poniedziałek, 22 lutego 2016

Rozdział 60


"Opanuj hormony Bartman !"

Dni mijały szybko i spokojnie. Sprawa z Joanną przycichła. Przynajmniej o jeden problem mniej. 
Na studiach idzie mi całkiem dobrze. Sesję zdałam w pierwszym terminie z przeważającą ilością 4 w indeksie, nie musiałam się uczyć do poprawek i miałam PIĘĆ TYGODNI wolnego. Pierwszy tydzień spędziłam w mieszkaniu Zbyszka. Z racji, że chłopaki wyjeżdżają na Ligę Mistrzów pierwszy i ostatni tydzień spędzam w Rzeszowie, drugi u taty we Włoszech i dwa pozostałe w Szczecinie. 
Dwudziestego ósmego stycznia odbył się mecz z Lube Blanca Marche Macerata. Chłopaki nie popisali się umiejętnościami. Przyjęcie zawalili, a co z tego wynika, nie ma wystawy i dobrego ataku. Pierwszą partię przegrali do 18, drugą do 23, a trzecią do 20. Dwa wcześniejsze mecze z Francją i Rumunią zagrali rewelacyjnie, tak w tym przeciwnik był lepszy. Zbyszek po każdym przegranym meczu jest wkurzony na siebie, bo uważa, że mógł zrobić więcej i przez to by wygrali. Po meczu nie przyszedł do mnie na trybuny, w samochodzie nie odezwał się słowem. W domu późną kolację zjadł przed telewizorem, a jak wkurzona wrzasnęłam by przestał się tak zachowywać to nawrzeszczał na mnie tak, że miałam ochotę mu przywalić w jaja. Wyprowadził mnie z równowagi i pomimo minusowej temperatury i śniegu za oknem, ubrałam odzież termoaktywną, czapkę i rękawiczki, buty do biegania i wybiegłam z domu. W windzie włączyłam w telefonie tryb samolotowy by nikt mi nie przeszkadzał, podłączyłam słuchawki i włączyłam jeden z kilku utworów Bring me the horizon. O godzinie dwudziestej drugiej poszłam biegać, a do domu wróciłam po dwóch godzinach. Byłam wykończona. W windzie wyłączyłam muzykę i przywróciłam zasięg. Dwadzieścia dwie nieodebrane połączenia od kogo ? Od tego idioty, który krzyczał na mnie, bo przegrał mecz. Wszystko jestem w stanie zrozumieć. Przecież też grałam w siatkówkę, wiem jak boli przegrana, wiem ile wkłada się energii, siły, zdrowia w treningi i jak przez kilka głupich błędów można przegrać spotkanie. Ale takie zachowanie jest bezczelne. Gdy tylko odtworzyłam drzwi wejściowe, od razu pojawił się chłopak. Przepraszał mnie, błagał bym tak więcej nie wychodziła i odbierała od niego telefon jeżeli dzwoni, martwił się o mnie i nawet chciał mnie przytulić, ale wyminęłam go. Cała w śniegu poszłam bez słowa do łazienki. Zdjęłam mokre ubrania i weszłam pod prysznic. Było mi cholernie zimno i gdy tylko ciepła woda dotknęła mojej skóry, wszystkie spięte mięśnie rozluźniły się. Pod prysznicem spędziłam dobre 15 minut. Gdy wyszłam z zaparowanej kabiny wytarłam ciało ręcznikiem i owinęłam się nim. Ręką przetarłam zaparowane lustro. Mokre włosy odrzuciłam do tyłu, nasączyłam płatek płynem micelarnym i przetarłam twarz. Przemyłam twarz zimną wodą i wytarłam małym ręcznikiem w kolorze czekoladowym, który pięknie pasował do wystroju łazienki. Westchnęłam i starłam pojedynczą łzę, która spływała po policzku. Zawsze robi mi przykrość takim zachowaniem i nie wiem jak u niego to zmienić. Nawet rodzice chłopaka próbowali coś z tym zrobić lecz nie udało im się to. W Jastrzębiu po takich meczach rozmawiał z Miśkiem, to on zawsze go uspokajał gdy był nabuzowany. 
Owinięta tylko w ręcznik wyszłam do sypialni po piżamę. Gdy odnalazłam ją w stercie ubrań, które leżały na krześle, odwinęłam ręcznik i założyłam bluzę na długi rękaw i odcieniach bieli i szarości gdzieniegdzie pojawiał się kolor czerwony. Na całej długości szarych rękawów widniały małe główki myszki miki, na samym środku był napis " Mickey Mouse" i czerwona kokardka. Na jasnych, szarych spodniach dresowych z czarnymi ściągaczami były dwie głowy myszki na kolanach. Całą piżamę uwielbiam, jest wygodna, przylega do ciała, a najważniejsze, że jest cieplutka. Usłyszałam jak Zbyszek wchodzi do pokoju i odstawia kubki na szafce nocnej. Gdy rozczesywałam włosy, stojąc tyłem do niego, przytulił się do moich pleców, ręce oplatając w talii, a głowę położył na ramieniu. Opuściłam z rezygnacją ręce wzdłuż ciała i ciężko westchnęłam. 

- Denerwują mnie te twoje humorki Bartman.
- Przepraszam, nie umiem radzić sobie z emocjami. Nie wiem co we mnie wstąpiło.
- Sam meczu nie wygrasz Zbyszek. Ile ja tobie to muszę wbijać do tego pustego łba ? - powiedziałam odwracając się przodem do niego, kładąc ręce na umięśnionej klatce chłopaka.
- Pomóż mi - powiedział cicho stykając swoje czoło z moim 
- Pomogę jak opanujesz hormony Bartman - zaśmiałam się, biorąc w obie dłonie jego twarz.- Pamiętaj, że zawsze ci pomogę tylko nie wrzeszcz już na mnie - delikatnie musnęłam jego spierzchnięte wargi - i używaj pomadki, bo będziesz miał rany na ustach - zaśmiałam się i złapałam jego dłoń kierując się w stronę łóżka. 


Dokładnie tydzień później czyli czwartego lutego odbył się mecz w Maceracie. Siedziałam razem z Felicie na trybunach i patrzyłyśmy jak rozgrzewają się zawodnicy obu drużyn. Tata gdzieś się przechadzał koło boiska. Pomimo urwania głowy w klinice postanowili wyskoczyć na mały urlopik i pooglądać mecz. Jak zawsze miałam ubraną na sobie koszulkę Zbyszka. Pogoda jak na luty była dla tego kraju ciepła. Dwadzieścia kresek na plusie, do tego słońce przez calutki dzień świeciło. Mogłam spokojnie ubrać luźne spodnie koloru szarego, które były uszyte z lekkiego i zwiewnego materiału. Do tego ubrałam białą bluzkę na ramiączkach, którą teraz przykrywał pasiak, a gdyby było mi zimno miałam przy sobie dżinsową katankę. 
Wierzyłam w chłopaków, bo to ostatnia szansa by zostać w Lidze Mistrzów. Mecz rozpoczął się od zdobycia przez Resoviaków 5 punktów. Na długo tego nie utrzymali, bo już na pierwszej przerwie technicznej przegrywaliśmy 7:8. Kolejna przerwa techniczna była dla nas. Już myślałam, że wygramy seta, było 21:17. Włoska drużyna zaczęła doganiać Pasiaków. Nie wiem jakim cudem nadrobili te 4 punkty, bo po niespełna 7 minutach był remis, a po kolejnych 10 minutach Macerata miała na swoim koncie pierwszego seta. Mocno się zdenerwowałam, bo nie tak to miało wyglądać. Po kolejnym secie myślałam, że rozwalę krzesełko, na którym siedziałam. Przegrali do 18. Jakby stracili władzę w rękach. Byłam kompletnie załamana gdy na włoskiej hali rozbrzmiał ostatni gwizdek kończący mecz. Okrzyk kibiców włoskiego klubu rozległ się po całym obiekcie. Resovia i dzisiaj uległa Maceracie przegrywając 1:3. Usiadłam bezradnie na krzesełku i schowałam twarz w dłoniach. Tata od zawsze twierdził, że nie potrzebnie biorę każda porażkę do siebie, nawet jeżeli nie gram w danym spotkaniu. Po kilku głębszych oddechach wstałam w miejsca i chciałam iść w stronę parkietu. Widząc Zbyszka wraz z tatą idących w naszym kierunku poczekałam, aż przybędą do nas. Gdy staliśmy naprzeciwko siebie położyłam dłonie na jego policzkach. Zbyszek musnął lekko moje usta. 

- Nic się nie stało. Wszystko będzie dobrze. Zagraliście mecz rewelacyjnie i nie wiem dlaczego ... dlaczego... makaroniarze... wygrali - mówiłam tak szybko i przez łzy, że sama nie wiem co mówiłam. Po chwili rzuciłam się na chłopaka, mocno obejmując. Popłakałam się i zamiast pocieszać Zbyszka to on mnie musiał zapewniać, że nic się nie stało i uspokajać mnie bym nie wpadła w histerię. Po kilku minutach oderwałam się od niego i starłam ręką mokre policzki.
- Przepraszam - zaśmiałam się i wzięłam do ręki chusteczkę, którą Felicie mi podała. 
- Zdarza się, nic się nie stało. Złota olimpijskiego nie przegraliśmy.
- To jest ważny turniej Zbyszek.
- Jak nie teraz to później. Hej skarbie nie płacz - zaśmiał się i przejechał kciukiem po policzku.
- No przykro mi jest no - już byłam bliska ponownie się rozpłakać, lecz ten pociągnął mnie za rękę i przytulił mnie do swojego ciała. Pocałował w czoło i wyszeptał, że nic się nie stało i nie jest mu bardzo przykro. 
- No już, chcę widzieć duży uśmiech na twarzy mojej narzeczonej - uśmiechnął się ukazując rząd "białych zębów". Zaśmiałam się i trzepnęłam go w klatkę piersiową. 
- Idź się myć, bo śmierdzisz.
- Mecz grałem tak ci przypominam.
- Idź, bo nie chcę cię widzieć gapiącego się z zazdrością w oczach jak będę rozmawiała z Italiano. - pocałowałam go w usta i skierowałam się w stronę parkietu gdzie rozciągała się włoska drużyna. W locie jeszcze rzuciłam - Muszę go opierdolić za to, że wygrał.

Stojąc w odległości pięciu metrów od Ivana splotłam ręce wokół klatki piersiowej i podniosłam wyżej jedną brew. Ten zauważając mnie podszedł do mnie z bananem na buzi. 
- Bella, najdroższa ciebie też miło widzieć - zaśmiał się i pocałował mnie w policzek
- Opierdzielam cię, że mecz wygrałeś - i dla potwierdzenia przywaliłam mu przysłowiową "mukę"
- Łuuuuuuuuuu boję się. Mamo nie bij - zaśmiałaś się pod nosem i złapał mnie za dłoń. 
- No no Zbysiu się postarał. Piękny pierścionek. Gratulację - pocałował mnie w policzek, a ja mu podziękowałam. 
- Kiedy wpadniesz do Polski ?
- Kiedy będę miał czas.
- Byś zrezygnował, z kilku dni na Majorce i przyleciał do mnie.
- Wybacz, ale Majorka bardziej mnie kręci.
- Jesteś okropny !- trzepnęłam go w ramię 
- Dobra, dobra Bella spokojnie - uniósł ręce w geście obrony- obiecuję, że w te wakacje wpadnę.
- Serdecznie zapraszam - uśmiechnęłam się - a na temat "bella" już rozmawialiśmy !
- Wybacz, ale powstrzymać się nie mogę - już chciałam ponownie uderzyć go w ramię lecz uciekł. 

Tydzień spędzony w kraju wina, makaronów i pizzy był bardzo relaksujący. Żona taty wzięła wolne na trzy dni. Większość czasu spędziłyśmy w domu gotując. Kobieta pokazała mi kilka ciekawych przepisów. Dania bardzo posmakowały tacie, ponoć na okrągło prosi żonę by zrobiła mu jedno z nich. Obiecałam sobie, że zrobię kilka Zbyszkowi i ciekawe czy jego żołądek też uwiodę. Jak to się mówi przez żołądek do serca. 
Byłyśmy na zakupach w głównej galerii w Modenie. To zdecydowanie nie był mój dzień, nic nie mogłam znaleźć, nic mi się nie podobało, aż w końcu wyszłam z galerii z jedną parą trampków, które były bardzo podobne do tych co miałam na nogach. W ostatni dzień zawitałyśmy na kilka godzin do spa. Masaże i olejki tak mnie rozluźniły, że na kilkanaście minut odpłynęłam. Bardzo byłam zadowolona z tego wypadu.
Wieczorem u taty w klinice odbyła się konferencja, a tematem przewodnim był: "Psychologia i medycyna w zawodach trudnych i niebezpiecznych ". Szczerze mówiąc nie zainteresowało mnie to. Na początku czułam się jak na nudnych wykładach na uczelni. Z całej konferencji zaciekawił mnie jeden temat na około dziesięć. 
Do domu przyjechałam zmęczona i głodna. Postanowiłam najpierw się wykąpać. Bardzo szybko umyłam się, bo mój żołądek domagał się jedzenia. W lodówce zostały resztki kurczaka i jakiejś sałatki. Mięso przygrzałam w mikrofalówce i gdy było gotowe do spożycia nałożyłam na naczynie. Obok kurczaka pojawiła się sałatka z rukolą, pomidorkami koktajlowymi, camembertem i niewielką ilością papryki. Zjadłam szybko przez co dostałam czkawki. Położyłam się wcześnie spać. Na następny dzień miałam samolot do Berlina. Stamtąd ma mnie odebrać Łukasz. 

Modena- Rzym- Monachium- BERLIN. Moja podróż przedłużyła się o około sześć godziny. Spowodowane to było śnieżycami nad Niemcami. Najpierw okazało się, że lot prosto do Berlina jest odwołany, więc tata kazał mi lecieć do Rzymu, bo tam jest więcej możliwości. Po doleceniu do stolicy Włoch dowiedziałam się, że jednyne rozwiązanie na szybki powrót do kraju jest lot z przesiadkami. Oczywiście zakupiłam odpowiednie bilety i poczekałam na samolot do Berlina z przesiadką we Frankfurcie. Do Frankfurtu nie doleciałam, bo odesłali nas do Monachium. Tam spędziłam godzinkę, aż będziemy mieć pozwolenie na przylot do Berlina. I tak po sześciogodzinnej podróży ( która miałam trwać
niecałe dwie godziny) doleciałam na lotnisko Berlin- Schönefeld.

-W końcu księżna doleciała - zaśmiał się Łukasz przytulając mnie na powitanie
- Sześć godziny podróży, jestem wykończona- westchnęłam ciężko, przecierając ręką zmęczone oczy
- Dolicz jeszcze dwie, bo do domu trzeba dojechać - zaśmiał się i przejął ode mnie walizki
- No to osiem godzin - zrobiłam smutną minkę i razem z przyjacielem udałam się do samochodu. 

Niecałe 20 kilometrów przed granicą Polsko-Niemiecką zasnęłam i obudziłam się jak dojechaliśmy do domu. Była godzina osiemnasta, więc zjadłam kolację i poszłam się wykąpać. W piżamce, leżąc w łóżku napisałam SMS do Zbyszka

Królowa <3 ( tak się zapisałam w telefonie Zbyszka )
"Cała i zdrowa jestem w domku. Leżę już w łóżku i idę spać, bo jestem wykończona. Osiem godzin podróży gdzie miało być tylko dwie lotu i dwie jazdy :(. 
KOCHAM CIĘ <3 Kolorowych koszmarów :*

Zbysław
Łukasz już pisał. Przynajmniej zwiedziłaś Niemcy hahah. Ja CIEBIE TEŻ KOCHAM i nie zapomnij się czasem odezwać :P. Śnij tylko o mnie ! 

Królowa <3
Chyba lotniska zwiedziłam ! No może Italiano się na chwilę pojawi :* 

Zbysław
Nie przeginaj ! Śpij już. Kocham cię.

Królowa <3
Ja ciebie też Zbysiu kocham, uważaj na treningach.

Po napisaniu kilku SMS'ów położyłam na szafce telefon i poszłam spać. 



*******
Witam :D.
Po 3 miesiącach wracam ! 
Bardzo Was za to przepraszam.
 Wenę miałam, tylko na moją nieobecność tutaj nałożyły się problemy osobiste i tak jakoś się stało, że po miesiącu odcięłam się całkowicie od bloggera. 
Jestem świadoma, że może zmniejszyć się ilość czytelników. Jednak miło by mi było jakby kilka komentarzy pojawiło się pod rozdziałem :). Oceńcie ten rozdział, poprawcie mnie, powiedzcie co się wam nie podoba. Długo mnie tu nie było i jak na razie moje pisanie mnie nie zadowala. 
Pozdrawiam Dooma :).