środa, 30 lipca 2014

Rozdział 25


Środa. Wstałam o 6. Poczułam mocny ból w podbrzuszu. Na pewno to nie okres, bo niedawno co miałam. Zeszłam na dół i wzięłam tabletkę przeciwbólową. Dodatkowo zmierzyłam temperaturę, tak dla upewnienia. No i mam stan podgorączkowy. Nie uśmiechało mi się teraz grać. Położyłam się na chwilę by przynajmniej mi ten ból przeszedł. W między czasie zszedł wujek. Gdy mnie zauważył leżącą na sofie z niewyraźną miną szybko podszedł do mnie i uklęknął przede mną
- Domiś co się stało ? 
- Nic wujku, po prostu mnie brzuch boli i mam stan podgorączkowy. 
- Nie masz może okresu ? - zapytał bez skrępowania, bo w końcu jest lekarzem i jest już do tego przyzwyczajony
- Nie miałam już. Wzięłam tabletkę przeciw bólową, już przechodzi. - uśmiechnęłam się do niego. 
- Okej, jakby coś się działo to wołaj. 
- Dobrze - pomógł mi się podnieść z sofy. Poszłam do pokoju po ubrania i poszłam do łazienki. Tam się ubrałam i wyszykowałam. Nie miałam ochoty i siły by coś zrobić z włosami więc związałam je w zwykłą kitkę. Na szczęście brzuch przestał boleć i mogłam w miarę funkcjonować. Do torby spakowałam małego jaśka by móc położyć się w autokarze. Wzięłam torbę i poszłam z nią na dół. Wzięłam jeszcze tabletki, które zostawił mi wujek i przeczytałam od niego wiadomość na kartce. 

"Misia weź leki, które ci przygotowałem. Jakby coś się działo to dzwoń, a ja od razu po ciebie przyjadę. Ciocia śpi w sypialni. Buziaki wujek Endrju :P "

Gdy przeczytałam pozostawioną wiadomość od opiekuna, usłyszałam dźwięk telefonu, który ogłaszał, że przyszedł sms. Wzięłam telefon do ręki i przeczytałam to co napisała mi Majka. 

" Ferdziu mi napisał, że mamy odwołane 3 pierwsze lekcje, bo nauczyciele zachorowali :D, a że mamy 4 to odwołał nam tą jedną. Tak więc mamy być o 12.30 przed halą i stamtąd jedziemy do Katowic. Ty możesz przyjechać prosto do tej hali gdzie będzie rozgrywany ten mecz. A teraz dobranoc idę spać :*. "

" Okej dziękuje :* Dobranoc mała :*. Tylko pamiętaj ustaw budzik !"

" O dzięki, że mi przypomniałaś. Jesteś Kochana :*"

Ja także ustawiłam budzik i poszłam do pokoju po pościel. Wyciągnęłam jaśka z torby, bo nie będzie mi już potrzebny. Położyłam się w salonie. Po kilku minutach mogłam znowu powrócić po krainy Morfeusza. Obudziłam się dopiero jak zadzwonił mi budzik. Wyłączyłam go i pomału wstałam. Zaczęłam mnie głowa boleć. Znowu kurwa będę chora. Mecz rozpoczyna się 14.30, ale mam być godzinę przed rozpoczęciem by się przebrać i rozgrzać. Ustawiłam tak budzik, aby od razu jak się obudzę to ubrać się i wyjść. Było mi cholernie zimno, więc pobiegłam do pokoju po koszulkę termoaktywną. Schowałam ją do torby, ubrałam się ciepło i pożegnałam się z ciocią. Wyszłam na dwór i miałam 30 minut drogi na pociąg. W między czasie włączyłam mp3. Ta piosenka jest dla mnie ważna. Gdy słuchałam jej rozwiązywałam wiele problemów w moim życiu. Po rozwodzie rodziców jej słuchałam, po rozstaniu z Kubą, podczas kontuzji. Lubie wsłuchać się w tą melodię. 
Pociągiem do Katowic jechałam z 20 minut. Po czym miałam pół godziny na przejście do tej szkoły, w której będziemy grać. Nie czułam się najlepiej. Było mi bardzo zimno, głowa mnie bolała. Na szczęście brzuch mnie nie bolał i o to mi chodziło. Gdy doszłam do tej szkoły, nasz autobus już stał. Poszłam szybko do szatni i przywitałam się z dziewczynami. Majka od razu zobaczyła, że ze mną coś jest nie tak. 
- Doma coś się stało. Jesteś trochę blada i w ogóle taka niewyraźna ?
- Stan podgorączkowy, bóle głowy, a bóle brzucha ustąpiły. Ot problem, że znowu jakaś pieprzona choroba mnie łapie. - powiedziałam zdenerwowana. 
- Spokojnie, może idź do Hubcia lub do Krakena i powiedz to, może cię zwolnią. 
- Nic mi nie jest, chcę grać. - powiedziałam i zaczęłam się przebierać. Nadal było mi zimno, więc założyłam koszulkę i na nią moją meczową. Spodenki, skarpety długie, stabilizator, buty. Poprawiłam kitkę, nałożyłam bluzę, a do niej włożyłam chusteczki. Usiadłam na ławce pomiędzy Malwinką, a Majką. Napisałam jeszcze do Zbysia.

" Macie mi to wygrać. Mimo, że nie jesteśmy z wami to i tak wierzymy w was. Buziaczki :* Kocham Cię <3 Misia :). "

Przełączyłam na aparat w telefonie i cyknęłam nam "selfie". Majka wyrwała mi telefon i wysłała to zdj. z dopiskiem " Misiaki jesteśmy z wami duchowo :* Majeczka :D". 
- Do Michałka tak pisz - zaśmiałam się
- Ty nawet nie wyobrażasz sobie co my piszemy do siebie - puściła mi oczko, a ja popatrzyłam się na nią jak na debila. Później oczywiście wybuchnęłam śmiechem razem z nią. Po kilku minutach przyszedł coach i swoje przemówienie ogłosił. Wysłuchaliśmy kazania, wykonałyśmy nasz okrzyk i wyszłyśmy na halę. No " kibiców" to tamta drużyna to ma, ale my nie jesteśmy gorsi i kilka osób z KK przyszło, którzy nie mogli uczestniczyć w meczu chłopaków. Aż nam się cieplej na sercu zrobiło. Rozgrzewka i jeszcze ostatnie słowa trenera i mogłyśmy zacząć. Mecz był zacięty. Szłyśmy punkt za punktem. Hubert postanowił, że będę dzisiaj zmienną. Nie chciał, aż tak zbytnio mnie przemęczać. To nawet i dobrze, bo nie czuje się najlepiej. Magdzie dziś nie szło najlepiej więc trener zadecydował zmianę. Na moje nieszczęście zaczął mnie brzuch boleć. Nie mogę tego okazać. Musimy to dziś wygrać i dziewczyny we mnie wierzą. Po moim wejściu zmieniło się dużo. Mamy przewagę kilkoma punktami, dziewczyny odzyskały wiarę, że jeszcze nie wszystko stracone i zaczęłyśmy lepiej grać. Dużo też można zawdzięczać klubowi kibica. Dopingują tak, że czasami przekrzykują tamtych. Przy wykonaniu bezbłędnego ataku, poczułam okropny ból w brzuchu. Jakby mi coś rozerwano. Upadałam na parkiet i płakałam. Marzyłam tylko o tym by przestało to boleć. 

****
Boże dlaczego odebrałeś mi wenę :(. Bez komentarza -.-. Ja tego nie napisałam u góry :P.

Dużo wyświetleń ( 10504 :)), a tak mało komentarzy :(. Z każdym rozdziałem ilość waszych opinii spada :(. To jest spowodowane wakacjami ( wyjazdy, brak internetu itp.), czy po prostu beznadziejnie piszę ?. Pokażcie mi, że tutaj jesteście ! 
Pozdrawiam i do zobaczenia Dooma :). 

CZYTASZ+ KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ !

piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 24


Wtorek. Na szczęście miałam odwołane 2 pierwsze lekcje więc w miarę się wyspałam. Wstałam o 7.45. Spakowałam się na dzisiaj i wrzuciłam brudne ubrania do kosza na pranie. Ubrałam się ( standardowo bluza klubowa) i wyprostowałam włosy. Zeszłam na dół i przywitałam się z wujkiem. Zrobiłam sobie kawę do kubka termicznego i śniadanie do szkoły. Później zrobiłam śniadanie na teraz, które zjadłam w towarzystwie wujka. O 9 wyjechałam do szkoły. Mój opiekun nie szedł dziś do pracy więc zawiózł mnie do Jastrzębia. O 10.30 zaczynałam zajęcia. Pierwsza lekcja angielski. Miałam szczęście, że nauczyciel dał mi tą grupę z tym czasem, który umiałam na pamięć. Piąteczka gwarantowana. 2 lekcja to historia. Jak sobie przypomniałam o tej kartkówce to już mi humor się psuł. Wyjątkowo szybko to sprawdził. Na samym początku poleciały obelgi w naszą stronę. Że jesteśmy nieudacznikami, nieukami, głąbami i tylko nam ta siatkówka w głowie. I on myśli, że go ktoś słucha i przejmie się tymi słowami. Tak jak dziewczyny przewidziały dostały po jedynce. Reszta klasy tak samo, chyba z 3 osoby miały 2. Na końcu byłam ja. Już się bałam, że ostro skrytykuje to co napisałam. 
- Moi drodzy nieudacznicy. Ostatnią osobą została Dominika. Pomimo tego, że z historii nie jest jakimś prymusem to napisała najlepiej tą kartkówkę. Nie jest to wysoka ocena, ale wyróżnia się na tle samych jedynek. Gratulacje.- po wypowiedzeniu ostatnich słów wstałam i podeszłam do niego po moją pracę. Widniała na niej piękna czwóreczka. Uśmiechnęłam się i podziękowałam. Od razu cała klasa chciała wiedzieć co dostałam.
- Jestem genialna i mam cztery. - ucieszyłam się 
- Farciara - powiedziała Malwa. 
Nauczyciel powiedział, że nie chce już się z nami męczyć i wystawi nam oceny na semestr. Ja utrzymałam się i mam 4, Majce też nie obniżyło i ma 3, a Malwie poszedł na rękę i, że brakowało jej 1 setnej do 4 to postawił jej tą ocenę. Ta z wielkim bananem na buzi podziękowała mu. Po tej lekcji była geografia. Oddaliśmy ćwiczenia, powiedziała kilka słów i mieliśmy wolne do końca lekcji. Połowa klasy ( ze mną ) poszła do sklepiku. Kupiłam wodę na trening i żelki. Reszta kupiła kebaby, zapiekanki itp. Po kilku minutach wróciliśmy do klasy i zjedliśmy "śniadanie". Gdy minęło 45 minut skończyła się lekcja i poszliśmy pod klasę biologiczną. Po 10 minutowej przerwie przyszedł czas na lekcje z Ferdkiem. Tak samo jak na poprzednich zajęciach oddaliśmy ćwiczenia i mieliśmy lekcje wychowawczą ( bo po co przecież robić normalną lekcje i lecieć z materiałem ). Na początku opieprzył nas za  historię. No oczywiście mi pogratulował, jak to zawsze robi. Pochwalił nas za sukcesy w siatkówce i takie tam. I powiedział, że w piątek mamy odwołaną bio. Czyli 2 godziny wcześniej kończymy !. Dzwonek zadzwonił, koniec lekcji i koniec szkoły na dziś. Na szczęście trochę luzu na dziś. Ubraliśmy się i poszliśmy na autobus by zawiózł nas pod hale. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Dziś czekała nas siłownia. 2 godzinki i mamy z głowy. Po siłowni poszłyśmy się odświeżyć. Po 30 minutach poszłyśmy na sale konferencyjną gdzie Hubert omówił naszego jutrzejszego przeciwnika. Z dobre półtora godziny nam to zajęło, po czym rozeszliśmy się każdy w swoją stronę. Rafał już czekał na mnie więc podeszłam do niego, przywitałam się i wsiadłam do samochodu. Po godzinie byliśmy w domu. Zjadłam kolacje, pomogłam posprzątać i poszłam na górę do pokoju się spakować i odrobić lekcje. Szybko się z tym uwinęłam. Wykąpałam się i położyłam się spać. 

*****
Wena mi gdzieś uciekła :(. Zjebałam ten rozdział :/. Za wszystko Przepraszam :(.
Pozdrawiam Dooma :). 

środa, 23 lipca 2014

Rozdział 23


Poniedziałek. Powrót do szkoły. Zapierdol taki, że tylko jest szkoła, trening i nauka. W chuj nadrabiania, przepisywania, uczenia się. Za tydzień są ferie i nauczycielom się przypomniało, że jeszcze trzeba sprawdzian zrobić. I tak codziennie coś mamy. Ze Zbyszkiem jedynie piszemy sms, bo na treningach się nie spotykamy. Tęsknie za nim, a dopiero będę mogła się z nim zobaczyć w sobotę. W środę mają mecz, ale nas na nim nie będzie, bo w tym samym czasie mamy swój z drużyną z Katowic. Miałam mieć miesięczną przerwę w graniu, ale nie mogę już wytrzymać. Czuję się dobrze, a nawet rewelacyjnie. 
Obecnie jestem na historii i piszemy całą klasą kartkówkę, bo nauczycielowi coś odpierdoliło. Jestem wkurwiona, bo nic nie umiem i jedynie co pamiętam to coś z gimbazy. Dzwonek zadzwonił co oznaczało koniec lekcji i koniec pisania. Wkurzona wrzuciłam wszystko do torby jedynie zostawiając kartkę na ławce. Wychodzę z klasy i idę z Majką i Malwą do sklepiku, po coś słodkiego. Jak zwykle wykupimy cały sklepik, bo po jedną rzecz na pewno nie przyszliśmy. 
- Jak wam poszło ?- pytam się dziewczyn
- Chujowo - odpowiada Majka, a ja się zaśmiałam
- Będzie jedyneczka i czwóreczki na semestr nie będzie- również się dołącza Malwinka-  a u ciebie ?
- No jestem w czarnej dupie, bo napisałam to wszystko co pamiętam z gimbazy.- mówię i wchodzę do sklepiku/bufetu
- Ty coś przynajmniej napisałaś, ja oddałam pustą - powiedziała Majka patrząc co dzisiaj oferują 
- Dokładnie tylko podpis jest - zaśmiała się Malwa
- Ej mam ochotę na kebsa lub rolla - powiedziałam
- Ty i kebab, kochana okres czy ciąża ? - zaśmiała się Majka, bo wiedziała, że jem to raz na ruski rok. 
- Chyba to drugie - zaśmiałam się i zamówiłam sobie kebaba
- Że co !? - wydarły się obydwie 
- Gówienko, żartowałam debilki - zapłaciłam i usiadłam przy stoliku czekając na swoje jedzenie. Majka zamówiła także kebsa i do tego kupiła trzy paczki żelków, by jakoś przetrwać jeszcze 4 lekcje, a Malwa wzięła kanapkę, paluszki, batona i soczek.
- I to ja niby jestem w ciąży, a kto ostatnio przytył i ma ciągle zachcianki ?- popatrzyłam się na koleżankę, która próbowała upchać to wszystko do torby. 
- No Wojtaszek zostanie ojcem. Drugi miesiąc. Będziesz chrzestną - roześmiałyśmy się.
- Ej, a ja to co ? - bulwersowała się Majka.
- Nie zasłużyłaś  grubasie - ponownie się roześmiałyśmy. Po kilku minutach otrzymałyśmy swoje " drugie śniadanie" i poszłyśmy na aule. Jako, że my "utalentowani" to mamy zajęcia artystyczne ( nie wiem po jakiego dodali nam te zajęcia ) na auli, bo tam już cały sprzęt jest rozstawiony. Usiadłyśmy i dokończyłyśmy nasze jedzonko. Jak Januszek nas zobaczył z jedzeniem zaczął coś krzyczeć, jęczeć, mówił, że do świątyni nie wchodzi się z jedzeniem, a potem poszedł zobaczyć jak chłopaki sobie radzą z instrumentami. Zaczęłyśmy się śmiać, jak każdy kto usłyszy jego wypowiedz o " świątyni" i jedzeniu w niej. Gdy zjadłam, wzięłam jeszcze gumę i mogłam iść na scenę. Ja nie wiem co oni we mnie widzą. Wielce utalentowana, najlepsza siatkarka, tancerka różnych stylów i jeszcze śpiewaczka. Ja osobiście nie potwierdzam, że umiem śpiewać, ale za to Januszek już widzi i muszę rozwijać swoje talenty. Tak więc zaśpiewałam kilka piosenek. Po tej lekcji mieliśmy fizykę ( najlepszy przedmiot na świecie, w końcu ma się z niego 5 za nic nie robienie :D ), polski ( polonistką to ja nigdy nie zostanę, nawet jakbym się starała :P), matmę ( całkiem spoko) i 2 godzinki wf ( no tego przedmiotu to ja z całego serca nienawidzę :P). Hubert dał nam taki wycisk, że po tych 2 godzinach leżałyśmy i umierałyśmy, a jeszcze przed nami 3 godziny treningu. NIE !!!. Poszyłyśmy się odświeżyć i przebrać i wio na halę. Pogoda w miarę dopisywała więc autobus dowiózł nas w 20 minut. Trening był morderczy. Miałyśmy być wszędzie na tym boisku, a to było niewykonalne. Za każde zepsute przyjęcie, atak, zagrywkę miałyśmy do wykonania 20 pompek. ON CHCE NAS WYKOŃCZYĆ ! Tak więc miałam do zrobienia 60 pompeczek. No najlepsze były 2 pindziule, bo miały ponad 120. A dlaczego 2 pindziule ? Ponieważ rodzice jednej z nich wypisali ją z tej szkoły, z przyczyn nie wiadomych nam. Jak dobrze, o jedną głupszą osobę mniej !. Wracam do domu o 19. Na szczęście Rafał zaoferował mi podwózki do domu, bo nie widzi mi się ponad półtorej godziny jechać pociągiem. Weszłam po 20 do domu, zjadłam kolacje, która była przepyszna. Wzięłam torbę i poszłam się wykąpać. Siedziałam z 20 minut po czym ubrana w piżamkę, zobaczyłam w notesie czy coś na jutro trzeba zrobić. Ćwiczenia z bio i geografii, sprawdzian z angola. Z biologi ćwiczenia miałam zrobione więc jedno mniej, z geografią uwinęłam się w godzinę, a do angola to same podstawy więc się nie uczę. Gdy już kończyłam robić ćwiczenia dostałam sms. Myślałam, że to znowu Majka z zapytaniem " czy dam jej spisać ćw. z bio i czy zdąży je spisać", a tu się okazało, że Zbyszek nie zapomniał o swojej dziewczynie i nawet napiszę mimo godziny 22. 
' Możesz rozmawiać ? '
Zamknęłam ćwiczenia i książki i położyłam wszystko na komodę. Wzięłam komórkę i zadzwoniłam do niego. Odebrał niemal od razu. 
- A mogę rozmawiać . Cześć Misiaku- uśmiechnęłam się
- Myślałem, że już śpisz- zaśmiał się - No i właśnie się chcę zapytać czemu tego jeszcze nie robisz ? Na pewno jeszcze nie wykąpana jesteś.
- A tu cię zdziwię, bo jestem. Po 5 godzinach treningu byłam jak zmokła kura, cała się kleiłam i chciałam w tamtym momencie tylko prysznica. A nie śpię, bo ci pierdolnięci nauczyciele są pojebani i mam jutro oddać ćwiczenia z bio i geografii i sprawdzian z angola. Na szczęście bio miałam wcześniej zrobione i do angola się nie uczę, bo umiem, jedynie musiałam zrobić całe ćwiczenia do geografii, bo nie chciało mi się ich wcześniej robić. 
-A jakbyś wcześniej to zrobiła to byś miała spokój.
- Nie rozkazuj mi tutaj bo nie jesteś moją mamą by to robić. Jak ci coś nie pasuje to możemy zakończyć tą rozmowę. - wkurwiłam się. Nie lubię jak ktoś za mnie decyduje, albo mi rozkazuje.
- Spokojnie Misia, widzę, że jesteś zmęczona i wkurzona.
- Przepraszam, ale ten dzień był do dupy. Dwie kartkówki, na które nic nie umiałam, pieprzony trening. Ja już  nie mogę, a to dopiero początek. 
- Będzie dobrze, zobaczysz to szybko minie i zaraz będzie sobota i się zobaczymy.
- Oby. Skarbie przepraszam, ale oczy mi się same zamykają. 
- Okej idź spać. Jutro zadzwonię. Kolorowych snów. - cmoknął do słuchawki
- Dobrze. Papa, kolorowych - uśmiechnęłam się i zakończyłam połączenie. Bardzo szybko zasnęłam, bo niemal natychmiast wkroczyłam w krainę Morfeusza. 

*****
Siemaszko :*
Jak tam wakacje ? Bo moje jak na razie udane :D. 
Co tak mało komentarzy ? Za to dużo wyświetleń ( za co dziękuje :*)
Pozdrawiam Dooma :). 
CZYTASZ+ KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ :) 

piątek, 18 lipca 2014

Rozdział 22


Dziś jest jeden z ważniejszych meczy PL. Jastrzębianie zmierzą się z Zaksą. Strasznie się denerwuje. Zaksa jest na wysokim poziomie, świetnie grają i nie ma u nich żadnych problemów. A u nas ? Tragedia. Czarnowski, Rob, Masny i Łasko są na zwolnieniach lekarskich, bo jakiś wirusów się nałapali. Zbyszek ma problemy z tą swoją nieszczęsna łydką ( czyli ostatni atakujący z kontuzją). Ma zagrać, ale wszyscy się boją o niego. Tak więc o 15.30, równo godzinę przed meczem zawitałam na hale.  Zostawiłam w naszej szatni wszystko co mi jest niepotrzebne, wzięłam ze sobą jedynie torbę z aparatem, do której schowałam leki. Poszłam na trybuny gdzie zazwyczaj siadamy. Majka jak zwykle już była i rozmawiała z Malwą ( rozgrywającą ). Przywitałam się z Malwinką, bo z Majką się dziś widziałam i usiadłam na swoim miejscu, dołączając się do rozmowy. Po 20 minutach chłopaki wybiegli na boisko. Cała hala była już zapełniona i tylko jeden sektor był z  kibicami zaksy, a reszta hali była pomarańczowa. Postanowiłyśmy z dziewczynami, że założymy nasze koszulki meczowe. Dokładnie o 16.30 mecz się rozpoczął. Z drużyną i klubem kibica chyba się najmocniej darliśmy. Coś czuje, że jutro nie będę mogła mówić, a przyjaciółce znowu powróci angina. W drugim secie gdy Zbyszek zdobył punkt pojedynczym blokiem, złapał się za łydkę. Myślałam, że zejdę na zawał. Na szczęście mógł dalej grać, lekarze spryskali mu tylko lodem w spreju. Przy dłuższych akcjach widziałam grymas na jego twarzy. Bardzo się o niego martwiłam, żeby nie pogłębił bardziej tej kontuzji. Chłopaki szli punkt za punktem, ale to Jastrzębianie pokazali, że nawet z takim osłabionym składem potrafimy wygrać 3:1. Wszyscy kibice JW zaczęli się cieszyć, śpiewać, krzyczeć. MVP został Kubiak. Zasłużył na to, bo rewelacyjnie zagrał dzisiejszy mecz.  Podeszłam razem z Majką do barierek i czekaliśmy na chłopaków. Po kilkunastu minutach przyszedł Michał i wziął nas na boisko. Poszłam do Zbyszka, bo leżał i lekarze opatrywali mu tą nogę. Przywitałam się ze wszystkimi, a siatkarzowi dałam szybkiego buziaka w usta, żeby nas zaraz jakiś fotograf nie sfotografował. 
- I jak z nim ? - zapytałam Pawła 
- No nie jest najgorzej, ale najlepiej też nie jest. Na moje oko to nie naciągnięcie tylko przeciążenie. - powiedział to do mnie, a później zwrócił się do atakującego. - Do środy masz mi się nie pokazywać. Leżeć i tylko wstawać do toalety. W środę przyjdziesz i ci to opatrzę. 
- Okej - powiedział i złapał mnie za dłoń. Ścisnęłam ją lekko by dodać mu otuchy. Dał mu maść przeciwzapalną i kazał zmykać do szatni. Poszłam razem z nim i powiedziałam, że będę czekać przed szatnią. Pocałował mnie namiętnie ( no bo w końcu tutaj nikt nas nie zobaczy :P) i poszedł do szatni. Ja także udałam się do swojej gdzie zabrałam kurtkę i torebkę. Połknęłam jeszcze leki i udałam się pod szatnie siatkarzy z JW. Poczekałam kilka minut i wyszedł z niej Zibi. Poszliśmy do samochodu siatkarza i po kilkunastu minutach byliśmy u niego w domu. 
- Idź się połóż, a ja zrobię kolację. - powiedziałam i poszłam do kuchni. 
- A nie otruję się ?- zaczął się śmiać
- A wpierdol chcesz ? - zapytałam się go śmiejąc 
- Po tak wspaniałym meczu, w którym tak zajebiście i najlepiej zagrałem ? 
- Nie widzę nigdzie statuetki MVP, więc wnioskuję nie zagrałeś najlepiej - uśmiechnęłam się i puściłam mu oczko. Na kolację postanowiłam zrobić spaghetti. Po zjedzonym posiłku posprzątałam i obłożyłam mu łydkę zimnym okładem. 
- O i osobistego lekarza mam przy sobie, widać, że znasz się na tym - uśmiechnął się i pocałował mnie.
- No w końcu jak chce się być fizjoterapełtą to trzeba jakieś podstawy umieć - także się uśmiechnęłam.
- Nie zostajesz siatkarką ? - zdziwił się siatkarz 
- Kolano nie da mi takiego dużego wysiłku wytrzymać. I tak jak teraz harowałyśmy do tej pory to było za wiele. - powiedziałam kładąc moją głowę na jego klatkę. Nie kontynuowaliśmy tego tematu. Pooglądaliśmy film, który leciał w telewizji. Nie przypadł mi do gustu więc poszłam wziąć prysznic. Zabrałam ze sobą czyste majtki, koszulkę do spania i kosmetyczkę. Miałam spać dzisiaj u Majki więc byłam przygotowana.  Poszłam do łazienki i wyciągnęłam ręcznik z szafki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic.(Dla klimatu włącz muzykę). Relaksowałam się gdy gorąca woda parzyła moją skórę. Po kilku minutach poczułam jak Zbyszek kładzie ręce na moich biodrach. Nawet nie wiem kiedy tutaj wszedł. Zaczął całować mnie po szyi. Przeszedł mnie dreszcz i miałam motylki w brzuchu. Odchyliłam lekko głowę do tyłu. Po chwili odwróciłam się w jego stronę i złączyłam nasze usta w namiętny pocałunek. Błądziłam rękoma po jego torsie, a on po moich biodrach i plecach. Po chwili podniósł mnie, a ja oplotłam nogami jego biodra. Zakręcił korek i poszedł w kierunku sypialni cały czas mnie trzymając i całując. Wplotłam ręce w jego kruczoczarne włosy. Położył mnie delikatnie na łóżku i zjeżdżał pocałunkami w dół. Zataczał kółka językiem wokół pępka. Gdy już było blisko złączenia nas w jedno otrząsnęłam się. Nie mogłam tego jeszcze zrobić. Nie byłam na to gotowa. 
- Zbyszek... ja nie mogę - popatrzyłam w jego oczy - przepraszam, ale ja nie mogę...nie  jestem gotowa.
- Misia nic się nie stało. Poczekam tak długo, aż będziesz gotowa. - mówiąc to przybliżył się do mojej twarzy i jeździł kciukiem po policzku. Pocałował mnie i okrył nas kołdrą. Wtuliłam się w niego i położyłam głowę na klatce. Leżąc tak przypomniały mi się słowa Kuby. Momentalnie miałam łzy w oczach. Nie chciałam płakać przy Zbyszku, bo by się zamartwiał niepotrzebnie. Dlaczego akurat teraz mi się przypomniał on i to co powiedział kilka miesięcy temu. Wiedziałam, że Zbyś mnie nie skrzywdzi. Chciał spróbować, a nie mię przelecieć. Musiałam raz na dobre zapomnieć o Kubie i żyć tak jak dotychczas. 

*****
Hejka :D. I jak się podoba, bo mi nie za bardzo :/.
Wróciłam, ale na krótko, bo w poniedziałek jadę nad morzę i mogę spędzić tam tydzień. Prawdopodobnie tak jak teraz mogę nic nie napisać :(. 
To teraz czas na nadrabianie waszych blogów :P. 
Pozdrawiam Dooma :). 

czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 21


Z perspektywy Dominiki 
Poszłam ze Zbyszkiem razem na górę, a para została na dole. Pokazałam gdzie jest łazienka by mógł się wykąpać i takie tam. Weszłam do mojego pokoju i od razu co zrobiłam to zapaliłam świeczki. Taki zwyczaj z dzieciństwa. Gdy było wystarczająco zapalonych świeczek włączyłam laptop i zgrywałam zdjęcia z wyjazdu do Szczecina na odpowiednią kartę. Wiedziałam, że jemu zajmie trochę czasu więc nie spieszyłam się. Włączyłam muzykę. Zgrywając jednocześnie oglądając zdjęcia zrobiło mi się smutno. Tęskniłam za nimi, a najbardziej za Łukaszem i Wiką. Zawsze jak byliśmy razem kładliśmy się na łóżku przytuleni do siebie i Łukasz opowiadał nam śmieszne historię, że aż nas bolały brzuchy. Pojedyncze łzy spłynęły mi po policzkach. Nawet nie zauważyłam, że Zibi wrócił. Usiadł za mną, rękoma oplótł moją talię, a głowę położył na moim ramieniu i pocałował w szyję. Był bez koszulki, a zawsze jak zostawałam u niego na noc to zakładał ją, by mnie nie rozpraszać. Kocham jego klatę *.*.  Razem oglądaliśmy zdjęcia. Opowiadałam mu kto jest na zdjęciach, bo jedynie co to zna z widzenia Łukasza. Zatrzymywałam się trochę dłużej na kilku zdjęciach, byliśmy razem z siostrami i przyjacielem, albo jak mnie psy " zaatakowały" i lizały po twarzy ( Łuki musi wszystko uwiecznić ), albo jak rozpakowywałam prezenty. Zawsze siedzę przy kominku i od razu daję do spalenia papier z pudełek, a Bartek się na mnie wydziera, a później dostaje po łbie od mamy i wszyscy się śmiejemy. Rodzinka debili. W pewnym momencie gdy już zgrałam zdjęcia, Zbyszek wziął ode mnie komputer i położył go na bok, nie zamykając go. Wstał i wystawia rękę w moją stronę. Patrzyłam na niego miną w styl 'wtf'
- Czy mogę panią prosić do tańca ? - zapytał. Wybuchnęłam śmiechem, ale zaraz podałam mu swoją dłoń. Lekko się ukłonił i pocałował ją przez co się zarumieniłam. Ten widząc moją reakcję wyszczerzył się i pociągnął lekko w swoją stronę. Kołysaliśmy się w rytm piosenki, którą włączyłam na początku. Po tańcu położyliśmy się na łóżku, w taki o to sposób ( link ) i rozmawialiśmy o byle czym. Po około 2 godzinach, położyłam się obok niego. Wtulona w Zbyszkowy tors zasnęłam.

Z perspektywy Zbyszka 
Poszedłem razem z Domi na górę. Pokazała mi gdzie jest łazienka, więc wziąłem kosmetyczkę, spodenki i poszedłem się wykąpać. Rozebrałem się i wszedłem pod prysznic. Szybko się umyłem i wyszedłem się wytrzeć, a później nałożyłem spodenki. Łazienka była ewidentnie Domiś, bo walało się po niej pełno kosmetyków, balsamów i innych babskich rzeczy. Wykonałem wieczorną toaletę i poszedłem do dziewczyny. Włożyłem wszystko do torby i usiadłem za Miśką. Przytuliłem się do jej pleców i pocałowałem w szyję. Wyczułem, że przeszły ją ciarki i się uśmiechnęła. Oglądaliśmy razem zdjęcia z wigilii. Opowiadała mi kto się na nich znajduje, po przyznam znam tylko z widzenia Łukasza. Widziałem, że jest bardzo zżyta z rodziną. Cieszyłem się z tego, bo wiedziałem, że po rozwodzie jej rodziców straciła kontakt z ojcem. Po kilku minutach oglądania, złapałem za komputer tak by się nie zamknął. Odłożyłem na bok, po czym wstałem i wyciągnąłem rękę w stronę Dominiki. Nie wiedziała o co chodzi i się patrzyła na mnie jak na debila. 
- Czy mogę panią prosić do tańca ? - zapytałem, a ona wybuchła śmiechem lecz po chwili chwyciła moją rękę. Jak prawdziwy dżentelmen musnąłem ustami jej dłoń i przyciągnąłem do siebie by być blisko niej. Tańczyliśmy kilka minut, a później położyliśmy się na łóżku głowami do siebie i rozmawialiśmy o byle czym. I tak z dobre 2 godziny, po czym Miśka zrobiła się senna i zasnęła wtulona w mój tors. Patrzyłem się na nią i uśmiechałem się jak głupi. Miałem przy sobie największy mój skarb i nie chciałem go nigdy stracić.

Z perspektywy Mai
Siedzieliśmy razem z Michałem na dole w salonie. Cieszyłam się, że przyjaciółce nic nie jest ( prawie :P). Schodziłam na zawał jak nie odbierała telefonów.
 Leżałam wtulona w Miśka i oglądaliśmy Sex Story. Uwielbiam komedie romantyczne, a Michał nie. Dlatego bawił się moimi włosami, przez co kilka razy oberwał, bo za mocno mnie pociągnął. Już prawie film się kończył, a ten głupek wyłączył telewizor i światło w salonie, wziął mnie na ręce i szedł na górę
- Debilu co ty robisz ?! Ja oglądałam ! - wydarłam się na niego 
- Po pierwsze nie wydzieraj się tak, bo byłaś chora, po drugie już się kończył, a po trzecie to idziemy na górę - i pocałował  mnie namiętnie
- Po pierwsze jesteś debilem, po drugie kochanym debilem, po trzecie nie chcę spać - powiedziałam przerywając pocałunek
- A czy ja powiedziałem, że idziemy spać ?- poruszył charakterystycznie brwiami
- Zboczeniec - wywróciłam oczami i pocałowałam go. Położył mnie delikatnie na łóżku i pocałował mnie. Po chwili oderwaliśmy się od siebie i poszedł się wykąpać. Nie czekałam zbyt długo, bo już po kilku minutach przyszedł w samych bokserkach. Zaśmiałam się i przygryzłam dolną wargę. Podniecała mnie jego klata. Podszedł bliżej i zaczęliśmy się całować. Rękoma błądziłam po klatce i po plecach, zaś jego ręka powędrowała pod moją bluzkę. Gdy zabrakło nam powietrza oderwaliśmy się od siebie. Michał położył się obok mnie, a ja wtuliłam się w niego. Leżeliśmy tak dopóki się nie zachciało nam spać. Nic przez ten czas nie mówiliśmy. Michał tylko "smyrał" mnie po ramieniu i po szyi, a mnie przechodził ciarki. Cieszyłam się, że mam takiego chłopaka. Cieszyłam się, że mu zaufałam.

Z perspektywy Michała
Siedzieliśmy razem z Mają na dole i oglądaliśmy jakąś durną komedię. Nienawidzę tego rodzaju filmu. Przez ten czas gdy ona była zafascynowana tym filmem ja bawiłem się jej włosami. Jak nie "warkoczyki" to kokardki. Kilka razy dostałem w klatkę lub w głowę, bo za bardzo ją pociągnąłem. Nudziło mi się więc wyłączyłem telewizor i wziąłem ją na ręce. Ta zaczęła się drzeć, bo zawsze tak robi. 
- Debilu co ty robisz ?! Ja oglądałam ! - wydarła się na mnie
Po pierwsze nie wydzieraj się tak, bo byłaś chora, po drugie już się kończył, a po trzecie to idziemy na górę - żeby się uciszyła pocałowałem ją namiętnie
- Po pierwsze jesteś debilem, po drugie kochanym debilem, po trzecie nie chcę spać - uśmiechnąłem się na te słowa. 
- A czy ja powiedziałem, że idziemy spać ?- poruszyłem charakterystycznie brwiami
- Zboczeniec - i jak zwykle wywróciła oczami, a potem mnie pocałowała. 
Zaniosłem ją na górę i ostrożnie położyłem na łóżku. Złożyłem pocałunek na jej ustach i poszedłem się wykąpać. Szybko to zrobiłem razem z wieczorną toaletą. Zapomniałem jakiś spodenek wiec musiałem założyć tylko bokserki. Wiedziałem, że w tym "ubraniu" będę ją rozpraszać, podniecać. Lubiłem to w niej. Jakoś nie ukrywa tego, zawsze przygryza dolną wargę, gdzie każdy facet na to leci. Poszedłem do pokoju i odłożyłem rzeczy. Podszedłem do niej i zaczęliśmy się całować. Błądziła rękoma na mojej klatce i po plecach. Moja ręka była pod jej koszulką. Nie spieszyliśmy się ze stosunkiem. Ona nie chciała tak wcześnie tego robić. Szanowałem jej decyzję. Rozmawialiśmy o tym i nie chciała żadnych głupich ruchów robić by potem tego żałowała, wolała zaczekać. Gdy brakowało nam powietrza położyłem się obok niej, a ona wtuliła się we mnie. Dłonią jeździłem po ramieniu i szyi, a u niej pojawiała się gęsia skórka. Uśmiechnąłem się pod nosem. Leżeliśmy tak dopóki nie zasnęliśmy.  


******
Przepraszam :(. Wiem nic mnie nie usprawiedliwia. Tak długo mi to zajęło, ponieważ nie umiem pisać z perspektywy męskiej. Myślę, że nie zjebałam tego rozdziału i się wam podoba :). Dzięki wielkie za komentarze :*

Czy u was jest też tak gorąco ? U mnie miało być tylko 28 stopni, a dochodziło czasami do 36. Masakra -.-

Nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział, ponieważ jutro jadę do babci, a tam zbytnio nie będę miała dostępu do internetu. Tak wiec Do zobaczenia i Pozdrowienia Dooma :). 
Czytasz - Komentujesz - Motywujesz :P. 

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 20


"Czasem ludzie są piękni. Nie z wyglądu. Nie w tym, co mówią. W tym, kim są."

Z tego powodu, że chłopaki grają jutro ważny mecz z ZAKSĄ postanowiłam, że zaproszę Michała i Zbyszka do siebie. Oczywiście Majka to na pierwszym miejscu. Chciałam nadrobić ten stracony czas, a to był idealny moment, bo mają trening tylko rano i do jutra wolne. Majka jest od tygodnia na zwolnieniu lekarskim, bo miałam anginę. 
Gdy ja wstałam Zbyszek już się szykował na trening. Nie przeszkadza mi to, że śpi razem ze mną. Wręcz przeciwnie jestem z siódmym niebie. Poszłam do kuchni i włączyłam wodę na kawę. Idąc tu zauważyłam, że siatkarz zaspał, bo mył zęby jednocześnie się ubierając. Zaśmiałam się i postanowiłam mu zrobić śniadanie " na wynos". Wyjęłam z szafki kubek termiczny. Wsypałam ulubioną kawę Zbyszka, którą z rana pije. Przez ten czas jak się woda przygotowywała pokroiłam bułki, a raczej małe bagietki. Posmarowałam masłem i położyłam na nich ser, sałatę, wcześniej pokrojonego ogórka, pomidora.  Druga była podobna tylko z serem, groszkiem, majonezem i jajkiem. Gdy woda się gotowała zalałam kawusię i wsypałam 2 łyżeczki cukru. Stałam w wejściu do kuchni i się śmiałam z siatkarza. Latał z sypialni do łazienki i salonu. W końcu zszedł z torbą i rzucił ją na przedpokoju, a sam poszedł do łazienki. A to kobiety siedzą wieczność w łazience. Spakowałam mu kanapki do torby, wcześniej pakując je do papierowych woreczków śniadaniowych i z kubkiem kawy czekałam, aż panienka wyjdzie w kibelka ( jak mi się zrymowało). Po chwili wyszedł i biegał po całym mieszkaniu szukając kluczyków. Zaśmiałam się, bo leżały na przedpokoju  na szafce od butów. 
- Zbyś chodź tu - zawołałam go
- Nie mogę znaleźć tych cholernych kluczyków od auta - po jego tonie głosu słychać było, że się wkurzył.
- Chodź tutaj ja je mam - po chwili przyszedł na przedpokój. Zaśmiałam się widząc go nie ogarniętego. Złapałam go za rękę i zaprowadziłam do schodów. Stanęłam na stopniu by być troszkę wyższa. Położyłam na tym samym poziomie co stałam, kubek i kluczyki. 
- Nie mogę na ciebie patrzeć jak tak wyglądasz - zaśmiałam się i próbowałam ogarnąć mu włosy. 
- Miś zaraz się spóźnię. - niecierpliwił się 
- Masz jeszcze czas, spokojnie - uśmiechnęłam się i spokojnie dokończyłam poprawiać mu włosy. Potem ściągnęłam mu koszulkę, bo baran założył na drugą stronę. Zmyłam mu pozostałości pasty z buźki i dopiero teraz był gotowy do wyjścia. 
- Okej teraz jest idealnie. Masz w torbie dwie kanapki, tutaj masz kawę taką jak zawsze pijesz i tu kluczyki od samochodu - powiedziałam podając te dwie rzeczy i go pocałowałam w usta.
- To już - wyszczerzył się 
- Może tak, może nie  - tak samo się uśmiechnęłam. Pocałował mnie jeszcze raz i musiał już iść, bo "zaraz się spóźnię", panikara wielka. 
- Dziękuje za wszystko, jesteś aniołem i kocham cię - krzyknął jeszcze jak wychodził. 
- Wiem i ciebie też - uśmiechnięta poszłam do kuchni po moje śniadanie. Gdy zjadłam oglądając dzień dobry tvn, poszłam wziąć prysznic, bo od wczoraj to brudna jestem. Nie wiem dlaczego, ale gdy zawsze jadę do Zbyszka to biorę w zapasie czystą parę bielizny i koszulkę. Taki zwyczaj. Czekając jak Zibi przyjedzie z treningu postanowiłam posprzątać. Mężczyzna sam w domu = syf + pustka w lodówce. Akurat to drugie dziś jeszcze było całe JESZCZE !. Tak więc posprzątałam w godzinę i byłam dumna, że teraz nie ma takiego syfu. W między czasie wstawiłam pranie ( bo z kosza, aż się wysypywało ( czy on w ogóle coś robi w tym domu)), które teraz się wyprało i było gotowe do wywieszenia. Włożyłam mokre ubrania do miski i poszłam na balkon je wywiesić. Przez następne 2 godziny nie miałam co robić. Trochę się zdrzemnęłam, pograłam na PS3, pooglądałam telewizor i tak mi minął fajnie ten czas. Nagle usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Wstałam z kanapy i poszłam na przedpokój.
- O kurwa - powiedział trochę w szoku Zbyszek 
- Co nie podoba się ? Trochę mi się nudziło - zaśmiałam się 
- Miałaś odpoczywać, a nie po całej chacie popierdalać z odkurzaczem - zaśmiała się 
- W takim razie jak tak mówisz nie będę już sprzątać - strzeliłam focha i poszłam do kuchni 
- Domiś no - wołał mnie Zibi, ale ja przecież mam focha. Śmiać mi się chciało, ale dla podtrzymania klimatu nie zrobiłam tego. Ja nie potrafię się na niego gniewać. Za słodki jest, a jak już się popatrzy w te jego paczadła *.*
 - Miś no, przepraszam - dogonił mnie i położył ręce na biodrach. Odwróciłam się i uniosłam jedną brew do góry, aż się sama zdziwiłam, że to zrobiłam. - Przepraszam - zrobił taką minę, że się zaśmiałam i pocałowałam go. 
- Ja się nie umiem na ciebie obrażać - uśmiechnęłam się - mówił ci ktoś, że masz zajebiste oczy ?
- No zdarzyło się kilka razy - podrapał się po głowie. Od razu uderzyłam go w potylicę, a ten się zaśmiał - Zazdrośnica moja - i pocałował mnie w usta 
- Jedziemy już ? Nudzi mi się - powiedziałam po pocałunku 
- Mówisz, że ci się nudzi - podszedł bliżej, znowu położył ręce na biodra i poruszał charakterystycznie brwiami
- Ja pierdole z kim ja żyje. Jakie ty kochanie masz sprośnie myśli - uśmiechnęłam się i chciałam go wyminąć, ale mi to uniemożliwił
- Zawsze jak jestem z tobą - uśmiechnął się łobuzersko 
- Debil - odepchnęłam go i poszłam w założyć buty.  Wzięłam torebkę i kluczyki od samochodu - Jeżeli cię nie zauważę za 7 minut w samochodzie to masz przesrane - krzyknęłam i wyszłam z mieszkania. Po 5 minutach mogliśmy jechać w stronę mojego tymczasowego domu. Na szczęście ciocia wcześniej zakupiła to co będzie nam potrzebne na obiad i kolacje. Po jakiejś godzinie zajechaliśmy pod dom. Majka z Michałem mają być za jakąś godzinę. Weszliśmy do domu i już nikogo nie było. Zauważyłam jedynie karteczkę na stole. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam. 

Misia my wrócimy jutro około 13. Proszę nie roznieście mi domu. Dla Majki i Michała jest do dyspozycji pokój gościnny. Pamiętaj zabezpieczajcie się :P. 
Kocham Cię Kasia :*

Jak to przeczytałam to zaczęłam się śmiać, a Zbyszek nie wiedział o co chodzi więc pokazałam mu to. Zareagował podobnie. Później przytulił się od tyłu. 
- Ale po co się zabezpieczać. Przecież bez prezerwatywy jest bardziej niebezpiecznie - zaśmiał się łobuzersko i pocałował mnie w szyje 
- Boże z kim ja żyje. Same zboczuchy na tym świecie. - wywróciłam oczami i poszłam do lodówki zobaczyć co tam się znajduje. Wszystko ciocia kupiła, nawet piwo się znalazło. BĘDZIE MELANŻ :D. Powiedziałam jemu by zaniósł torbę na górę, sama się tam udałam w celu przebrania się. Związałam jeszcze włosy w wysoką kitkę i poszłam na dół gdzie siedział siatkarz i skakał z kanału na kanał. Wyrwałam mu pilota i przełączyłam na 4fun TV.  Leciała akurat piosenka, która nadawała się najbardziej to tańca ( ja tak uważam). Luźna sukienka, trampki i lecimy na parkiet. Poruszałam się w rytm melodii i pomału przyrządzałam obiad. Postawiłam na ryż z piersią kurczaka i warzywa gotowane na parze. Lorenzo by mnie chyba zabił jak bym zrobiła pizze lub a'la KFC. Tak więc szykowałam warzywa, a Zbyszek przyglądał się moim ruchom. Widziałam kątem oka, że przygryza dolną wargę. Chwyciłam za woreczek z ryżem i rzuciłam w niego. Trafiłam go w głowę, czyli tak jak zamierzałam. 
- Nie przyglądaj się tak jak tańczę, bo się krępuje - powiedziałam i dalej kontynuowałam swoją czynność. Przez ten czas jak gotowałam obiad, przyszła Majka z Michałem. Od razu kazałam im zanieść torby do pokoju gościnnego. Zanieśli je i przyszli trzymając się za ręce. Tak słodko wyglądali, że się troszkę zazdrosna stałam. Ale czemu to ja nie wiem. Ze Zbyszkiem jestem na etapie "Nieokreślonego związku", sprawdzamy się nawzajem. 
Po godzince razem z Majka zawołaliśmy chłopaków na obiad. Jedli aż im się uszy trzęsły. Wzięli sobie dokładkę, a  później odwdzięczyli się sprzątając. Usiedliśmy razem na sofie i opowiedziałam parze co się u mnie działo do tej pory działo. Później zaczęło nam z Majką odwalać. Włączyłyśmy karaoke i śpiewałyśmy. Chłopaki przyłączyli się po kilku piosenkach. Graliśmy w chowanego, ganialiśmy się po całym domu, pokaz mody urządziliśmy ( chłopaki byli sędziami i tak się nie mogli dogadać, bo Michał był za Majką, a Zibi za mną ), graliśmy na Xbox'sie. Wieczorem około 20 wyszliśmy na dwór. Zabawa była świetna. Ulepiliśmy bałwana, rzucaliśmy śnieżkami, a na koniec zostałyśmy wrzucone do zaspy śnieżnej. Całe mokre poszłyśmy na górę się przebrać, a chłopaki robili kolacje. Postanowiłam, że od razu się wykąpie. Jak zwykle wiśniowy balsam do ciała, a po kąpaniu wiśniowy balsam na włosy. Wytarłam się i założyłam piżamkę ( koszulkę, którą dostałam od przyjaciółki na wigilię i krótkie spodenki). Zeszłam na dół i dołożyłam drzewa do kominka. Po zjedzonej kolacji, poszłam zamknąć drzwi i udałam się do mojego pokoju razem ze Zbyszkiem. 


*****
Jestem ! Witajcie :*
Przepraszam, ale od soboty nie miałam internetu i nie mogłam do was napisać, a na telefonie nie pokazywało mi tego rozdziału :/. Dziękuje za te wszystkie komentarze :*. Jesteście najlepsze <3.
Tym razem 7 komentarzy i nowy rozdział :D. 
A teraz wasza kolej :P. Tak jak prosiłam, abyście napisały mi w jakim kolorze czcionki wam się najlepiej czyta. Był mandarynkowy, biały, szary i niebieski. Mi najbardziej leży ten niebieski, ale to od was zależy :P. 
Pozdrawiam Dooma :). 

czwartek, 3 lipca 2014

Rozdział 19


Minął tydzień odkąd wyszłam ze szpitala. Przez większość czasu siedziałam sama w domu przez co nudziło mi się. Postanowiłam, że zwiedzę Szczecin. Zaczynając od Wałów Chrobrego,  a kończąc na centrach handlowych. Mamcisek powiedział, że mam zakaz kupowania nowych ubrań, ponieważ szafa się nie domyka i wszystko z niej wypada. Więc zrobiłam w niej porządek i oddałam to w czym nie chodzę, to co jest za małe, a wywaliłam to co już się nie nadawało do chodzenia. I takim oto sposobem zostałam z kilkoma koszulkami, koszulami, spodniami, bluzami, czterema parami butów, trzema sukienkami. Teraz mogłam powiedzieć, że muszę sobie kupić nowe ubrania. Tak jestem zakupoholiczką, kocham chodzić  na zakupy i kupować nowe ciuszki. Tak wiec moja szafa znów się nie może domknąć, a o dziwo mój portfel nie przechodzi, aż takiej anoreksji. W czwarty dzień mojego pobytu postanowiłam odwiedzić mój były klub siatkarski. Było na prawdę fajnie się ze wszystkimi spotkać i powspominać tamte czasy. Pogratulowały mi "bliższej" znajomości ze Zbyszkiem, a mi się aż chciało śmiać jak to one mówiły. Na samym końcu zrobiłyśmy grupowe zdjęcie i osobne z niektórymi, a z moją kochaną Natalką po tym "treningu" poszłyśmy do kawiarni. Z Natuśką znamy się od zerówki i przyjaźnimy do tej pory. Mimo, że nasz kontakt lekko urwał się z moim wyjazdem to jak mamy czas i jesteśmy na fcb to piszemy ze sobą. W piąty dzień poszłam na trening do mojej byłej grupy tanecznej. Byłam na to przygotowana, że wyciągną mnie do zatańczenia z nimi więc ubrałam się w miarę by było mi wygodnie. Jak zwykle ja się PRAWIE nigdy nie mylę i tym razem miałam racje co do wykonania choreografii.  Mają szczęście, że wybrali jedną z moich ulubionych. Potańczyliśmy, pogadaliśmy i chłopaki musieli się zmywać na swój indywidualny trening. Na szczęście sala była wolna więc mogliśmy potańczyć to co lubimy czyli twerking. Dziewczyny dały mi spodenki, a top sportowy miałam już na sobie. Przetańczyliśmy kilka dobrych numerów i jeden mój ulubiony ( ogl. od 1.17). Gdyby lekarz się dowiedział co robiłam to chyba by mnie przykuł do tego łóżka bym mogła "odpocząć". 
W poniedziałek po weekendzie całkowitego leniuchowania, postanowiłam polecieć do Katowic. Akurat załapałam się na ostatni lot, bo przez najbliższe miesiące ma nie być lotów " po Polsce". Spakowana i wyszykowana zniosłam walizkę na dół, gdzie Bartek później ją przejął. Pożegnałam się ze wszystkimi, a najdłużej z mamą ( znowu się popłakałyśmy). Lot miałam o 9 i o tej wyleciałam, a w Katowicach byłam kilka minut przed 10. Przyjechał po mnie wujek i byłam mu za to wdzięczna. Po kilkunastu minutach przyjechaliśmy do domu. Nie wiem po czym, ale byłam tak zmęczona, że zdążyłam tylko zjeść to co ciocia zrobiła i poszłam spać. O 14 wstałam i poszłam pod prysznic. Rozebrałam się i odkręciłam korek z ciepłą wodą. Gorąca woda parzyła moją skórę, a ja się relaksowałam. Po kilku minutach w swoje ciało wsmarowałam wiśniowy balsam i spłukałam go. Wyszłam z pod prysznica i wytarłam się dokładnie. Nasmarowałam swoje ciało wiśniowym balsamem ( kocham wszystko co związane z wiśnią :P) i ubrałam się we wcześniej przygotowane ciuszki. Zeszłam na dół i wzięłam owoc do ręki i zaczęłam go konsumować. 
- Ciociu jadę do Jastrzębia i ja się nie pytam o pozwolenie tylko ci oznajmiam.- powiedziałam jednocześnie jedząc i zakładając buty
- Wredna jesteś młoda - ciocia stanęłam przede mną. 
- Dziękuje Ci bardzo za twoją szczerość - zaśmiałyśmy się. 
- Poczekaj odwiozę cię przynajmniej na dworzec, bo miałaś odpoczywać, a jak cię puszczę tak to będziesz szła kawał drogi
- O dziękuje ci za twoją dobroć, ale i tak wiem, że jedziesz na zakupy - no i musiałam dostać w ramię - ała za co to ? 
- Za twoje słówka kochana. Idziemy ?- uśmiechnęła się i wyszła, a ja za nią. 
Tak jak ciocia obiecała podwiozła mnie na dworzec. Akurat zdążyłam na styk z wcześniejszym pociągiem do Katowic, a tam już miałam się spotkać z Rafałem i Anią, którzy podwiozą mnie do Jastrzębia, bo w końcu tam mieszkają. Przypadek ?. Tak więc po 15 minutach jazdy pociągiem byłam w Katowicach. Para czekała już na mnie na peronie. Przywitałam się z nimi. Oni też już wiedzieli o "zmianie" choroby. Tak naprawdę to już w połowie się do tego przyzwyczaiłam. Jakoś specjalnie nie jestem przygnębiona tym faktem, ale czasem znajdą się chwile załamania. Wsiedliśmy do samochodu i po niecałej godzinie zawitaliśmy moje jedno z ulubionych miast. Wysadzili mnie pod halą tak jak im kazałam. Pożegnałam się i poszłam w kierunku wejścia. Nie wiem czym jak cały czas byłam w ciepłych miejscach to zmarzłam niesamowicie. Nienawidzę tutejszej zimy. Weszłam na halę bez trudu, no bo ochroniarze mnie tutaj znają. Zmieniłam buty, a tamte włożyłam do worka i do torby po czym zdjęłam kurtkę. W zwyczaju mam, że nie zdejmuje kominów więc i tym razem nie zdjęłam. Weszłam na salę gdzie myślałam, że są siatkarze Jastrzębskiego, bo zazwyczaj o tej porze mają trening, a tu się zawiodłam, bo byli siatkarze z ZAKSY. Wiec wróciłam się do recepcji i zapytałam się czy nasi siatkarze mają dziś jeszcze trening. Odpowiedziała mi, że mają po gościach. Podziękowałam i skierowałam się znowu na salę, gdzie później usiadłam na trybunach. Przypatrywałam się siatkarzą, bo w końcu od samego patrzenia można się też wiele nauczyć. Czułam się trochę niekomfortowo, bo miałam na sobie wzrok kilku siatkarzy. Popatrzyłam się na jednego z nich i to musiał być akurat Bociek. Uśmiechnął się do mnie w taki sposób jak by mnie chciał poderwać. Zebrało mi się na wymioty. Od kiedy usłyszałam o tym zawodniku, pierwsze jego wywiady i takie tam, znienawidziłam go od razu. Może i byłam głupia, ale nigdy nie zawiodłam się oceniając ludzi. Nie jestem taka, że oceniam jak to się mówi " książkę po okładce" dlatego przypatrywałam się temu siatkarzowi. I po kilku wywiadach stwierdziłam, że jest głupi. Tak więc odwróciłam wzrok od niego, bo zaraz by zobaczyli co jadłam na śniadanie. Po półgodziny ich trening się zakończył. Zawodnicy ZAKSY poszli się napić i rozciągać po czym trener kazał im usiąść na trybunach. Miałam to szczęście, że usiadłam wyżej i nie musieli usiąść za mną i się na mnie gapić. Po chwili weszli siatkarze JW. Jak zwykle rozbawieni byle czym i rechoczą na całą salę. Usłyszałam rozmowę kilku siatkarzy i przysłuchałam się jej. 
- Zibi odłóż ten telefon i nie patrz tak na okrągło w niego - powiedział Misiek
- Nie mogę, coś się stało jej, bo przecież miała dzwonić, a od 2 tygodni nic nie było - powiedział do Michała i Damiana smutny Zbyszek i zadzwonił do kogoś  - znowu nic - powiedział po chwili. Zrobiło mi się go szkoda, nigdy go takiego nie widziałam. Nagle Damian mnie zauważył i chciał krzyczeć, ale pokazałam mu, że ma siedzieć cicho. 
- Zbyszek popatrz na trybuny na chwilkę - powiedział Damian uśmiechając się.
- Po co, nic mi to nie da.- Michał mnie też zauważył i wyszczerzył się. 
- Debilu popatrz na te trybuny - tym razem próbował go przekonać Misiek
- Po co kurwa jak i tak jej tam nie ma - no wkurwił się i to nieźle. Wzięłam torbę i kurtkę i zeszłam niżej gdzie na pierwszy krzesełku położyłam te rzeczy. Uśmiechnęłam się i stanęłam na parkiecie. 
- A może jestem i powinieneś popatrzeć w tą stronę- powiedziałam, a ten głupek się odwrócił. Popatrzył na mnie tego typu o.O, po czym po chwili jemu także mordka się wyszczerzyła. Podbiegłam do niego i uwiesiłam się mu na szyi. Przytulił mnie mocno. 
- Tak się o ciebie bałem. Myślałem, że coś się poważnego stało.- powiedział nie puszczając mnie z objęć 
-  Bo stało, ale już jest w porządku. Wszystko ci powiem po treningu. - popatrzyłam mu w oczy i pocałowałam go w policzek. Uśmiechnęłam się i znowu go przytuliłam. Mogliśmy tak dalej stać, ale banda niedorozwiniętych umysłowo ( na prawdę :P) też się chcieli przywitać. 
- Oj kochana, wiesz jaki on był. Struty i to jedno słowo go opisuje idealnie - powiedział Damian 
- A na treningach mu nic nie wychodziło. Każdą piłkę psuł. - dopowiedział Michał. Popatrzyłam się na uśmiechniętego Zbyszka i sama się uśmiechnęłam. - A Misiek zapomniałabym, Gratulacje związku z Majeczką - pocałowałam go w policzek 
- A dziękuje, dziękuje. Widzę, że Facebook działa sprawnie - zaśmialiśmy się oboje
- I teraz standardowa gatka, że jak mi ją skrzywdzisz to masz przejebane - dźgnęłam go palcem w żebro, a jak zwykle go to nie wzięło i zaczął się śmiać. Przywitałam się z resztą i poszłam na krzesełko usiąść, bo chłopaki zaczęli trening. Po 2 godzinach skończyli i poszli do szatni, a do mnie podszedł Zibi 
- Poczekasz na mnie przed szatnią, ja wezmę szybki prysznic i się ubiorę i możemy jechać do mnie okej ?
- Jasne - uśmiechnęłam się i skierowaliśmy się pod szatnie siatkarzy. 
Jak powiedział tak zrobił. W ciągu tych kilkunastu minut przeszli obok mnie zawodnicy ZAKSY, ale jak zwykle musiał, któryś zagadać i tym właśnie osobnikiem był Bociek. No jakaś mnie kurwica dopadnie zaraz
- Co taka śliczna dziewczyna siedzi tutaj sama ?- tani podryw panie kolego 
- Tak się składa, że ta śliczna dziewczyna właśnie czeka na kogoś i nie chce z tobą rozmawiać - uśmiechnęłam się ironicznie
-  Taka śliczna i niedostępna - chciał położyć rękę na kolanie, ale odsunęłam je. 
- "lajf i brutal " kochanieńki - ponownie się uśmiechnęłam i wstałam z krzesła, bo właśnie Zbyszek wyszedł z szatni. Chłopaki podali sobie ręce na przywitanie. 
- Idziemy ? - zapytał Zibi
- Tak, tylko założę kurtkę.
- To ja będę już szedł. Na razie - odszedł kawałek, odwrócił  się i puścił mi oczko. No i mnie teraz ta kurwica dopadła. Na szczęście Zbyszek pomagał mi założyć kurtkę i nie widział tego. Wyszliśmy na dwór i od razu zapomniałam o wszystkim, bo nie dość, że pizgało to jeszcze śnieżyca była. No w końcu jest zima ! Pobiegłam do samochodu i szybko do niego wsiadłam. Gdy siatkarz włożył kluczyki od razu włączyłam jak najbardziej się da "grzejniczki". Po 30 minutach zatrzymaliśmy się w Żorach. Szybko wybiegłam z samochodu w stronę bloku. Jak ja nienawidzę jak tak pizga. Po wejściu do Zbyszkowego mieszkania rozebrałam się i założyłam kapuchy. No to mogę potwierdzić, że Zbyszek kolekcjonuje takie rodzaje kapciuchów. Jak tylko ktoś przychodzi do niego to wyjmuje mu te obuwie i chodzi po całym mieszkaniu. Od takich jakie ja założyłam, z muzyczką, z otwieraną buzią, kończąc po kapcie w samochody. Fan motoryzacji i nawet kapcie w samochody się znajdą. Gdy ja chodziłam po całym domu i śmiałam się z oczów Gacusia ( Hanka to ogląda i cały czas pierdoli o tej bezsensownej bajce, że nawet postacie zapamiętałam :P ), Zbyś robił herbatę i kanapki, bo my wiecznie głodni jesteśmy i nawet miał całą lodówkę zapełnioną. Mamusia się postarała by jej ukochany synuś z głodu nie umarł. No więc jak już wszystko było gotowe ( w między czasie jeszcze poszłam po kocyk do sypialni ) usiedliśmy razem na sofie. Okryta i z kubkiem herbatki ( owocowej *.*) mogłam opowiedzieć co się działo przez te kilkanaście dni. Trochę się zmartwił, ale powiedziałam mu, że jak ja już o tym prawie zapomniałam to wszystko wraca do normy. Postanowiłam zostać u niego, bo i tak by mnie nie puścił. Tak przez kilka godzin opowiadaliśmy jak spędziliśmy święta. Przy okazji spisałam od niego kontakty, bo połowa moich się przecież usunęła, a ja mądra główka zapomniałam, że jest takie coś jak facebook. Po tych kilku godzinach zrobiłam się senna i nawet nie wiem kiedy zasnęłam. 



*****
Witam <3
Sory za to co jest tutaj u góry, ale pisałam to na szybkiego i wyszło jak wyszło ( a przecież miał być lepszy od tamtego :P). Są wakacje, a ja nie mam czasu od piątku FUCK LOGIC. No więc od piątku całe dnie mnie nie ma w domu, a to wypad do rodzinki, zakupy, papiery zawieść do szkoły ( przy okazji kolejne zakupy), w sobotę turniej w siatkę, a dzisiaj świętowałam urodzinki koleżanki mojej siostry nad morzem :P. 

Nowy rozdział pojawi się jak będzie 5 komentarzy pod tym postem :P. 
Kolor czcionki tym razem niebieski :). 
Pozdrawiam serdecznie Dooma :).