wtorek, 25 sierpnia 2015

Rozdział 56


Poniedziałek, 20 września, godzina 7.00. Wstałam i pościeliłam łóżko. W kuchni zrobiłam herbatę i jajecznicę. Gdy zjadłam wzięłam leki i włożyłam naczynia do zmywarki. W pokoju wzięłam ubrania, które po szybkim prysznicu i nasmarowaniu ciała melonowym balsamie ( Zbyszka ulubionym ^^) ubrałam je. Czarne spodnie, długa, szeroka, szara bluzka na krótki rękaw i za duża czerwona koszula w kratę. Z pokoju zabrałam walizkę i plecak. Odstawiłam na przedpokoju i założyłam czarne adidasy. Sprawdziłam czy wszystko wzięłam i gdy już byłam pewna, że mam to co mi jest potrzebne zniosłam walizkę do bagażnika. Czekały mnie ponad dwie godziny drogi do stolicy Podkarpacia. Tak, jadę do Rzeszowa by odwiedzić Zbysia. Mecz odbędzie się w sobotę, a w piątek mają przyjechać rodzice chłopaka by dopingować go na pierwszym meczu Resovii. Oczywiście jak to bywa w Polsce musiałam stać w korkach. Zakorkowana A4 to jest normalne i zamiast przybyć do Rzeszowa w okolicach godziny 9-10 to byłam o 11. Siatkarz był na treningu i jak się wcześniej umawialiśmy gdybym wpadła do niego z niespodziewaną wizytą mam zapukać do sąsiadki po lewej stronie i wtedy ona ma mi dać kluczę do mieszkania. Zaparkowałam BMW pod blokiem i wyłączyłam silnik. Zebrałam wszystkie papierki po cukierkach do woreczka, które zjadałam podczas podróży. Z bagażnika wyciągnęłam walizkę i udałam się do jednej z trzech klatek w bloku Zbycha. Wjechałam windą na 10 piętro i podeszłam do drzwi z numerem 42. Zapukałam, a po chwili odtworzyła mi młoda kobieta z dzieckiem na rękach. Zdążyłam jedynie się przywitać i przedstawić, a ona zniknęła z pola widzenia. Podniosłam brwi z geście zdziwienia. Po chwili przyszła z pękiem kluczy, ale trzymała je tak jakby nie chciała mi ich dać.

- Siatkarzyna mówił, że osoba, która ma po nie przyjść będzie inaczej wyglądać ?- zmrużyła oczy i przyjrzała mi się uważnie. 
- Inaczej czyli jak ?
- Dłuższe włosy i bardziej ciemniejsze, do tego miała być wyższa-dalej patrzyła tak samo, a ja uśmiechnęłam się i pokręciłam głową. Wyciągnęłam telefon z plecaka i pokazałam kobiecie stare zdjęcie "przed metamorfozą". Odebrała ode mnie urządzenie i uśmiechnęła się. 
- Mam adidasy więc jestem mniejsza- odebrałam telefon, który mi podała, a zaraz po nim klucze do mieszkania atakującego.
- Spokojnie wiem, że jesteś dziewczyną siatkarzyny - uśmiechnęła się i położyła syna na ziemi, który od razu pobiegł w głąb mieszkania - lubię się droczyć z ludźmi, taka moja uroda. Zacznijmy może tak po ludzku - zaśmiała się - Julie Benoit - wyciągnęła rękę, którą uścisnęłam
- Dominika Bielewska. Jesteś francuską ?
- Z pochodzenia. Całe życie mieszkam w Polsce - uśmiechnęłam się i podziękowałam za klucze - tylko grzecznie dzisiaj, bo mam na rano do pracy i chcę się wyspać - ostrzegła i pogroziła palcem, po czym zaśmiała się. 
- Nic nie obiecuje - podniosłam dłonie do góry i oddaliłam się do drzwi z numerem 43. 

Odtworzyłam drzwi i weszłam do środka zostawiając walizkę na przedpokoju. Bobek gdy usłyszał, że ktoś wchodzi do domu przybiegł merdając ogonem. Domagał się wyjścia więc założyłam mu szelki, zapięłam smycz i wyszłam z psiakiem na dwór. Pochodziliśmy z 20 minut po czym wróciliśmy się do mieszkania. Rozpięłam Bobkowi smycz i zdjęłam buty. Wsypałam do miski karmę, która jest przeznaczona dla psów z problemami trzustki. Zwierzę merdając ogonem zaczął konsumować jedzenie. Zajrzałam do lodówki i od razu mnie zdziwiła jej zawartość. Jakby chłopak wiedział, że przyjadę, bo lodówka była cała zapełniona. Postanowiłam zrobić obiad, bo jak Zbyszek przyjdzie z treningu to będzie zmęczony i głodny. Obrałam ziemniaki i pokroiłam je na małe kawałki, by szybciej się ugotowały. Dwie piersi kurczaka pokroiłam na cieńsze kawałki, wyszły cztery kawałki więc każdy się naje. Zobaczyłam, że w zbiorze siatkarza jest dużo przypraw więc postanowiłam zrobić własną przyprawę do mięsa. Będąc we Włoszech Felicie nauczyła mnie przyrządzać kilka takich przypraw czy marynat. Wyciągnęłam dwie szklanki, które postawiłam na desce do krojenia. Ze słoiczka z liśćmi laurowymi wyjęłam sześć takich liści i włożyłam je do jednego z kubków. Tak samo zrobiłam z 10 ziarenkami ziela angielskiego i dwoma łyżeczkami ziarnistego pieprzu czarnego. W drugiej szklance znalazły się sól, słodka i ostra papryka, majeranek, oregano, imbir i cynamon. Pierwszą szklankę wsypałam do młynka do kawy i zmieliłam. Gdy już było zmielone wsypałam do miski i dosypałam drugą szklankę. Wymieszałam ręką i obtoczyłam mięso w przyprawie. Każdą pierś osobno włożyłam do papirusu i poczekałam troszkę by nie upiec mięsa szybciej niż ziemniaki. 15 minut przed odcedzeniem ziemniaków, na rozgrzanej patelni położyłam dwa kawałki kurczaka. Przewracając mięso, gdy jedna strona była upieczona, usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Uśmiechnęłam się szeroko i zmniejszyłam gaz na patelni. Skierowałam się w stronę przedpokoju gdzie stał Zbyszek z wielką torbą treningową. Gdy mnie zauważył uśmiechnął się ukazując zęby i odłożył torbę na ziemi jednocześnie zdejmując buty. Uwiesiłam się na jego szyi, nogami oplatając biodra chłopaka. Mocno się przytuliłam, co również zrobił Zbyszek. Jedną ręką przytrzymał mnie za pośladki, a drugą oplótł wokół talii. Pocałował mnie w głowę, a później schował ją w buszu moich włosów. Po chwili oderwałam się i obiema rękami objęłam twarz chłopaka. Z uśmiechem na ustach patrzyliśmy sobie w oczy, przy czym głaskałam kciukiem przyduży zarost na twarzy Zbyszka. Twarz chłopaka zbliżyła się do mojej po czym złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Całując się, siatkarz zaniósł mnie do kuchni i posadził na blacie. Oderwaliśmy się od siebie i pocałowaliśmy się jeszcze raz tylko, że ten pocałunek był buziakiem w usta. Zbyszek podszedł do kuchenki i z patelni wyłożył mięso na talerz, a papirus wyrzucił do kosza. Ostatnie dwa kawałki kurczaka położył na patelnie i odstawił naczynie na palnik. Przyszedł z powrotem do mnie stając pomiędzy moimi nogami. Wielgaśne ręce położył na moich plecach lekko je głaszcząc. 

- Witam mojego kwiatuszka - powiedział wykonując "eskimoski pocałunek".
- Witam mojego Resoviaka.
- Pięknie pachnie. Coś ty za przyprawę zrobiła ?
- Felicie kiedyś mi pokazała jak się ją robi. Jest dobra więc chciałam ci zrobić byś też jej posmakował.
- Musi być genialna skoro tak pięknie pachnie - złączyliśmy nasze usta w krótkim pocałunku.
- Pięknie wyglądasz w tych włosach.
- A dziękuje, mi też się podobają. Tęskniłam skarbie - powiedziałam po kilku minutach ciszy. Oplotłam ręce wokół szyi, a głowę schowałam w dołek nadobojczykowy. 
- Ja też, ale co poradzisz. Wiedzieliśmy z czym się wiążemy, a związki na odległość nie są fajne ani przyjemne. 
- Niech ten tydzień się nie kończy - jęknęłam i jeszcze bardziej wtuliłam się w chłopaka. 

Zjedliśmy razem obiad i usiedliśmy na sofie w salonie. Nogi położyłam na uda chłopaka i wtuliłam się w jego ramię. Jedną ręką drapał raz jedną łydkę raz drugą, czasami przechodząc na uda. Druga ręka oplotła mnie w pasie. Po kilku minutach wyszło tak, że siedziałam na udach chłopaka z głową na jego ramieniu. Lekko smyrał moje nogi co czasem doprowadzało mnie do gęsiej skórki.

 - Chcesz iść na imprezę ?
- Zbyś, a nie lepiej posiedzieć w domu ? A po drugie ty masz jutro trening
- Załatwiliśmy u Kowala, żeby jutro mieć wolne. Nasz statystyk ma dzisiaj urodziny i chłopaki wybierają się do klubu, ale jak nie chcesz to zadzwonię i powiem, że przyjechałaś - pocałował mnie w czoło.
- Nie no możemy iść, jeżeli ma urodziny. Na którą ?
- Na 20. Zostało kilka godzin więc jeszcze posiedzimy.

O 19 poszłam się szykować. Z walizki wyciągnęłam czarne spodnie, białą koszulę z rękawem 3/4 i szpilki. Bieliznę miałam koloru białego by nie prześwitywała mi przez koszulę. Wykąpałam się i umyłam głowę. Po wytarciu ciała nasmarowałam je melonowym balsamem. Nałożyłam ubranie na siebie i wysuszyłam włosy. Mam szczęście, bo włosy przy suszeniu szczotką nie zakręciły się i były idealnie proste. Oczy podkreśliłam eyeliner'em i tuszem do rzęs, ale zanim to zrobiłam nałożyłam cienką warstwę podkładu. Gdy wychodziłam z łazienki minęłam się z chłopakiem i to on teraz okupował toaletę. Założyłam małe, złote kolczyki ze sztucznym diamentem, na szyi zawisł długi naszyjnik z zegarkiem, a na ręku pojawiła się bransoletka od Zbyszka na rocznicę. Nałożyłam czarne szpilki i poczekałam aż chłopak wyjdzie. Długo mu nie zajęło, bo już po 10 minutach stał za moimi plecami i całował w szyję i komplementował mój wygląd. On też był niczego sobie. Biała koszulka z wyciętym dekoltem i to tego jasne dżinsy. Niby taki prosty strój, ale jak w nim wyglądał. Bóstwo !. Ubraliśmy czarne skóry i wzięliśmy torby. Ja dzisiaj nie piłam, bo czułam, że jeszcze nie jest odpowiedni moment. Zbyszek miał prowadzić samochód w stronę klubu, a ja z powrotem. Lokal, w którym dzisiaj miała odbyć się impreza był ponoć jednym z najlepszych w Rzeszowie, tak powiedział Zibi. Dojechaliśmy na miejsce po 10 minutach. Impreza trwała do godzin wczesnoporannych, my niestety zwinęliśmy się około pierwszej nad ranem, bo mój organizm nie jest jeszcze przystosowany do balowania do białego rana. Praktycznie po przyjściu do domu wzięłam bardzo szybki prysznic i położyłam się spać obok Zbycha, który się nie kąpał. 
Po południu, tak po południu, bo zbliżała się godzina 14, obudziłam się. Pierwsze co zobaczyłam to lejący się deszcz za oknem. Westchnęłam i odwróciłam się plecami do okna. Chłopaka nie było, a nie słyszałam by krzątał się po kuchni lub robił to nadzwyczaj cicho. Jednak byłam zbyt leniwa by sprawdzić gdzie on się podziewa więc zostałam w łóżku. Rozglądając się po pokoju natknęłam się książkę, która leżała na szafce obok łóżka. Przysunęłam się i wyciągnęłam rękę by dosięgnąć ją. Książka opisywała najciekawsze miejsca świata warte zwiedzenia. Wystawały z niej kolorowe karteczki, które zaznaczył chłopak. Były to między innymi Chiny, Malediwy, Indie, Meksyk i słynne wyspy Bora Bora. Mojej uwadze nie umknęło kilka zaznaczonych miejsc we Włoszech. 
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi więc przymknęłam książkę. Zbyszek wszedł do sypialni z tacą. Zauważyłam nawet mały dzbanuszek z trzema białymi margaretkami. Uśmiechnęłam się i poprawiłam swoją pozycję z półleżącej na siedzącą. Odstawił tacę z jedzeniem na bok i usiadł obok mnie. Przywitał mnie namiętnym pocałunkiem, a gdy już zabrakło nam powietrza obdarował mnie buziakami na skroniach, czole, policzkach, nosie i szyi. Na tej ostatniej części ciała śmiałam się jak opętana. Taki urok gilgotek na szyi. Razem zjedliśmy " śniadanie" w postaci naleśników i herbatki owocowej. O 16 ubraliśmy się i wyszliśmy na miasto by zjeść większy posiłek. Po 18 byliśmy w domu i do końca dnia spędziliśmy na sofie przed telewizorem. 

Dziewięć dni minęło jak z bicza strzelił. Gdy siatkarz był na treningach ja albo odsypiałam noce albo chodziłam z Iwonką na siłownię. Obiad u Ignaczaków był nieunikniony więc w ostatni dzień mojego pobytu na Podkarpaciu spędziliśmy w miłym towarzystwie. 
Zapomniałabym opowiedzieć o odwiedzinach państwa Bartman. Gdy mnie zauważyli na hali po meczu byli tak zachwyceni i jak to pani Jadzia powiedziała "bardzo się za tobą stęskniliśmy kochanie, bardziej niż za Zbysiem", że przytulania mam już dość na dobre kilka miesięcy. Niestety przyjechali w sobotę, bo tata Zbycha nie mógł wziąć wolnego na piątek i zobaczyliśmy ich w dzień pierwszego meczu Resoviaków. Najlepsze rozpoczęcie sezonu. Wygrana zawodników z Rzeszowa dodała im takiej siły, że gdy rozmawiałam z nimi po meczu powiedzieli, że mogli by zagrać z drużyną z Super ligi. Spotkanie zakończone po trzech setach wygranych dla Rzeszowian, a drużyna z Olsztyna wyjechała bez punktu. MVP Wojtek Grzyb. Kasia, żona Wojtka, po usłyszeniu jego imienia wyczytanego przez spikera była dumna i z wielkim uśmiechem na twarzy gratulowała mu gdy przyszedł na trybuny. Wracając do rodziny Zbyszka. Pojechali od razu po spotkaniu mimo, że nalegaliśmy by zostali i nie jechali po nocy. Jednak ci się uparli, że pojadą. Obiecaliśmy, że w wolnej chwili wpadniemy do stolicy, ale kiedy to będzie ?. Na święta w grudniu ?. Prawdopodobnie. Ja zaczynam studia i czterodniowe wolne mam dopiero w listopadzie, a później na święta. 
O 20 przyjechaliśmy do mieszkania siatkarza po ponad pięciu godzinach urzędowania w rezydencji Ignaczaków. Zmęczona ściągnęłam kurtkę, a potem buty. Torebkę odłożyłam na brązową szafeczkę, która stała zaraz przy drzwiach wejściowych od domu. Usiadłam na sofie w salonie i włączyłam telewizor. Przełączałam kanały, bo nic ciekawego nie mogłam znaleźć. Zbyszek w tym czasie przyniósł dwa kieliszki i wino. W końcu znudzona skakaniem z kanału na kanał zostawiłam na jakiejś stacji muzycznej. Leciała wolna, ale nie smutna piosenka. Usłyszeć można było gitarę co bardzo lubię w takich utworach. Chłopak usiadł obok mnie i podał kieliszek. Uśmiechnęłam się i upiłam mały łyk ze szklanego naczynia. Położyłam nogi na Zbyszka uda i oparłam się plecami o dwie grube poduszki. Siedziałam na sofie w pozycji półleżącej i co jakiś czas piłam małe łyczki z lampki. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam w melodię, która leciała z urządzenia. Byłam zmęczona, a jeszcze czeka mnie jutro dwu godzinna jazda do Katowic. Poczułam wielkie łapy Zbycha na moich nogach, podniósł je i położył na łóżko. Swoją lampkę odstawił na ławę stojącą obok mebla. Po chwili i moja tam wylądowała i dopiero wtedy otworzyłam oczy. Wisiał nade mną, miał te iskierki w oczach i cwaniacki uśmiech na ustach. Pokręciłam głową śmiejąc się pod nosem. Po chwili jego usta wylądowały na moich. Całował delikatnie i czule. Kilka minut później pieścił moje ciało. Ustami i rękoma. Nasze koszulki wylądowały na podłodze, a moje spodnie miały tam trafić za chwile. Byłam już pół naga. Chłopak podniósł mnie gwałtownie i zaprowadził nas do kuchni, sadzając moje ciało na blacie. Na szczęście wysepka nie była zagracona więc bez przeszkód mogłam się położyć. Po kilku minutach kolejnych pieszczot przeszliśmy do bardziej przyjemnej czynności. Nasze pozostałe odzienie leżało już w kącie. 

- Mogę już ? - wysapał przy uchu, a ja się zaśmiałam
- Ty dopiero teraz pytasz ?
- Tak mi się przypomniało - zaśmiał się i pocałował w usta
- Spróbujmy najwyżej przerwiemy - objęłam jego twarz w moje drobne ręce, a on po mały i bardzo delikatnie we mnie wszedł. 

Jednak nasze obawy odeszły daleko w kąt. Wszystko było w porządku. Nie czułam się niekomfortowo, nie bolało mnie więc kochaliśmy się jak dawniej. No może nie jak dawniej, bo dzisiaj spróbowaliśmy innych miejsc, nie tylko w łóżku, ale i w kuchni na blacie, na sofie, pod prysznicem, a nawet na dywanie, na podłodze. Całość skwitowaliśmy głośnym jękiem i falą orgazmów w sypialni. Zmęczeni wyczynami opadliśmy na łóżko. Zbyszkowa głowa leżała na moich piersiach. Próbując unormować oddechy, bawiłam się jego kruczoczarnymi, kręconymi od potu włosami. Ten zaś jeździł palcami po ramieniu i kreślił wzorki. Co jakiś czas obdarowywał mnie buziakami w pierś, a ja w jego włosy. 

- Będzie mi ciebie brakować- powiedział gdy zszedł ze mnie. Przytuliłam się do jego gorącego torsu i oplotłam jego dłoń z moją, pocałował mnie we włosy. 
- Wytrzymamy. Będziecie przecież kilka razy w Jastrzębiu czy Kędzierzynie. Będę wtedy przyjeżdżać na mecz jeżeli uda mi się zdobyć bilety. Częstochowa też nie jest daleko więc tam też mogę bez problemu przyjechać. 
- No nie wiem czy to wyjdzie, bo większość meczy gramy u siebie. 
- Damy radę - popatrzyłam mu w oczy i się uśmiechnęłam - Daliśmy wcześniej, ile to przeszkód nam stanęło na drodze, a wytrwaliśmy. No może z małymi problemami, ale jesteśmy razem - zaśmiałam się i pocałowałam go w usta.- Będzie dobrze.
- Mam nadzieję- moja głowa dostała kilka buziaków po czym odpłynęłam w krainę Morfeusza.

I ja mam nadzieję, że wytrzymamy, bo inaczej nie może być. Nie wyobrażam sobie, życia bez tego wielkoluda. Za bardzo się przywiązałam do niego, za bardzo go pokochałam by stracić po raz kolejny. Jednak mimo tego strachu przed rozłąkom mam dobre przeczucia, że to doświadczenie jeszcze bardziej nas umocni i wpłynie pozytywnie na nasz związek. 



**********
Tydzień spędzony z rodziną i przyjaciółką wpłynął na mnie dobrze i w pewnym sensie odbudował mnie :) Dodał siły i mogłam tutaj nabazgrolić :P
Witam Was Serdecznie w ostatni tydzień wakacji :/ 
( przynajmniej dla uczniów szkół podstawowych, gimnazjalnych i licealnych, a także technikum i zawodówki) 
Studenci to mają dobrze :P Zazdroszczę dłuższych wakacji !
Oddaje Wam rozdział, który ( może was tutaj zaskoczę, bo sama jestem zdziwiona) łatwo mi się pisało i jestem zadowolona z niego ( pierwszy raz od dawna :P) 

Piszcie komentarze i mówicie jak wam się podoba, bo jestem ciekawa waszych opinii :D. 
Zachęcam też osoby anonimowe by i one napisały :) Wasze zdanie również się liczy :). 

Pozdrawiam Dooma :).  

TOP 10 już napisane i zapraszam do przeczytania :D

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Ale fajnie,że pomimo odległości jaka ich dzieli dają rade i kochaja sie nie zważając na wszystko ! Nie wiem ale chyba tylko mnie nie przypadła do gustu ta sąsiadka od kluczy xD Tu niby chcę być fajna ale to troche tak wyszlo jak suchary Strasburgera xD Nie obraź się! ;)
      Buziaczki ;**
      Kasia.!

      Usuń
  2. Studenci pozdrawiają uczniów, też sobie zazdroszczę wolnego września ^^ A tak na serio to fantastyczny rozdział. Fajnie, ze Domi mogła spędzić kilka dni ze Zbyszkiem. To im potrzebne, skoro mieszkają kawał drogi od siebie :/ Oby szybko się znów zobaczyli ^^
    Pozdrawiam ;*
    P.S.
    Zapraszam do siebie na rozdział 3 ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Studenci to jednak mają dobrze z tymi wakacjami :p
    Co do rozdziału to świetnie że Dominika znalazła tydzień czasu na spotkanie z Bartmanem. Jestem ciekawa co się wydarzy dalej! :D
    Pozdrawiam, Tola

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak sielankowo :3 Mi się bardzo podoba, cieszę się, że Dominika przestała się obawiać jakiegoś większego zbliżenia ;)
    dwa małe błędy mnie uderzyły :P nie mówimy i nie piszemy "meczy", ale "meczów" ;) i gdzieś na samym początku zrobiłaś zlepek "bardziej ciemniejsze" a propos włosów. Albo "bardziej ciemne", albo "ciemniejsze", nie trzeba tego łączyć ;D
    Życzę dużo weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jednak studentom to dobrze.
    Rozdział bardzo fajny, zresztą jak zawsze. Fajnie, że spędzili razem ten tydzień. Czekam na dalsze losy tej dwójki.
    Życzę weny i pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń