niedziela, 31 sierpnia 2014

Rozdział 31


Dni mijały szybko, a nawet za szybko. Jest ostatni dzień szkoły przed świętami. Ostatnia lekcja o nazwie Matematyka. Jak to mówią " Matematyka królowa nauk". Wszyscy stękają, żeby dzwonek już zadzwonił i żeby nie robić tych cholernych kart maturalnych. Ze słuchawkami w uszach rozwiązuje te durne zadania z procentami i po raz enty się wkurzam i wymazuje moje obliczenia. Nienawidzę procentów, kij wie o co chodzi w tym. Żadnych danych i niczego i jak ja mam to rozwiązać. Przełączam na ulubioną piosenkę  i jeszcze raz czytam treść polecenia. Nagle czuje jak ktoś tyka mnie w plecy. Pokazuje ręką żeby poczekał chwilę i powracam do polecenia. Po chwili znowu czuje dotknięcia w plecy, odwracam się wkurzona i jak najgłośniej, szeptem krzyczę 
- Czego ?! - dopiero teraz się orientuję, że to nasz Kubuś Popiwczak mi przeszkadza. Tak Popiwczak. Największe " ciacho" w szkole. Latają za nim, jak belieberki za Bimberem. 
- Co masz w 65 ?
- Matura już za chwilę. Sam rób. 
- Przy okazji 66 - uśmiechnął się.
- Zabiję cię Popiwczak - mierzę go wzrokiem- 65- C, 66.D.
- Dziękuje Bielewska.
- Jak już jesteś odwrócona to powiedz mi co masz w 52. - mówi Majka siedząca właśnie z "Młodym i pięknym"
- 0,00145 procenta, ale nie wiem czy jest dobrze.
- Jest źle, bo ja mam dobrze, bo podobne robiłem na korkach- odpowiada nam Krystek siedzący obok mnie - 0,0144. O jedno zero za dużo i końcówka 4. 
- Dzięki - odpowiedziałyśmy mu równocześnie i przystąpiłyśmy do dalszego rozwiązywania. 
Po 15 minutach lekcja się skończyła i do domku. Żegnamy się z nauczycielem, życząc mu wesołych świąt ( jacy mu lizusi :P) i wychodzimy z klasy, a później ze szkoły. 
- Ej może chodźcie do kina ?- zapytał Kuba.
- Ej to jest dobry pomysł. Patrzcie dawno nie byliśmy naszą grupką nigdzie. Chodźcie do tego kina - powiedziała Malwa.
- A ty " gwiazdo szkoły" nie masz czasem treningu ? - zapytałam Jakuba
- Mam wieczorem, a ten " młodszy klubowy " mamy przecież wszyscy odwołany. Nie pietraj Doma i chodź.
- Ja nie pietram tylko dbam o twoją karierę - uśmiechnęłam się u objęłam go w pasie.
- Ach ty moja menadżerko - zaśmialiśmy się oboje i poszliśmy w kierunku kina.
- Ej ludziska muszę odebrać brata z przedszkola. - powiedział Krystek.
- To idziemy na bajkę- klasnęła w dłonie Malwa.
- Jak ja dawno bajki nie oglądałam - zaśmiałam się 
- Kurwa nikt dawno bajki nie oglądał - zaśmiał się Kuba - Ała, za co ?- zapytał się Magdy, która szła obok nas i uderzyła w głowę siatkarza.
- Za to, że żyjesz - i wszyscy się roześmialiśmy. Droga do przedszkola małego zajęła 20 minut. Chłopczyk ucieszył się jak powiedzieliśmy mu, że idziemy do kina i może wybrać na jaką bajkę. Krystian powiedział, że mu się spodobałam, bo cały czas trzymał mnie za rękę i opowiadał jak było w placówce. Uwielbiam dzieci, w każdym wieku. Nigdy się przy nich nie nudzi. Jak doszliśmy do kina to mały wybrał bajkę, którą obejrzymy. Chłopaki kupili popcorn i cole, bo bez tego nic nie obejrzą. Po godzinie film się skończył. Kaspian ucieszony zaczął mówić o tej bajce, a zaspani chłopaki próbowali utrzymać się na nogach. Pod kinem każdy rozszedł się w swoją stronę. Pożegnaliśmy się, życząc jeszcze raz wesołych świąt. Razem z Majką udałyśmy się na stację i czekałyśmy na pociąg do Katowic. Stamtąd poszłyśmy na pociąg kierujący się do Dąbrowy. Po około 2 godzinach byłyśmy na obrzeżach Dąbrowy. Była 18, ciemno, temperatura minusowa, a my idziemy i śpiewamy.
-Bam cziki bam bam - zaczęłam śpiewać kolejną piosenkę
- tak miły mówi mi 
- mał mał mał 
- moje serce bije
- cziki cziki ciu ła 
- nie zatrzymasz mnie
- Giczi giczi gu znaczy kocham cie - i krzyknęłyśmy jak najgłośniej.
- Dawaj coś starego co znam- powiedziała przyjaciółka jedząc batonika
- to czekaj - włączyłam telefon i szukałam piosenki
- Patrz i się ucz od mistrzyni - włączyłam piosenkę i odwróciłam się do Mai tak, że ja szłam do tyłu. Przy ustach miałam telefon i on służył mi jako "mikrofon". Przy refrenie zaczęłyśmy skakać i drzeć się. No nienormalne idą !. Gdy byłyśmy w domu to zjadłyśmy zupkę przygotowaną przez ciocię i poszłyśmy na górę. Włączyłam piosenkę, którą przy okazji śpiewałyśmy z dziewczyną. Wyjęłam walizkę i zaczęłam pakować ubrania, buty, kosmetyki i rzeczy takie jak ładowarka itp.. Prezent dla Zbyszka spakowałam na samym dnie walizki. Ustaliliśmy, że święta spędzimy razem z naszymi rodzinami. Wigilię i Boże Narodzenie jesteśmy w Szczecinie, a kolejne 4 dni w Warszawie, zaś 30 jedziemy do Rzeszowa na sylwestra u Ignaczaków. Gdy się spakowałam z pomocą Majki była godzina 20. Rafał był u nas i miał jechać do Jastrzębia, więc wziął przyjaciółkę. Pożegnałam się z nią i kazałam wszystkich z rodziny wyściskać i złożyć ode mnie życzenia. Gdy dziewczyna poszła zjadłam jeszcze tą przepyszna zupkę i pomogłam trochę cioci. O 22 poszłam się kąpać. Zmęczona położyłam się spać. 

*****
Taki sobie ten rozdział :/. 
Już jutro do szkoły :P. Znowu będzie katorga :(. 
A już we wtorek mecz naszych siatkarzy :), a ten wczorajszy NAJLEPSZY :D. 
Pozdrawiam Dooma :). 

3 komentarze:

  1. Rozumiem cię. Z powodu szkoły też mam depresję xd
    Wczorajszy mecz niebo <3
    Rozdział świetny :**

    OdpowiedzUsuń
  2. No niestety czas do szkoły... ale za to są mistrzostwa <3 jedyne co mnie przy życiu trzyma! A rozdział jak zwykle świetny :* jestem ciekaw tych świąt, zapewne ciekawie będzie, ale i tak najlepszy sylwester!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudny rozdział. :) Wybacz, że tak późno, ale w sobotę byłam na weselu i dopiero teraz powolutku nadrabiam zaległości... :)
    Hmm... już się nie mogę doczekać świąt i Sylwka ;3
    A co do szkoły to masakra :(
    Dobrze, że mamy mistrzostwa ;(
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń