środa, 31 grudnia 2014

Rozdział 40


 Obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Przeciągnęłam się na wszystkie strony i zobaczyłam na zegarek - kilka minut po 7 - westchnęłam i poszłam do łazienki, uprzednio zabierając przygotowane ubrania. W Polsce zapowiada się na 20 stopniową temperaturę ( Maj nas rozpieszcza :) ), ale we Włoszech jest 30 stopni i nie mam zamiaru kisić się 3 godziny w spodniach. W łazience wzięłam szybki prysznic, podkręciłam włosy i lekko się pomalowałam. Nałożyłam sukienkę. W pokoju założyłam buty i zeszłam na dół. Przywitałam się z ciocią, która dziś miała wolne. Zjadłam śniadanie w jej towarzystwie. Po posiłku pomogłam posprzątać i poszłam na górę. Sprawdziłam czy mam wszystko spakowane, po czym z moim bagażem ( 2 walizki i torebka) ( na pewno zapłacę nadbagaż) zeszłam ponownie na dół i zaniosłam do samochodu. Była 8, a o 10 miałam samolot do Berlina. Tam miała czekać na mnie rodzinka i o 14 miałyśmy z dziewczynami wylot do Rome :D. Na lotnisku byłyśmy 8.30. Długo żegnałam się z ciocią. W końcu musiałam się rozstać, by iść na odprawę. Lot nie trwał długo, przynajmniej mi się tak wydaję, bo calutki przespałam. O 12.30 wylądowałam na Berlińskim lotnisku. Szybko odnalazłam rodziców. Podbiegłam do nich i uwiesiłam się im na szyi.
- Zaniedbujesz nas - zaśmiałam się razem z mamą - tęskniliśmy za tobą - uśmiechnęłam się i pocałowałam mamę w policzek.
- Ja za wami też i to bardzo - odsunęłam się od rodzicielki i przytuliłam się do Bartka. Na końcu zostały siostry. Objęłam je ramieniem
- To jak laseczki, gotowe na podbój Włoch ?- zapytałam z uśmiechem
- Nawet nie wiesz jak bardzo - powiedziała Mania.
Pożegnałyśmy się z rodzicami, bo musieli wracać do Szczecina. Jak zwykle popłakałyśmy się z mamą. Długo nam to zajęło ( takie tam 30 minut :P). Gdy już zniknęli nam z pola widzenia, udałyśmy się do kawiarni. Tam ja z Manią zakupiłyśmy kawę, a dla Wiktorii czekoladę. Wypiłyśmy ją spokojnie po czym udałyśmy się na odprawę. Wiki przed samym lotem zaczęła płakać, że nie chce lecieć, boi się i chce do mamy. Mania zaczęła się śmiać, spojrzałam na nią i kazałam się jej uspokoić. Przytuliłam młodszą siostrę i próbowałam ją uspokoić. Na jej miejscu też bym pewnie tak postąpiła. Leci pierwszy raz samolotem i pierwszy raz będzie na wyjeździe bez rodziców. Na pokład samolotu weszłam z małą na rękach. Zamieniłam się miejscami z Manią, bo to one miały siedzieć razem, a ja z kimś innym. Dla Mańki to było na rękę, a jak jeszcze dosiadł się do niej jakiś przystojniak to już była w 7 niebie. Zaśmiałam się tylko i przytuliłam młodszą siostrę. Niestety tego lotu nie przespałam. Na Rzymskim lotnisku wylądowałyśmy po 14. Gdy odebrałyśmy nasze bagaże udałyśmy się przed budynek gdzie czekali na nas już Antonio i Felicie. Przywitałyśmy się z nimi, przedstawiłam Manię im. Pomogli nam z bagażami. Udaliśmy się do centrum Rzymu. Tak do godzin wieczornych spędziliśmy czas. Zwiedzaliśmy miasto, pokazywałam dziewczynom najciekawsze miejsca. O godzinie 20 udaliśmy się do restauracji gdzie zjedliśmy przepyszną kolację. W godzinach nocnych dojechaliśmy do mieszkania taty i tam spędziliśmy noc. 



************
Przepraszam, że taki krótki, ale chciałam coś dodać jeszcze w tym roku. 
Dopadło mnie choróbsko ( prawdopodobnie zatoki mam chore) i ledwo to napisałam :). Obiecuje, że następny będzie dłuższy :)

Dokładnie 1.01.2014 roku założyłam ten blog czyli jutro mija rok. Mój blog ma roczek :D !
Jestem szczęśliwa, że jest 25 496 wyświetleń, 360 komentarzy, 40 rozdziałów i że jesteście ze mną :D. Dziękuje za wszystko z całego serca :*. Mam nadzieję, że w nowym roku będzie nas więcej. 
Także Wszystkiego Najlepszego w Nowym Roku !. Maturzystą zdania najlepiej jak potrafią matur, młodszym czytelnikom rewelacyjnych ocen na świadectwach, a starszym ( jeżeli tacy są) udanych i zdanych pozytywnie sesji :), największych melanży, najlepszych libacji alkoholowych, miłości, hajsu, Ogólnie co sobie zachcecie to tego wam życzę. A i twórcom blogów mnóstwo weny i najlepszych pomysłów. Oby rok 2015 był lepszy :D. 
Pozdrawiam Serdecznie jeszcze w 2014 roku :D. Dooma :). 

środa, 24 grudnia 2014

Ho ho hoł Wesołych Świąt !!!



Tak wiem jestem okrutna, miałam dzisiaj dodać rozdział, ale nie wypalił ten pomysł :(. 
Tak więc życzę wszystkim czytelniczkom zdrowych, szczęśliwych, spokojnych, spędzonych z rodziną Świąt Bożego Narodzenia. By wszystkie pisarki miały mnóstwo weny, by nas nie zostawiały na długie miesiące bez żadnego rozdziału, by miały pełno pomysłów na świetne rozdziały, a czytelniczkom by nie bały się komentować. Ten krótki ( bądź długi :P) wpis daje takiego "pałera " do pisania tak ja redbull dodaje skrzydeł :D. 
No więc jeszcze raz Wesołych, a ja piszę rozdział by dodać go jak najszybciej :) 
Dooma :). 



*(Zdj. robione na szybko :P. Przepraszam za brzydotę.)

niedziela, 21 grudnia 2014

Rozdział 39


Dni leciały tak szybko, że nim się obejrzałam, a już był Maj i matura. Zbyszek od tygodnia jest na zgrupowaniu. Bardzo za nim tęsknię, rozmawialiśmy ze sobą tylko jeden raz. Ciężko mi będzie bez niego przez ten okres reprezentacji, bo spotkamy się jak będą grali we Włoszech. Po maturach jadę do Szczecina po siostry i ruszamy podbijać słoneczną Italię. 
Jestem już pod domem w Dąbrowie. Wchodzę do budynku i rozbieram się, nakładam kapcie i kieruje się do salonu. Ciocia i wujek niedawno wrócili do domu i robią obiad.

- Jak Ci skarbie poszła matma ? Słyszałam, że była trudna.
- Chyba dla Majki - zaśmiałam się, przypominając sobie jak to przyjaciółka po testach zaczęłam marudzić na trudność zadań. 
- Czyli dobrze Ci poszło ? - zapytał wujek podchodząc i obejmując ramieniem
- Niektóre zadania były z dupy wzięte, nie do rozwiązania, ale reszta była łatwa- uśmiechnęłam się
- No to trzymamy kciuki by Ci wszystko dobrze wyszło. - uśmiechnęłam się i podziękowałam.

I tak codziennie się pytali jak było, czy wszystko napisałam, co mi sprawiło trudność. Moim zdaniem egzamin dojrzałości poszedł mi bardzo dobrze. Od początku roku zasuwałam z nauką, że aż czasem dla Zbyszka nie miałam czasu, przez co kłóciliśmy się wiele razy. 
Dziś jest ostatni dzień moich jak i Majki i Malwinki matur. Wychodzimy ze szkoły wymieniając pomiędzy sobą zdania na temat tych chorych zadań jakie nam dali na egzaminie z biologii. 

-Zadania z dupy wzięte ! Jak oni mogli mi to zrobić ! Na pewno nie zdam- Majka idzie przed nami wymachując rękoma i denerwując się, a my z przyjaciółką prawie leżymy na chodniku ze śmiechu. 
- Maja uspokój się, bo to źle wpływa na dziecko. Oddychaj - Malwa próbowała ją uspokoić.
- Ej - zatrzymałam się - co tu robi Zbyszek ? - dziewczyny najpierw odwróciły się w moją stronę, a później zaczęły się rozglądać za chłopakiem.
- Gdzie ty go widzisz debilko - Majka się zaśmiałam, ale mi nie było do śmiechu. Przecież Zibi jest na zgrupowaniu, samochód wziął ze sobą, bo przecież nim jechał, a jak by mnie zobaczył to by wysiadł z pojazdu.
- Ej ktoś od kilku dni przyjeżdża tym samochodem stoi za wami, tylko się nie odwracać - powiedziałam zanim dziewczyny chciały wykonać ten ruch - numery rejestracyjne są bardzo podobne do Zbyszka samochodu. Ej coś tu nie gra !
- Doma uspokój się - Malwa złapała mnie za ramiona - Ktoś tutaj mieszka i to normalne, że stawia tu swój samochód, wydaję ci się, że numery rejestracji auta są takie same. Wszystko jest okej. Tęsknisz za Zbyszkiem i ci się jakieś urojenia w głowie tworzą - przyjaciółka się zaśmiała i przytuliła mnie.
- Dziewczyny !!! - odwróciłyśmy się- chodźcie, bo głodna jestem - obie głośno się zaśmiałyśmy. 
- Choć hipopotamie - złapałam ciężarną pod rękę i poszłyśmy do samochodu. 

Droga do Dąbrowy trwała mniej więcej 45 minut. Gdy zajechałyśmy postawiłam samochód przed domem. Wraz z dziewczynami poszłyśmy się przebrać. Jest bardzo ładna pogoda więc postanowiłyśmy usiąść na dworze by złapać trochę słońca. Przebrałam się w luźną sukienkę, do tego założyłam sandałki i wzięłam kurteczkę, ponieważ aż tak ciepło jeszcze nie jest. Dziewczyny przebrane w luźniejsze ciuszki, siedziały już na dworze. Zrobiłam herbatkę i wzięłam z szafki ciastka. Wszystko położyłam na tacy bym nie musiała kilka razy wracać się do domu. Tacę położyłam na stoliku przed dziewczynami i usiadłam na wolnym fotelu ogrodowym. Słońce grzało nas po twarzy, a wiosenny wiatr lekko podmuchiwał. Każda lekko westchnęłam, po czym się zachichrałyśmy. 

- Wierzycie, że to już koniec ? - zapytałam dziewczyn, a one pokiwały przecząco głowami.- Już nie będziemy razem w klasie, czasu też będzie mało by się spotkać.
- Ale będziecie przy porodzie ? 
- Głupku przecież Michał będzie ! My będziemy na korytarzu, bo tylko jedna "osoba towarzysząca może być ".
- Ja już to widzę jak on będzie przy mnie - zaśmiałyśmy się przypominając, jak to Majka zaczęła wkręcać Michała, że ma skurcze. Biedaczek omal co nie zemdlał ze strachu.
- Od tamtego zdarzenia minęły 2 miesiące, a do porodu został 4 więc Misiek się ogarnie i jak zaczniesz rodzić to cię na pewno nie zostawi - przytuliłam przyjaciółkę by ją pocieszyć.
- Oby, bo ja zwariuje jakbym miała sama rodzić.

I tak schodząc na temat ciąży, macierzyństwa i dzieci przegadałyśmy 2 godziny. Później zjadłyśmy obiad i dalej kontynuowałyśmy ten temat. Ciocia przyłączyła się i poopowiadała historię z życia wziętą jak to ona była w ciąży, o jej obawach itp. Tak nam zleciał dzień. Odwiozłam dziewczyny do domu ( Majka jak się pogodziła z Michałem, tak od tamtej pory u niego mieszka). Gdy już odwiozłam przyjaciółki, pojechałam szybko do domu. Tam się przyszykowałam do spania i spakowałam do domu. Jutro czeka mnie ciężka podróż. 


********

Witam :D
 Święta ! Nareszcie !
Jak wam się podoba rozdział ? Cieszę się, że nowe czytelniczki przybywają :). Chcę jeszcze więcej ! hahahhaa 

Skra przegrała dzisiaj z Jastrzębianami :(. Przynajmniej jeden plus, że nie do zera :). Chłopaki walczyli i wywalczyli 2 sety :). 

Pozdrawiam Dooma :)  

niedziela, 7 grudnia 2014

Rozdział 38


Obudziłam się sama w łóżku. Na samą myśl o wczorajszym wieczorze mam motylki w brzuchu, a moje policzki stawały się różowe. Założyłam na siebie sweter chłopaka i zeszłam na dół. Nie zauważyłam go ani w kuchni ani w salonie, a światło w łazience się nie świeciło więc tam go też nie było. Zobaczyłam, że na blacie w kuchni leży kartka więc poszłam tam i przeczytałam ją. 

 " Poszedłem do piekarni. Kocham Cię. Zbyś :*" 

Uśmiechnęłam się i wstawiłam wodę na kawę.
Dziś Jastrzębianie podejmują Resoviaków. Zbyszek niestety nie pojawi się na boisku z powodu kontuzji. Więc mieliśmy czas do 14 dla siebie. 
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Poszłam do przedpokoju. Siatkarz akurat kładł pieczywo i klucze na szafce jednocześnie zdejmując buty. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niego. Stanęłam na palcach i pocałowałam go w usta. Staliśmy objęci, patrzeliśmy na siebie uśmiechając się. Mogłabym tak patrzeć na niego dniami i nocami. Niespodziewanie chłopak wziął mnie na ręce i jedną ręką trzymał mnie, a w drugą wziął pieczywo. Śmiałam się i kazałam mu aby mnie postawił na ziemię, ale ten jakby mnie nie słysząc obdarował mnie buziakiem i poszedł do kuchni
-Zbyszek cholera jasna ! Postaw mnie, masz bark kontuzjowany, Zbyszek no ! - teraz to i on śmiał się razem ze mną.
- Nie jesteś ciężka, a bark mnie nie boli
- Ta wszyscy tak mówicie, ale masz przed oczami żywe 70 kilo więc połóż mnie !
- Ty i 70 ? Czuje się jakbym przenosił 5 kilową hantle. 
- Dzięki - i strzeliłam focha. 
- Domiś no - pocałował mnie w nos co zwykle skutkowało, że się " odbrażałam", ale nie tym razem - Misia - teraz przeszedł na szyję i obojczyki. Zaczęłam się histerycznie śmiać, ponieważ mam tam gilgotki. Złapałam obiema dłońmi za jego twarz i pocałowałam go w usta 
- A teraz mnie puść  - i zrobił jak prosiłam tylko nie na podłogę, a na blat kuchenny.
Razem zrobiliśmy śniadanie i zjedliśmy je. Posprzątaliśmy i poszliśmy pod prysznic. Oszczędzamy wodę ^^. Posprzątaliśmy trochę w mieszkaniu, potem ja pouczyłam się, a Zibi zajął się sobą. Jak zwykle komputer i samochody. Przez 2 godzinki nauczyłam się bio, angielskiego i hisu. Jestem Mistrzem :D. Posprzątałam po nauce i usiadłam obok chłopaka. Oparłam głowę o jego ramię i przyglądałam się co robi. Zbytnio mnie to nie ciekawiło więc włączyłam telewizor. Nic ciekawego nie było, same durne seriale. Gdy tak przełączałam kanały zauważyłam znajome postacie. Zatrzymałam się na tej stacji i przyjrzałam się dobrze osobnikom grającym na boisku. Gdy dostrzegłam nazwisko Łukasza na koszulce pisnęłam z radości i zrobiłam głośniej. Niestety trafiłam na końcówkę meczu. Było 2:1 dla gospodarzy, którymi byli zawodnicy z Suwałk. Myślałam, że to koniec gry Morza, ale chłopaki wzięli się w garść i dokończyli tego seta wygrywając na przewagi. Tie break poszedł rewelacyjnie i wygrali mecz 2:3. Byłam tak szczęśliwa, że wygrali i że  zobaczyłam te mordki. Niestety nie mogłam dużej oglądać, bo trzeba było się zbierać na mecz. Poszłam do sypialni i wzięłam przygotowane ubrania. W łazience ubrałam się, związałam włosy w koka i spryskałam się ulubionymi perfumami. 
Zbyszek czekał już na dole więc ubrałam buty i kurtkę i razem upuściliśmy mieszkanie. Dziś jechaliśmy moim samochodem. Nie wiem o co Zbysiowi chodzi, ale on boi się ze mną jeździć. Mówi, że jeżdżę jak wariatka i niedługo pozabijam nas. No nic musi się przyzwyczaić, że kobieta lepiej od niego prowadzi. W 20 minut dojechaliśmy na halę. Przed budynkiem stało już dużo kibiców. Szybko przemknęliśmy bocznym wejściem i udaliśmy się do szatni. Rozebraliśmy się z kurtek, wzięliśmy potrzebne rzeczy i poszliśmy na halę. Tam zajęłam miejsce, a chłopak poszedł do przywitać się z siatkarzami, którzy się już rozgrzewali. Po kilku minutach przyszła Majka, która od jakiegoś czasu przechodzi ten okres w ciąży, że na okrągło je. Tym razem spożywa żeli i to jeszcze moje ulubione *.*. Tak jedząc i obgadując każdego po kolei przeleciał czas, aż do rozpoczęcia meczu. Przez 3 sety (wygrane przez jastrzębian :D) przyjaciółka kilkanaście razy się popłakała, wkurzyła i śmiała. Myślałam, że uduszę się ze śmiechu. Uwielbiam te jej humorki ciążowe, a Michał wręcz przeciwnie. Jestem prze szczęśliwa, bo ta dwójka wróciła do siebie. Miśkowi  w końcu wrócił rozum i porozmawiał z przyjaciółką. Z tego co wiem, obydwoje chcą tego dziecka. Boją się tego wszystkiego, ale to jest normalne. Są młodzi i nie spodziewali się takiego obrotu sprawy. Najważniejsze, że są szczęśliwi. Z dziewczyną weszliśmy na boisko i pogratulowaliśmy zawodnikom. Widziałam, że Zbyś udzielał wywiadu więc usiadłam obok Damiana i Majki. Pogadaliśmy chwilę, aż nie przyszli chłopaki. Gdy dwójka siatkarzy przyszła, postanowiliśmy ze Zbyszkiem się zbierać. Pożegnaliśmy przyjaciół i udaliśmy się do szatni po swoje rzeczy. Chwile jeszcze pogadałam z Hubertem w sprawie treningów, a po tym mogliśmy spokojnie wracać do domu. Po powrocie zrobiliśmy i zjedliśmy przepyszną kolację. Posprzątaliśmy i poszłam do sypialni wziąć piżamę. Gdy brałam bieliznę z szuflady poczułam na biodrach wielgaśne dłonie. Uśmiechnęłam się i oparłam głowę o niego.
- Nalałem wody do wanny. - powiedział całując mnie w szyję.
- To dziękuję, bo właśnie miałam wziąć kąpiel w wannie. 
- Myślałem, że razem ją weźmiemy. - nie przestając mnie całować, położył moją piżamę na komodę i zdjął mi sweterek, a po nim resztę ubrań. Nie byłam mu dłużna i zrobiłam to samo co on. Wziął mnie na ręce i zaniósł do łazienki. Wzięliśmy długą i odprężającą kąpiel, a później położyliśmy się spać. 

*****
Jestem kretynką !!!. Zostawiłam was miesiąc bez żadnej wiadomości :(. Jedno wielkie PRZEPRASZAM :(. 
Miałam doła, komputer mi się zepsuł i było mi smutno, że tak mało komentarzy ostatnio się pojawiło. 
Rozdział zostawiam wam do oceny i mam nadzieję, że się podobał. 
Słodko, bardzo słodko. Trzeba to zmienić !!!!