sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział 42



Dziewczyny poszły do Felicie, a ja skierowałam się w stronę gabinetu taty. Gdy byłam dość blisko zauważyłam, że drzwi są lekko uchylone. Chciałam zawrócić, bo pomyślałam, że Antonio jest zajęty, ale usłyszałam bardzo dobrze mi znany głos więc podeszłam bliżej i podsłuchałam trochę rozmowy. Tak wiem nie powinnam, ale bardzo korciło mnie, po co Zbyszek przyszedł tutaj. Gdy usłyszałam, że chce mi się oświadczyć, a rodziciel się zgadza to myślałam, że będą mnie zbierać sprzed gabinetu. Przecież obiecał mi, że nie będziemy się śpieszyć ! Słysząc jak tata się cieszy, że w końcu znalazłam odpowiedniego partnera, że będę w końcu szczęśliwa, kilka łez poleciało mi na policzki, ale szybko je starła. Wzięłam kilka głębszych wdechów, zobaczyłam się w lusterku, które zawsze noszę ze sobą, czy się nie rozmazałam. Wzięłam jeszcze jeden głębszy wdech. No to teraz zabawimy się w aktorkę... Weszłam do gabinetu i stanęłam jak wryta, że niby nie spodziewałam się Zbyszka. 

- Co ty tu ... looooooool.- zaśmiałam się i rzuciłam się na Zbyszkową szyję
- Przyszedłem skontrolować bark, bo ostatnio mnie bardziej bolał, ale to z przetrenowania - uśmiechnął się i mnie pocałował 
- A nie powinien ktoś z lekarzy być tutaj z tobą ? - widziałam po jego oczach, że był zmieszany, podrapał się po głowie co zawsze robił jak coś kręcił. Doma, bo się skapnie, że coś wiesz ...
-Mieli dużo roboty, dlatego przyjechałem sam - uśmiechnął się, a ja mocno się do niego przytuliłam. Tęskniłam za nim. 

- Dobra dzieciochy, bo ja mam jeszcze trochę roboty - powiedział tata
- A ja muszę już wracać, bo obiecałem trenerowi wrócić dzisiaj.

Pożegnaliśmy się z tatą. Zaproponowałam chłopakowi, że go odwiozę, na co się zgodził. Po godzinie byliśmy pod hotelem. Wysiadłam z samochodu, by pożegnać się z ukochanym.

- Spotkamy się przecież zaraz - zaśmiał się, a ja się bardziej w niego wtuliłam
- Ale pamiętasz o ślubie taty, trener pozwolił ci jechać ?
- Tak pamiętam i pozwolił mi jechać . Nie bój się - pogłaskał mój policzek
- Błagam cię nie zapomnij o tym, bo to jest bardzo ważne dla mnie. Ktoś po ciebie przyjedzie, dam ci jeszcze znać kto - pocałowałam go w usta. Zbyszek odwzajemnił pocałunek, który przerodził się w długą i namiętną pieszczotę. 

Chłopak poszedł w stronę hotelu, a ja pojechałam do domu.

Kilka dni później

Dziś miał odbyć się mecz pomiędzy Polską, a Włochami. Jako iż mam 2 obywatelstwa nikomu nie kibicowałam, bo gdybym już miała kibicować to nie wiedziałabym komu. Ubrana tak, wsiadłam razem z dziewczynami do samochodu. Miałyśmy w zapasie czas więc po drodze wskoczyliśmy na shake'a. Było tak ciepło, że myślałyśmy, że się rozpłyniemy. W słońcu było 40 stopni. Na szczęście na hali jest klimatyzacja, bo bez niej nie wiem jak siatkarze by wytrzymali. Zajechaliśmy pod halę  równo 40 minut przed rozpoczęciem meczu. Okazałyśmy bilety i poszłyśmy na swoje miejsca. Siedziałyśmy w siódmym rzędzie, który zazwyczaj jest rezerwowany dla rodzin graczy. Koło mnie siedziała Felicie i Wiki. Mecz rozpoczął się od zaśpiewania hymnów obydwu państw, które zaśpiewałam ze łzami w oczach. Pierwsze 2 sety Polacy wygrali gładko do 19. Nie wiedziałam co się dzieje z makaroniarzami, byłam w szoku. W 3 secie się jednak pozbierali i wygrali go na przewagi, ale to i tak Polska dziś okazała się w lepszej formie, bo 4 seta wygrali do 20. Z ostatnim gwizdkiem było słychać radość garstki polskich kibiców. Ja również się cieszyłam z ich wygranej, ale gdy spojrzałam na twarze Włochów było mi smutno. Dlatego nienawidzę jak grają te dwa państwa !!!! 
Tata wziął naszą piątkę na boisko, ale nie został z nami, bo musiał iść pomagać swoim podopiecznym rozgrzewać się. Ja zaś z siostrami udałam się w stronę przyjaciół. Widać było po ich twarzach, że są szczęśliwi z wygranej. 

- Gratulacje orzełki. Jesteśmy prze szczęśliwe ! - poczochrałam Krzysiowi włosy, po czym się do niego przytuliłam.
- A dziękujemy i my też się bardzo cieszymy, że zlaliśmy dupy makaroniarzom - odpowiedział kapitan drużyny Możdżonek
- No więc to są moje siostry, ta większa to Mania, a ta mniejsza wasz kibic od urodzenia Wiktoria. - przedstawiłam dziewczyny, bo oni jeszcze je nie znają
- Misia - pociągnęła mnie za rękę Wika. - Poprosisz ich by dali mi autografy i zdjęcie. Ja się wstydzę- powiedziała mi na ucho. Zaśmiałam się i złapałam ją za rękę
- Dobra panowie pracy waszej ciąg dalszy. Teraz się pięknie uśmiechniecie, a Wiki usiądź pomiędzy dwoma Miśkami i przysuńcie się, bo w kadrze was nie zmieszczę 

Porobiłam trochę zdjęć. Chłopaki nie byliby sobą gdyby nie porobili głupich min. Posiedziałyśmy dłuższą chwilę z nimi rozmawiając o wszystkim. Nagle przypomniało mi się, że od początku nie ma z nami Zbyszka.

- Ej, a gdzie Zibi ? Od początku go nie ma.
- Może udziela wywiadów. Spokojnie - poklepał mnie po ramieniu Winiar. - Idziesz z nami jutro na imprezę ?
- Nie, tata bierze ślub.
- O to jutro balanga się wam szykuje - uśmiechnął się Winiar
- Niestety tu was zaskoczę, bo ślub i wesele będzie nie typowo włoskie. Będzie "skromno". Ślub musi się odbyć w Watykanie, jak tradycja rodzinna nakazała. A wesele odbędzie się na obrzeżach Rzymu. W jakiejś willi nad morzem i ma być tylko 50 osób. Najbliższa rodzina taty i Felicie, przyjaciele i kilku siatkarzy. 
- No bardzo skromnie -siatkarze zaśmiali się, a ja wywróciłam oczami
- Na wesela włoskie zaprasza się multum gości, wszystko musi być najdroższe i najlepsze. Ta uroczystość, którą wyprawiają to jest naprawdę skromna.
- Dobra, dobra wierzymy ci. My już lecimy, bo czas na nas- z każdym pożegnałam się osobno. Pomachałam im jak odchodzili.  
Na koniec poszłam do Ivana. Pocieszyłam go i powiedziałam, że z Polakami nie wyra nigdy. Ten dźgnął mnie w brzuch, oboje się zaśmialiśmy. Krótko rozmawialiśmy, bo ten także musiał już iść. Pożegnałam się i udałam się przed halę do samochodu. 



Wstałam o 9. Nic mi się nie chciało byłam zmęczona (choć nie wiem czym), ale obiecałam Felicie, że jej pomogę z przygotowaniami. I jeszcze czekał nas fryzjer i kosmetyczka. Wzięłam szybki prysznic, przeczesałam włosy i zostawiłam rozpuszczone. Ubrałam się  ( jak szaleć to szaleć), niestety buty musiałam założyć płaskie, bym mogła wieczorem normalnie chodzić. Zeszłam na dół i zjadłam śniadanie. Potem udałyśmy się kosmetyczki, z której wyszłam z takim cudem (link). Później masaż relaksacyjny i do fryzjera, po którym moje włosy wyglądały tak (link). Do domu zawitałyśmy po 15, a o 16.15 miał czekać na nas samochód który zawiezie nas pod bazylikę Św. Piotra w Watykanie. Pomalowałam najpierw Pannę Młodą, później siostry, a na końcu siebie. Ubrałam się w sukienkę i pomogłam się ubrać Felicie (link). 

- Felicie wyglądasz przepięknie. Tacie szczęka opadnie jak cię zobaczy. 
- Boję się.
- Fel, proszę cię. Wszystko będzie dobrze, zobaczysz - uśmiechnęłam się i przytuliłam przyszłą macochę. 

O 16 z minutami przyjechał samochód, a o 17 zawitałyśmy w Watykanie. Felicie została przed bazylią ze swoim ojcem, a my udałyśmy się do środka. Nigdzie nie widziałam Zbyszka i się bardzo denerwowałam. 

- Ivan nie widziałeś Zbyszka ?
- Od wczoraj nie.

Wysłałam mu kilka wiadomości, na które nie odpisał. Wkurzona włożyłam telefon do torebki i skupiłam się na ceremonii. Popłakałam się razem z dziewczynami, a chłopaki się z nas śmiali. Po ślubie mieliśmy do przejechania 40 minut do miasteczka, w którym miało odbyć się wesele. Zbyszka jak nie było tak nie ma. Byłam wkurzona, ale tego dnia nie zepsuje mi nikt. Więc moim partnerem na dzisiaj był Ivan. Wesele się udało, było magicznie. Fantastycznie się bawiłam, a Ivan pomógł mi o tej całej sytuacji zapomnieć. Poszłam na plażę by zaczerpnąć świeżego powietrza. Stałam przy brzegu, a ciepła woda oblewała moje zmęczone nogi. Jest grubo po 2 w nocy. Nagle poczułam czyjąś rękę na moim ramieniu. Odwróciłam się i zauważyłam uśmiechniętego Ivana. Odwróciłam się i oparłam swoje ciało o jego. 

- Nie odpisał ? Byłem pod hotelem, ale nie wychodził, a jak dzwoniłem to nie odbierał.
- Nie. Mam go dosyć. Wiedział jakie to ważne dla mnie, widziałam jak kłamał mi w klinice i jeszcze się nie odzywał tak długo. - pociągnęłam nosem i wytarłam mokre policzki
- Ej nie płacz, tak piękny makijaż się zepsuje. - uśmiechnęłam się - pięknie dziś wyglądasz
- Dziękuje - stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek
- Chodź nie marnujmy czasu. Trzeba się wybawić kiedy jest okazja - złapałam go za rękę i poszliśmy do sali balowej kontynuować zabawę. 


*****
Udało się napisać dłuższy :D. 
Dopiero akcja się rozkręca :D. Mam nadzieję, że się podoba :). Przepraszam za błędy, rozdział pisany na szybko.
Zapraszam wszystkich do komentowania, bo to  BARDZO motywuje. 
Pozdrawiam wszystkich Dooma :). 

poniedziałek, 19 stycznia 2015

Rozdział 41


Wstałam dosyć późno, ale się wyspałam :D i na wspólne śniadanie zaspałam. W piżamce zeszłam na dół do kuchni. Tam siedziały dziewczyny ( Vivien, Mańka i Wiktoria). Jak Mania mnie zauważyła popatrzyła się błagalnie na mnie

- Błagam ratuj mnie - powiedziała po polsku czego Vivien nie zrozumiała. Domyślam się, że przyrodnia córka taty zaczęła nawijać, czego ja nie znoszę. 

Zaparzyłam kawy, wsypałam płatki, które zalałam mlekiem. Usiadłam obok dziewczyn i żeby odciążyć trochę Manię pogadałam z Vivien

- No to gadaj jak tam w szkolę.
- Nic ciekawego - westchnęła- nauczyciele mnie denerwują, nie potrzebnie siedzę tam  przez 7 godzin. 
- A dzisiaj nie poszłaś bo ?
- Bo mi się nie chciało - odparła, a mi się chciało śmiać z jej głupoty.
- No tak, bo jak już się testy napisało to księżniczka nie musi chodzić. Z tego co wiem to masz marne oceny i mogłabyś je podciągnąć. Gdybyś potrzebowała pomo...
- Możesz się zamknąć i nie obrażać mnie !  Nie wiesz jak jest to się nie wpieprzaj w czyjeś życie! - no to zacznie się jazda. Nie będzie mi małolata rozkazywać
- Słuchaj gówniaro ! Nie rozkazuj mi, bo jesteś za młoda, a po drugie jesteś leniem zasranym i mogłabyś się w końcu do nauki wziąć. Tata przez całe życie nie będzie cię utrzymywać. - cała czerwona z nerwów poszła do pokoju, a ja zaczęłam się histerycznie śmiać. Siostry popatrzyły się na mnie jak na wariatkę, ale ja tylko machnęłam ręką. 

- Idziemy na zakupy ! Trzeba kupić sukienki na ślub taty i przy okazji mamy i Bartka. A później trochę zwiedzimy, pójdziemy poderwać włochów, oczywiście ty Mańka, bo ja zajęta i na sam koniec pojedziemy do taty - uśmiechnęłam się, a siostra popatrzyła na mnie z politowaniem 
- Daj mi odpocząć. Przecież tyle wczoraj zwiedziliśmy, a jeszcze jest tak gorąco na dworze - westchnęła
- Wczoraj to było nic, dopiero 1/4 obeszłyśmy - zaśmiałam się, a ona jeszcze głośniej westchnęła. 

Wiec tak mówiłam tak też się stało. Niestety tego zasrańca też musiała wziąć, bo była pod moją opieką. Mimo to dzień minął zajebiście. Wikusia bardzo się cieszyła, bo nauczyła się kilka słów po włosku, a jednak poprawnie wymówić w tym języku to mało kto z obco krajowców umie, a mała ma 10 lat !. Na ślub taty zakupiłam taką sukienkę, a na mamy i Bartka taką. Antoniego ślub jest za kilka dni, a nie mam zamiaru kisić się w upale w długiej sukience. Około 17 przyjechałyśmy pod klinikę i tam czekałyśmy na narzeczonych aż skończą pracę. 

Z perspektywy Zbyszka 

Po porannym treningu gdy już byliśmy w hotelu poprosiłem trenera by pozwolił mi opuścić popołudniowe zajęcia. Nie był zadowolony, ale jak mu wytłumaczyłem z jakich przyczyn muszę je opuścić to bez wahania się zgodził. Życzył mi powodzenia i powiedział, że jak mi się nie uda to mam " karny trening". Zaśmiałem się i podziękowałem. Pobiegłem szybko do pokoju. Wykąpałem się, ubrałem ( jakoś muszę wyglądać :P), poprawiłem włosy i spryskałem się perfumami od Niej. Wziąłem torbę i mogłem już ruszać. 

- Na ślub idziesz ? - zaśmiał się Misiek z Igłą wchodząc do pokoju
- Prawie - wziąłem głęboki wdech i wyszedłem z pokoju
- Panowie wesele się nam szykuje !!! - krzyknął Krzysie na cały korytarz, a ja wywróciłem oczami. 

Droga do wyznaczonego celu niby nie jest, aż tak daleko od hotelu, ale przez zatłoczony Rzym jechałem dobre 2 godziny. Zapłaciłem też ładną sumkę, ale przewidywałem to. Wysiadłem przed budynkiem i po chwili już znajdowałem się w nim. Podszedłem do rejestracji by zapytać się o potrzebną mi osobę.

- Dzień dobry, gdzie znajdę Antoniego Bielewskiego ? - zapytałem po Włosku
- A pan umówiony ?
- Nie ale znamy się i ...
- Przykro mi, ale do Antoniego trzeba być wcześniej umówionym - uśmiechnęła się i powróciła do swojej roboty. Westchnąłem i lekko uderzyłem pięścią o blat
- Zbyszek ? - usłyszałem z tyłu jak ktoś wymawia moje imię, odwróciłem się i ujrzałem Felicie. Dzięki Ci Boże !
- Uratowałaś mnie - uśmiechnąłem się i przytuliłem na powitanie
- Co ty tutaj robisz ? 
-Przyszedłem do Antoniego, mam ważną sprawę, a nie chcą mi powiedzieć gdzie go znajdę.
- Procedury - zaśmiała się kobieta - Do końca korytarza i w lewo. Przepraszam, ale nie mogę z tobą iść, jak sam widzisz -uśmiechnęła się i lekko podniosła ręce w której miała pełno teczek.
- Jasne, dziękuje za pomoc.
- Nie ma sprawy. - pożegnaliśmy się i każdy ruszył w swoją stronę. 

Gdy doszedłem do drzwi, zapukałem, a dosłownie po sekundzie usłyszałem głośne " proszę ". Wszedłem do pokoju i przywitałem się z ojcem Miśki. Ten jakby nie wiedząc mnie 10 lat bardzo ciepło mnie przywitał, zapytał jak kariera czy wszystko jest w porządku. Na wszystko oczywiście odpowiedziałem, ale nie na pogawędki tutaj przyszedłem.

- Ja właściwie to przyszedłem w jednej bardzo ważnej sprawie .
- Mów śmiało, proszę.
-  Chciałbym prosić o rękę pańskiej córki.


******
Kaaaaa Buuuuummmmmmmmmmmm !!!!

Kto się tego spodziewał ??? Bo ja sama jestem w szoku o.O.

Po raz kolejny Was Przepraszam :(. Jakoś przez ostatnie dni nic mi nie pasowało w tym rozdziale ( znaczy w jednej czwartej napisanego rozdziału :P). Często zmieniałam, kasowałam, pisałam od nowa i ponownie kasowałam. Aż w końcu jak przeczytałam rozdział u Agnieszki Nowak ( o Zuzce i Michale ( który gorąco polecam, bo jest zajebisty, a dziewczyna ma talent :*)), to mnie olśniło i pojawiło się to coś u góry :D. DZIĘKUJE KOCHANA <3

Myślę, że ktoś jeszcze został :). 
Pozdrawiam z FERII :D. Dooma :). 

PS. Przepraszam, ale w wieku Wiktorii mogłam się pomylić :P.