niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział 55


Mimo, że pogoda w dzień była piękna w nocy musiała rozpętać się burza. Grzmiało, waliło i  błyskało się jakby tam na górze panowała jakaś wojna. ISTNY ARMAGEDON ! Nigdy jeszcze takiego czegoś nie widziałam. Zazwyczaj nie boje się burzy, a gdy już takie się zdarzały to zazwyczaj był przy mnie Zbyszek. Wtulałam się w niego, a on swoim wielkim ramieniem obejmował mnie i całował w głowę jak małą dziewczynkę. Teraz to siedzi w Rzeszowie i smacznie sobie śpi. Nie chciałam go budzić o 3:24, ale tak już sikałam ze strachu, że to było konieczne. Dopiero po drugiej próbie dzwonienia odebrał.

- Zibi Bartman słucham - powiedział zaspanym głosem
- Zbyś
- Misia ? Miśka po jaką cholerę dzwonisz oooo 3:26 ?- lecz odpowiedzi nie uzyskał, bo kolejny grzmot wystraszył mnie tak, że podskoczyłam na łóżku przy czy opuściłam telefon. Usłyszałam swoje imię wypowiadane przez chłopaka. Złapałam urządzenie do ręki i przyłożyłam do ucha. 
- Zbyś burza jest, boje się - mówiłam już prawie płaczliwym głosem
- Słońce nie bój się, jesteś bezpieczna- mimo zmęczenia mówił bardzo spokojnie- wejdź pod kołdrę - tak jak powiedział tak zrobiłam- wszystko jest dobrze, nic ci się nie stanie. Spróbuj zasnąć.
- Jak ja mam spać jak...- i kolejny błysk i grzmot- no sam słyszysz. 
- Mam po Miśka zadzwonić, żeby przyjechał do ciebie - zaśmiał się i ziewnął
- To nie jest śmieszne Zbigniew ! Tutaj panuje istny Armagedon !
- Już spokojnie, zostanę przy telefonie dopóki nie zaśniesz Oki ?
- Oki

Błyskało się tak, że z ciemnego pokoju stawał się tak jasny, że mogłam dostrzec wszystko co się w nim znajdowało. Mimo iż chłopak obiecał zostać przy telefonie, odpłynął po 20 minutach. Gdy usłyszałam lekkie pochrapywanie odłączyłam się i położyłam telefon na stoliczku. Do ręki dorwałam misia, który leżał na podłodze i okryłam się pod sam nos. Burza trwała do godzin porannych lecz ja odpłynęłam kilka minut po czwartej. Rano obudziłam się niewyspana, ale kontaktowałam ze światem. W kuchni zastałam Krystiana. Przywitałam się cichym "Dzień dobry" i wsypałam do ulubionego kubka jedną płaską łyżeczkę kawy. Zalałam wrzątkiem i dodałam mleczko. Z kubkiem w ręku udałam się na sofę i włączyłam telewizor. Zaraz za mną przyszedł chłopak. Okryłam się kocem, bo jednak troszkę za zimno mi było. Oglądając wiadomości na Polsat News dowiedzieliśmy się co nocna burza zostawiła po sobie. Połowa śląska, w tym wschodnia część Katowic została bez prądu, mnóstwo drzew było połamanych, kilka samochodów ucierpiało. Również domy i gospodarstwa domowe ucierpiały po nocnych wybrykach natury. 

- Słyszałem, że nie mogłaś spać w nocy ?
- Przepraszam, że cię obudziłam
- Przy takiej burzy to i nawet ja nie mogłem zasnąć. Rozmawiałaś z kimś ?
- Z chłopakiem
- Ach- westchnął zirytowany, a ja się zaśmiałam pod nosem. Po kilku minutowej ciszy odezwał się.- Może dzisiaj dasz się wyciągnąć na miasto ?
- Przykro mi, ale nie- popatrzył na mnie zdziwiony jakby nie czekał na odrzucenie- Przyjeżdża przyjaciel i z nim spędzę ten dzień, a może dwa.
- A Bartman nie będzie zazdrosny ? - zaśmiał się pod nosem i upił łyk kawy z własnego kubka
- To nie twoja sprawa - odrzuciłam koc i wstałam z kanapy lecz po chwili odwróciłam się i dodała po czym się zamknął do końca dnia - Gdyby Zbyś był zazdrosny dawno by obił mu mordę, ale to jego przyjaciel więc ufa mu i mi w stu procentach, a tobie jest w stanie przywalić za twoją nachalność wobec mnie. - odwróciłam się i szybszym krokiem udałam się najpierw do kuchni, a później do pokoju. 

Wzięłam ciuchy z szafki i poszłam się wykąpać. Ciepła woda rozluźniła moje mięśnie, które były napięte przez zdenerwowanie. Od kiedy przyjechał wkurwia mnie niesamowicie. Mam go dosyć i jeszcze przez tydzień będę musiała go znosić. Założyłam bieliznę, leginsy i ciut za duża koszulę koloru białego, włosy związałam w warkocz. Po wyjściu z łazienki zrobiłam kanapki, które od razu zjadła, a po tym wzięłam dzienną dawkę leków. Ogarnęłam pokój i czekałam na Miśka, który ma przyjechać po 10. Do tego czasu zrobiłam dwie rundy z praniem. Pierwsze wywiesiłam na suszarce, która wystawiłam na balkon. Domofon zadzwonił więc poszłam odebrać. Usłyszałam kobiecy głos i z wielkim bananem na buzi wcisnęłam guzik otwierający drzwi od klatki. Madzia oznajmiła, że wychodzą na miasto i nie będzie ich długo. Przynajmniej jeden problem z głowy -pomyślałam. Po paru minutach do mieszkania weszła wesoła brunetka z wielką blachą. Za nią wszedł Misiek z torbą treningową i  szampanem pod pachą. Zaśmiałam się i przytuliłam na powitanie Monikę 

- Już myślałam, że nie przyjedziesz - zaśmiałam się i odebrałam ciasto, które mi podała
- Nie odpuszczę takiej okazji - uśmiechnęła się ściągając kurtkę i buty. Przywitałam się z Miśkiem, który kazał wyjąć flaszkę z pod pachy.
- Masz może prąd ?
- Tak, a co ?
- Wypierzesz mi ciuchy, bo u mnie rozwaliło linie energetyczne - zaśmialiśmy się we trójkę i zabrałam od niego torbę z brudnymi ubraniami. 

Na szczęście miał same ciemne więc dodałam kilka moich i mogłam wstawić trzecia i ostatnia rundę z praniem. Kolorowe wywiesiłam obok białych i ugościłam moich gości. Sami się oprowadzili po mieszkaniu. Stwierdzili równo, że jest bardzo ładne, a meble które kupiłam będą pasować do sypialni. Zanim Michał zabrał się za skręcanie to zjedliśmy po kawałku ciasta, które przywiozła Monia i wypiliśmy herbatę. Jeszcze bardziej poznałam dziewczynę i bardziej ją polubiłam. Jest na ostatnim roku akademickim na wydziale architektury wnętrz. Przynajmniej będę miała fachowca przy urządzaniu pokoju. Z Miśkiem chodzili razem do szkoły i utrzymywali razem kontakt dopóki nie wyjechał do Jastrzębia. Opowiedziała mi o swoim życiu i ja również wspomniałam o swoim. Półgodzinki posiedzieliśmy przed pracą. Później wzięliśmy się za rozpakowywanie kartonów. Zostawiliśmy tylko meble w pokoju, a resztę rzeczy ( kartony, szafkę z ubraniami i inne walające się rzeczy) przenieśliśmy na przedpokój. Siatkarz zaczął skręcać komody, z którymi uporał się po 30 minutach. Szafkę na książki złożył bardzo szybko i przywiesił na ścianie.  Łóżko stało prawie przy samym oknie, jest tylko mała przestrzeń oddzielająca ścianę i łoże by można było przejść. Jedna, mniejsza komoda stała po lewej stronie łóżka, druga zaś stała naprzeciwko jej. Skręcona toaletka stała obok komody z sześcioma szufladami. Na samym końcu Michaś przywiesił karnisz. Gdy wszystkie meble były skręcone i poustawiane na swoich miejscach z pomocą Moni posprzątałyśmy pomieszczenie z kurzu, ja poodkurzałam, a dziewczyna pościerała brud. Na karniszu zawiesiłyśmy firanki, a chłopak zmienił stare rolety na nowe. Później dziewczyna rozmieściła wszystkie pierdółki w pokoju, a ja poustawiałam zdjęcia na komodach. Siatkarz zapomniał przywiesić lustra więc ponownie odsuwaliśmy toaletkę. Tak się męczył z przyczepieniem tego więc wkurzony przykleił na te rzepy, które niedawno wyprodukowali. Całość skończyliśmy około 15. Zjedliśmy zupę, którą ugotowałam i zmęczeni opadliśmy na sofę. Michał otworzył szampana bezalkoholowego i opiliśmy mieszkanie. Obiecałam im, że z Madzią zrobimy parapetówę ( którą już planujemy), ale chcę ją zrobić gdy Zbyszka drużyna przyjedzie na Śląsk by rozegrać mecz z Jastrzębskim. 
Moi goście zwinęli się przed 17, podziękowałam im za pomoc i kazałam wpadać częściej. Siatkarz oczywiście się zgodził pod warunkiem, że dobre obiady będę robić. Jak już wychodzili przypomniało mi się o praniu chłopaka. Ściągnęłam z suszarki i wsadziłam do torby Miśka uprzedzając go, że niektóre jeszcze nie wyschły. Po tym jak poszli wykąpałam się i wzięłam książkę, której jeszcze nie skończyłam. Około 20 oczy zaczęły mi się kleić. Odłożyłam lekturę i weszłam pod kołdrę. Morfeusz szybko zabrał mnie do swojej krainy nawet nie pamiętam kiedy odpłynęłam.  




*********
Witam :D !
Przepraszam za to co zaraz napiszę i za taki krótki rozdział :/
Niestety, ale nie wiem  kiedy dodam następny. W piątek byłam na pogrzebie i w tym tygodniu szykują się kolejne dwa :/. Jest mi ciężko sklecić zdanie. Nie chcę dodawać beznadziejnych rozdziałów i w każdym wpisie opisywać dzień po dniu, bo to jest męczące. Postaram się dodać nowy rozdział jeszcze w sierpniu :). 

Zachęcam do komentowania :). Anonimy również :D.

Pozdrawiam Dooma :).   

5 komentarzy:

  1. Nie jest źle :)
    W końcu Doma odważyła się i powiedziała kilka słów temu burakowi. Wnerwia mnie ten Krystian. Samo jego imię jest irytujące :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest dobrze, co Ty chcesz ! Ten Krystian grr... niech Zbyszek przyjedzie i obije mu twarz, bo mnie koleś denerwuje :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jest dobrze, nie przejmuj się! Ale ten Krystian jest wnerwiający, niech pojawi się Zibi i niech obije mu tą facjatę :D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Po Twoim dopisku pod rozdziałem nie mam pojęcia, co napisać... rozdział był dobry, więc tym się nie przejmuj ;) ja też boję się burz, więc rozumiem, co czuła Dominika. Tylko, że ja nie mam takiego Zbyszka-obrońcy :p
    Nie przejmuj się teraz blogiem. Zajmij się sobą i rodziną, przyjaciółmi. Są sytuacje, że czasem największa pasja musi odejść w kąt i myślę, że każdy Cię zrozumie. Trzymaj się :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział super, najbardziej podobała mi się rozmowa przez telefon podczas burzy ^^ Tak się burzy bać?! Toż burza to najpiękniejsze zjawisko świata! :)
    Czekam na kolejny mimo wszystko :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń