piątek, 8 sierpnia 2014

Rozdział 27

( Piosenka)
Czułam obecność kogoś w sali. Wiedziałam kto to był.
- Skarbie ja wiem, że jest Ci ciężko z tym wszystkim, ale dla twojego dobra będzie najlepiej jak pojedziesz z Antonim do Włoch. Szybciej wrócisz do zdrowia i do grania - powiedziała mama, a ja po raz enty się rozpłakałam.
- Mamo ja nie chcę go zostawiać. Co jak znowu zapadnę z śpiączkę. Boję się, że go nie zobaczę. Mamo ja go kocham. Nigdy nie czułam tego co przy nim. Jest wyjątkowy i... i ... - nie mogłam dokończyć. Mama mnie przytuliła i uspokajała.
- Widzę jak go kochasz. Nie zachowywałaś się tak przy Jakubie. Jestem z Ciebie dumna córeczko. Dałaś wszystkiemu radę i wiem, że teraz też dasz. Nie bój się niczego. Strach to najgorsze co może teraz być. Musisz być dzielna i myśleć optymistycznie tak jak to robiłaś gdy byłaś naszą małą smerfetką. - zaśmiałyśmy się ba samo wspomnienie.
- Dziękuję mamo - po tych słowach mama się rozpłakała i przytuliła mnie. - Mogłabyś poprosić tutaj Zbyszka ? - zapytałam gdy już się oderwałyśmy od siebie
- Jasne - pocałowała mnie w policzek i wyszła, gdzie po chwili jej miejsce zajął Zbyś

- Przepraszam Cię za moje zachowanie. Zrozum mnie, boje się tego wszystkiego. Nie chcę Cię opuszczać - złapałam  jego dłoń i próbowałam się nie rozpłakać. 
- Skarbie takie jest życie sportowca. Wyjeżdża się i zostawia się rodzinę i najbliższych. Przetrwamy to, nie bój się niczego. - podniósł lekko kąciki ust i pocałował mnie co odwzajemniłam. Kazałam mu iść do domu, bo jest już po 22 i na pewno jest zmęczony. Nie wiem jakim cudem piguły go jeszcze nie wywaliły. Gdy już miał wychodzić pocałowaliśmy się namiętnie, powiedział, że mnie kocha i poszedł, a ja się zastanawiałam jak to będzie. Wyjazd za dwa dni do Włoch, zabieg, rehabilitacja, spotkanie z nową rodziną taty. Jak to mówią co będzie to będzie !
Podczas tych dwu dni odwiedziło mnie sporo osób. Przyszły dziewczyny. Strasznie ciężko było nam się rozstać. Każda płakała, nawet jak opowiadałyśmy śmieszne historię, żeby trochę rozweselić atmosferę to płakałyśmy ze śmiechu. Odwiedzili mnie chłopaki i było podobnie tylko mnie nie płakali. Mama z Bartkiem byli się pożegnać, bo musieli już jechać. Jak to zwykle bywa znów razem z mamą się popłakałyśmy. Nawet Łukasz zawitał. Z czego byłam mocno zła, bo starają się wejść do +L. Ten powiedział, że musi mnie ucałować i powiedzieć standardową regułkę, że wszystko będzie dobrze i bla bla bla. Posiedział trochę długo. Poopowiadał mi jak tam życie się rozwija w Szczecinie, że wszyscy z Bałtyku tęsknią za mną i mam pozdrowienia i buziaki. Ja też kazałam ich pozdrowić i ucałować. Do końca mojego pobytu tutaj Zbyszek przychodził w każdy dzień i siedział tak długo jak tylko mu czas na to pozwalał. W dzień wyjazdu, przyszedł o 10 tata z moją walizką. Postawił ją przy drzwiach i pogadaliśmy trochę. Później musiał iść po papiery i pozałatwiać coś. Ja w tym czasie z pomocą pielęgniarki poszłam się ubrać i wyszykować. Niestety musiałam założyć opaskę na brzuch. Nie lubię jej, jest strasznie niewygodna i przeszkadza mi. Gdy wyszłam z łazienki zobaczyłam Zbysia siedzącego na krześle obok łóżka. Gdy mnie zauważył, wstał i szedł w moją stronę. Przytuliłam się do niego po czym pocałowałam jego usta. Usiadłam na łóżku obok niego i położyłam głowę na jego ramię. 
- Nie mamy dużo czasu, bo za 30 minut muszę jechać na trening. - przytulił mnie jeszcze mocniej. - Chodź - powiedział, a ja nie wiedziałam o co chodzi. Wstałam, a Zbyszek pociągnął mnie za rękę tak, że usiadłam mu na kolanach. Uśmiechnęłam się pod nosem i wtuliłam się w niego. Siedzieliśmy tak z 20 minut. 
- Domiś kocham Cię i zawsze będę. Nie wiem co bym bez Ciebie zrobił. Przy tobie jestem inny. Chciałbym być z tobą już na zawsze. Nie wyobrażam sobie dnia bez Ciebie. Jesteś moim skarbem i nikt nie ma prawa Cię obrazić i zranić - uśmiechnął się - no chyba, że ja - i wtedy się zaśmiał, a ja uderzyłam go w ramię. Wyjął z torby małe pudełko, takie w jakim są zazwyczaj pierścionki. Zdziwiłam się, bo Zbyś wiedział, że nie chcę się śpieszyć. 
- Zbyszek ... - chciałam już powiedzieć, ale mi przerwał
- Poczekaj, spokojnie - otworzył pudełko, a w nim był prześliczny pierścionek - To nie są zaręczyny wiem nie chcesz się spieszyć - o czyli mnie słucha, co jest rzadkością u niego- to jest na urodziny, ponieważ jeszcze pierwszego nie przyjedziesz - uśmiechnęłam się i miałam łzy w oczach. Mieć takiego chłopaka to skarb, a ja taki skarb mam. Założył mi pierścionek na palec wskazujący po czym złączył nasze usta w długim namiętnym pocałunku. Oderwaliśmy się od siebie, bo niestety siatkarz musiał jechać na trening, a ja na lotnisko. Zbyszek wziął moją walizkę, a tata plecak z moimi rzeczami. Poszliśmy do samochodu Rafała, bo to on miał nas odwieść na lotnisko. Gdy już wszystkie bagaże były w samochodzie uwiesiłam się na zbyszkowej szyi i płakałam. Ten lekko mnie podniósł i gładził po plecach, mówiąc, że zaraz się zobaczymy i będzie wszystko dobrze. Odsunęłam się i na pożegnanie pocałowałam go. Długo i namiętnie. 
- Kocham Cię - powiedziałam kiedy oderwałam się od jego ust. 
- Ja Ciebie też kocham. Napisz jak dolecisz - uśmiechnął się i pocałował w czoło. Odpowiedziałam mu okej i wsiadłam do samochodu. Pomachałam mu jeszcze na pożegnanie i usiadłam w wygodnej pozycji. 

Kilka dni później 
Jestem od kilku dni we Włoszech. Tak jak w Polsce czuje się tutaj jak w domu. Jutro ma zostać wykonany zabieg. Jestem wspierana przez dużo osób więc moje obawy przed tym zabiegiem trochę wyparowały. Poznałam bliżej Félicie ( narzeczoną taty) i Viviane ( córkę Félicie). Tej smarkuli nie polubiłam. Ma 15 lat i zachowuje się jak rozpuszczony bachor. Jej tapetę na gębie można zauważyć z 5 kilometrów. Markowe ciuszki i kosmetyki, szkoła prywatna i myśli, że jak ma ojczyma, który jest jednym z najbogatszych osób we Włoszech i na pewno na świecie to jest najważniejsza, najbardziej znana bla bla bla. Jak już ją widzę to dostaję kurwicy.  W przeciwieństwie do córeczki Félicie jest na prawdę fajną kobietą. Skromna, miła i zawsze pomoże i doradzi w czymś. No i najważniejsze nie korzysta ze znajomości taty tylko pracuje na swoje. Polubiłam ją od razu i cieszę się, że się kochają z tatą. Tatulek nie byłby sobą gdyby mnie z kimś nie zapoznał, a tą osobą był Ivan Zaytsev, który wylądował w klinice z bólem pleców. Jak się później dowiedziałam sztanga mu spadła i musi mieć teraz masaże. Miły gość i bardzo zabawny. I największy gaduła jakiego spotkałam. Papla jak najęty, to dobrze, bo przynajmniej nie myślę o tym zabiegu. Znam perfekcyjnie język Włoski, ale czasami nie rozumiem co on do mnie mówi i musi zwolnić z tempem mówienia. Zazwyczaj po tym  obydwoje się śmiejemy. Po tych kilku dniach spędzonych razem jest naprawdę bardzo dobrym kumplem. Trochę na początku się przystawiał do mnie czym wkurzałam Viviane, ale wytłumaczyłam mu, że mam chłopaka i nie zamierzam go zdradzać, ani zrywać z nim. Zrozumiał to i stara się teraz na miano przyjaciela. No to Ivan' ku sobie jeszcze trochę poczekasz. 
Nastał dzień mojej operacji. Zostałam obudzona o 6 i podano mi leki. No powiem, że zaczęłam się bać, ale jak przyszedł Italiano ( uwielbiam jak wypowiada te słowo z tym akcentem Włoskim i teraz go tak nazywam :P) i zaczął opowiadać różne śmieszne historie to się bardziej rozluźniłam. O 8 zadzwonił mi telefon i szczerze mówiąc to nie chciałam odbierać. Nie wiedziałam kto to, bo sam numer był tylko wyświetlony. Zignorowałam to i dalej rozmawiałam z Ivan'em. Jak już po raz 10 zadzwonił to się wkurwiłam, przeprosiłam Włocha i odebrałam.
- Czego do cholery. Czy już o 8 musi pan lub pani dzwonić do mnie ? - wydarłam się na osobnika.
- No mile zostałem powitany. Jak nie chcesz rozmawiać to możemy zakończyć połączenie - i w tej chwili zrobiło mi się głupio. Osoba po drugiej stronie się zaśmiała
- Zbyś przepraszam. Myślałam, że to znowu z jakimiś ofertami, bo wyświetlał się tylko numer. Przeprasza Cię.
- Spoko - znowu zaczął rechotać- Jak się czujesz? Nie nudzisz się ?
- No jest okej, tylko się trochę boje, ale Ivan dotrzymuje mi towarzystwa i jest okej - jak Włoch usłyszał swoje imię to odwrócił się w moją stronę, a ja się uśmiechnęłam co odwzajemnił. 
- Że kto ?! - wkurwił się, a ja się uśmiechnęłam.
- No Ivan Zaytsev. Wylądował też w tej klinice, a że tata nas przedstawił to spędzamy czas w wolnych chwilach.
- O nie kochana. Z tym makaroniarzem jesteś ? Ja ...- nie dokończył, bo zaczęłam histerycznie się śmiać 
- Kotku nic mi nie robi. Ja mu wyjaśniałam, że mam chłopaka, którego kocham i nie zamierzam zdradzić, ani rzucać więc spokojnie.
- Ja tutaj nie wyrobie. Wiesz jaki to podrywacz ? 
- Przypominam, że ty też byłeś takim - zaśmiałam się i  wiedziałam, że zaraz wybuchnie złością
- BYŁEM  i już nie jestem. Nie denerwuj mnie i wyproś go, albo daj mu telefon to sam go wyproszę. 
-Zbyszek proszę Cię nie zachowuj się jak dziecko. Kocham Ciebie, a nie jego - w tym momencie przyszła pielęgniarka z tatą - Misiu muszę kończyć, bo przyszli mnie zabrać na śmierć- zaśmiałam się
- Tak i od razu  trafisz do piekła za swój charakter - dogryzł mi, a ja jak by był przy mnie to bym pokazała mu mój język. - Trzymaj się, będzie wszystko dobrze i będę z tobą duchowo - wiedziałam, że się uśmiecha- Kocham Cię i zadzwonię wieczorem lub jutro - i cmoknął do słuchawki
- Dziękuje i też Cię kocham. Do usłyszenia - i też dałam mu buziaka przez telefon. Rozłączyłam się i oddałam urządzenie tacie. Zostałam odłączona od kabelków i kroplówki. Pomału wstałam z pomocą pielęgniarki. Przytuliłam go, a on powiedział w swoim ojczystym języku, bym była dzielna i będzie dobrze. Uśmiechnęłam się i podziękowałam za wsparcie. Po tym skierowałam swoje kroki na salę zabiegową. Pomyślałam, że z takimi lekarzami nic mi się nie stanie i będzie mój tata, który będzie wszystkiego pilnował. 

*****
Odechciało mi się wszystkiego. Wena jednak na długo uciekła. Miałam chwile zwątpienia. Zastanawiałam się czy nie zakończyć tej historii, ale później pomyślałam, że jednak jest kilku czytelników, którzy chcą się dowiedzieć co dalej :). No chyba, że tak nie jest ? :P. 
Proszę powiedzcie co sądzicie, bo ja już nie wiem czy jest dobrze czy źle :/

Byłam dziś jednak na 12 na " Drużynie". Takiego zajebistego filmu to ja jeszcze nie widziałam :). Te momenty z Igłą Szyte i wypowiedzi siatkarzy, a także byłego trenera AA. Przez cały seans miałam łzy w oczach i ciary, a w niektórych momentach to te łzy pociekły po policzkach :). Niech zrobią wersje na DVD !
 I dziś także u mnie w REALU zakupiłam koszulki siatkarskie :). Jak nie biedra czy "Ooszoooon" to teraz real haqhaha :). Promowanie siatkówki ciąg dalszy :D
Pozdrawiam Dooma :)



5 komentarzy:

  1. Niech ivan coś pokombinuje bo bedzie ciekawie xd
    Po ile koszulki? Xd

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chcę czytać dalej! masz pisać, rozumiesz?! Uuuu zazdrosny Zbys :D Nie zdziwię się jak on wpakuje się w samolot i przyleci do Włoch żeby pilnować czy się koło Domi przypadkiem Ivan nie kręci :D Mam nadzieję, że zabieg się uda i będzie okej :D
    Ej u mnie Helios jest droższy! jakie zdzierstwo!
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny oby wszystko było ok :) Nie zdziwię się jak Zbyszek pofatyguje się do Włoch :)

    OdpowiedzUsuń
  4. EJEJEJE! TY MASZ PISAĆ DALEJ, DROGA KOLEŻANKO! :D
    Hm.... Zibi zazdosny, uhuhu :D Bardzo mnie ciekawi, co on zrobi :D
    A Ivan mi się nie podoba, no.... :(
    Zazdroszczę koszulki i tego, że byłaś na filmie <3
    Ja niestety, chyba nie pojadę..... ;///
    W wolnej chwili zapraszam do siebie na nowy rozdział <3 http://ciesz-sie-kazda-chwila.blogspot.com/
    Pozdrawiam :**

    OdpowiedzUsuń