sobota, 28 maja 2016

Rozdział 61

"Zaufanie to wyższa forma naiwności,
bo gdy komuś ufasz dajesz mu władzę 
nad swoim życiem i nie możesz 
uwierzyć w to, że ktoś 
może wykorzystać to przeciwko tobie."

Miło jest powrócić na stare śmieci i spotkać się ze znajomymi. Pierwsze dwa dni spędziłam w gronie osób, które kocham jak rodzeństwo i bardzo trudno mi było się rozstać z nimi jak wyjeżdżałam na Śląsk. Bardzo dużo się zmieniło. Moja dawna grupa taneczna się rozpadła. Kilka osób wyjechało za potrzebą studiowania w innym mieście, innym, jak to określiła Natalia, nie chcę się dupy ruszyć i przyjść na trening. Tak więc z dziesięcioosobowego składu zostały dwie osoby, Natalia i Przemo ( jak się później dowiedziałam jej chłopak). 
To właśnie z nimi i z Łukaszem spędziłam czas. W drugim dniu dołączyło kilku chłopaków z drużyny Łukiego. Gdy chłopaki mieli trening, a Natala nie musiała być na zajęciach, razem z przyjaciółką i jej drugą połówką chodziliśmy po centrach handlowych lub przechadzaliśmy się po Jasnych Błoniach lub parku Kasprowicza. Pogoda dopisywała, bo przez cały mój pobyt w rodzinnym mieście świeciło słoneczko. Wieczorami siedzieliśmy u Łukasza w mieszkaniu i przy piwie rozmawialiśmy jak za dawnych czasów. 
W trzecim dniu za prośbom mamy poszłam wykonać badania. Dawno już nie robiłam morfologii, a mama była lekko zaniepokojona moimi porannymi krwotokami z nosa więc by dalej jej nie niepokoić wstałam o piątej trzydzieści, ubrałam się po porannej toalecie i wykonałam lekki makijaż. Nic nie mogłam zjeść, wzięłam jedynie dużą butelkę wody, bo jak się dowiedziałam, niecałe 3 minuty temu, że dzisiaj mam wizytę u ginekologa. Hana wcisnęła mnie w swój grafik, gdy dowiedziała się, że jestem w Szczecinie. Chciała zobaczyć czy wszystko jest w porządku. Papiery ze szpitala, które przesłałam mamie, a ona dała lekarce nie wystarczały jej. Jest taką kobietą, która jak nie zobaczy na własne oczy to nie uwierzy. Mi to nie robiło problemu, w końcu i tak mam wolne. 
Razem z mamą wyjechałyśmy o szóstej. W Szczecinie byłyśmy po niecałej godzinie. Rodzicielka udała się do swojego miejsca pracy, ja zaś skierowałam się w stronę budynku gdzie mieściła się ginekologia i położnictwo. Po wejściu do budynku udałam się na pierwsze piętro i podeszłam do rejestracji. Pani kazała mi usiąść na krzesełku obok gabinetu i poczekać. Wypiłam już połowę butelki i właśnie poczułam parcie na pęcherz. Miałam nadzieję, że Hana zjawi się szybko. Jednak się przeliczyłam i przyszła po dwudziestu minutach. 

- Cześć kochana, proszę wejdź - powiedziała i otworzyła drzwi do gabinetu
- Hej, zaraz się zesikam - powiedziałam nieco ciszej, a kobieta się zaśmiała.
- Zaraz zrobimy USG i pójdziesz do toalety - położyłam się na fotelu ginekologicznym, a lekarka po umyciu rąk, usiadła obok mnie i włączyła komputer. Ja w tym czasie podniosłam bluzkę i opuściłam odrobinę spodnie w dół. Późniejsze czynności wszyscy znamy: zimny żel ( nazywany przeze mnie glutem) i jeżdżenie sondą po podbrzuszu. 
- Kiedy ostatnio miałaś miesiączkę ? 
- Jakieś trzy miesiące temu
- Jajniki są powiększone, jesteś w trakcie owulacji
- Dobrze wiedzieć - zaśmiałam się pod nosem
- Ale nie podoba mi się ich kształt. Nie są takie jak powinny. Wypiszę ci skierowanie na zbadanie hormonów, pobiorą ci tylko krew więc się nie bój.
- Całe szczęście i tak muszę zrobić kontrolne - uśmiechnęłam się i wytarłam brzuch podanym papierem. Przeprosiłam Hanę i pobiegłam do łazienki mieszczącej się na korytarzu. Kiedy wróciłam do gabinetu kobieta zauważyła biżuterię na palcu.
- Piękny pierścionek- powiedziała z uśmiechem na ustach gdy usiadłam przy biurku
- Dziękuje
- Staracie się o dzieci ? - to pytanie wmurowało mnie w siedzenie, na którym siedziałam
- Co ? ... Nie... nie chcemy mieć na razie dziecka, za wcześnie jest - po krótkiej chwili ciszy wypowiedziała słowa, których nigdy nie chciałabym usłyszeć
- Nie będę tego ukrywać, wybacz za bezpośredniość, oczywiście wszystko będzie pewne na sto procent po wszystkich badaniach
- Hana o co chodzi ? 
- Prawdopodobnie jesteś niepłodna, w najgorszym przypadku bezpłodna. Oczywiście wszystko wykażą wyniki badań, więc się niepotrzebnie nie denerwuj - patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Przypomniałam sobie jak byłam w szpitalu po pęknięciu jajnika i lekarka powiedziała, że mogę mieć trudności w zajściu w ciąże. Położyłam łokcie na biurko, a na dłoniach oparłam głowę. - Nie zamartwiaj się. Jeżeli okaże się, że jednak jesteś niepłodna to są sposobu by zajść w ciąże i...
- Moje dziecko nie powstanie z in vitro
- Jest też leczenie hormonalne, in vitro jest w ostateczności i to jedynie twoja decyzja czy będziesz tego chcieć czy nie. Nie zamartwiaj się na zapas - Hana położyła dłoń na moim ramieniu.

Uśmiechnęła się i podała mi skierowanie oraz zdjęcie z wynikiem USG. Pożegnałam się i skierowałam się do budynku gdzie mogli mi pobrać krew. Gdy już dotarłam zajęłam miejsce w kolejce. Gdy przyszła moja kolej weszłam do gabinetu i podałam kartki. Zdjęłam kurtkę, usiadłam na krzesełku i podwinęłam rękaw. Oczywiście słowa lekarki nie pocieszyły mnie. Byłam przerażona. Zawsze chciałam mieć dzieci, tylko w odpowiednim momencie. Nawet ostatnio kilka razy przyłapałam się na tym, że rozmyślam o macierzyństwie. Bałam się usłyszeć, że mogę nie doczekać się swojego dziecka.

- Wszystko w porządku, jest pani jakaś nieobecna ? - zapytała się pielęgniarka. Tak się zamyśliłam, że nie zauważyłam jak wkuła mi igłę w żyłę. 
- Tak, tak przepraszam. 
Po wykonaniu badania narzuciłam kurtkę na ramiona i ze zgiętą ręką w łokciu wyszłam z gabinetu, a później z budynku. Mamy oddział mieścił się naprzeciwko. Jednak zanim spotkałam się z rodzicielką postanowiłam zadzwonić do Zbyszka. Usiadłam na ławce i założyłam normalnie kurtkę, by nie zmarznąć. Wzięłam telefon do ręki i wybrałam kontakt "Zbysław". Odebrał dość szybko, więc zdziwiona na wstępnie zapytałam standardowe pytanie - Nie śpisz ?
- Dzień dobry kochanie. Jak to miło, że dzwonisz - zaśmiał się do słuchawki, czym mnie rozbawił. 
- Dzień dobry skarbie, co cię zbudziło tak wcześnie ?
- Bobek - parsknął śmiechem - a ty co ? Na dworze jesteś ?
- Tak siedzę przed szpitalem. Mama kazała mi zrobić badania.
- Czas najwyższy, bo dawno tego nie robiłaś.
- No trochę czasu minęło.Co słychać u ciebie ?
- Zaraz na trening lecę, a później do Ignaczaków, bo zaprosili mnie na obiad.
- Ty to masz dobrze, jak nie ja obiadki ci robię to Iwonkę musicie wykorzystywać.
- Zaprosili to co będę odmawiać - czułam, że się uśmiecha więc również i moje kąciki ust poszybowały w górę. Porozmawiałam z nim jeszcze przez dziesięć minut. Nie mówiłam mu o wizycie u ginekologa i o tym co się dowiedziałam. Nie chcę go denerwować, dopóki wyników nie ma. 
Będąc z mamą powiedziałam jej wszystko to co dowiedziałam się kilkadziesiąt minut temu. Kobieta również była zaskoczona, lecz kazała mi się nie denerwować, ani nie zamartwiać. Posiedziałam jeszcze godzinkę u niej, a w tym czasie zadzwoniła Magda.

- Heeeeeeeeeeeeeeeeej !
- Heeeeeeeeeeeeeeeej. Tak o drobinę ciszej się nie da ? 
- Obudziłam cię ? 
- Nie jestem na badaniach. Co słychać ? Chałupa jest cała ?
- No dzięki, tak we mnie wierzysz ?! Mówiłam, że jak przyjedziesz to wszystko będzie tak ja było przed twoim wyjazdem, a tak poza tym to bardzo dobrze.
- Co się dzieje, że o dziewiątej Magdalena jest tak radosna, co ?
- Tylko nie Magdalena błagam !- zaśmiałam się do słuchawki - A radosna, bo mam dla kogo się uśmiechać codziennie o dziewiątej zero jeden.
- Madzia ! Czemu ja się tak późno dowiaduje, że masz chłopaka ! Jesteś okropna - usłyszałam śmiech nie tylko współlokatorki, ale i jej wybranka. Cieszyłam się, że ma tam kogoś na kim jej zależy. W końcu nie będzie tych jęków " nie całujcie się przy mnie" , " uszanujcie, że macie tutaj singielkę " i tym podobne. 
- Tak wyszło. A dzwonię bardziej w konkretnej sprawie.
- Dawaj.
- W Berlinie są wyprzedaże. Może pojedziemy ? A przy okazji zwiedzimy miasto.
- Czemu nie, nigdy nie byłam w Berlinie jako turystka, a ty nie masz poprawek ? 
- Za tydzień, nie przypominaj mi ! - uśmiechnęłam się pod nosem - Masz godzinę do tego miasta, a nawet go nie zwiedziłaś ? 
- Wole zakupy w Berlinie niż zwiedzanie - zaśmiałam się pod nosem i jestem pewna, że w tym czasie przyjaciółka wywróciła oczami. 

Dokończyłyśmy rozmowę ustalając wszystko co do wyjazdu do stolicy Niemiec. Przyjaciółka ma przyjechać jutro z rana i pociągiem pojedziemy do Berlina. Tak więc ze szpitala pojechałam na dworzec by zakupić bilety. Od razu kupiłam bilet do Goleniowa, nie chciało mi się czekać do piętnastej, aż mama skończy pracę. Za dwadzieścia minut pociąg na podjechać na peron. Poszłam do kawiarenki by kupić kawę i zjeść śniadanie. Zamówiłam latte i kupiłam drożdżówkę z budyniem. W końcu cukier trzeba uzupełnić. 
Po czterdziestu minutach podróży byłam w domu. Z Goleniowa udałam się taksówką do Żółwiej Błoci. Do przyjazdu mamy posprzątałam w miarę cicho by nie obudzić Bartka, który spał po nocnym dyżurze. Później zjadłam obiad i leniłam się do końca dnia, dzwoniąc wieczorem do siatkarza na skype. 

Wstałam o godzinie siódmej. Jestem wyspana i wypoczęta, a to dlatego, że zasnęłam o dwudziestej pierwszej, a nie o pierwszej jak trzy dni temu. Zeszłam na dół, gdzie przy stole siedziała Mania. Zaspana jadła owsiankę, co chwilę zerkając na telewizor, który umiejscowiony był naprzeciwko jej. Pomieszczenie, w którym się znajdowałyśmy było ogromne. Połączenie salonu, jadalni i kuchni w jedno wymagało sporo miejsca.
Zrobiłam sobie płatki na mleku i usiadłam obok siostry. 

- Jak tam Wika na koloni ? Wszystko u niej w porządku ? 
- Taaa, wczoraj dzwoniła do Ady i się chwaliła, że umie jeździć na nartach, a później dodaje ile razy się wywaliła - zaśmiała się pod nosem. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie o młodej. Tak bardzo chciała jechać na ferie w góry, że zawarła umowę z rodzicami. Jak nie będzie miała żadnej trójki na półrocze to pozwolą jej jechać. I tak oto młoda z przeciętnej uczennicy klasy czwartej stała się najlepszą. 
- Wychodzisz gdzieś, wcześnie wstałaś ? 
- Dawid przyjeżdża - na samo wspomnienie jego imienia jej policzki lekko się zaróżowiły
- Rumienisz się - zaśmiałam się i szturchnęłam ją w ramię.

Dokończyłam swoje śniadanie i poszłam do góry przygotować się do wyjazdu. Walizka spakowana od wczoraj, z racji, iż spędzimy tam kilka dni. Zabrałam przygotowane ubrania do łazienki. Skorzystałam z toalety, umyłam się, umalowałam. Włosy związałam w kitkę, ubrałam kawowy sweterek, białe spodnie, na prawą rękę założyłam złoty zegarek, a na lewą bransoletki. Dopakowałam kilka kosmetyków do kosmetyczki i mogłam w końcu zapiąć walizkę. Zniosłam ją na dół razem z torebką. Pożegnałam się z siostrą i ubrałam kremowy płacz, którego dół był rozkloszowany, na nogi założyłam kremowe, zamszowe lity. Walizkę razem z torebką zaniosłam do samochodu, kładąc je na tylnych siedzeniach. Miałam jeszcze dużo czasu więc nie spiesząc się nigdzie odjechałam w kierunku Szczecina. 




W Niemczech jesteś od 2 dni. Dwa największe centra handlowe w Berlinie już przeszłyśmy. Został nam jeszcze jeden i jarmark na rynku, o którym dowiedziałyśmy się z plakatów rozwieszonych w najbardziej zaludnionych miejscach. Główne zabytki tego miasta również zwiedziłyśmy. Dzisiaj delektujemy się atrakcjami, które zapewnia hotel. Młode dziewczyny, które były na stażu, zaproponowały nam masaż relaksujący. Oczywiście zgodziłyśmy się. Jak na młody wiek to widać, że wiedzą co robią. No tak się dobrze czułam po tym, że niechciało mi się schodzić z leżanki. Po masażu poszłyśmy się wykąpać by nie mieć pobrudzonych ubrań od oliwki. Hotel przygotował dla gości degustacje tradycyjnych potraw Niemieckich. Na samym początku podali nam sałatkę ziemniaczaną z porą. Nic nadzwyczajnego, ale była smaczna. Później przynieśli nam pierogi zwane "Maultaschen" czyli kwadratowe pierogi nadziane mięsem mielonym, pieczoną kiełbasą cielęcą, szpinakiem i pietruszką. Nie przepadam za pierogami, ugryzłam kawałek dla spróbowania. Białej kiełbaski nie mogło zabraknąć jak i również piwa. Przynieśli je w
wielkim kufle, że aż z Madzią się przeraziłyśmy. Po tym podali jeszcze kilka potraw mięsnych i słodkości. Tak byłyśmy najedzone z dziewczyną, że postanowiłyśmy na obiad nie schodzić. Było sporo jedzenia w małych ilościach. Niemcy mają ciekawą kuchnię, ale tłustą. Porobiłyśmy troszkę zdjęć potraw i wstawiłyśmy na facebook'a i instagrama.
Madzia postanowiła chwilkę odpocząć i pójść na basen. Ja jednak nie miałam ochoty popływać więc odpaliłam komputer i przegrałam zdjęcia z aparatu. W między czasie jak fotografie się przesyłały, sprawdziłam pocztę. Niepotrzebne wiadomości usunęłam, przeczytałam e'maile z uczelni i zapisałam je. Zauważyłam wiadomość od Hany. Otworzyłam kartę, w tym czasie rozdzwonił się telefon. " Hana" wyświetliło się na ekranie urządzenia, uśmiechnęłam się i odebrałam połączenie.

- Hej, właśnie miałam czytać e'maila od ciebie - uśmiechnęłam się i przeczytałam pierwsze linijki wiadomości. Badania.
- Wiem, że to może ci popsuć dzień, ale chciałam byś wiedziała, zawsze powtarzałaś, że chcesz wiedzieć od razu i ...
- Spokojnie. Czyli co jestem bezpłodna ? bo wyniki mam niskie, nie mam pojęcia o co tutaj chodzi i co do czego jest.
- Folikulotropinę masz odrobinę zaniżoną, ale to o niczym nie świadczy. Najbardziej martwią mnie lutropina, estrogeny i androgeny. Powtórzymy jeszcze badania w trakcie miesiączki i po niej.
- Ale co to wskazuje ? Będę mogła normalnie zajść w ciąże ?
- Wiesz jak u ciebie jest. Masz zespół policystycznych jajników, niedawno pękł ci jajnik. Każdy nawet najmniejszy problem z jajnikami może utrudnić kobiecie zajście w ciąże.
Nie wykluczam tego, a badania utwierdzają mnie, że na 90 procent jesteś niepłodna, ale to nie wyklucza cię z zajścia w ciąże.
- Dobrze, wykonam badania jeszcze raz.
- Doma nie możesz się poddać
- Dziękuje Hana za wszystko, teraz chciałabym to przemyśleć
- Dobrze, pamiętaj, że możesz zadzwonić w każdej chwili.
- Okej dziękuję, pa

Rozłączyłam się i odłożyłam telefon i komputer na szafkę. Położyłam się, przytulając koc do siebie. Kilka łez poleciało na śnieżnobiałą poduszkę. Po kilkunastu minutach szlochania, moje oczy zrobiły się ciężkie. Po krótkiej chwili zasnęłam.
Czując jak moje ręce wiszą nad głową i do tego coś uwiera mnie w nadgarstki, odtworzyłam oczy. Zamrugałam kilka razy by obraz stał się wyrazisty. Przy stoliku stał mężczyzna odwrócony do mnie plecami. Pociągnęłam w dół kilka razy rękoma by je uwolnić lecz to nic nie dało, a utwierdziło mnie w przekonaniu, że ta osoba, która obecnie grzebie w moim telefonie przywiązała mi ręce do sznurka, który zaczepiła o metalowy zagłówek od łóżka. Przestraszyłam się, serce szybciej zabiło, jęknęłam z przerażenia i ponownie pociągnęłam ręce w dół. Wtedy on się odwrócił. 

- Jakub ?
- Cześć kochana  - uśmiechnął się cwaniacko i podszedł do mnie. Przełknęłam głośno ślinę i zaczęłam szybciej oddychać.
- Kuba co ty robisz, dlaczego związałeś mi ręce ? Wypuść mnie !
- Zapomniałaś co ? Warto było poczekać trzy lata by w końcu zrobić to co chciałem już bardzo dawno temu - położył dłoń na moim udzie. Szybko odsunęłam nogę od niego i chciałam usiąść lecz przywiązał mi zbyt nisko ręce bym mogła się podnieść. Pierwsze łzy poleciały mi po policzkach. Przerażenie sięgnęło zenitu, zaczęłam krzyczeć, wołać o pomoc. Jakub szybko przyłożył mi dłoń do ust.
- Zamknij się kochaniutka, bo inaczej porozmawiamy - przyciągnął mnie bliżej siebie - pamiętasz Spałę ? - zapytał przejeżdżając palcem po mokrym policzku.

Wtedy sobie przypomniałam. Najgorszy dzień w moim życiu. Słowa, które śniły mi się po nocach. "Byłaś dla mnie nikim. Chciałem cię tylko przelecieć. Nie kochałem cię i nigdy nie pokocham " " Ja i tak cię znajdę i zrobię to co miałem zrobić na początku Miśka". Cały ten cholerny dzień przeleciał mi przez pamięć, a te słowa zaszyły się w pamięci i nie mogły z niej wyjść. Zaczęłam w panice głośno krzyczeć i trzepać się na łóżku by tylko uwolnić się z tego piekła. Szamocząc się na łóżku uderzyłam nogą w brzuch chłopaka przez co rozwścieczyłam go jeszcze bardziej. Podszedł i uderzył mnie w twarz. Policzek natychmiast zaczął niewyobrażalnie piec i boleć, a łzy jeszcze szybciej spływały mi po policzkach. Dookoła głowy, na wysokości ust zawiązał jakąś szmatę, co stłumiło moje krzyki i utrudniało mi oddychanie. 

- Mówiłem byś nie krzyczała, tak teraz będzie bardziej boleć. 
- Kuba nie, proszę nie, zaufałam ci 
- I po co było to robić ? Jesteś naiwną gówniarą. - po tym szarpnął za materiał koszuli. Guziki przyszyte wcześniej do materiału, teraz walały się po materacu i po podłodze. Rozerwał koronkowy stanik i rzucił gdzieś w kąt pokoju. Zaczął ściskać piersi i ssać sutki, mocno zaciskał palce na skórze, przez co miałam mocno zaczerwienione miejsca lub powstawały już siniaki. Nie mogłam się wyrwać, bo naparł swoim ciałem na moje biodra. W myślach błagałam by ktoś przyszedł i mnie uwolnił. 
-Ktoś się do ciebie dobija - oderwał się ode mnie i wziął telefon do ręki - Zbysio się tak martwi, że non stop wydzwania - uśmiechnął się i zakończył połączenie. 
Rzucił w głąb pokoju urządzenie i zajął się ściąganiem spodni. Próbowałam się wyrwać lecz jakie miałam szanse przy ponad dwu metrowym człowieku ? Tak naprawdę udało mi się kilka razy go kopnąć przez co samej mi się oberwało kilka razy w twarz i raz w brzuch. Cały czas płakałam i prosiłam by przestał. Gdy brutalnie we mnie wszedł nie miałam już siły krzyczeć. Szlochała i modliłam się by przeżyć. Nie miałam już siły i czułam, że stracę przytomność. Jakub zauważył to i gdy tylko moja głowa opadała na bok, uderzał mnie w twarz tak bym nie odpłynęła. Po kilkunastu minutach tortur usłyszałam głośne pukanie w drzwi - Trzeba się śpieszyć, bo Madziunia wyrywa się mojemu koledze - po tych słowach Kuba oddał kilka brutalnych pchnięć i wyszedł ze mnie, na sam koniec wpił się nachalnie w moje usta. - Dziękuje piękna za to co chciałem od ciebie już dawno. Teraz o mnie nie zapomnisz. Udanego życia Misia. 
Nie byłam w stanie niczego zrobić. On tak po prostu wyszedł. Dwie słone łzy spłynęły mi po policzkach. Wszystko mnie bolało, z bólu nie mogłam się poruszyć. Trzęsłam się cała ze strachu. 
Madzia wpadła do pokoju przerażona i zapłakana. Gdy mnie zauważyła podbiegła do łóżka i okryła kocem, który leżał na podłodze. Później odwiązała szmatę z twarzy i ręce, które łagodnie i ostrożnie położyła wzdłuż ciała. Widziałam jak wybiera do kogoś numer i przystawia telefon do ucha.

- Musi pani przyjechać... On tutaj był ... On ją zgwałcił... Nie wiem co robić...

Madzia cały czas płakała. Po chwili usiadła obok mnie i położyła telefon obok mojej twarzy. 

- Kochanie za chwilę będziemy. Wszystko będzie dobrze, wytrzymaj skarbie proszę - usłyszałam głos mamy, która również płakała. 
- Mamo - powiedziałam zachrypniętym głosem
- Skarbie, nic się już nie bój, Madzia jest przy tobie, nic ci się już nie stanie.
- Mamo on...
- Wiem skarbie, już go nie ma i nic ci nie zrobi. Madzia okryj ją kocem i siedź z nią. Mów jej, że jest bezpieczna i nic się już nie stanie. Nic ci nie zrobili ?
- Nie, mi nic nie jest, ale nie wiem czy dam radę, nie mam pojęcia co mam robić. 
- Rób tak jak ci powiedziałam i pod żadnym pozorem nie wychodź z pokoju, siedź przy niej, zamknij drzwi na wszelki wypadek, my jak przyjedziemy zapukamy trzy razy. 
- Dobrze.

Do przyjazdu rodziców leżałam w tej samej pozycji i popłakiwałam. Dziewczyna siedziała przy mnie i powtarzała to co jej mama kazała. Gdy przyjechali rodzice delikatnie zapukali do drzwi, które przyjaciółka odtworzyła. Rodzicielka wbiegła po pokoju i ukucnęła przy mnie. Najdelikatniej jak tylko potrafiła głaskała mnie po głowie i złapała za rękę. Madzia i Bartek pakowali rzeczy do walizek. Mąż mamy pobiegł do recepcji wymeldować nas z hotelu, a w tym czasie z pomocą mamy ubrałam się w dresy. Nogi uginały mi się w kolanach, przez co dziewczyna musiała pomóc mi stać, a kobieta nakładała na mnie ubrania. Kiedy mama mi tłumaczyła, że wszystko jest w porządku, nic mi się już nie stanie, że Bartek zaniesie mnie do samochodu, Madzia i ojczym zanieśli walizki do samochodu. Później przyszli po mnie. Nie chciałam by ktoś mnie dotykał, więc po wytłumaczeniu, że Bartek nic mi nie zrobi wzniósł mnie do samochodu. Droga do Szczecina minęła dość szybko. Hana została poinformowana wcześniej więc wszystkie procedury związane ze zgłoszeniem tego na policję i obdukcji po gwałcie załatwiła w czasie naszego powrotu. Po przyjeździe do szpitala musiałam zostać zbadana. Rodzicielka była przy mnie cały czas. Czułam się brudna, każdy dotyk sprawiał mi ogromny ból, a przed oczami miałam piekło, które przechodziłam kilka godzin temu. Musiałam wszystko opowiedzieć Hanie i policji. Trwało to długo, ze względu na mój stan psychiczny. Po długim pobycie w szpitalu mogłam wrócić do domu. Madzia wykończona dniem zasnęła, ja za to nie mogłam zmrużyć oka, wpatrywałam się w obraz za szybą, trzymałam się dłoni mamy. Kobieta przytulała mnie do piersi, głaszcząc po głowie i co jakiś czas całując mnie w nią.

- Mamo Zbyszek... Zbyszek dzwonił
- Zadzwonię do niego jak przyjedziemy i powiem, że jest wszystko w porządku. Powiem, że zasnęłaś zmęczona podróżą.
- Mamuś chcę go usłyszeć - pociągnęłam nosem i starłam łzy z policzków- chcę by był przy mnie, chcę się przytulić i powiedzieć, że go kocham.
- Dobrze jutro zadzwonimy. Teraz uspokój się, spróbuj zasnąć. 

Jednak tej nocy nie zasnęłam, bo gdy tylko zamknęłam oczy pojawiała mi się twarz Kuby lub gdy udało mi się zasnąć budziłam się z krzykiem i zalana potem. Mama siedziała przy mnie i uspokajała mnie. 
Rano byłam w stanie wstać o własnych siłach i pójść do łazienki. Długo stałam pod prysznicem. Chciałam zmyć wczorajszy brud. Pocierałam gąbką skórę, aż do czerwoności. Zmęczona i bezradna opadłam na nagrzane od wody kafelki. Podkurczyłam nogi, oplatając je rękoma. Płakałam pod prysznicem nie mogąc poradzić sobie z tą sytuacją. Tak bardzo chciałam by Zbyszek był przy mnie i mnie przytulił. Mama zaniepokojona długim pobytem w łazience, weszła do pomieszczenia i widząc mnie w takim stanie, wyłączyła lejącą się wodę i pomału wyciągnęła mnie z pod prysznica. Nałożyła na mnie szlafrok i mocno mnie przytuliła. Kolejny dzień przeleżałam w jej objęciach. 
Rodzice Magdy przyjechali po nią do Szczecina następnego dnia. Od rana spędziłam czas z przyjaciółką, dziękując jej za to co dla mnie zrobiła. Obiecałam jej, że będę często dzwonić. Po wyjeździe współlokatorki kobieta spakowała swoją i moją walizkę. Zjadłam połówkę bułki z szynką i wypiłam ciepłą herbatę. Ubrana w dresy pojechałyśmy na lotnisko. Pożegnałyśmy się z rodziną i poszłyśmy na odprawę. Najpierw poleciałyśmy samolotem do Warszawy, a ze stolicy miałyśmy kilkanaście minut na przesiadkę do samolotu, który miał nas zawieść do Rzeszowa. Podczas lotów mama mi opowiadała, że Zbyszek dzwonił do niej kiedy ja nie odbierałam. Później gdy jechali do Berlina, zadzwoniła do niego i powiedziała co się stało. Odwiodła go od pomysłu przyjechania do Szczecina. Miał wczoraj mecz, który wygrali lecz Zbyszek nie był ani minuty na boisku. Ponoć nie był w stanie wykonać nawet zagrywki. Siedział za bandami i musiał oglądać kolegów w drużyny jak radzą sobie bez niego. Dla mediów podali informacje, że nałapał się drobnej kontuzji, która nie jest poważana, ale uniemożliwia mu grę przez najbliższy tydzień. 
Do mieszkania siatkarza dojechałyśmy taksówką. Wjechałyśmy windą na szóste piętro, kobieta zapukała do drzwi, które otworzył nam pan Leon. Przywitałam się uśmiechem z mężczyzną i zdjęłam buty oraz kurtkę. Weszłam w głąb mieszkania i zobaczyłam chłopaka. Miał sińce pod oczami i bladą cerę. Zapłakana, najszybciej jak tylko mogłam podeszłam do niego i wtuliłam się w tors atakującego. Zbyszek był zaskoczony moją reakcją. Dopiero po kilkunastu sekundach zamknął mnie w szczelnych, bezpiecznych ramionach, całując najdelikatniej w głowę. Szlochałam w jego objęciach nie mogą przestać się trząść. Zbyszek jedną ręką złapał mnie pod kolanami, a drugą objął w tali, podniósł mnie i zaniósł do sypialni. Tam przez kilka godzin płakałam i przepraszałam go za to co się stało. W objęciach siatkarza odpłynęłam w krainę Morfeusza.
Nie przespałam długo, obudziłam się zalana potem i łzami. Krzykiem przywołałam wszystkich do pokoju. Uspokajana przez mamę i w objęciach Zbyszka próbowałam opanować płacz i strach. Do końca dnia przeleżałam w sypialni z chłopakiem, który zasnął po północy ja za to nie mogąc choć na chwilę zamknąć oczu miałam odhaczoną pierwszą noc bez zaśnięcia. 

Kolejne dni wyglądały podobnie. Zbyszek ubłagał u prezesa klubu trzy dni wolnego. Przez ten czas siedział cały czas przy mnie. Uspokajał mnie, opowiadał o meczach, o śmiesznych sytuacjach po meczach, nawet o tym jaka jest pogoda za oknem bylebym tylko nie myślała o tamtym dniu. Niestety po trzech dniach musiał wrócić do pracy. Gdy siatkarz miał trening ze mną była mama i mama Zbyszka, lub gdy mama była w Katowicach zawieść zwolnienia na uczelnie, siedziała przy mnie pani Jadwiga lub Iwona Ignaczak. Jadłam bardzo mało, z pokoju wychodziłam jedynie do toalety. Całymi dniami leżałam w łóżku, kilka razy wychodząc z niego by rozprostować kości. 
Dwa dni przed ważnym meczem Resoviaków leżeliśmy ze Zbyszkiem w sypialni. Głowę miałam położoną na ramieniu mężczyzny. Lewą dłoń położyłam mu na klatce piersiowej rysując szlaczki paznokciami, on zaś lewą dłonią objął mnie, a prawą trzymał na mojej lewej dłoni. Co kilka minut na moim czole składał drobne pocałunki. Po długich dniach milczenia przemogłam się i porozmawiałam z nim o tej sytuacji. Wyczerpałam już limit łez, podczas rozmowy drżał mi jedynie głos, w oczach zbierały mi się łzy lecz żadna nie wypłynęła. Zbyszek mnie uważnie wysłuchał, nie przerywając mi, a gdy się rozklejałam uspokajał mnie. Po dokończeniu tego co chciałam mu powiedzieć zrobiło mi się ciut lżej na sercu. Nadal uważałam, że to moja wina choć wszyscy mi mówili, że to nie ja jestem winna. Została jeszcze jedna sprawa, którą musiałam poruszyć 

- Dlaczego mi nie powiedziałeś, że podpisałeś kontrakt z Modeną ?
- Dlatego powtarzam ci, żebyś nie czytała tych bzdur w internecie. Nie podpisałem nic jeszcze. Chciałem z tobą o tym porozmawiać, ale chyba nie będę mieć innego wyboru, bo Resovia nie przedłuży ze mną umowy. Nikt nie zaproponował mi kontraktu w Polsce, a jedynym rozsądnym klubem jest Modena. Chciałem ci powiedzieć jak przyjedziesz, ale teraz ta sytuacja ...
- Podpiszesz go ?
- Prawdopodobnie, ale chciałbym byś ze mną zamieszkała we Włoszech. Wiem, że masz studia i cię do niczego nie zmuszam, chciałbym...
- Pojadę z tobą - oparłam się o łokieć i spojrzałam mu w oczy, kładąc rękę na policzku siatkarza - zamieszkam z tobą we Włoszech, nie chcę znowu rozłąki, chcę być blisko ciebie
- A co ze studiami ? 
- Wezmę dziekankę, poproszę tatę może pomoże mi znaleźć praktyki, a jak nie pozostaje mi osiedlowy sklepik - zaśmiałam się 
- Po co osiedlowy sklepik ? Przecież dam radę nas utrzymać - uśmiechnął się i pocałował wnętrze mojej dłoni
- Nie będę żerować na twoich pieniądzach, chcę również się dokładać do rachunków i to jest mój jedyny warunek, dla którego pojadę z tobą - patrzyliśmy sobie w oczy przez dłuższy moment, aż w końcu siatkarz uległ
- Dobrze, zgadzam się - z bananem na twarzy pierwszy raz od kilku dni pocałowałam mojego narzeczonego. Był to delikatny i krótki pocałunek, ale przepełniony miłością i tęsknotą. 

Cieszyłam się, że będę mogła wyjechać ze Zbyszkiem do Włoch o ile dostanę zwolnienie dziekańskie. Nie chciałabym ponownie się z nim rozstawać, bo teraz nie rozdzielałyby nas kilkadziesiąt kilometrów i kilkanaście miast, a kilkaset kilometrów i kilka państw. 



******
Witam :D. 
Rozdział zostawiam Wam do oceny. Czekam na Wasze opinię i gorąco zachęcam do komentowania :). 

Zaczynamy akcję Tokio ! 
#GoPoland - #IdźdoPolski wygrało wszystko :D !

Pozdrawiam Dooma :).