czwartek, 23 lipca 2015

Rozdział 51


Wstałam o 9. Mimo, że późno zasnęłam czuję się wypoczęta. Przewróciłam się na drugi bok. Uśmiech sam wkradł mi się na usta. Lekko pogłaskałam policzek chłopaka, dotykając opuszkami palców jego ust. Czułam się przy nim inaczej, czułam się kochana, wyjątkowa, szczęśliwa. Mimo iż zawiodłam się na nim dużo razy, nie żałuje żadnej decyzji podjętej w sprawie siatkarza. Kochałam tego wariata nad życie. 
Wstałam pomału z łóżka by go nie obudzić. Owinęłam się kocem i poszłam do łazienki by się umyć. Po wykąpaniu się, owinięta ręcznikiem miałam wyjść po ubrania lecz leżące na blacie umywalki 2 pudełka z małą karteczką na samej górze przykuły moją uwagę. Podeszłam bliżej i chwyciłam za kawałeczek karteczki

" You've always been beautiful. Now you're just deciding to be healthier, fitter, faster & stronger.
Remember that. " Z.B <3

Na mojej buzi pojawił się wielki banan. Uwielbiam ten cytat. Odłożyłam papierek na bok i odtworzyłam pierwsze, mniejsze pudełko. Ukazała mi się śliczna bransoletka. Zbigniew wiedział o tym, że lubię małe nie rzucające się w oczy ozdoby i tak było tym razem. Mała, złota bransoletka. Zrobiona na cienkim łańcuszku, gdzie na środku widniała wąska blaszeczka, na której było wyrżnięte malutkie serduszko. Na odwrocie blaszki była wygrawerowana dzisiejsza data tylko, że 2 lata wcześniej. 21.08.2010 rok. Odłożyłam biżuterię do pudełka i odtworzyłam następne. Zaśmiałam się i wyciągnęłam górę od bielizny. Zauważyłam kolejną karteczkę, wzięłam ją i przeczytałam.

" Mam nadzieję, że się podoba ;) "

Oj podoba, podoba. Ten to jednak jest zboczony, ale przyznaję wybrał bardzo ładny komplet bielizny. Ubrałam ją i narzuciłam jeszcze wczorajszą koszulkę Zbyszka by nie paradować półnago. Wyszłam po cichutku z łazienki i odłożyłam pudełka na komodę stojącą przy ścianie, gdzie stało większość urządzeń elektrycznych. Siatkarz stał przy oknie i patrzył się na widoki za nim. Przed budynkiem są prowadzone prace archeologiczne i mimo, że teraz wala się pełno czerwonych cegiełek i nie wygląda to najlepiej to mam nadzieję, że w przyszłości coś z tego wyjdzie ładnego. Przed tym placem przepływała rzeka, na której już pływały małe łódki i kajaki. Te dwa miejsca oddzielała jedna z głównych ulic Szczecina. Chłopak popijał kawę, którą musiał zrobić z pokojowego ekspresu. Stał w samych bokserkach. Podeszłam do niego i przytuliłam się do jego pleców, ręce kładąc na jego torsie. Pocałowałam go w prawą łopatkę. Odwrócił się i filiżankę z napojem odstawił na małą, wiszącą półeczkę w odcieniach brązu. Większość mebli w tym pomieszczeniu było w tym kolorze, które dobrze się komponowały ze ścianami pomalowanymi na szaro i biało. Obdarował moją głowę pocałunkiem. Popatrzył w dół,a kawałek odsłoniętej koszuli pokazywał część białego biustonosza z czarną koronką i tego samego koloru ramiączka. Uśmiechnął się, bardziej mnie przytulając. 

- Widzę, że dobry rozmiar wybrałem 
- Idealny - uśmiechnęłam się i pocałowałam go w usta - Dziękuje, chociaż nie wiem z jakiej to okazji. Dlaczego na bransoletce jest dzisiejsza data tylko z 2010 rokiem ?
- Dokładnie dwa lata temu się poznaliśmy. Poszliśmy do tej kawiarenki w Katowicach.
- Faktycznie to już dwa lata. Przepraszam, ale ja nic nie mam dla Ciebie. Mogę nawet powiedzieć, że nie pamiętałam. Przepraszam.- spuściłam głowę 
- Ty już mi dałaś prezent- popatrzyłam zdziwiona na niego- tyle razy mi wybaczyłaś, że nigdy nie spłacę swojej głupoty
-Wybaczyłam ci, bo cię kocham - wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek

Zmieniłam koszulę Zbyszka na moje ubrania, czyli standardowo białe trampki, szarą bluzeczkę w cienkie, czarne paski, która odkrywała mi brzuch i niedawno zakupione ogrodniczki z krótkimi nogawkami.  Oczywiście bieliznę zostawiłam. Włosy związałam w koczka. Do tego na głowie zawiązałam bandamkę i wszystko wyszło tak.
Łukasz przyjechał pod hotel około 11.30, oddaliśmy kluczyki do pokoju i podziękowaliśmy. Razem z dziewczynami, które miały nockę u siatkarza i teraz siedziały na tylnych siedzeniach w pojeździe udaliśmy się do domu. Przyjechaliśmy około 13 do Żółwiej Błoci. Drzwi wejściowe w lato zamykamy, bo i tak całe dnie przesiadujemy na zewnątrz, dlatego musieliśmy wejść przez ogród. Tam już siedziała męska część rodziny, chłopaki również do nich dołączyli. Wika pobiegła się przebrać w strój kąpielowy, bo chciała popływać w basenie, który od samego początku wybudowania tego domu był, ale nikt z niego nie korzystał. Mania udała się na hamak, a ja poszłam sprawdzić gdzie jest żeńska część rodziny. Oczywiście siedziały w kuchni. Mama, babcie, ciocie, pani Mirka, jak te babska siedzą w kuchni to lepiej tam nie wchodzić. Poszłam więc się ubrać w strój by również popływać. Ubrałam na to kimono i zeszłam na dół. Do kuchni weszłam jedynie po butelkę tymbarka. Przywitałam się z rodziną i poszłam na dwór. Dzisiaj było o wiele więcej stopni niż wczoraj, w słońcu dochodziło nawet do 42. Odstawiłam wszystko na koc i poszłam się schlapać wodą, po czym wskoczyłam do basenu. Oczywiście starałam się nie przemęczać, by nie uszkodzić ponownie jajników. Mała chciała zawody kto szybciej pływa. Niestety ze mną z 1.75 cm nie wygra dziewczynka z 1.39 cm. Mimo to dałam jej kilka razy wygrać. Wiktoria od ostatnich wakacji gdy z nią pływałam zrobiła postępy. Pływała szybciej i ładniej ( nie chlapała wodą na wszystkie strony). Te treningi z pływania przynoszą efekty. Zibi i Łuki postanowili przyłączyć się do nas. Nie byliby sobą gdyby nie zrobili wielkiej bomby wskakując do zbiornika. Babcia Bożenka gdy to zauważyła opieprzyła ich, ponieważ Wiki dla niej jest malutka i mogła się potopić. Zaczęłam się śmiać jak i panowie siedzący pod altanką. We czwórkę ścigaliśmy się, siatkarze by było sprawiedliwie płynęli pieskiem. Robili to nieumiejętnie, bo nie umieją tym stylem pływać. Wszyscy się śmiali jak zauważyli co oni wyprawiają. Pokręciłam z politowania głową i dalej oglądałam ten cyrk. Przypłynęli równocześnie, a później się kłócili kto był pierwszy. Gdy my z Wiką byłyśmy na środku basenu oni się skapnęli, że te "zawody" dalej trwają i jak najszybciej płynęli ( tym razem już kraulem) by nas dogonić. Wzrost Łukasza mu przysłużył i to on dopłynął jako 3. Zbyszek musiał zadowolić się miejscem ostatnim. Znudziło nam się te ściganie. Młoda zajęła się sobą, a mną oczywiście Łukasz. Gonił mnie po tym basenie i chciał utopić. Atakujący nie mógł mnie uratować, bo rozmawiał przez telefon i jak się później dowiedziałam dzwoniła jego mama. 

- Mama pozdrawia i pyta kiedy przyjedziesz - powiedział kiedy przyszedł do nas i klapnął obok mnie na kocu. 
- Widzę, że wkupiłaś się już w łaski teściowej - zaśmiał się przyjaciel za co zdzieliłam go po mokrej klacie. - Ałaaaaaa
- Masz za swoje - wystawiłam mu język i położyłam głowę na Zbyszkowej klacie.- Pani Jadzia to wspaniała kobieta i ją polubiłam z wzajemnością. 
- Zbyszek jeżeli w najbliższym czasie masz czas to możemy pojechać, ja mam wolne do października. 
- No z tym wolnym to będzie trudno, chyba oni prędzej przyjadą do Rzeszowa niż my do Wawy - zaśmialiśmy się we trójkę. 

Z racji, że atakujący o 20 ma samolot do Wawy, a później do Rzeszowa, obiado-kolacja była o 16.30. Kobietom nie chciało się gotować i stać przy garach więc miał być grill. Rodzina jeszcze bardziej zaakceptowała Zbyszka. Byłam szczęśliwa, bo jednak źle znosiłam kłótnie między członkami rodziny. Wszyscy musieli wypić za zdrowie rodziców, ja odpuściłam z wiadomych przyczyn. Dla mężczyzn jeden kieliszek wódki czy lampka szampana to flaszka piwa. O 18 poszłam narzucić na siebie luźne ubrania i do tego nałożyłam sandałki. Chłopak też się przebrał i poszedł się pożegnać z moją rodziną. Wzięłam od przyjaciela kluczyki i dokumenty od samochodu. Zawiozłam siatkarza na lotnisko i tam poczekałam, aż odleci. 

- Przyjadę za kilka dni, ale jeszcze pojadę do Żor do Miśka, bo nie widziałam się z nim dawno - uśmiechnięta, stałam w ramionach Zibiego i gładziłam go po policzku. 
- Tylko jedź ostrożnie.
- Łukasz będzie prowadzić. Nie mam zamiaru znowu tłuc się po tych fatalnych drogach.  

Chłopak musiał już iść na odprawę wiec po raz ostatni na te kilka dni złożyliśmy pocałunek na naszych ustach. Przytuliłam się jeszcze raz do siatkarza. Na odchodne pomachał mi i uśmiechnął się. Również mu pomachałam i czekałam, aż zniknie mi z pola widzenia. Gdy nie miałam sylwetki siatkarza przed oczami skierowałam się na parking gdzie stał samochód. Zachciało mi się owoców, a po dzisiejszej "imprezie" na pewno nie było już nic lub zostało samo co nie lubię. Zanim pojechałam do domu udałam się do kauflanda w Goleniowie. Kupiłam jabłka, mandarynki, winogrona, gruszki i mango. Zaszłam jeszcze na dział z nabiałem gdzie kupiłam jogurt pitny i serek wiejski, a na samym końcu podeszłam do półek z chrupkami i włożyłam do koszyka płatki typu " fitness" i cini minis. Po spakowaniu zakupów i zapłaceniu, ponownie wsadziłam dupsko do pojazdu. Do domu jechałam 20 minut i po 19 byłam na miejscu. Rodzina dalej siedziała pod altanką. Zostawiłam wszystko w kuchni, umyłam owoce, pokroiłam i podzieliłam na dwie części. Jedną miskę zaniosłam dla najbliższych, a drugą wzięłam ze sobą. Usiadłam na huśtawce ogrodowej. Postanowiłam zadzwonić do Michała. Dawno z nim nie rozmawiałam i byłam ciekawa co tam u niego. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer przyjaciela. Odebrał dość szybko, bo już po dwóch sygnałach.

- Halllooooo - usłyszałam roześmiany głoś naszego Misiaka
- Widzę, że humorek dopisuje Misiaku
- Bardzo - wiedziałam, że się szczerzy, lecz usłyszałam także dźwięk jakby kogoś pocałował
- Michu czy ja nie przeszkadzam ?- zapytałam z bananem na twarzy. Jakby on kogoś miał to byłabym najszczęśliwsza na świecie. 
- Nie przeszkadzasz - zaśmiał się lecz w tle usłyszałam cichutki chichot i to na pewno nie był siatkarza
- Dobra nie zawracam wam dupy i mam jedną sprawę
- Mówiłem, że nie przeszkadzasz, ale jak chcesz ze mną skończyć gadać to mów co ci dolega
- Partnerka ci dogodzi, cicho siedź i się się nie obrażaj - uśmiechnęłam się- za kilka dni będę w Kato to wpadnę do ciebie, nie będę przeszkadzać ?
- Wiesz dobrze, że możesz przyjechać kiedy chcesz. Wpadaj śmiało.
- To dzięki i za kilka dni będę. Pozdrów ją ode mnie i trzymaj się Misiaku, papa 
- Okej do zobaczenia

Ten dzień jednak kończy się dobrze. Jeżeli Michał jest szczęśliwy to i ja będę. Mam nadzieję, że ta kobieta zajmie się nim tak, że zapomni o Majce i będzie w końcu szczęśliwy. 

**********
Witam w gorący lipcowy dzień :D !
U Was też taka duchota czy pada ???
Rozdział miałam już napisany w piątek, ale od tego dnia do wczoraj byłam od rana do wieczora zajęta i przychodziłam padnięta do domku. Dzisiaj robiłam poprawki i dopiero mogę dodać. 
Dzięki, że piszecie mi co mam poprawić, zwracacie mi jakie błędy popełniłam itp. Róbcie to ! Nie będę i nie jestem zła na Was :). Oczywiście postaram się poprawić i urozmaicać te opowiadanie :D. 
Pozdrawiam Dooma :).

Czytacie to komentujcie, a mnie wasze słowa motywują do pisania :)

6 komentarzy:

  1. ciekawa jestem co to za kobita skradla serce Kubiaka :) oby to nie była Majka......
    Pozdrawiam i czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybacz, że znów z opóźnieniem , po prostu jak widzę komentarz pod najnowszym rozdziałem to od razu wchodzę, więc jeśli tam będziesz zostawiać, to będe wchodzić szybciej, to tak na początek ;3 a teraz komentarz właściwy xD Taka sielnka u Bartmanów, no no ^^ Ale bardziej zaintrygowała mnie nowa dziewczyna Michała! :O Niech Domi szybko jedzie go odwiedzić, bo mnie ciekawość zżera :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział. Cudowny jak zwykle i dziękuję za poinformowanie kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że już niedługo się ukaże :) Wszystko na to wskazuje, że już dziś ewentualnie jutro :D.

      Usuń
  4. Hejo hej!
    Wszystko super tylko troszkę ciężko czyta się na takim tle, oczy się męczą.
    No tak, ja to zawsze muszę się do czegoś przyczepić, nie miej mi tego za złe ;P
    Zapraszam na mojego kolejnego bloga tym razem o siatkówce :)
    Na razie czeka prolog, a ja czekam na Was.
    http://barszcz-z-uszkami.blogspot.com/2015/07/prolog.html

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubię Michała w tym opowiadaniu i tak jak koleżankę wyżej interesuje mnie w kim on się tak zauroczył :P

    Wraz z Dzuzeppe chciałybyśmy zaprosić Ciebie na nasz nowy projekt, który wczoraj ruszył :) http://siatkarska-moda-na-sukces.blogspot.com/2015/07/prolog-jak-potrzeba-to-stac-nie-chce.html
    Zwariowane perypetie polskich siatkarzy i ich małżonek podczas zgrupowania w słonecznej Francji :)

    OdpowiedzUsuń