział, że bardzo się przejęli moją sytuacja sprzed kilku miesięcy i bardzo chcą mnie poznać, to się trochę uspokoiłam. 
Od czasu gdy przyleciałam do Polski zaczęłam tok indywidualny, który zakończył się sukcesem. Zdałam wszystkie egzaminy z bardzo dobrymi wynikami, a to była zasługa dwóch najlepszych przyjaciółek. Majka i Malwinka pomogły mi się z tym wyrobić. Bo materiału było mnóstwo, a czasu mało. Większość września siedziałam u Zbysia, czy u Majki, bo nie było sensu jechania do Dąbrowy i przyjeżdżania znowu do Jastrzębia. Zdarzało się nawet, że i Misiek mnie przygarniał, jak pokłóciłam się z tą dwójką. No i tak zaczęłam klasę maturalną. 
W październiku odbył się mecz gwiazd z udziałem naszych starszych jak i młodszych reprezentantów. Impreza się udała, a wszystkie pieniądze uzbierane poszyły na szczytne cele. No i moja upragniona impreza z okazji 18 się także odbyła. Zabawa trwała do jakiejś 3-4 w nocy, ale ja niestety nie imprezowałam do końca, bo nie byłam w formie. Poznałam reprezentacje, bawiłam się razem z nimi i spełniło się moje marzenie. Chłopaki i ich żony czy partnerki są wspaniali. Ze wszystkimi złapałam dobry kontakt, no oprócz mojego wielbiciela pana Grzegorza Boćka. No tego to ja nigdy nie polubię. Najlepiej dogaduje się z Igłą, Winiarem i Gumą. Nawet dostaliśmy zaproszenie od Ignaczaków na wizytę w Rzeszowie w okresie świątecznym. 

Spóźniłam się na pierwszą lekcje. Nawet nie ściągając kurtki i butów, bo od wczoraj jest tak zimno w szkole, że nie da się wytrzymać bez kurtki. Zamiast ocieplać w zimę to oni ocieplają w lato. Weszłam do klasy przepraszając za spóźnienie, ale nauczycielka wybaczyła. Dokończyliśmy temat " Jak dobrze zdać maturę ustną z J.polskiego" i jak to bywa osoby starszej daty lubią ponarzekać i nasza kochana polonistka wyklinała wszystkich, którzy są za sprawą tej pizgawicy w szkole. Przynajmniej było z czego się pośmiać. Kolejne lekcje robiliśmy karty maturalne. Nawet łaskawy pan dyrektor zawitał i sprawdzał czy ktoś do krzesła nie przymarzł. Mógłby tak nie chodzić od klasy do klasy tylko włączyć to pieprzone ogrzewanie. Chyba z 5 razy chodziliśmy do sklepiku po gorącą herbatę. Naukę skończyliśmy o 12:30. Szybko na halę i rozgrywamy sparing. No oczywiście ja nie biorę w nim udziału. Dopinguję dziewczyny na prawie wszystkich meczach. To, że nie mogę grać nie znaczy, że nie mogę im pomóc. Często zajmuję rolę drugiego trenera. Sparing rozpoczął się dokładnie o 13:45. Dziewczyny szybko pokonały przeciwniczki z Gliwic 3:0. Zagrały jeszcze 2 sety i było po równo 1:1. Podziękowały sobie i zaczęły się rozciągać. Po 30 minutach poszły do szatni się przebrać, a ja w tym czasie odbijałam piłkę z Krakenem. Tak leciutko, żeby nic się nie stało. Gdy Majka się przebrała założyłam szybko kurtkę i mogłyśmy iść. Pożegnałyśmy się z trenerem i lekarzem i swoje kroki skierowaliśmy przed halę. Tam zastałam samochód atakującego i jego samego stojącego przed nim z moją ulubioną różą.
- Soł Romantiko - zaśmiała się Majka widząc siatkarza - Ja lecę, bo na mnie już czekają.
- A co się takiego stało, że przyjechali ?
- Jedziemy do babci, bo wylądowała w szpitalu. Nie wiem czy jutro będę. 
- No czemu mi nic nie powiedziałaś downie. Jeju tak mi przykro. Pozdrów ode mnie wszystkich - przytuliłam mocno przyjaciółkę
- Okej. Ale spokojnie, babcia ma już swoje lata, zdarza się, że pojedzie do szpitala, bo się źle poczuje. - uśmiechnęła się dziewczyna- dobra idź, bo widzę, że się niecierpliwi.
- Jak kocha to poczeka - zaśmiałam się- Trzymaj się i zadzwoń później, albo jutro.
- Dobra, dobra, papa - pocałowała mnie w policzek i pobiegła do samochodu. Ja zaś skierowałam się w kierunku Zbyszka
- No jak romantycznie kochanie - pocałowałam go w usta.
- No w końcu Mikołajki. Niestety na razie sami ich nie spędzimy, ponieważ Misiek siedzi w aucie. Od kilku dni chodzi przygnębiony i chciałem go trochę rozerwać. 
- No i dobrze zrobiłeś. Dziękuje i kocham cię - obdarowałam go namiętnym buziakiem, wzięłam różę, którą mi wręczył i wsiadłam do samochodu. 
- Cześć Misiaczku - odwróciłam się do tyłu i przywitałam z przyjacielem
- Hej - powiedział bardzo, ale to bardzo przygnębionym głosem. Aż mi go szkoda jest.
- Ej no Michaś. - złapałam go za dłoń i się uśmiechnęłam - zrób to dla nas i nie bądź taki. Na dziś zapomnij o wszystkim i zabaw się z nami. Chociaż sama nie wiem gdzie jedziemy i się na pewno nie dowiem. - zaśmiałam się, a chłopak podniósł lekko kąciki ust. - No właśnie wiec teraz sobie pośpiewamy jak to mamy w zwyczaju. - odwróciłam się i zaczęłam skakać z kanału na kanał, aż w końcu zatrzymałam się na jednym gdzie jak atakujący usłyszał tą piosenkę to zaczął drzeć swoją śliczną mordkę. No w końcu to jego jedna z ulubionych piosenek. Zaśpiewaliśmy jeszcze kilka i dojechaliśmy do tej " niespodzianki" która okazała się lodowiskiem. Aż pisnęłam z radości i po wyjściu z pojazdu uwiesiłam się na zbyszkowej szyi. Uwielbiam łyżwy !!!. Na lodzie spędziliśmy dwie godzinki. Kilka razy się wywaliłam, ale to tylko dlatego, że tak się śmiałam z chłopaków, którzy zbierali swoje dupska z lodu, że aż sama straciłam równowagę. Było zajebiście i każdemu dałam po buziaku w policzek za ten wieczór. Później odwieźliśmy Michała do jego mieszkania i pojechaliśmy do atakującego. Tam razem zrobiliśmy kolacje i wspólnie przy lampce wina ją zjedliśmy. Poszliśmy się wykąpać i wspólnie zasnęliśmy, przytuleni do siebie. 


*****

Co tam słychać kochane ?
Przepraszam, że nie dodałam wcześniej, ale tylko mnie może złapać przeziębienie w lato i całe dnie jak i noce przesypiałam :(. A teraz wyjeżdżam i nie wiem kiedy dodam następny ;/ I jestem z tego powodu zła ;[. 
Mam pytanie do blogerów. Jak to robicie, że macie aż tyle komentarzy pod rozdziałami ?. Bo ja z rozdziału na rozdział mam ich mniej :( ( a wyświetlenia rosną :P). 
Dziękuje za nominacje do Liebster Award :). Ale tym jak i poprzednią nominacją zajmę się jak będę miała czas, bo nawet rozdziału nie potrafię dodać w określonym terminie :P. Tak więc żegnam i życzę miłej końcówki wakacji :). Pozdrawiam Dooma :)
Zaraz MŚ !!!!!! 4 DNI !!!! :D

3 komentarze:

  1. Uuu Zbychu jaki romantyczny, no ten no ^^ Ciekawi mnie czemu Michał taki smutny, przybity i coś mi mówi, że ten powód ma na imię Majka :D Czemu oni nie są już razem? :C
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Oooo Zbysiu taki słodki ;) ^^ Uwielbiam :)
    Zostałaś nominowana przeze mnie do Libster Award informacje u mnie na blogu ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mmmmm.... Zibi taki romantyk.... Miód! <3
    Uwielbiam takie rzeczy! ^^
    Jestem ciekawa co jest z Miśkiem ;c Smutny z powodu... Mai?
    Zobaczymy!
    Hm... nie wiem o kim dokładnie mówisz, co do tych komentarzy. :D
    Życzę weny kochana! :)
    Do następnego i zapraszam do siebie na nowy, szósty rozdział :* http://ciesz-sie-kazda-chwila.blogspot.com/
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń