piątek, 28 marca 2014

Rozdział 12




Trzymał rękę na policzku, a ja myślałam, że zaraz serce mi wyskoczy. Biło jak szalone i nie miało zamiaru przestawać. Pomału zaczął się zbliżać do mojej twarzy, cały czas patrzył mi w oczy i tak jakby czekał na moje pozwolenie czy może mnie pocałować. Po kilku sekundach moje ciało sparaliżowało. Nie mogłam się poruszyć, a to było sprawką, iż właśnie Bartmana usta znajdowały się na moich. Tak bardzo tego chciałam, chciałam poczuć smak ust Zbyszka, a teraz coś we mnie mówiło, że tak nie może być. Coś mnie blokowało by oddać się temu pocałunkowi. Oderwałam się od niego, był zaskoczony
- Zbyszek przepraszam, ale tak nie może być. Ty jesteś o wiele starszy, nie możesz być z taką małolatą jak ja. - miałam łzy w oczach jak to mówiłam. Bolało mnie to, że się w nim zakochałam, a nie możemy być razem. Widziałam po nim, że moje słowa też go zabolały- Przepraszam- mówiłam już płaczliwym głosem. 
- Myślałem, że ty też tego chcesz, że odwzajemniasz te same uczucia ?
- Bo chce i kocham cie, ale ja nie mogę być z tobą. Ty nie możesz być ze mną. Popatrz jak ludzie będą się na to patrzeć, media, twoja rodzina. Ja tak nie chce Zbyszek. Jeszcze sobie pomyślą, że mnie przeleciałeś i jestem w ciąży, dlatego jesteśmy razem.- podeszłam bliżej Zbyszka - Ja wiem jak to jest być ciągle w mediach. Co drugie zdjęcie na profilach siatkarskich na facebook'u było moje i Kuby, a po tymi zdj., że jestem dlatego, bo ma kasę, jest sławny i tym podobne. To boli i mnie dołuje. Miałam taki okres gdzie nie chciałam wyjść z domu, z własnego pokoju, bo tak mnie obsmarowali na portalach internetowych. Wiem, że cię moje słowa bolą i mnie także, ale nie możemy być razem. - łzy ciekły mi po policzkach. Zbyszkowi także się oczy zaszkliły. - Mam tylko jeszcze dwie prośby. -popatrzyłam mu prosto w oczy- Proszę znajdź sobie dziewczynę, która jest ciebie warta i zacznij żyć normalnie, beze mnie. - Wtedy już się kompletnie rozkleiłam. W tamtej chwili chciałam wrócić do domu, do Szczecina i do mamy. Zawsze mi pomagałam tak ja ciocia w trudnych sytuacjach. Chciałam wtulić się w jej ramiona i rozbeczeć się jak małe dziecko. 
Zbyszek położył na moim policzku jedną dłoń, a drugą splótł z jedna z moich dłoni
- Nie potrafię żyć bez ciebie. Kiedy cię zobaczyłem, wtedy w Spale i jak wpadliśmy na siebie za pierwszym razem w Katowicach, już wtedy wiedziałem, że nie jesteś normalną osobą. Jesteś wyjątkowa i masz to coś w sobie, że się zakochałem w tobie. Mi nie przeszkadza wiek.Nie przeszkadza mi to co będą pisać o nas. To ty mnie zmieniłaś, zmieniłaś mnie z kobieciarza na faceta, który się zakochał w nastolatce. Ja wiem jak to brzmi, ale ty jesteś bardziej dojrzalsza niż inne siedemnastolatki. Wiele przeszłaś i się nacierpiałaś i przez to właśnie dojrzałaś. Proszę nie rób mi tego i chociaż przemyśl tą sprawę. - Starł mi słone łzy z policzka. Puściłam jego dłoń, a drugą zdjęłam z policzka. 
- Ja to już przemyślałam i tak to już nic nie zmieni. Przepraszam cię. - widziałam jak się załamał. To strasznie mnie zabolało. Powiedziałam, że chce jechać do domu i żebyśmy wrócili do jego mieszkania, bo chce wziąć swoje rzeczy. Gdy wróciliśmy do lokum Zbyszka wzięłam torbę treningową od klubu, która leżała na przedpokoju i torebkę. Kiedy stałam przy drzwiach wyjściowych odwróciłam się do tyłu. Zibi opierał się o framugę i patrzył się na mnie
- Do widzenia Zbyszek - powiedziałam i wyszłam. Schodząc po schodach płakałam. Zraniłam go bardzo, chciał być ze mną, każdą wolną chwilę spędzać przy mnie, a ja tego mu nie dam. Napisałam do Rafała czy jest w Jastrzębiu. Odpisał po kilku minutach, że jest i może mnie odebrać. Opisałam mu by przyjechał szybko pod adres, który mu wysłałam. Nie czekałam zbyt długo, bo po 5 minutach się pojawił. Wysiadł i zobaczył mnie w "tragicznym" stanie.
-Doma co się stało ? Ktoś ci coś zrobił?- podszedł do mnie i przytulił
-Rafał nie pytaj tylko zabierz mnie do domu- powiedziałam płaczliwym głosem.
Wziął ode mnie torbę i otworzył drzwi do samochodu. Wsiadłam, zapięłam pas i popatrzyłam w górne okna bloku. W jednych z nich stał Zbyszek, ale nie patrzył się w samochód, tylko gdzieś przed siebie. Łzy zaczęły mi cieknąć po policzkach. Chciałabym o tym zapomnieć. Jest mi strasznie ciężko, a co dopiero będzie jak go zobaczę na treningach. Do Dąbrowy zajechaliśmy jak się ściemniało. Wysiadłam z samochodu i poszłam do domu. Zdjęłam buty w przedpokoju i bez żadnego słowa udałam się do mojego pokoju.Przebrałam się z sukienki w spodnie dresowe i luźny podkoszulek. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Po kilku minutach przyszłam ciocia. Martwiła się moim stanem.
- Misiaczku co się stało ?- położyła się z tyłu i przytuliła się do moich pleców.
- Ciociu zraniłam go, tak bardzo go zraniłam - poczułam jak ciocia mocniej mnie przytula- Odebrałam mu to, na czym mu najbardziej zależało, na mnie. 
- Kochanie ja wiem, że jest ci ciężko i będzie przez najbliższy czas, ale musisz się pozbierać, musisz zacząć żyć normalnie jakby tej sytuacji nie było- pogłaskała mnie po głowie
- Ja chce ciociu, ale to tak trudno wykonać- znowu zaczęłam "histerycznie" płakać.
- Ciiii, już spokojnie. - ciocia za wszelką cenę chciała mnie uspokoić. Po 30 minutach szlochania zasnęłam. 

Kilka miesięcy później
No i w końcu nastał ten jakże wyczekiwany grudzień. Śnieg zaszczycił Śląsk dopiero tydzień temu. Za kilka dni wigilia, dziś mamy ostatni dzień lekcji, jutro jakiś turniej na hali, a pojutrze wigilia klasowa i klubowa. Klubową mamy zrobić razem z Jastrzębianami, przez co mój humor od razu się psuje na samą myśl. Po dwóch tygodniach od tego wydarzenia dopiero się pozbierałam. Nie było mi łatwo, ale miałam przy sobie Majkę, Ciocię i Anię. Do szkoły miałam na za pięć ósma więc wstałam o 6. Wykonałam poranną toaletę, poszłam do pokoju i wzięłam przygotowane ubrania. Standardowo bluza klubowa, podkoszulek, spodnie. Po tym załamaniu postanowiłam zmienić swój wygląd. Teraz czuje się inaczej, bardziej pewna siebie. Majka mówiła, że mogłam już dawno się tak zmienić. Spakowałam do torby treningowej wszystko co potrzebne na trening, a do plecaka wszystko co potrzebne do szkoły. Zeszłam na dół i położyłam torbę i plecak koło szafki. Poszłam zrobić kanapki i śniadanko. Spakowałam dwie wody ( jedną na trening, a drugą do szkoły) i kanapki, po czym zrobiłam kawy to kubka termicznego. Zjadłam szybko przygotowane śniadanko i poszłam umyć zęby. Wzięłam jeszcze telefon ze słuchawkami z pokoju i skierowałam się na przedpokój by założyć kurtkę i buty. Ubrałam się, wzięłam torbę i plecak i udałam się do samochodu. Wujek już odśnieżył więc wsadziłam do bagażnika "bagaż" i usiadłam z przodu. Po godzinie i 15 minutach byłam przed szkołą. Pożegnałam się z wujkiem, wzięłam z bagażnika rzeczy i udałam się do szkoły. W szatni było dosyć tłoczno, gdzie zawsze o tej porze nie ma tu połowy szkoły. W boksie mojej klasy byli wszyscy z nauczycielem. Weszłam i przywitałam się
- Dobra są wszyscy ? 
- Tak psorze są wszyscy - powiedziała gospodyni klasy
- Jak widzicie jest trochę tłoczno w szatni, a to jest spowodowane, że nie możecie iść na górę. Za przeproszeniem "pizga" w tej szkole, bo coś się stało, prawdopodobnie rury pękły. Tak więc dziś lekcji nie ma.- wszyscy od razu zaczęli krzyczeć z uradowania- Tak wiem wszyscy jesteśmy "HEPI" . Dziewczyny mają trening niespodziankę o 10, a chłopaki jadą do Katowic o 9. Zbiórka dla chłopców o 8:50. I nie szwendać się po osiedlach tylko do domu. Tak więc do widzenia i widzimy się jutro na hali. - Ferdek pożegnał się z nami i poszedł do pokoju, a my z Majką udałyśmy się do niej do domu. Szłyśmy dość długo, bo przez tą śnieżycę zamiast iść 15 minut to pod klatką zawitałyśmy po 35 minutach. Po wejściu i rozebraniu się, Majka poszła zaparzyć herbaty i przynieść coś do jedzenia. Tak to można powiedzieć, że jesteśmy wiecznie głodne. Usiadłam na kanapie i włączyłam ( jak ja to mówię gdy jestem u niej) cudo w postaci telewizora. Dlaczego cudo ? Bo był wielgaśny, miał 72 cale i zajebiście się ogląda mecze. Maja przyszła z herbatą i kanapkami. Dla mnie nawet zrobiła musli. No po prostu kocham ją. Jak to zawsze gadałyśmy najpierw o sporcie, później o modzie, szkole, durnowatych serialach, muzyce. I takim o to sposobie zleciała nam godzinka. Miałyśmy 25 minut na dojście na hale co zawsze nam się udawało przy normalnej pogodzie, ale teraz tak pada śnieg, jest minus 10, że dojdziemy w góra 45 minut. Szybko wyjęłam telefon z zamiarem zadzwonienia do pewnej osoby, która zawsze mnie ratuje w takiej sytuacji
- Cześć mój kochany, przyszły kuzynku.
- Hahaha co mam znów dla ciebie zrobić kochana, przyszła kuzynko ? A ty przypadkiem nie masz lekcji ?
- Po pierwsze nie mam, bo szkoła zamknięta, później ci powiem dokładniej, a po drugie mamy 23 minuty na dojście na hale, a się nie wyrobimy w taką pogodę jaka nas zaszcyciła dzisiaj. Błagam cię przyjedź po nas kupie ci twoją czekoladę.
- Wiesz, że za czekoladę zawsze wszystko zrobię. Więc podawaj kolejny adres i jestem za góra 15 minut. 
- Jej kocham cię Rafcio. Waleczna 14 i szybciutko. Papa
- Na razie . 
-  No to za góra 15 minut jesteśmy odebrane przez kochanego Rafałka.- uśmiechnęłam się do Majki.
- To super. Ej słuchaj mam propozycję. Jutro  idę z Michałem do centrum pomóc mu z wybraniem garniaka na wigilię klubową. Chodź z nami wybierzemy sobie przy okazji sukienki. Michał będzie zadowolony, że ciebie spotka i normalnie pogadacie, a nie jakieś cześć na szybkiego. Sam i nawet kazał się ciebie zapytać, plis pójdź z nami.
- Nie chce wam przeszkadzać.
- No głupia jesteś. Chodź wybierzemy zajebiste sukienki, że wszystkim gęby do podłogi opadną. 
- Okej pójdę - Majka mnie przytuliła i powiedziała, że to będą najlepsze zakupy.
 Ubrałyśmy się i zeszyłyśmy na dół czekając tam na Rafała, który miał nas zabrać na trening. 
*****
Rozdział dodaje, bo już długo czekał na opublikowanie. Nie ma 7 komentarzy pod ostatnim wpisem, ale zrobię wam prezent, bo "nie chcąc się chwaląc" mam w poniedziałek urodzinki  :P. 
Tak przeglądając zdj. z Włoch trafiłam na jedno, które poprawiło mi humor w tamten dzień, a historia była taka, iż jadę przez zatłoczony Neapol i widzę w oddali znajome mi logo. Może to nie była pełna nazwa klubu, ale było to logo sponsora jednego z moich ulubionych klubów Włoskich. Którego to klubu? Sami zobaczcie :P. Pozdrawiam Dooma :).

6 komentarzy:

  1. To na wstępie wszystkiego najlepszego ;* A po drugie to rozdział afjny, ale czemu odtrąciłą Zbyszka? No bez jaj... zawaliła na całego -.- obstawiam, że na tych zakupach z Michałem pójdzie też Bartman. Może pogadają normalnie? Bo pewnie przez te miesiące tego nie robili, eh... ;/
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc ja, życzę już wszystkiego najlepszego.. :)
    Na wstępie powiem też, że od razu lepiej się czyta. Przejrzyście, ładnie. :) Miło, że wzięłaś te drobne uwagi do serca.
    Z GÓRY PRZEPRASZAM, ŻE NIE KOMENTOWAŁAM... ale miałam małą przerwę.
    Myślałam, że odwzajemni tą 'miłość' Zbyszka... A tu, jak to mówią sito. Kurde, może tak wyjaśnić sobie wszystko? Nie krzycząc na siebie, na spokojnie.
    Wystarczy mi czekać na kolejny, mam nadzieję, że dodasz go szybko. ;)
    W wolnej chwili zapraszam do siebie, na "podobno" długo wyczekiwany rozdział 48. :) http://zakochaniwsiatkowce.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę miłego weekendu.
    Jullaa

    OdpowiedzUsuń
  3. Zostałaś nominowana do Libster Award na www.faith-hope-volleyball.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Spóźnione, ale szczere - wszystkiego naj z okazji urodzin ;)
    Co do rozdziału to w miłości nie ma znaczenia różnica wieku. W ich przypadku przecież nie jest taka duża. No ale cóż może za jakiś czas zrozumieją, że miłość nie ma ograniczeń.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zapraszam na rozdział 49. :)
    Przepraszam za spam ;*
    Pozdrawiam.
    http://zakochaniwsiatkowce.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń