Środa. Wstałam o 6. Poczułam mocny ból w podbrzuszu. Na pewno to nie okres, bo niedawno co miałam. Zeszłam na dół i wzięłam tabletkę przeciwbólową. Dodatkowo zmierzyłam temperaturę, tak dla upewnienia. No i mam stan podgorączkowy. Nie uśmiechało mi się teraz grać. Położyłam się na chwilę by przynajmniej mi ten ból przeszedł. W między czasie zszedł wujek. Gdy mnie zauważył leżącą na sofie z niewyraźną miną szybko podszedł do mnie i uklęknął przede mną
- Domiś co się stało ?
- Nic wujku, po prostu mnie brzuch boli i mam stan podgorączkowy.
- Nie masz może okresu ? - zapytał bez skrępowania, bo w końcu jest lekarzem i jest już do tego przyzwyczajony
- Nie miałam już. Wzięłam tabletkę przeciw bólową, już przechodzi. - uśmiechnęłam się do niego.
- Okej, jakby coś się działo to wołaj.
- Dobrze - pomógł mi się podnieść z sofy. Poszłam do pokoju po ubrania i poszłam do łazienki. Tam się ubrałam i wyszykowałam. Nie miałam ochoty i siły by coś zrobić z włosami więc związałam je w zwykłą kitkę. Na szczęście brzuch przestał boleć i mogłam w miarę funkcjonować. Do torby spakowałam małego jaśka by móc położyć się w autokarze. Wzięłam torbę i poszłam z nią na dół. Wzięłam jeszcze tabletki, które zostawił mi wujek i przeczytałam od niego wiadomość na kartce.
"Misia weź leki, które ci przygotowałem. Jakby coś się działo to dzwoń, a ja od razu po ciebie przyjadę. Ciocia śpi w sypialni. Buziaki wujek Endrju :P "
Gdy przeczytałam pozostawioną wiadomość od opiekuna, usłyszałam dźwięk telefonu, który ogłaszał, że przyszedł sms. Wzięłam telefon do ręki i przeczytałam to co napisała mi Majka.
" Ferdziu mi napisał, że mamy odwołane 3 pierwsze lekcje, bo nauczyciele zachorowali :D, a że mamy 4 to odwołał nam tą jedną. Tak więc mamy być o 12.30 przed halą i stamtąd jedziemy do Katowic. Ty możesz przyjechać prosto do tej hali gdzie będzie rozgrywany ten mecz. A teraz dobranoc idę spać :*. "
" Okej dziękuje :* Dobranoc mała :*. Tylko pamiętaj ustaw budzik !"
" O dzięki, że mi przypomniałaś. Jesteś Kochana :*"
Ja także ustawiłam budzik i poszłam do pokoju po pościel. Wyciągnęłam jaśka z torby, bo nie będzie mi już potrzebny. Położyłam się w salonie. Po kilku minutach mogłam znowu powrócić po krainy Morfeusza. Obudziłam się dopiero jak zadzwonił mi budzik. Wyłączyłam go i pomału wstałam. Zaczęłam mnie głowa boleć. Znowu kurwa będę chora. Mecz rozpoczyna się 14.30, ale mam być godzinę przed rozpoczęciem by się przebrać i rozgrzać. Ustawiłam tak budzik, aby od razu jak się obudzę to ubrać się i wyjść. Było mi cholernie zimno, więc pobiegłam do pokoju po koszulkę termoaktywną. Schowałam ją do torby, ubrałam się ciepło i pożegnałam się z ciocią. Wyszłam na dwór i miałam 30 minut drogi na pociąg. W między czasie włączyłam mp3. Ta piosenka jest dla mnie ważna. Gdy słuchałam jej rozwiązywałam wiele problemów w moim życiu. Po rozwodzie rodziców jej słuchałam, po rozstaniu z Kubą, podczas kontuzji. Lubie wsłuchać się w tą melodię.
Pociągiem do Katowic jechałam z 20 minut. Po czym miałam pół godziny na przejście do tej szkoły, w której będziemy grać. Nie czułam się najlepiej. Było mi bardzo zimno, głowa mnie bolała. Na szczęście brzuch mnie nie bolał i o to mi chodziło. Gdy doszłam do tej szkoły, nasz autobus już stał. Poszłam szybko do szatni i przywitałam się z dziewczynami. Majka od razu zobaczyła, że ze mną coś jest nie tak.
- Doma coś się stało. Jesteś trochę blada i w ogóle taka niewyraźna ?
- Stan podgorączkowy, bóle głowy, a bóle brzucha ustąpiły. Ot problem, że znowu jakaś pieprzona choroba mnie łapie. - powiedziałam zdenerwowana.
- Spokojnie, może idź do Hubcia lub do Krakena i powiedz to, może cię zwolnią.
- Nic mi nie jest, chcę grać. - powiedziałam i zaczęłam się przebierać. Nadal było mi zimno, więc założyłam koszulkę i na nią moją meczową. Spodenki, skarpety długie, stabilizator, buty. Poprawiłam kitkę, nałożyłam bluzę, a do niej włożyłam chusteczki. Usiadłam na ławce pomiędzy Malwinką, a Majką. Napisałam jeszcze do Zbysia.
- Doma coś się stało. Jesteś trochę blada i w ogóle taka niewyraźna ?
- Stan podgorączkowy, bóle głowy, a bóle brzucha ustąpiły. Ot problem, że znowu jakaś pieprzona choroba mnie łapie. - powiedziałam zdenerwowana.
- Spokojnie, może idź do Hubcia lub do Krakena i powiedz to, może cię zwolnią.
- Nic mi nie jest, chcę grać. - powiedziałam i zaczęłam się przebierać. Nadal było mi zimno, więc założyłam koszulkę i na nią moją meczową. Spodenki, skarpety długie, stabilizator, buty. Poprawiłam kitkę, nałożyłam bluzę, a do niej włożyłam chusteczki. Usiadłam na ławce pomiędzy Malwinką, a Majką. Napisałam jeszcze do Zbysia.
" Macie mi to wygrać. Mimo, że nie jesteśmy z wami to i tak wierzymy w was. Buziaczki :* Kocham Cię <3 Misia :). "
Przełączyłam na aparat w telefonie i cyknęłam nam "selfie". Majka wyrwała mi telefon i wysłała to zdj. z dopiskiem " Misiaki jesteśmy z wami duchowo :* Majeczka :D".
- Do Michałka tak pisz - zaśmiałam się
- Ty nawet nie wyobrażasz sobie co my piszemy do siebie - puściła mi oczko, a ja popatrzyłam się na nią jak na debila. Później oczywiście wybuchnęłam śmiechem razem z nią. Po kilku minutach przyszedł coach i swoje przemówienie ogłosił. Wysłuchaliśmy kazania, wykonałyśmy nasz okrzyk i wyszłyśmy na halę. No " kibiców" to tamta drużyna to ma, ale my nie jesteśmy gorsi i kilka osób z KK przyszło, którzy nie mogli uczestniczyć w meczu chłopaków. Aż nam się cieplej na sercu zrobiło. Rozgrzewka i jeszcze ostatnie słowa trenera i mogłyśmy zacząć. Mecz był zacięty. Szłyśmy punkt za punktem. Hubert postanowił, że będę dzisiaj zmienną. Nie chciał, aż tak zbytnio mnie przemęczać. To nawet i dobrze, bo nie czuje się najlepiej. Magdzie dziś nie szło najlepiej więc trener zadecydował zmianę. Na moje nieszczęście zaczął mnie brzuch boleć. Nie mogę tego okazać. Musimy to dziś wygrać i dziewczyny we mnie wierzą. Po moim wejściu zmieniło się dużo. Mamy przewagę kilkoma punktami, dziewczyny odzyskały wiarę, że jeszcze nie wszystko stracone i zaczęłyśmy lepiej grać. Dużo też można zawdzięczać klubowi kibica. Dopingują tak, że czasami przekrzykują tamtych. Przy wykonaniu bezbłędnego ataku, poczułam okropny ból w brzuchu. Jakby mi coś rozerwano. Upadałam na parkiet i płakałam. Marzyłam tylko o tym by przestało to boleć.
- Do Michałka tak pisz - zaśmiałam się
- Ty nawet nie wyobrażasz sobie co my piszemy do siebie - puściła mi oczko, a ja popatrzyłam się na nią jak na debila. Później oczywiście wybuchnęłam śmiechem razem z nią. Po kilku minutach przyszedł coach i swoje przemówienie ogłosił. Wysłuchaliśmy kazania, wykonałyśmy nasz okrzyk i wyszłyśmy na halę. No " kibiców" to tamta drużyna to ma, ale my nie jesteśmy gorsi i kilka osób z KK przyszło, którzy nie mogli uczestniczyć w meczu chłopaków. Aż nam się cieplej na sercu zrobiło. Rozgrzewka i jeszcze ostatnie słowa trenera i mogłyśmy zacząć. Mecz był zacięty. Szłyśmy punkt za punktem. Hubert postanowił, że będę dzisiaj zmienną. Nie chciał, aż tak zbytnio mnie przemęczać. To nawet i dobrze, bo nie czuje się najlepiej. Magdzie dziś nie szło najlepiej więc trener zadecydował zmianę. Na moje nieszczęście zaczął mnie brzuch boleć. Nie mogę tego okazać. Musimy to dziś wygrać i dziewczyny we mnie wierzą. Po moim wejściu zmieniło się dużo. Mamy przewagę kilkoma punktami, dziewczyny odzyskały wiarę, że jeszcze nie wszystko stracone i zaczęłyśmy lepiej grać. Dużo też można zawdzięczać klubowi kibica. Dopingują tak, że czasami przekrzykują tamtych. Przy wykonaniu bezbłędnego ataku, poczułam okropny ból w brzuchu. Jakby mi coś rozerwano. Upadałam na parkiet i płakałam. Marzyłam tylko o tym by przestało to boleć.
****
Boże dlaczego odebrałeś mi wenę :(. Bez komentarza -.-. Ja tego nie napisałam u góry :P.
Dużo wyświetleń ( 10504 :)), a tak mało komentarzy :(. Z każdym rozdziałem ilość waszych opinii spada :(. To jest spowodowane wakacjami ( wyjazdy, brak internetu itp.), czy po prostu beznadziejnie piszę ?. Pokażcie mi, że tutaj jesteście !
Pozdrawiam i do zobaczenia Dooma :).
CZYTASZ+ KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ !