środa, 29 lipca 2015

Rozdział 52


Dni mijały szybko i spokojnie. Czułam się wypoczęta i szczęśliwa. Te kilka dni z rodziną dobrze na mnie wpłynęły. Dzisiejsza data na kalendarzu wskazywała pierwszy września ( sobota) lecz rozpoczęcie roku miało się odbyć trzeciego września w poniedziałek. Kilka dni temu Bartek prasując strój galowy dla Wiktorii spalił go żelazkiem. Gdy to zauważyłam śmiałam się jak opętana. Pomimo prób ratowania sukienki nie udało się usunąć plamy. Ubranie poszło do kosza, a młoda pozostała bez galówki. Przez 2 dni rodzice byli w większości sklepach gdzie można by było zdobyć taką odzież lecz Wiki nic się nie podobało. Z racji, iż chciałam jechać do Ikei razem z siostrą i Bartkiem wybraliśmy się do Berlina. Do domu w Kato musiałam zakupić rzeczy do sypialni, bo w niej stoi tylko łóżko, szafa typu " stelażowa", która jest po poprzednich właścicielach i się rozpada, malutka komoda, w której nic się nie mieści i większość przedmiotów leży w kartonach. Jakieś zasłonki i karnisz też by się przydały, bo obecne rolety nie podobają mi się. Pieniądze na udekorowanie mieszkania dostałam od rodziców chrzestnych z racji, że mieszkają zza granicami naszego państwa i bardzo rzadko się widzimy. Na osiemnaste urodziny nic od nich nie dostałam i uważają, że musieli mi coś dać, a jak się dowiedzieli, że kupiłam mieszkanie to muszą mi jakoś pomóc. Przy okazji dali mi spóźniony prezent na uro. Tak więc o kwestie finansowe nie musiałam się martwić. 
O 8 wyjechaliśmy ze Szczecina. W trakcie jazdy mogłam się przespać, bo połowę nocy przegadałam z Natalią ( przyjaciółką ze Szczecina). Po ponad dwóch godzinach zajechaliśmy pod jedno z centrów handlowych. Z zewnątrz wydawało się być bardzo duże więc od razu kazałam Wiki by trzymała się blisko mnie albo ojczyma. Potrzebny był nam Primark, w nim kupimy wszystko. Gdy dotarliśmy do sklepu Bartek poszedł na dział męski, a my poszłyśmy najpierw na dziecięcy. Dość szybko znalazłyśmy to czego tutaj szukałyśmy. Biała sukieneczka, obszyta koronką. Do tego młoda wzięła kilka koszulek z fajnymi nadrukami ( np. napis SMILE i obrazki ust na całej koszulce, w emotikonki )i kilka koronkowych w innych kolorach. Gdy zauważyła różowe ogrodniczki wręcz błagała mnie by jej kupić. No co ja mogłam zrobić jak u nas to wrodzone by robić słodkie oczka. Jak usłyszała, że wezmę jej to była bardzo szczęśliwa. Do koszyka dorzuciłam jeszcze czerwoną koszulę w kratę. Później przeszłyśmy na dział z moimi ubraniami. Tam wybrałam białą bluzę z baranami, białą bluzkę na długi rękaw w czarne paski, szarą bluzkę na długi rękaw, kilka sweterków w różnych kolorach, dwie koszulki z nadrukiem uśmiechniętej buzi ( oczywiście buźki były inne), czerwoną koszulę w kratę i dużo skarpetek w przedziwaczne wzory. Dla Mani i mamy też znalazłyśmy ubrania, które na pewno im się spodobają. Po godzinie spotkałyśmy się z ojczymem pod kasą. Bartek miał za wszystko zapłacić. Po odczekaniu w kolejce i zapłaceniu wzięliśmy wszystkie torby ( było ich około 12) skierowaliśmy się w stronę samochodu. Gdy włożyliśmy zakupy do bagażnika i usiedliśmy w samochodzie udaliśmy się do Ikei. Ogromniasty sklep, który uwielbiam. Mogłabym tutaj siedzieć 24 godziny. Lekarz wziął większy wózek z racji, że musiałam kupić parę mebli i na mniejszy by się nie zmieściło. Najpierw przeszliśmy do działu z pokojem dziennym. Tutaj nic nie potrzebowaliśmy więc idąc wolno i patrząc na meble przeszliśmy do kolejnego działu z regałami. Tam już wybrałam dwie komody : jedna była z czterema szufladami, druga była z sześcioma szufladami i podłużna. Wszystkie meble były w kolorze białym. Do jadalni, "miejsce do pracy" i sypialni nic nie potrzebowaliśmy. Dopiero w dziale "szafy i przechowywanie" zaczęło się kupowanie. Najpierw mała toaletka ze szklanym blatem i szufladą, wysoki regał na książki, duży wieszak na ubrania. W kuchni i działach dla dzieci także nic nie potrzebowaliśmy. Teraz musieliśmy przejść na parter by wybrać różne akcesoria. Zjechaliśmy windą na dół i udaliśmy się na dział kuchenny. Tam kupiłam kilka filiżanek, serwetki, miskę, noże. Na tekstyliach wybrałam kilka poduszek małych i dużych, dwie pary zasłon : błękitne i białe, karnisz. Na samym końcu kupiłam lustro na ścianę, wieszaki i haczyki, pudełka na różne pierdółki. W magazynie odszukaliśmy odpowiednich numerków, pod którymi były te meble, które wybrałam. Rzeczy było mnóstwo, ale się cieszyłam, bo etap meblowania i dekorowania będę miała za sobą. W bagażniku nie zmieściło się większość rzeczy więc wylądowało na tylnych siedzeniach z czego Wiki nie była zadowolona. Po całym dniu spędzonym w stolicy Niemiec ( w samej Ikei 2 godziny i 40 minut) pojechaliśmy coś zjeść, a potem do domu. Całą drogę powrotną spałam. Zakupy mnie wykończyły. Do domu zajechaliśmy o 18. Chłopaki rozpakowali i przepakowali moje rzeczy do Łukasza samochodu, bo jutro jedziemy do Katowic. Ja po zjedzeniu kolacji poszłam się wykąpać. Zmęczona zasnęłam o 19.
Obudziłam się o czwartej rano z bólem głowy. Poszłam do łazienki by zmoczyć twarz wodą, bo czułam jak gorąca fala ciepła oblewa moje ciało. Odbicie mojej twarzy w lustrze mnie przeraziło. Calutka twarz bladziutka. Pomału zeszłam na dół, kręciło mi się w głowie. Przytrzymywałam się wszystkiego, bo czułam, że zaraz runę na podłogę. Bartek miał dzisiaj na rano do pracy i robił dla siebie śniadanie w kuchni. Jak mnie zobaczył od razu do mnie podszedł i pomógł mi dojść do sofy w salonie. 

- Domiś co jest ? Cała blada jesteś. Coś ci dolega ?- mówił to pomagając mi usiąść
- Kręci mi się w głowie i boli mnie. Jest mi niedobrze, gorąco mi jest- oparłam głowę o dłonie. Słyszałam jak ojczym gdzieś poszedł. Poczułam jak coś spływa mi z nosa. Dotknęła tego miejsca, a na palcach zobaczyłam krew. Jeszcze tego mi brakowało, pomyślałam. 
- Bartek chusteczki, krew - wybełkotałam, trzymając ręce pod nosem tak by ciecz nie poleciała na dywan.
- Trzymaj- podał mi papier kuchenny.

Wsadził mi termometr pod pachę, położył zimny podkład na kark i podał mi drugi bym przyłożyła do czoła. Po kilku minutach zaczęłam mieć dreszcze więc okrył mnie kocem. Termometr wskazywał prawidłową temperaturę. Jest mi tak niedobrze, że myślałam, że się zaraz porzygam. Witam w świecie anemików ! Krew ustąpiła po półgodzinie. Resztę nocy/ranka przeleżałam w salonie. Bartek zniósł moją pościel i położył wszystko co było mi potrzebne na ławie przed łóżkiem. Zasnęłam zaraz po jego wyjściu, a obudziłam się gdy Łukasz zaczął gilgotać mnie po stopach. Trzepnęłam go poduszką w głowę i kazałam mu się odwalić. Poszłam na górę do łazienki. Tam wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w rurki w kolorze ciemniejszego dżinsu i białą bluzkę na długi rękaw. Oczy podkreśliłam eyeliner i czarnym cieniem. W pokoju nałożyłam białe trampki. Zawołałam przyjaciela, bo chciałam by zniósł mi walizkę. Wzięłam plecak sportowy, który wzięłam od właśnie samego Piszczaka i zeszłam na dół. Przywitałam się z Cecylką i zapytałam co ona tutaj robi. W odpowiedzi usłyszałam, że jedzie razem z nami. Czyli Łukasz jedzie z Cecką na wakacje ^^. Zjadłam śniadanie, które przygotowała mama. Po tym poszłam umyć zęby i sprawdziłam czy nic nie zapomniałam. Pożegnałam się z siostrami i z rodzicielką. W samochodzie czekaliśmy na Cecylię, która przed podróżą chciała skorzystać z toalety. Wykorzystując jej nieobecność musiałam zapytać Łukasza co wykombinował. 

- To gdzie ją zabierasz ? bo chyba w Kato nie będziecie siedzieć ?
- W Bieszczady jedziemy. Tam jest największy wybór do jazdy konnej, a ona kocha konie więc uznałem, że to będzie dobre miejsce. 
- Ona kocha konie, a ty ich się boisz - zaśmiałam się i poklepałam go po ramieniu- oj stary szczęścia życzę - zachichotałam i usiadłam na miejscu. Łuki posłał mi jeszcze groźne spojrzenie i odpalił samochód. 

Podróż minęła bez większych przeszkód mimo, że raz poleciała mi krew z nosa. Chłopak przez ten czas dopóki ciecz nie przestała mi lecieć zwolnił prędkość i bez zatrzymywania jechał dalej. Dosyć szybko się z tym uporałam i mogłam w spokoju spędzić kolejne godziny jazdy. Podróż wydawała się być krótka, dlatego, że większość drogi przespałam Gdy byliśmy prawie w Kato, Łukasz obudził nas pogłaśniając muzykę, która leciałam w radiu. Wszystko by było okey, ale utwór, który leciał ( DVBBS & Borgeous -TSUNAMI) jest głośny wręcz dudni z głośników, a przyjaciel włączył to bardzo głośno. Dostał po głowie i obiecał, że już nigdy tak nie zrobi. Będąc w stolicy województwa śląskiego pomogłam mu dotrzeć do nowego mieszkania. Osiedle Tysiąclecia jest nowym osiedlem i drogim osiedlem. Po znajomości udało mi się otrzymać to mieszkanie. U Magdy było podobnie. Mieszkanie mieściło się na 12 piętrze i miało 3 pokoje, 2 łazienki, kuchnie z aneksem, garderobę ( którą przerobiłyśmy na spiżarnię), salon i balkon. Usytuowany był w bardzo dobrej lokalizacji. Blisko AWF tylko 10 minut bez korków samochodem, do Spodka 8 minut również bez korków. Na osiedlu znajdują się 3 większe sklepy więc nie ma co narzekać. Podjechaliśmy pod blok. Wysiadłam z pojazdu i odtworzyłam bagażnik. Na plecy zarzuciłam plecak, w rękach trzymałam jeden z lżejszych kartonów i skierowałam się w stronę klatki. Krzyknęłam jeszcze, pod którą klatką mieszka i który mają wcisnąć guzik w windzie. Otworzyłam kluczem pierwsze drzwi i od razu zahaczyłam je nóżką by przyjaciele mogli wejść. W windzie nacisnęłam guziczek z numerem 12. Po kilku sekundach byłam na odpowiednim piętrze. Wsadziłam klucz w drzwi z "82". W domu było cicho co oznaczało ze współlokatorki nie ma. Położyłam karton na ziemi i podeszłam do okna balkonowego. Odsłoniłam rolety i odtworzyłam okna, bo w domu było czuć duchotę. Po paru minutach przyszli przyjaciele. Cecylka zachwycała się mieszkaniem i przechadzała się po lokum. Natomiast Łukasz zdyszany opadł na sofę w salonie. Wniósł trzy kartony z meblami więc się nie dziwię. Ciężko dyszał więc przyniosłam mu szklankę z sokiem, a on w podziękowaniu skinął głową i wypił na jednym wdechu. Potem odłożył szklankę na podłodze i powiedział " ładne to mieszkanko" chociaż widział tylko jedną trzecią mieszkania. Zaśmiałam się i poszłam do dziewczyny. 

-Piękne tu masz, a jak wszystko już będzie zrobione to będzie jeszcze ładniej - uśmiechnęła się i dalej oglądała widoki za okna w mojej sypialni.
- Dziękuje, ale nie przesadzaj. Normalne mieszkanie. Co chcecie na obiad ?
- My już jedziemy tylko Łukasz wniesie ci pozostałe rzeczy. Nie kłopocz się - poklepała mnie po ramieniu i wyszła z pokoju. 
- Łukasz śmigaj po resztę rzeczy - powiedziała stanowczo Cecylka
- Kobieto daj żyć - odpowiedział z zamkniętymi oczami. Nie wiedział, że dziewczyna stoi tuż za nim. Zaśmiałam się i podeszłam bliżej. Trzepnęła do w głowę na co chłopak zareagował od razu 
- Ałaaaa  Cysia za co ?! 
- Idź po pudła do samochodu, a nie się obijasz - wskazała na drzwi, a przyjaciel grzecznie wykonał to o co poprosiła
- I żyj tu chłopie z kobietami - powiedział do siebie i myślał, że my tego nie słyszymy 
- Słyszałam - odpowiedziałyśmy jednocześnie, a potem zaśmiałyśmy się 
- To ja pójdę zamówić pizzę - wstałam z kanapy i weszłam do kuchni. 

Była to mała kuchnia z widokiem na salon. Kolor ścian wybrałyśmy z Madzią. Przeglądając kolory postanowiłyśmy, że bierzemy wiaderko koloru granatowego i białego. Meble były białe z drewnianym blatem. Ściany miedzy wiszącymi szafkami, a tymi co stały oddzielało szkło kuchenne w jagody. Przy jednym z wyjśc z tego pomieszczenia wysiała tablica, na której można pisać kredą. Tam mamy zapisane różne numery czy też inne informacje. Spojrzałam na nią i odnalazłam 9 cyferek potrzebnych do zamówienia dzisiejszego obiadu. Po chwili rozmowy z miłą panią odłożyłam telefon na blat w kuchni. Łukasz właśnie nosił wszystkie przedmioty przywiezione ze Szczecina do mojego królestwa. Po niecałych 40 minutach czekania na jedzenie jeden gigant hawajski z colą był już w moich rękach. Odłożyłam to na małą komodę stojącą w przedpokoju i wręczyłam chłopakowi 30 zł. Podziękowałam i życzyłam mu miłego dnia. Po zjedzonym posiłku moi goście musieli jechać by zdążyć przed 18 do hotelu. Pożegnałam się z nimi życząc miłego wyjazdu. Przy Łukim poklepałam go po plecach szepcząc " Tylko się tam nie zabij. Będzie dobrze chyba, że przestraszysz tego konia".  Zaśmiałam się, a ten ponownie posłał mi zabijające spojrzenie. Obiecali zadzwonić po przyjechaniu i wysłać mi kartkę. Po wyjściu przyjaciół z mieszkania dorwałam telefon, bo zapomniałam zadzwonić do rodziców i Zbyszka z informacją, że cała i zdrowa dojechałam. Najpierw wykręciłam numer do mamy

- No w końcu !
- Przepraszam, ale zapomniałam. Cała i zdrowa dojechałam 
- To dobrze - uśmiechnęła się - nic się tam nie zbiło i wylało ?
- A co się miało - dopiero teraz zauważyłam, że na blacie leży koszyk z przetworami mamy - Mamo !
- No co ? Musisz coś jeść ! A później znowu chuda przyjedziesz.
- Mamuś ja tego do świąt nie zjem - jęknęłam 
- To zawieziesz Zbyszkowi albo sąsiadom oddasz !- westchnęłam, wiedziałam, że i tak nic więcej nie mam do powiedzenia w tym temacie
- Dziękuje - uśmiechnęłam się przeglądając zawartość koszyka.- Zupa kalafiorowa ! - wydarłam się do słuchawki - Mamuś kocham cię 
- Widzisz jednak coś sobie tam znalazłaś - czułam, że się uśmiecha
- Dobra muszę kończyć, bo do Zbycha muszę zadzwonić 
- Dobrze, nie zapomnij zadzwonić od czasu do czasu ! 
- Będę pamiętać. Kocham cię Mamo 
- Ja ciebie też skarbie 

Mieć taką mamę to skarb. Próbowałam dodzwonić się do chłopaka lecz nie odbierał. Z walizki wyciągnęłam dres i sportową bieliznę. Poszłam do łazienki i rozebrałam się z ciuchów. Wykonałam szybki prysznic po czym szybko, ale dokładnie się wytarłam. Nałożyłam luźne ubrania i postanowiłam ogarnąć ten bałagan w moim pokoju. Zapakowane meble odstawiłam w kąt. Złożyłam szafę stelażową i po ustaleniu jej miejsca powiesiłam na niej ubrania, a na dolną półeczkę wrzuciłam buty. Kartony z rzeczami ułożyłam tak by mieć do nich dostęp w każdej chwili. Przeniosłam pudełka z zakupami do kuchni i salonu i odstawiłam na blat w kuchni. Przetwory mamy ułożyłam w spiżarni, a akcesoria kuchenne jak i do salonu położyłam w miejscu przeznaczonym dla nich. Było po 18 kiedy usłyszałam dzwoniący telefon. Odebrałam szybciutko, a po drugiej stronie usłyszałam roześmiany głos 

- Cali i zdrowi dojechaliśmy w Bieszczady - Cyśka roześmiana  pocałowała chłopaka. Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie ich wyprawy w góry
- To się cieszę. Jak się podoba ?
- Jest fantastycznie i jesteśmy blisko stadniny koni - teraz to parsknęłam śmiechem. Co teraz się robi dla miłości 
- A jak Łuki ?
- Zmęczony, ale też zadowolony - usłyszałam jedynie głośne "yhy" ze strony przyjaciela
- To bawcie się dobrze i zadbaj tam o niego 
- O to się nie martw - zaśmiała się, a ja z uśmiechem pożegnałam ich mówiąc by na siebie uważali.

Usiadłam w salonie i po raz kolejny próbowałam zadzwonić do siatkarza. Odebrał po kilku sygnałach zdyszany

-  A ty co taki zdyszany ? Biegałeś ?
- Nie ćwiczę 
- Na siłowni ?
- No w domu 
- Czekaj czekaj. Siłownię w domu masz jedynie w Wawie. Po jaką cholerę jesteś w Warszawie !
- Księżniczko spokojnie - uśmiechnęłam się - Badania tutaj mamy, a dopiero jutro mamy się stawić w Rzeszowie na wieczornym treningu więc zostałem dłużej.
- Mogłeś do mnie przyjechać - powiedziałam obrażona 
- Mogłem, ale mama mnie siłą zatrzymała - zaśmiałam się gdy to usłyszałam. Ta kobieta jest genialna- Jak się dowiedziała, że tutaj jestem to wydzwaniała do mnie i przyjechałem na obiad. W Katowicach już jesteś ?
- Tak, właśnie dzwonię powiedzieć, że przyjechałam. Wpadnę niedługo do ciebie tylko spędzę z Miśkiem kilka dni i dokończę pokój remontować
- Mam się czuć zazdrosny ? - powiedział śmiejąc się 
- O mnie zawsze ! - uśmiechnęłam się
- Poradzisz sobie ze skręceniem mebli ?
- Michała poproszę o pomoc
- Okej jakby co to dzwoń
- Masz to jak w banku - zaśmiałam się - Słońce kończę, bo zmęczona jestem i usypiam na kanapie. Kocham cię i pamiętaj o mnie.
- O tobie zapomnieć się nie da. Ja też kocham i śpij dobrze, a śnić to tylko o mnie możesz !
- A w jakiej formie ? Nagiej i jak leżysz na łóżku ? To ja może przyjadę do Wawy ?
- W każdej chwili - zaśmialiśmy się obydwoje 
- Kocham cię Zbyś, papa - cmoknęłam do słuchawki i przed rozłączeniem usłyszałam to samo.

Zmęczona przebrałam się w piżamę i zamknęłam dom i okna. Z uśmiechem na ustach szybko odpłynęłam w krainę Morfeusza. 


*******
Hej, cześć czołem, witam :)
Nudy !!! Wybaczcie za to u góry, ale wena odpływa wraz z wakacyjną pogodą :(. U mnie pochmurno, deszczowo i burzowo :/ Beznadzieja, a rozdział nudny jak flaki z olejem.
Przepraszam też z niedotrzymania słowa :( Miałam dodać wczoraj, ale nie potrafiłam porządnie sklecić zdania. Rozdział miałam napisany w połowie, a nie chciałam takiego krótkiego dodawać :/ 

Czekam na wasze opinie :) Im więcej osób napiszę tym większą będę miała radochę i siłę do napisania następnych rozdziałów :D 
Także pokażcie na co was stać ! 

Pozdrawiam Dooma :). 

5 komentarzy:

  1. Wcale nie nudny ^^ To jest po prostu rozdział z cyklu tzw. przerywnik. Bo wiadomo, ze cały czas nie może coś się dziać i takie rozdziały też są potrzebne, a ten jest ważny, bo zawiera dużo informacji o nowym mieszkaniu Domi :3 Dlatego nie narzekaj, bo jest dobrze ^^
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie jest nudny. Jest cudowny muszą być takie rozdziały żeby przejść do jakieś akcji. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdzial nie jest zly, prosze mi tutaj nie wymyslac :)
    Zaczynam coś nowego :) Zapraszam na nowe opowiadanie:
    http://ona-i-chichot-losu.blogspot.com/
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Mi się wszystko podoba :)
    Hehe, sama tak pisałam u siebie, że nuda, że mi się nie podoba, bo nic się nie dzieje, ale prawda zawsze jest inna, bo to przecież czytelniczki są od oceniania a nie my :P
    Takie rozdziały są potrzebne, zwykły opis życia codziennego, jakiejś sytuacji :)
    Jest okej ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział jest dobry, czasem jest potrzebna "taka odskocznia".
    Czekam na kolejny rozdział a w międzyczasie zapraszam do siebie ;)
    http://volleybal-love-story.blogspot.be/

    OdpowiedzUsuń