wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 56


Poniedziałek, 20 września, godzina 7.00. Wstałam i pościeliłam łóżko. W kuchni zrobiłam herbatę i jajecznicę. Gdy zjadłam wzięłam leki i włożyłam naczynia do zmywarki. W pokoju wzięłam ubrania, które po szybkim prysznicu i nasmarowaniu ciała melonowym balsamie ( Zbyszka ulubionym ^^) ubrałam je. Czarne spodnie, długa, szeroka, szara bluzka na krótki rękaw i za duża czerwona koszula w kratę. Z pokoju zabrałam walizkę i plecak. Odstawiłam na przedpokoju i założyłam czarne adidasy. Sprawdziłam czy wszystko wzięłam i gdy już byłam pewna, że mam to co mi jest potrzebne zniosłam walizkę do bagażnika. Czekały mnie ponad dwie godziny drogi do stolicy Podkarpacia. Tak, jadę do Rzeszowa by odwiedzić Zbysia. Mecz odbędzie się w sobotę, a w piątek mają przyjechać rodzice chłopaka by dopingować go na pierwszym meczu Resovii. Oczywiście jak to bywa w Polsce musiałam stać w korkach. Zakorkowana A4 to jest normalne i zamiast przybyć do Rzeszowa w okolicach godziny 9-10 to byłam o 11. Siatkarz był na treningu i jak się wcześniej umawialiśmy gdybym wpadła do niego z niespodziewaną wizytą mam zapukać do sąsiadki po lewej stronie i wtedy ona ma mi dać kluczę do mieszkania. Zaparkowałam BMW pod blokiem i wyłączyłam silnik. Zebrałam wszystkie papierki po cukierkach do woreczka, które zjadałam podczas podróży. Z bagażnika wyciągnęłam walizkę i udałam się do jednej z trzech klatek w bloku Zbycha. Wjechałam windą na 10 piętro i podeszłam do drzwi z numerem 42. Zapukałam, a po chwili odtworzyła mi młoda kobieta z dzieckiem na rękach. Zdążyłam jedynie się przywitać i przedstawić, a ona zniknęła z pola widzenia. Podniosłam brwi z geście zdziwienia. Po chwili przyszła z pękiem kluczy, ale trzymała je tak jakby nie chciała mi ich dać.

- Siatkarzyna mówił, że osoba, która ma po nie przyjść będzie inaczej wyglądać ?- zmrużyła oczy i przyjrzała mi się uważnie. 
- Inaczej czyli jak ?
- Dłuższe włosy i bardziej ciemniejsze, do tego miała być wyższa-dalej patrzyła tak samo, a ja uśmiechnęłam się i pokręciłam głową. Wyciągnęłam telefon z plecaka i pokazałam kobiecie stare zdjęcie "przed metamorfozą". Odebrała ode mnie urządzenie i uśmiechnęła się. 
- Mam adidasy więc jestem mniejsza- odebrałam telefon, który mi podała, a zaraz po nim klucze do mieszkania atakującego.
- Spokojnie wiem, że jesteś dziewczyną siatkarzyny - uśmiechnęła się i położyła syna na ziemi, który od razu pobiegł w głąb mieszkania - lubię się droczyć z ludźmi, taka moja uroda. Zacznijmy może tak po ludzku - zaśmiała się - Julie Benoit - wyciągnęła rękę, którą uścisnęłam
- Dominika Bielewska. Jesteś francuską ?
- Z pochodzenia. Całe życie mieszkam w Polsce - uśmiechnęłam się i podziękowałam za klucze - tylko grzecznie dzisiaj, bo mam na rano do pracy i chcę się wyspać - ostrzegła i pogroziła palcem, po czym zaśmiała się. 
- Nic nie obiecuje - podniosłam dłonie do góry i oddaliłam się do drzwi z numerem 43. 

Odtworzyłam drzwi i weszłam do środka zostawiając walizkę na przedpokoju. Bobek gdy usłyszał, że ktoś wchodzi do domu przybiegł merdając ogonem. Domagał się wyjścia więc założyłam mu szelki, zapięłam smycz i wyszłam z psiakiem na dwór. Pochodziliśmy z 20 minut po czym wróciliśmy się do mieszkania. Rozpięłam Bobkowi smycz i zdjęłam buty. Wsypałam do miski karmę, która jest przeznaczona dla psów z problemami trzustki. Zwierzę merdając ogonem zaczął konsumować jedzenie. Zajrzałam do lodówki i od razu mnie zdziwiła jej zawartość. Jakby chłopak wiedział, że przyjadę, bo lodówka była cała zapełniona. Postanowiłam zrobić obiad, bo jak Zbyszek przyjdzie z treningu to będzie zmęczony i głodny. Obrałam ziemniaki i pokroiłam je na małe kawałki, by szybciej się ugotowały. Dwie piersi kurczaka pokroiłam na cieńsze kawałki, wyszły cztery kawałki więc każdy się naje. Zobaczyłam, że w zbiorze siatkarza jest dużo przypraw więc postanowiłam zrobić własną przyprawę do mięsa. Będąc we Włoszech Felicie nauczyła mnie przyrządzać kilka takich przypraw czy marynat. Wyciągnęłam dwie szklanki, które postawiłam na desce do krojenia. Ze słoiczka z liśćmi laurowymi wyjęłam sześć takich liści i włożyłam je do jednego z kubków. Tak samo zrobiłam z 10 ziarenkami ziela angielskiego i dwoma łyżeczkami ziarnistego pieprzu czarnego. W drugiej szklance znalazły się sól, słodka i ostra papryka, majeranek, oregano, imbir i cynamon. Pierwszą szklankę wsypałam do młynka do kawy i zmieliłam. Gdy już było zmielone wsypałam do miski i dosypałam drugą szklankę. Wymieszałam ręką i obtoczyłam mięso w przyprawie. Każdą pierś osobno włożyłam do papirusu i poczekałam troszkę by nie upiec mięsa szybciej niż ziemniaki. 15 minut przed odcedzeniem ziemniaków, na rozgrzanej patelni położyłam dwa kawałki kurczaka. Przewracając mięso, gdy jedna strona była upieczona, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Uśmiechnęłam się szeroko i zmniejszyłam gaz na patelni. Skierowałam się w stronę przedpokoju gdzie stał Zbyszek z wielką torbą treningową. Gdy mnie zauważył uśmiechnął się ukazując zęby i odłożył torbę na ziemi jednocześnie zdejmując buty. Uwiesiłam się na jego szyi, nogami oplatając biodra chłopaka. Mocno się przytuliłam, co również zrobił Zbyszek. Jedną ręką przytrzymał mnie za pośladki, a drugą oplótł wokół talii. Pocałował mnie w głowę, a później schował ją w buszu moich włosów. Po chwili oderwałam się i obiema rękami objęłam twarz chłopaka. Z uśmiechem na ustach patrzyliśmy sobie w oczy, przy czym głaskałam kciukiem przyduży zarost na twarzy Zbyszka. Twarz chłopaka zbliżyła się do mojej po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Całując się, siatkarz zaniósł mnie do kuchni i posadził na blacie. Oderwaliśmy się od siebie i pocałowaliśmy się jeszcze raz tylko, że ten pocałunek był buziakiem w usta. Zbyszek podszedł do kuchenki i z patelni wyłożył mięso na talerz, a papirus wyrzucił do kosza. Ostatnie dwa kawałki kurczaka położył na patelnie i odstawił naczynie na palnik. Przyszedł z powrotem do mnie stając pomiędzy moimi nogami. Wielgaśne ręce położył na moich plecach lekko je głaszcząc. 

- Witam mojego kwiatuszka - powiedział wykonując "eskimoski pocałunek".
- Witam mojego Resoviaka.
- Pięknie pachnie. Coś ty za przyprawę zrobiła ?
- Felicie kiedyś mi pokazała jak się ją robi. Jest dobra więc chciałam ci zrobić byś też jej posmakował.
- Musi być genialna skoro tak pięknie pachnie - złączyliśmy nasze usta w krótkim pocałunku.
- Pięknie wyglądasz w tych włosach.
- A dziękuje, mi też się podobają. Tęskniłam skarbie - powiedziałam po kilku minutach ciszy. Oplotłam ręce wokół szyi, a głowę schowałam w dołek nadobojczykowy. 
- Ja też, ale co poradzisz. Wiedzieliśmy z czym się wiążemy, a związki na odległość nie są fajne ani przyjemne. 
- Niech ten tydzień się nie kończy - jęknęłam i jeszcze bardziej wtuliłam się w chłopaka. 

Zjedliśmy razem obiad i usiedliśmy na sofie w salonie. Nogi położyłam na uda chłopaka i wtuliłam się w jego ramię. Jedną ręką drapał raz jedną łydkę raz drugą, czasami przechodząc na uda. Druga ręka oplotła mnie w pasie. Po kilku minutach wyszło tak, że siedziałam na udach chłopaka z głową na jego ramieniu. Lekko smyrał moje nogi co czasem doprowadzało mnie do gęsiej skórki.

 - Chcesz iść na imprezę ?
- Zbyś, a nie lepiej posiedzieć w domu ? A po drugie ty masz jutro trening
- Załatwiliśmy u Kowala, żeby jutro mieć wolne. Nasz statystyk ma dzisiaj urodziny i chłopaki wybierają się do klubu, ale jak nie chcesz to zadzwonię i powiem, że przyjechałaś - pocałował mnie w czoło.
- Nie no możemy iść, jeżeli ma urodziny. Na którą ?
- Na 20. Zostało kilka godzin więc jeszcze posiedzimy.

O 19 poszłam się szykować. Z walizki wyciągnęłam czarne spodnie, białą koszulę z rękawem 3/4 i szpilki. Bieliznę miałam koloru białego by nie prześwitywała mi przez koszulę. Wykąpałam się i umyłam głowę. Po wytarciu ciała nasmarowałam je melonowym balsamem. Nałożyłam ubranie na siebie i wysuszyłam włosy. Mam szczęście, bo włosy przy suszeniu szczotką nie zakręciły się i były idealnie proste. Oczy podkreśliłam eyeliner'em i tuszem do rzęs, ale zanim to zrobiłam nałożyłam cienką warstwę podkładu. Gdy wychodziłam z łazienki minęłam się z chłopakiem i to on teraz okupował toaletę. Założyłam małe, złote kolczyki ze sztucznym diamentem, na szyi zawisł długi naszyjnik z zegarkiem, a na ręku pojawiła się bransoletka od Zbyszka na rocznicę. Nałożyłam czarne szpilki i poczekałam aż chłopak wyjdzie. Długo mu nie zajęło, bo już po 10 minutach stał za moimi plecami i całował w szyję i komplementował mój wygląd. On też był niczego sobie. Biała koszulka z wyciętym dekoltem i to tego jasne dżinsy. Niby taki prosty strój, ale jak w nim wyglądał. Bóstwo !. Ubraliśmy czarne skóry i wzięliśmy torby. Ja dzisiaj nie piłam, bo czułam, że jeszcze nie jest odpowiedni moment. Zbyszek miał prowadzić samochód w stronę klubu, a ja z powrotem. Lokal, w którym dzisiaj miała odbyć się impreza był ponoć jednym z najlepszych w Rzeszowie, tak powiedział Zibi. Dojechaliśmy na miejsce po 10 minutach. Impreza trwała do godzin wczesnoporannych, my niestety zwinęliśmy się około pierwszej nad ranem, bo mój organizm nie jest jeszcze przystosowany do balowania do białego rana. Praktycznie po przyjściu do domu wzięłam bardzo szybki prysznic i położyłam się spać obok Zbycha, który się nie kąpał. 
Po południu, tak po południu, bo zbliżała się godzina 14, obudziłam się. Pierwsze co zobaczyłam to lejący się deszcz za oknem. Westchnęłam i odwróciłam się plecami do okna. Chłopaka nie było, a nie słyszałam by krzątał się po kuchni lub robił to nadzwyczaj cicho. Jednak byłam zbyt leniwa by sprawdzić gdzie on się podziewa więc zostałam w łóżku. Rozglądając się po pokoju natknęłam się książkę, która leżała na szafce obok łóżka. Przysunęłam się i wyciągnęłam rękę by dosięgnąć ją. Książka opisywała najciekawsze miejsca świata warte zwiedzenia. Wystawały z niej kolorowe karteczki, które zaznaczył chłopak. Były to między innymi Chiny, Malediwy, Indie, Meksyk i słynne wyspy Bora Bora. Mojej uwadze nie umknęło kilka zaznaczonych miejsc we Włoszech. 
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi więc przymknęłam książkę. Zbyszek wszedł do sypialni z tacą. Zauważyłam nawet mały dzbanuszek z trzema białymi margaretkami. Uśmiechnęłam się i poprawiłam swoją pozycję z półleżącej na siedzącą. Odstawił tacę z jedzeniem na bok i usiadł obok mnie. Przywitał mnie namiętnym pocałunkiem, a gdy już zabrakło nam powietrza obdarował mnie buziakami na skroniach, czole, policzkach, nosie i szyi. Na tej ostatniej części ciała śmiałam się jak opętana. Taki urok gilgotek na szyi. Razem zjedliśmy " śniadanie" w postaci naleśników i herbatki owocowej. O 16 ubraliśmy się i wyszliśmy na miasto by zjeść większy posiłek. Po 18 byliśmy w domu i do końca dnia spędziliśmy na sofie przed telewizorem. 

Dziewięć dni minęło jak z bicza strzelił. Gdy siatkarz był na treningach ja albo odsypiałam noce albo chodziłam z Iwonką na siłownię. Obiad u Ignaczaków był nieunikniony więc w ostatni dzień mojego pobytu na Podkarpaciu spędziliśmy w miłym towarzystwie. 
Zapomniałabym opowiedzieć o odwiedzinach państwa Bartman. Gdy mnie zauważyli na hali po meczu byli tak zachwyceni i jak to pani Jadzia powiedziała "bardzo się za tobą stęskniliśmy kochanie, bardziej niż za Zbysiem", że przytulania mam już dość na dobre kilka miesięcy. Niestety przyjechali w sobotę, bo tata Zbycha nie mógł wziąć wolnego na piątek i zobaczyliśmy ich w dzień pierwszego meczu Resoviaków. Najlepsze rozpoczęcie sezonu. Wygrana zawodników z Rzeszowa dodała im takiej siły, że gdy rozmawiałam z nimi po meczu powiedzieli, że mogli by zagrać z drużyną z Super ligi. Spotkanie zakończone po trzech setach wygranych dla Rzeszowian, a drużyna z Olsztyna wyjechała bez punktu. MVP Wojtek Grzyb. Kasia, żona Wojtka, po usłyszeniu jego imienia wyczytanego przez spikera była dumna i z wielkim uśmiechem na twarzy gratulowała mu gdy przyszedł na trybuny. Wracając do rodziny Zbyszka. Pojechali od razu po spotkaniu mimo, że nalegaliśmy by zostali i nie jechali po nocy. Jednak ci się uparli, że pojadą. Obiecaliśmy, że w wolnej chwili wpadniemy do stolicy, ale kiedy to będzie ?. Na święta w grudniu ?. Prawdopodobnie. Ja zaczynam studia i czterodniowe wolne mam dopiero w listopadzie, a później na święta. 
O 20 przyjechaliśmy do mieszkania siatkarza po ponad pięciu godzinach urzędowania w rezydencji Ignaczaków. Zmęczona ściągnęłam kurtkę, a potem buty. Torebkę odłożyłam na brązową szafeczkę, która stała zaraz przy drzwiach wejściowych od domu. Usiadłam na sofie w salonie i włączyłam telewizor. Przełączałam kanały, bo nic ciekawego nie mogłam znaleźć. Zbyszek w tym czasie przyniósł dwa kieliszki i wino. W końcu znudzona skakaniem z kanału na kanał zostawiłam na jakiejś stacji muzycznej. Leciała wolna, ale nie smutna piosenka. Usłyszeć można było gitarę co bardzo lubię w takich utworach. Chłopak usiadł obok mnie i podał kieliszek. Uśmiechnęłam się i upiłam mały łyk ze szklanego naczynia. Położyłam nogi na Zbyszka uda i oparłam się plecami o dwie grube poduszki. Siedziałam na sofie w pozycji półleżącej i co jakiś czas piłam małe łyczki z lampki. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam w melodię, która leciała z urządzenia. Byłam zmęczona, a jeszcze czeka mnie jutro dwu godzinna jazda do Katowic. Poczułam wielkie łapy Zbycha na moich nogach, podniósł je i położył na łóżko. Swoją lampkę odstawił na ławę stojącą obok mebla. Po chwili i moja tam wylądowała i dopiero wtedy otworzyłam oczy. Wisiał nade mną, miał te iskierki w oczach i cwaniacki uśmiech na ustach. Pokręciłam głową śmiejąc się pod nosem. Po chwili jego usta wylądowały na moich. Całował delikatnie i czule. Kilka minut później pieścił moje ciało. Ustami i rękoma. Nasze koszulki wylądowały na podłodze, a moje spodnie miały tam trafić za chwile. Byłam już pół naga. Chłopak podniósł mnie gwałtownie i zaprowadził nas do kuchni, sadzając moje ciało na blacie. Na szczęście wysepka nie była zagracona więc bez przeszkód mogłam się położyć. Po kilku minutach kolejnych pieszczot przeszliśmy do bardziej przyjemnej czynności. Nasze pozostałe odzienie leżało już w kącie. 

- Mogę już ? - wysapał przy uchu, a ja się zaśmiałam
- Ty dopiero teraz pytasz ?
- Tak mi się przypomniało - zaśmiał się i pocałował w usta
- Spróbujmy najwyżej przerwiemy - objęłam jego twarz w moje drobne ręce, a on po mały i bardzo delikatnie we mnie wszedł. 

Jednak nasze obawy odeszły daleko w kąt. Wszystko było w porządku. Nie czułam się niekomfortowo, nie bolało mnie więc kochaliśmy się jak dawniej. No może nie jak dawniej, bo dzisiaj spróbowaliśmy innych miejsc, nie tylko w łóżku, ale i w kuchni na blacie, na sofie, pod prysznicem, a nawet na dywanie, na podłodze. Całość skwitowaliśmy głośnym jękiem i falą orgazmów w sypialni. Zmęczeni wyczynami opadliśmy na łóżko. Zbyszkowa głowa leżała na moich piersiach. Próbując unormować oddechy, bawiłam się jego kruczoczarnymi, kręconymi od potu włosami. Ten zaś jeździł palcami po ramieniu i kreślił wzorki. Co jakiś czas obdarowywał mnie buziakami w pierś, a ja w jego włosy. 

- Będzie mi ciebie brakować- powiedział gdy zszedł ze mnie. Przytuliłam się do jego gorącego torsu i oplotłam jego dłoń z moją, pocałował mnie we włosy. 
- Wytrzymamy. Będziecie przecież kilka razy w Jastrzębiu czy Kędzierzynie. Będę wtedy przyjeżdżać na mecz jeżeli uda mi się zdobyć bilety. Częstochowa też nie jest daleko więc tam też mogę bez problemu przyjechać. 
- No nie wiem czy to wyjdzie, bo większość meczy gramy u siebie. 
- Damy radę - popatrzyłam mu w oczy i się uśmiechnęłam - Daliśmy wcześniej, ile to przeszkód nam stanęło na drodze, a wytrwaliśmy. No może z małymi problemami, ale jesteśmy razem - zaśmiałam się i pocałowałam go w usta.- Będzie dobrze.
- Mam nadzieję- moja głowa dostała kilka buziaków po czym odpłynęłam w krainę Morfeusza.

I ja mam nadzieję, że wytrzymamy, bo inaczej nie może być. Nie wyobrażam sobie, życia bez tego wielkoluda. Za bardzo się przywiązałam do niego, za bardzo go pokochałam by stracić po raz kolejny. Jednak mimo tego strachu przed rozłąkom mam dobre przeczucia, że to doświadczenie jeszcze bardziej nas umocni i wpłynie pozytywnie na nasz związek. 



**********
Tydzień spędzony z rodziną i przyjaciółką wpłynął na mnie dobrze i w pewnym sensie odbudował mnie :) Dodał siły i mogłam tutaj nabazgrolić :P
Witam Was Serdecznie w ostatni tydzień wakacji :/ 
( przynajmniej dla uczniów szkół podstawowych, gimnazjalnych i licealnych, a także technikum i zawodówki) 
Studenci to mają dobrze :P Zazdroszczę dłuższych wakacji !
Oddaje Wam rozdział, który ( może was tutaj zaskoczę, bo sama jestem zdziwiona) łatwo mi się pisało i jestem zadowolona z niego ( pierwszy raz od dawna :P) 

Piszcie komentarze i mówicie jak wam się podoba, bo jestem ciekawa waszych opinii :D. 
Zachęcam też osoby anonimowe by i one napisały :) Wasze zdanie również się liczy :). 

Pozdrawiam Dooma :).  

TOP 10 już napisane i zapraszam do przeczytania :D

niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 55


Mimo, że pogoda w dzień była piękna w nocy musiała rozpętać się burza. Grzmiało, waliło i  błyskało się jakby tam na górze panowała jakaś wojna. ISTNY ARMAGEDON ! Nigdy jeszcze takiego czegoś nie widziałam. Zazwyczaj nie boje się burzy, a gdy już takie się zdarzały to zazwyczaj był przy mnie Zbyszek. Wtulałam się w niego, a on swoim wielkim ramieniem obejmował mnie i całował w głowę jak małą dziewczynkę. Teraz to siedzi w Rzeszowie i smacznie sobie śpi. Nie chciałam go budzić o 3:24, ale tak już sikałam ze strachu, że to było konieczne. Dopiero po drugiej próbie dzwonienia odebrał.

- Zibi Bartman słucham - powiedział zaspanym głosem
- Zbyś
- Misia ? Miśka po jaką cholerę dzwonisz oooo 3:26 ?- lecz odpowiedzi nie uzyskał, bo kolejny grzmot wystraszył mnie tak, że podskoczyłam na łóżku przy czy opuściłam telefon. Usłyszałam swoje imię wypowiadane przez chłopaka. Złapałam urządzenie do ręki i przyłożyłam do ucha. 
- Zbyś burza jest, boje się - mówiłam już prawie płaczliwym głosem
- Słońce nie bój się, jesteś bezpieczna- mimo zmęczenia mówił bardzo spokojnie- wejdź pod kołdrę - tak jak powiedział tak zrobiłam- wszystko jest dobrze, nic ci się nie stanie. Spróbuj zasnąć.
- Jak ja mam spać jak...- i kolejny błysk i grzmot- no sam słyszysz. 
- Mam po Miśka zadzwonić, żeby przyjechał do ciebie - zaśmiał się i ziewnął
- To nie jest śmieszne Zbigniew ! Tutaj panuje istny Armagedon !
- Już spokojnie, zostanę przy telefonie dopóki nie zaśniesz Oki ?
- Oki

Błyskało się tak, że z ciemnego pokoju stawał się tak jasny, że mogłam dostrzec wszystko co się w nim znajdowało. Mimo iż chłopak obiecał zostać przy telefonie, odpłynął po 20 minutach. Gdy usłyszałam lekkie pochrapywanie odłączyłam się i położyłam telefon na stoliczku. Do ręki dorwałam misia, który leżał na podłodze i okryłam się pod sam nos. Burza trwała do godzin porannych lecz ja odpłynęłam kilka minut po czwartej. Rano obudziłam się niewyspana, ale kontaktowałam ze światem. W kuchni zastałam Krystiana. Przywitałam się cichym "Dzień dobry" i wsypałam do ulubionego kubka jedną płaską łyżeczkę kawy. Zalałam wrzątkiem i dodałam mleczko. Z kubkiem w ręku udałam się na sofę i włączyłam telewizor. Zaraz za mną przyszedł chłopak. Okryłam się kocem, bo jednak troszkę za zimno mi było. Oglądając wiadomości na Polsat News dowiedzieliśmy się co nocna burza zostawiła po sobie. Połowa śląska, w tym wschodnia część Katowic została bez prądu, mnóstwo drzew było połamanych, kilka samochodów ucierpiało. Również domy i gospodarstwa domowe ucierpiały po nocnych wybrykach natury. 

- Słyszałem, że nie mogłaś spać w nocy ?
- Przepraszam, że cię obudziłam
- Przy takiej burzy to i nawet ja nie mogłem zasnąć. Rozmawiałaś z kimś ?
- Z chłopakiem
- Ach- westchnął zirytowany, a ja się zaśmiałam pod nosem. Po kilku minutowej ciszy odezwał się.- Może dzisiaj dasz się wyciągnąć na miasto ?
- Przykro mi, ale nie- popatrzył na mnie zdziwiony jakby nie czekał na odrzucenie- Przyjeżdża przyjaciel i z nim spędzę ten dzień, a może dwa.
- A Bartman nie będzie zazdrosny ? - zaśmiał się pod nosem i upił łyk kawy z własnego kubka
- To nie twoja sprawa - odrzuciłam koc i wstałam z kanapy lecz po chwili odwróciłam się i dodała po czym się zamknął do końca dnia - Gdyby Zbyś był zazdrosny dawno by obił mu mordę, ale to jego przyjaciel więc ufa mu i mi w stu procentach, a tobie jest w stanie przywalić za twoją nachalność wobec mnie. - odwróciłam się i szybszym krokiem udałam się najpierw do kuchni, a później do pokoju. 

Wzięłam ciuchy z szafki i poszłam się wykąpać. Ciepła woda rozluźniła moje mięśnie, które były napięte przez zdenerwowanie. Od kiedy przyjechał wkurwia mnie niesamowicie. Mam go dosyć i jeszcze przez tydzień będę musiała go znosić. Założyłam bieliznę, leginsy i ciut za duża koszulę koloru białego, włosy związałam w warkocz. Po wyjściu z łazienki zrobiłam kanapki, które od razu zjadła, a po tym wzięłam dzienną dawkę leków. Ogarnęłam pokój i czekałam na Miśka, który ma przyjechać po 10. Do tego czasu zrobiłam dwie rundy z praniem. Pierwsze wywiesiłam na suszarce, która wystawiłam na balkon. Domofon zadzwonił więc poszłam odebrać. Usłyszałam kobiecy głos i z wielkim bananem na buzi wcisnęłam guzik otwierający drzwi od klatki. Madzia oznajmiła, że wychodzą na miasto i nie będzie ich długo. Przynajmniej jeden problem z głowy -pomyślałam. Po paru minutach do mieszkania weszła wesoła brunetka z wielką blachą. Za nią wszedł Misiek z torbą treningową i  szampanem pod pachą. Zaśmiałam się i przytuliłam na powitanie Monikę 

- Już myślałam, że nie przyjedziesz - zaśmiałam się i odebrałam ciasto, które mi podała
- Nie odpuszczę takiej okazji - uśmiechnęła się ściągając kurtkę i buty. Przywitałam się z Miśkiem, który kazał wyjąć flaszkę z pod pachy.
- Masz może prąd ?
- Tak, a co ?
- Wypierzesz mi ciuchy, bo u mnie rozwaliło linie energetyczne - zaśmialiśmy się we trójkę i zabrałam od niego torbę z brudnymi ubraniami. 

Na szczęście miał same ciemne więc dodałam kilka moich i mogłam wstawić trzecia i ostatnia rundę z praniem. Kolorowe wywiesiłam obok białych i ugościłam moich gości. Sami się oprowadzili po mieszkaniu. Stwierdzili równo, że jest bardzo ładne, a meble które kupiłam będą pasować do sypialni. Zanim Michał zabrał się za skręcanie to zjedliśmy po kawałku ciasta, które przywiozła Monia i wypiliśmy herbatę. Jeszcze bardziej poznałam dziewczynę i bardziej ją polubiłam. Jest na ostatnim roku akademickim na wydziale architektury wnętrz. Przynajmniej będę miała fachowca przy urządzaniu pokoju. Z Miśkiem chodzili razem do szkoły i utrzymywali razem kontakt dopóki nie wyjechał do Jastrzębia. Opowiedziała mi o swoim życiu i ja również wspomniałam o swoim. Półgodzinki posiedzieliśmy przed pracą. Później wzięliśmy się za rozpakowywanie kartonów. Zostawiliśmy tylko meble w pokoju, a resztę rzeczy ( kartony, szafkę z ubraniami i inne walające się rzeczy) przenieśliśmy na przedpokój. Siatkarz zaczął skręcać komody, z którymi uporał się po 30 minutach. Szafkę na książki złożył bardzo szybko i przywiesił na ścianie.  Łóżko stało prawie przy samym oknie, jest tylko mała przestrzeń oddzielająca ścianę i łoże by można było przejść. Jedna, mniejsza komoda stała po lewej stronie łóżka, druga zaś stała naprzeciwko jej. Skręcona toaletka stała obok komody z sześcioma szufladami. Na samym końcu Michaś przywiesił karnisz. Gdy wszystkie meble były skręcone i poustawiane na swoich miejscach z pomocą Moni posprzątałyśmy pomieszczenie z kurzu, ja poodkurzałam, a dziewczyna pościerała brud. Na karniszu zawiesiłyśmy firanki, a chłopak zmienił stare rolety na nowe. Później dziewczyna rozmieściła wszystkie pierdółki w pokoju, a ja poustawiałam zdjęcia na komodach. Siatkarz zapomniał przywiesić lustra więc ponownie odsuwaliśmy toaletkę. Tak się męczył z przyczepieniem tego więc wkurzony przykleił na te rzepy, które niedawno wyprodukowali. Całość skończyliśmy około 15. Zjedliśmy zupę, którą ugotowałam i zmęczeni opadliśmy na sofę. Michał otworzył szampana bezalkoholowego i opiliśmy mieszkanie. Obiecałam im, że z Madzią zrobimy parapetówę ( którą już planujemy), ale chcę ją zrobić gdy Zbyszka drużyna przyjedzie na Śląsk by rozegrać mecz z Jastrzębskim. 
Moi goście zwinęli się przed 17, podziękowałam im za pomoc i kazałam wpadać częściej. Siatkarz oczywiście się zgodził pod warunkiem, że dobre obiady będę robić. Jak już wychodzili przypomniało mi się o praniu chłopaka. Ściągnęłam z suszarki i wsadziłam do torby Miśka uprzedzając go, że niektóre jeszcze nie wyschły. Po tym jak poszli wykąpałam się i wzięłam książkę, której jeszcze nie skończyłam. Około 20 oczy zaczęły mi się kleić. Odłożyłam lekturę i weszłam pod kołdrę. Morfeusz szybko zabrał mnie do swojej krainy nawet nie pamiętam kiedy odpłynęłam.  




*********
Witam :D !
Przepraszam za to co zaraz napiszę i za taki krótki rozdział :/
Niestety, ale nie wiem  kiedy dodam następny. W piątek byłam na pogrzebie i w tym tygodniu szykują się kolejne dwa :/. Jest mi ciężko sklecić zdanie. Nie chcę dodawać beznadziejnych rozdziałów i w każdym wpisie opisywać dzień po dniu, bo to jest męczące. Postaram się dodać nowy rozdział jeszcze w sierpniu :). 

Zachęcam do komentowania :). Anonimy również :D.

Pozdrawiam Dooma :).   

wtorek, 11 sierpnia 2015

Rozdział 54



Obudziłam się przed 9, a raczej zostałam obudzona. Magda wpadła do pokoju mówiąc odrobinę za głośno, odsłaniając firany, na szczęście światło z zewnątrz nie oślepiło mnie tym razem, bo dzisiejsza pogoda nie powala. Deszcz, chmury, które zapowiadały burzę i wiatr. Do dziewczyny przyjechać ma dzisiaj brat. Musimy zrobić zakupy, bo mamy prawie pustą lodówkę, a zupą ze słoika go nie przyjmiemy. Leniwie wstałam z łóżka. Zgarnęłam pierwsze lepsze ciuchy z wieszaka czyli zieloną koszulę w kratę Zbycha, którą mu podkradłam, ciemne dżinsowe rurki, a z szuflady gdzie trzymam bieliznę wzięłam do ręki czarny biustonosz, czarne sportowe majtki i czarny sportowy biustonosz. Będąc w łazience dziewczyna co chwilę mnie pospieszała. Jak ja mam tutaj funkcjonować jak zasnęłam po pierwszej w nocy i zostałam wybudzona ze snu przed dziewiątą. Każdy włos był w inną stronę i nawet po wyprostowaniu dalej robiły co chcą dlatego związałam je w byle jakiego koka. Do pokoju zaszłam jedynie by spryskać się perfumami i po dużą czarną torebkę. W przedpokoju ubrałam pierwsze co zobaczyłam buty. Trafiły mi się czarne, za kostkę trampki ( nie ważne, że prawdopodobnie ubrałam Madzi ) i wyszłam z mieszkania, zamykając je na klucz. Zjechałam windą na piętro -1 i poszłam w kierunku samochodu.

-Dłużej się nie dało ? - Madzia już lekko zdenerwowana przestępowała z nogi na nogę 
- Myślałam, że krótko siedziałam - powiedziałam otwierając drzwi i wsiadając na miejsce kierowcy. Torebkę wrzuciłam do tyłu po czym zapięłam pas. Dziewczyna wywróciła oczami i usiadła obok mnie.
- Ubrałaś moje buty
- Tak myślałam - zaśmiałam się i wyjechałam z podziemnego garażu.

Po 6 minutach jazdy byłyśmy pod Auchanem. Trzeba było zrobić większe zakupy tak by nam starczyło przez przynajmniej tydzień. W sklepie zapełniłyśmy cały wózek. Znajdowało się tam wszystko warzywa, owoce, nabiał, mięso, pieczywo, pączki, ciastka, żelki, cukierki, lody, dwie zgrzewki wody i herbaty zimnej, butelkowanej, alkohol. Dzisiaj płaciła Magda, bo za ostatnie takie zakupy płaciłam ja. Po zapłaceniu i dojechaniu wózkiem do samochodu wpakowałyśmy zakupy do bagażnika. Po godzinie siedzenia w "Oszął"  miałam wszystkiego dosyć. Nie dość, że Madzia wkładała niepotrzebne produkty do wózka i musiałam się z nią użerać to jeszcze okres dostałam. Mam dosyć dzisiejszego dnia. Po przyjechaniu pod blok każda z nas zrobiła trzy rundki z zakupami. Po wniesieniu wszystkiego do mieszkania opadłyśmy zmęczone na sofę. Jednak długo na niej nie posiedziałam, bo chciałam się wykąpać i trzeba było zacząć robić obiad. Krystian, brat Magdy, zadzwonił przed chwilą, że za 10 minut powinien być pod blokiem. Dziewczyna poszła się ogarnąć do pokoju, a ja wzięłam z szafki luźną białą bluzkę, która troszeczkę odsłaniała brzuch i szare sportowe spodenki. Ubrania, które miałam na sobie wrzuciłam do kosza na pranie i wzięłam szybki prysznic. Po umyciu ciała wytarłam je i nogi nasmarowałam balsamem malinowym. Krem miał bardzo intensywny zapach więc calutka łazienka w nim pachniała. Nałożyłam przygotowane wcześniej ubranie. Gdy wyszłam współlokatorka obierała ziemniaki na obiad. Ja poszłam posprzątać sypialnie dla gości. Z suszarki, która tam stała zdjęłam suche ubrania i posegregowane zaniosłam najpierw do pokoju Magdy, a później do siebie. Wtedy zadzwonił dzwonek do domofonu, czyli przyszedł Krystian. Zanim doszedł do drzwi mieszkalnych zdążyłam powlec poduszkę z jaśkami w nowe poszewki. Wszyłam z pokoju i przedstawiłam się. Widziałam jak patrzy się na moje nogi. Później wzrokiem przejechał w górę, aż natknął się na moją twarz, na której miałam brwi uniesione wysoko i uśmiech na twarzy.

- Krystian mi również miło - złapał moją dłoń, którą do niego wyciągnęłam i pocałował. 
- Czy on tak zawsze ? - zapytałam Magdy, która stała obok mnie i śmiała się, aż była cała czerwona
- Zawsze gdy spodoba mu się dziewczyna - teraz to ja się śmiałam i odwróciłam się, idąc w kierunku pokoju dla gości. Krzyknęłam jeszcze by czuł się jak u siebie w domu.

Dokończyłam przebierać kołdrę w nową pościel. Ładnie posłałam łóżko i zgarnęłam niepotrzebne rzeczy, które nie powinny tutaj być. Suszarkę złożyłam i zaniosłam do spiżarni. W kuchni pomogłam Madzi w robieniu obiadu. Na popołudniowy posiłek Magda zdecydowała zrobić karkówkę z ziemniakami i zieloną surówkę czyli sałata, rukola, ogórek, szpinak i marchewkę. Do tego polana sosem z koperku i oliwy smakowała przepysznie. Ponoć to ulubione danie jej brata, a nie widziała się z nim długo więc chciała to przyrządzić. Wzięłam mięso do ręki i umyłam je po czym pokroiłam na grubsze plastry. Ubiłam je lekko i włożyłam do woreczka z ziemniakami, które do tej pory obrała dziewczyna. Chłopak opowiadał jak mu się żyje w Stanach. Co jakiś czas czułam na sobie jego wzrok, przez co lekko się rumieniłam. Po skończeniu przyrządzania posiłku wsadziłam dzisiejszy obiad po piekarnika nagrzanego do 200 stopni. Ustawiłam 60 minut na czasomierzu. Rodzeństwo poszło do salonu, ja zaś wzięłam leki przeciwbólowe i nalałam wody to termoforu. Położyłam się u siebie w pokoju, bo nie najlepiej się czułam i włączyłam komputer. Sprawdziłam pocztę, portale społecznościowe i odpisałam na kilka wiadomości. Na ekranie pojawił się komunikat, że Zbyś jest dostępny na skype. Uśmiechnęłam się i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Komputer położyłam obok siebie, a sama położyłam się na boku przykładając głowę do poduszki. Odebrał uśmiechnięty i z mokrymi włosami, rozczochranymi na każdą storę.

-Cześć skarbie - uśmiechnął się i pomachał do ekranu. Zaśmiałam się i odmachałam mu
- Cześć Zbyś. Po treningu ?
- Ta właśnie się wykąpałem. Jak się czujesz ?
- Jest w porządku. Dostałam okres dzisiaj więc jest okej, bo bałam się, że jeszcze długo nie dostanę. 
- To się cieszę, że jest okej - uśmiechnął się i ja również pokazałam rządek ząbków - Kiedy się zobaczymy, bo tęsknię już.
- Za około dwa tygodnie - jego mina zrzedła - za dwa dni mam sesje, a w weekend przyjeżdżają Kubiaki pomoc mi wiec musimy jeszcze trochę pocierpieć. 
- Jak już przyjedziesz to mam cię tylko dla siebie i nigdzie nie wychodzimy - powiedział to tak poważnie, że zaczęłam się śmiać.- No co ?
- Nic kochanie nic. Postaram się jak najszybciej przyjechać.

Przez kolejną godzinę rozmawialiśmy o chłopaka klubie. Jak treningi przebiegają, jak koledzy z drużyny go przyjęli i oczywiście o kawałach Ignaczaka. Zibi przez ten czas robił dla siebie obiad. Po tej godzinie pożegnaliśmy się, bo mój obiad już był gotowy. Obiecałam zadzwonić pod wieczór. Posiłek bardzo mi smakował, dawno takiego nie jadłam. Tak samo potwierdziło rodzeństwo. Każdy wziął po dokładce, a po zjedzeniu razem posprzątaliśmy. Do godziny 17 spędziłam z nimi czas siedząc w salonie i rozmawiając. Chłopak pokazał nam zdjęcia z jego miejscowości ( Nowy Jork ^^). Tak mi się spodobało, że muszę Zbycha namówić na wakacje tam. Około godziny 17 poszłam do siebie. Zbyś miał trening więc porozmawiamy coś około 19. Wzięłam książkę, którą zabrałam razem ze sobą z Włoch. Tata ma pokaźną biblioteczkę z książkami z biologi, medycyny, psychologi, psychologi sportu itp. Jako iż chcę być w miarę obeznana w kierunku, na który idę więc pożyczyłam kilka książek od niego w dziedzinie psychologii. Czytając "Wprowadzenie do psychologi " G.Mietzel'a do moich uszów doszedł dźwięk pukania. Powiedziałam ciche "proszę " i zamknęłam książkę, uprzednio wkładając zakładkę w postaci zdjęcia, na którym byłam razem z Łukaszem na wakacjach we Włoszech. Moje zakładki są w postaci ważnych dla mnie zdjęć. Nie lubię jakiś wymysłów w postaci własnoręcznej robionej zakładki na róg strony z dziwną buźką czy zwykłego, kolorowego, wyciętego paska, obklejonego serduszkami, kwiatkami i innymi wycinkami z papieru. Wolałam zdjęcia, do których wracałam wspomnieniami. Wracając do osobnika, który wszedł do "mojego królestwa". Był nim Krystian. Kąciki ust podniosły się lekko, odłożyłam książkę na bok i usiadłam po turecku. On usiadł na łóżku, na przeciwko mnie. 

- Do Madzi zadzwoniła mama - tak jakby wytłumaczył swoje przyjście do mnie. Pokiwałam jedynie głową i lekko, trochę sztucznie uśmiechnęłam się. Nie to, że nie chcę go widzieć, ale przerwał mi czytanie, a tego nie lubię.
- Musiała się za tobą bardzo stęsknić, bo cały czas jest przy tobie- poprawiłam się troszkę na łóżku i okryłam nogi kocem. Wiatr od rana wiał, a ja otworzyłam okno by się przewietrzyło, a teraz nie chce mi się wstać by zamknąć.
- Ponad rok się nie widzieliśmy więc się jej nie dziwie. Ostatnio ma problemy z rodzicami. 
- Rozumiem ją - uniosłam lekko kąciku ust- gdy nie widzę taty przez tak długi czas też spędzam z nim jak najwięcej czasu
-Zżyta jesteś z ojcem ?
- Od rozwodu rodziców jeszcze bardziej, ale z mamą też mam dobry kontakt i jak tylko przyjeżdżam do rodzinnego miasta to spędzamy całe dni razem.
- A skąd pochodzisz ?
- Ze Szczecina- uśmiechnęłam się i opowiedziałam mu moją znajomość z jego siostrą.
- Może wyjdziemy na miasto ? - dotknął mojego kolana, które od razu odsunęłam. Zaczynało się robić nieprzyjemnie. 
- Tak dla jasności, bo nie wiem czy Magda ci mówiła. Mam chłopaka, jesteśmy ze sobą dwa lata więc proszę cię nie próbuj do mnie podbijać, bo nic z tego nie będzie - wypowiadając te słowa podałam mu ramkę ze zdjęciem, które leżało na stoliczku obok łóżka, które zastępowało szafkę nocną. Na zdjęciu byłam razem ze Zbyszkiem, miałam na sobie jego meczową koszulkę z byłego już klubu. Fotografia była zrobiona po jednym z wygranych meczy Jastrzębskiego. Uśmiechnięta stałam przytulona do chłopaka, sięgałam mu do klatki piersiowej i śmiesznie to wyglądało. Krystian popatrzył chwilę na zdjęcie po czym położył je z powrotem na stoliczek 
- Nie wiedziałem, że jesteś z Bartmanem. Myślałem, że on jest z tą blondynką.
- To była jego dziewczyna. Więc masz już świadomość, że nie jestem sama i proszę cię wyjdź z pokoju. - po chwili chłopak wstał i wyszedł. 

Odetchnęłam głęboko i wzięłam się ponownie za czytanie książki. Jednak nie mogłam się skupić mając przed oczami tamtą sytuację. Odłożyłam książkę na bok i poszłam do kuchni się napić. Ze szklanką zimnej herbaty wróciłam do sypialni. Włączyłam laptopa i zadzwoniłam do siatkarza. Zauważył moje zdenerwowanie i dopytywał co się stało. Wyjaśniłam mu, że przyjechał brat Magdy i troszkę był nachalny. Kazałam mu się nie denerwować i zapomnieć o tym. Do 21 rozmawialiśmy po czym zakończyliśmy połączenie. Wzięłam prysznic po czym spróbowałam wrócić do przerwanej lektury. Tak się zaczytałam, że 200 storn przeczytałam w 4 godziny. Zmęczona zgasiłam światło i zasnęłam. 


Kolejny dzień próbowałam unikać Krystiana. Pomogło mi w tym, że na pół dnia wyjechałam do Żor by odwiedzić Kubiaka. Po przyjechaniu i zobaczeniu Michała samego w domu zasmuciłam się, bo chciałam poznać lepiej wybrankę chłopaka. Pojechałam z Michałem na trening, a tam spotkałam Huberta. Przegadałam z nim cały trening siatkarzy, po czym obiecałam w najbliższym czasie wpaść na zajęcia jego podopiecznych. Razem z Miśkiem pojechaliśmy na obiad do restauracji, a po tym pojechałam do Katowic. W domu nie udało mi się długo unikać brata współlokatorki. Patrzył się na mnie jak by mnie chciał zgwałcić. Takie było moje odczucie. Do końca dnia przesiedziałam w pokoju i czytałam kolejną książkę. 

Na drugi dzień miałam sesję u Rafiego. Pogoda była ładniejsza niż poprzedniego dnia więc postanowiłam założyć sukienkę, której spódnica była koronkowa w kolorze kremowym, a góra była biała na chudych ramiączkach. Górę i dół sukienki oddzielał brązowy chudy pasek. Na to nałożyłam jasną dżinsową katankę i beżowe sandałki. Miałam nadzieję, że nie zmarznę. Termometr pokazywał 17 kresek na plusie, a słońce przebijało się przez chmury. Popołudniu miało być 24 stopnie więc ładna pogoda się zapowiadała. Za dziesięć siódma byłam pod "Todos". Rafał darł się na mnie, że się spóźniłam, ale olałam go. Godzinę siedziałam na fotelach, włosy pozostawili takie jakie są jedynie lekko je podnosząc. Pomalowali mnie mocniej niż zazwyczaj to robię. Kazali nałożyć czarną bieliznę i czarną, za dużą koszulę z krótkimi rękawami. W tej kreacji pozowałam półgodziny po czym miałam przerwę. W tym czasie zadzwoniłam do Zbyszka i powiedziałam, że pierwszą część mam za sobą. Powiedział, że trzyma za mnie kciuki i mam jak najlepiej wypaść. Po godzinnej przerwie ponownie usiadłam na fotel. Moje włosy straciły kilka centymetrów i zmieniły odcień na bardziej ciemniejszy brąz. Makijaż został taki sam. Ubrali mnie w jasne, wytarte dżinsowe spodnie, które przytrzymywał gruby czarny pasek, bluzkę niebieską z cyfrą "86", odsłaniającą brzuch i wysokie czarne glany. Na rękę dodali kilka bransoletek. W takim "outfit'cie" udaliśmy się do najbliższego parku. Słońce świeciło więc temperatura podskoczyła co bardzo mi przysłużyło, bo nie będę marznąć. Gdy dojechaliśmy do parku podali mi deskę "longboard cruising" i kazali mi z nią pozować, bawić się. Było dużo śmiechu, próbując jeździć kilka razy zaliczyłam upadek, ale nie przejmowałam się tym i dalej próbowałam swoich sił na tym sprzęcie. Po blisko 2 godzinach zabawy, tak ja to uznaje za zabawę, bo więcej się wydurniałam niż pozowałam, pojechaliśmy do studia gdzie przebrałam się w prywatne ubrania i pojechałam razem z kuzynką do Starbucks'a na kawę. Po zamówieniu usiadłyśmy do stoliczka i wspominając moje wyczyny na desce spędziłyśmy godzinkę w kawiarni. Ponownie zawitałyśmy do "Todos" gdzie czekałam kolejną godzinę na ponownie czesanie. 
Gdy już usiadłam na fotelu doczepili sztuczną grzywkę tego samego koloru co moje nowe włosy i ubrali w "majtko- spodenki", bluzkę kremową, która na rękawach miała kwiatki, a na środku bluzy był napis, buty były coś rodzaju air-max'ów, a na głowie miałam full cap koloru kremowego. Siedziałam na kanapie i musiałam jak najlepiej zaprezentować nową kolekcje projektanta, który zamówił sesje zdjęciową u kuzyna. Po zakończeniu dość trudnego zadania wszyscy zaczęli bić brawo i mi gratulować, a ja nie wiedziałam czego. Ponoć zrobiłam to jak profesjonalistka, ale ja nie odczuwałam tak tego. Robiłam to co Rafał mi mówił i do tego dodałam zabawę. Była godzina 15 więc wszyscy pojechaliśmy na obiad. Po ponad półtorej godzinny siedzenia w pizzerii przeszliśmy do ostatniej części sesji. Ubrali nas w białe ubrania, mi trafiły się białe, krótkie spodenki i żakiet. Pod żakietem nie miałam nic więc czułam się dziwnie bez biustonosza. W tym samym parku gdzie dzisiaj oddałam swój pokaz na desce pozowaliśmy całą grupą. Moim zdaniem wyszło całkiem nieźle i bardzo dobrze się bawiłam. Po przeszło trzech godzinach wszystko się zakończyło. Projektant zawitał na ostatnią część sesji i wszystkim nam podziękował. Około 18 byłam w mieszkaniu. Byłam wykończona i marzyłam o prysznicu i łóżku. Nawet nie dzwoniłam do Zbyszka by powiedzieć mu jak mi poszło, byłam tak zmęczona, że zasypiałam na stojąco. O 19 byłam już w łóżku i odpływałam w krainę Morfeusza.



*******
Hej dziewczyny ! <3
Długi rozdział mi wyszedł :). Cieszycie się ???
Zmieniłam wygląd bloga ! Bardzo mi się podoba i mam nadzieję, że wam również :D. Napiszcie co sądzicie i czy jest lepiej, bo zmieniałam go na prośbę jednej czytelniczki, która napisała, że w poprzednim wyglądzie ciężko się czytało :P
Robiłam tą grafię połowę dnia więc mam nadzieję, że ten czas nie został zmarnowany :P.

Zostałam nominowana do "TOP 10" :) Jeszcze raz dziękuje Aguś za to wyróżnienie :*
Postaram się to zrobić szybciej niż Libster Award :P.

Zachęcam do komentowania :D. Pisząc motywujecie mnie do pisania kolejnych rozdziałów. Przy okazji ciepło się robi na sercu gdy czytam wasze słowa :). 

Pozdrawiam Dooma :). 

czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział 53


<Tom Odell- Long Way Down>

Promienie słońca, które wdzierały się przez stare rolety obudziły mnie o 7. Mimo tak wczesnej godziny czułam się wyspana i wypoczęta. Wstałam z łóżka od razu je ścieląc. Najpierw skorzystałam z łazienki, a później udałam się do kuchni. Tam zastałam miłą niespodziankę. Madzia półprzytomna robiła śniadanie. Przywitałam się z nią całusem w policzek. Teraz już miałam pewność dlaczego dziewczyny nie było wczoraj. Czuć było od współlokatorki alkohol i smród papierosów, a widok półprzytomnej utwierdził mnie, że musiała być na imprezie i to nie byle jakiej. Zazwyczaj tak nie wygląda po baletach. Wręcz jest odwrotnie. Ma dość mocną głowę więc nie męczy się z kacem, nie czuć nieprzyjemnych zapachów, bo po dyskotece idzie się umyć i perfumy z gumą do żucia zamaskują odór. Zaśmiałam się pod nosem i wzięłam jedną kanapkę przygotowaną przez Magdę. 

- Impreza udana ?
- Aż za bardzo - mruknęła cicho pod nosem dalej robiąc śniadanie
- Kto cię tak upił ? - zaśmiałam nalewając do dwóch kubków wody by zaparzyć kawę.
- Rodzina - sama się cichutko zaśmiała
- Co ? - wpadłam w większy śmiech lecz przypomniałam sobie, że biedaczka walczy z kacem i ból głowy nie dawał jej spokoju - Jak to rodzina ? Przecież z tego co wiem to oni sami nie lubili jak chodziłaś na imprezy by się napić.
- Zjazd rodzinny wszystko tłumaczy - położyła ostatnią kanapkę na talerzyku i zaniosła do salonu na stół. Wzięłam kubki z kawą i udałam się za nią. Odstawiłam na stół i zasiadłam naprzeciwko Madzi - Czuć aż tak ode mnie ten smród ?
- Trochę
- Jezu nigdy więcej - oparła głowę o stół. Uśmiechnęłam się i upiłam łyka kawy - Nigdy więcej picia z męską częścią rodziny. Nigdy ! - podniosła się i wypowiadając ostatnie słowo podkreśliła je jednoznacznie.
- A te papierosy ?
- Wujkowie często palą, a jak przesiedziałam z nimi 3/4 wieczoru to śmierdzę tym świństwem. 
- No to miły dzień miałaś - zaśmiałam się i poklepałam ją po ramieniu. Poszłam do kuchni, by przygotować napój, który zwalczy kaca. 

Kawę już miała, która pomoże jej w walce z "kacem mordercą". Więc wyciągnęłam blender i do miski dodałam trzy pokrojone banany i dwie garstki truskawek. Zalałam to mlekiem i zblendowałam. Gdy koktajl był w gęstej postaci przelałam do dwóch wysokich szklanek. Brudne naczynia włożyłam do zmywarki i razem z napojem poszłam do salonu. Ze stołu zgarnęłam kanapki i usiadłam na sofie obok dziewczyny. Podałam jej koktajl, a ona wypiła na jednym wdechu połowę szklanki. Przesiedziałam półgodziny przed telewizorem, przez ten czas zjadłam dodatkowe dwie kanapki i wypiłam napój. Zaniosłam brudne naczynia do kuchni i włożyłam je do zmywarki. W pokoju zgarnęłam ubrania i poszłam do łazienki. Dziś pogoda nie powala, bo termometr pokazywał 19 stopni i więcej przeważało chmur niż słońca więc odczuwalna temperatura może być niższa. Dlatego wybrałam długie spodnie w kolorze łososiowym do tego zwykłą koszulkę miętową z małą kieszonką na lewej piersi. Na to narzucę jasną katanę dżinsową i szyję przykryję waniliowym kominem ażurowym. Na nogi założę białe espadryle na niskiej podeszwie. Umyłam zęby i cienką warstwą podkładu nałożyłam na twarz. Włosy związałam w niedbałego koka i spryskałam się perfumami. W pokoju dorwałam torebkę " listonoszke " w kolorze beżowym, do której spakowałam portfel z dokumentami, leki, kluczyki do auta i mieszkania, małą kosmetyczkę i woreczek z magnesami dla Michała. Kubiak to istny kolekcjoner magnesów na lodówkę. Wszędzie gdzie będzie musi kupić magnes. Poprosił mnie bym mu kilka kupiła ze Szczecina i znad morza. Położyłam torebkę na przedpokoju. W spiżarni zapakowałam cały koszyk słoików, które dostałam od mamy i babci. Koszyk postawiłam obok torebki i ubrałam buty. Poinformowałam współlokatorkę, że wychodzę. Torebkę nałożyłam na ramię, a kosz z przetworami wzięłam na ręce. W windzie wcisnęłam przycisk -1 i zjechałam do garażu. Gdy odnalazłam samochód pojemnik włożyłam do bagażnika. Usiadłam za kierownicą i odpaliłam autko. Od razu zapaliła się kontrolna, która ostrzegała o braku paliwa. Na rezerwie dojechałam do najbliższej stacji benzynowej. Zatankowałam do pełna i udałam się na ul. Warszawską do studia Rafała. Przed przyjazdem zadzwonił i poprosił bym zajechała do niego jak przyjadę do Katowic. Tak więc po 30 minutach jazdy w korkach zawitałam do "Todos" Rafał Milczarski.

- Cześć kuzynku ! - krzyknęłam na wejściu. Pierwsze co zauważyłam to kartony. Mnóstwo kartonów, a niektóre kolumny sięgały prawie pod sam sufit - Rafał ?
- Tuuuuuu ! - krzyknął wystawiając rękę za jednej kolumny pudeł 
- Co to jest ?- zaśmiałam się widząc chłopaka z kartonem w ręku. Odłożył to na krzesło i podszedł do mnie przywitać się
- No kartony - zaśmiał się widząc moją minę, która wyrażała sama nie wiem co - Jesteś mi potrzebna - uśmiechnął się i zatarł ręce
- Jeżeli mam to rozpakować to NO WAY -wystawiłam przed siebie ręce w geście obrony. Jeszcze pokoju nie skończyłam, a on chce mnie wpakować w opróżnianie kartonów.
- Będziesz modelką - powiedział tak jakby stawiał mnie przed faktem dokonanym
- Jeszcze powiedz, że będę świecić gołymi cyckami i dupą to już w ogóle się zgodzę. Zwariowałeś Rafał ! Słońce cię przegrzało w tej Grecji ? 
- Potrzebuje czterech modelek. Modeli już mam, a że jesteś ładna i na zdjęciach wychodzisz cudownie i najważniejsze: NATURALNIE to idziesz w to. Będę robić sesje zdjęciową dla projektanta. Chce mieć zdjęcia ze swoimi ubraniami do gazety, no i dostaniesz ładną sumkę na konto 
- A po co te kartony ? - zapytałam wskazując na najbliższe pudło
- Ciuchy do sesji. Trzeba je wyprasować, ale to już kto inny się zajmie. Ty tylko będziesz stała przed aparatem lub w plenerze i będziesz sobą. - zobaczył, że mam zmieszany wyraz twarzy- No Doma potrzebuje cię no !
- Okej niech będzie. Kiedy i o której ?
- Za trzy dni o siódmej masz już być na fotelach więc tak wpół do siódmej bądź. - uśmiechnął się i przytulił mnie tak, że brakowało mi powietrza. 

Porozmawiałam z nim jeszcze na temat tej sesji i po 20 minutach pojechałam w kierunku Żor. Po półgodzinnej jeździe byłam przed domem przyjmującego. Zaparkowałam samochód na podwórku. Wyjęłam koszyk z bagażnika i udałam się w stronę drzwi wejściowych. Weszłam bez pukania czy dzwonienia. Nasza trójka ( ja, Zibi i Misiek ) tego nie robimy. Chyba, że przed drzwi wejściowe coś wystawiamy ( karton, kwiatki itp.). Było czysto więc weszłam bez ostrzegania.

- Cześć Michał ! Przywiozłam ...- urwałam gdyż zobaczyłam jak Misiek i jego dziewczyna się całują. Kobieta siedziała na blacie, a siatkarz stał miedzy jej nogami. Jedna ręka przyjmującego wylądowała na pośladku, a druga pieściła skórę na plecach pod koszulką . Gdy usłyszeli mój głos oderwali się od siebie i wpatrywali się we mnie. Stałam z brwiami uniesionymi ze zdziwienia i również wpatrywałam się w nich - Przepraszam - zmieszałam się - nie chciałam wam przerwać, ale nic przed drzwiami nie stało wiec ...- było mi głupio, że tak wtargnęłam. A mogłam zapukać. Pomyślałam 
- Kurwa śmieci zapomniałem wystawić - chłopak walnął otwartą dłonią w czoło. Zaśmiałam się i przeszłam bliżej pary.
- Przepraszam - zaśmiał się siatkarz - Co tam masz ? - zapytał patrząc na koszyk 
- Przywiozłam ze Szczecina od mamy i babci jedzenie. Ja tego za chiny wszystkiego nie zjem dlatego oddaje potrzebującym - zaśmiałam się i oddałam pojemnik. Ten się ucieszył i powiedział, że przynajmniej nie będzie musiał gotować obiadów. Poszedł do kuchni, a ja po zdjęciu butów i położeniu torebki na szafkę w przedpokoju, podeszłam do dalej zawstydzonej dziewczyny.
- Dominika - wyciągnęłam rękę w jej kierunku, którą złapała - miło mi cię poznać
- Monika, mi również miło cię poznać po tym co Michaś naopowiadał o tobie.
- Mam nadzieję, że aż tak strasznie nie wypadłam, ale nadzieja matkom głupich i na pewno ci powiedział same najgorsze i najgłupsze akcje jakie mi się przytrafiły - zaśmiałyśmy się obydwie
- Wręcz przeciwnie -uśmiechnęła się - dużo mi o tobie powiedział i te bardziej pozytywne cechy i miłe epizody z twojego życia
- A to się cieszę - uśmiechnęłam się i razem poszłyśmy do salonu. Monika nie była jakoś super szczupła i wysportowana. Widać po niej, że miała kilka kilo nadwagi, ale do twarzy było jej z nimi. Wiedziała jak się ubrać by ukryć je, ale i jednocześnie dobrała takie ubrania by nie powiększały ją. Pasowała do Michała. Widać jak jest wpatrzona w niego i on w nią.
- Co chcesz do picia ? - krzyknął Misiek z kuchni 
- To co zawsze 
- Wino ? -zaśmiał się 
- Prowadzę debilu - wywróciłam oczami i zaśmiałam się

- Jak się poznaliście ? - zapytałam Moniki gdy przyszedł siatkarz z herbatą malinową w moim kubku.
- Znamy się od dziecka - uśmiechnęła się i złapała chłopaka za dłoń- w Wałczu mieszkaliśmy naprzeciwko siebie i Michał był moim pierwszym chłopakiem jak ja jego pierwszą dziewczyną. Niedawno był w Wałczu i się przypadkowo spotkaliśmy i tak wyszło, że znowu jesteśmy razem 
- Ooooooo jak słodko - zaśmiałam się i upiłam spory łyk napoju - Ale nie naprawdę słodko - Opowiadaj jak tam u ciebie młoda - siatkarz wygodniej rozłożył się na sofie bacznie mi się przyglądając
- Ślub był udany, spędziłam czas z rodziną co chcieć więcej - wzruszyłam ramionami
- A ja słyszałem coś jeszcze - westchnęłam i popatrzyłam na kubek. Wiedziałam, że chce zapytać o Zbyszka, ale wiedziałam też, że skończy się kazaniem
- Jeżeli chcesz zapytać o Zbyszka to jest okej u niego 
- Jesteście razem ?
- Tak - zaśmiał się pod nosem - coś ci nie pasuje ?
- Marnujesz sobie życie
- Że co proszę ?! 
- Michał przestań - nawet jego dziewczyna stoi po mojej stronie 
- To co słyszysz. Po co jeszcze raz zgadzasz się na ten związek. Zdrada to narkotyk, jeżeli zdradzi się raz robi się to na okrągło 
- Jestem z nim, bo go kocham. Wybaczyłam mu, bo wiem, że tego nigdy już nie zrobi. Popełnił błąd, ale go zrozumiał. Każdy popełnia błędy i zasługuje na kolejną szanse. Jeżeli się naprawdę kocha to można wybaczyć wszystko, nawet zdradę - powiedziałam to już lekko zdenerwowana. Nikt nie będzie mi mówił jak mam żyć. To jest moje życie. Nie wiem dlaczego, ale oczy stawały się coraz bardziej mokre, a po policzkach słynęła łza. - Ja ci o Majce nie wypominam - głos stawał się bardziej płaczliwy i już nie panowałam nad sobą. Michał usiadł obok mnie i przytulił. Był spokojny mimo przypomnienia mu o dziewczynie, prawie matce jego dziecka. 
- Przepraszam, nie chciałem tego tak powiedzieć. Po prostu nie ufam mu. Jeżeli jesteś z nim szczęśliwa nie będę się wtrącał w wasz związek
- Jestem szczęśliwa i go kocham tak jak on mnie - otarłam mokre oczy i policzki. Uśmiechnęłam się i przytuliłam do przyjaciela. 

Dalsza rozmowa była o wiele przyjemniejsza i wreszcie rozmawialiśmy jak dawniej. Monia odtworzyła się bardziej i z nieśmiałości, którą pokazała na początku teraz śmiała się i mówiła najwięcej z naszej trójki. Zostałam na obiedzie, który zrobiliśmy wspólnie. Z pomocą w dokończeniu pokoju Michał jak i Monika zgodzili się od razu. Umówiliśmy się na weekend wtedy chłopak ma wolne i będzie miał więcej czasu. W domu pojawiłam się chwilę po 22. Madzia o wiele lepiej wyglądała i pomimo zmęczenia po wczorajszej imprezie siedziała ze mną do pierwszej nad ranem. Wspominaliśmy i oglądaliśmy studniówkę. Zasnęłam około drugiej po szybkim prysznicu. Po położeniu się do łóżka Morfeusz od razu zabrał mnie do swojej krainy. 



*******
Czołem Kobitki :D
Z mojej strony dzisiaj krótko i rozpisywać się nie będę :P.
Czekam na wasze opinię co do rozdziału i mam nadzieję, że będę miała ich dużo do przeczytania :)
Piszcie wszystko co wam przyjdzie do głowy :P.

Pozdrawiam Dooma :).