poniedziałek, 9 czerwca 2014

Rozdział 16


"Wiesz prosiaczku... miłość jest wtedy ... kiedy kogoś lubimy... za bardzo."

 Obudziłam się w znajomym mi pomieszczeniu. Musiałam zasnąć w samochodzie, bo pierwsze co zobaczyłam po przebudzeniu to Zbyszka sypialnię. Wstałam i udałam się na dół. Siatkarz miał mieszkanie dwupiętrowe co od zawsze mi się podobało. Przechodząc zobaczyłam w salonie godzinę. Było grubo po 21, a mi się jeszcze kłaniała pogawędka z Zibim. Weszłam do kuchni i od razu poczułam jak mi burczy w brzuchu. Zbyszek stojąc przodem do kuchenki zaśmiał się i wyłączył palniki
- Wyspałaś się ? - zapytał 
- Niezbyt, masz strasznie niewygodne łóżko - powiedziałam z ironią i się zaśmiałam. 
- To chodź głodomorze zjeść kolację - Zibi miał w rękach talerze i poszedł do salonu. Ja zaś wzięłam szklanki z napojem i poszłam za nim. Usiadłam na krześle na przeciwko niego i zaczęłam konsumować kolację. To było niebo w gębie. Jeszcze nigdy nie jadłam tak dobrej lasagne, a jadłam już ją kilka razy z rąk włoskich mistrzów kuchni. Po zjedzonym posiłku zaproponowałam, że posprzątam za tą przepyszną kolację. Zaniosłam brudne naczynia do kuchni i włożyłam je do zmywarki wraz z tabletką. Zamknęłam i włączyłam. Poszłam umyć ręce, a później skierowałam się do salonu. 
- To co możemy porozmawiać ? - zapytałam się siadając na kanapie. Zbyszek kiwnął głową na znak, że mogę mówić. Wzięłam głębszy wdech.
- Przemyślałam tą sprawę co kilka miesięcy temu się wydarzyła.- spojrzałam na Zibiego. Tak jakby się nagle ożywił. - Wiem, że ci zależy na mnie, a mi na tobie. Daj mi jeszcze troszkę czasu. Jak będę wiedziała, że to odpowiedni moment to to zauważysz - uśmiechnęłam się do niego co odwzajemnił. Złapał mnie za dłoń i lekko pociągnął tak, że moja głowa wylądowała na jego torsie, a rękę położył na ramieniu. 
- Tyle już wyczekałem to i jeszcze trochę poczekam - pocałował mnie w skroń. Uśmiechnęłam się i cieszyłam się, że zgadza się z moją decyzją. 


Rano obudziłam się wyjątkowo wyspana jak na 6. Wyłączyłam budzik i spojrzałam w bok. No po prostu takiego atakującego to ja nigdy nie widziałam. Wyglądał tak słodko, taki mój aniołek. Zaśmiałam się po cichu i wstałam próbując go nie obudzić. Zrobiłam jeszcze mu zdjęcie, bo nie mogłam się oprzeć. Zeszłam do kuchni by przygotować śniadanie. Postawiłam na jajecznicę ze szczypiorkiem i kanapki. Akurat jak nakładałam na talerze jajecznicę Zbyszek schodził na dół. Postawiłam śniadanie na stole i zawołam go do salonu. Ten spojrzał na dzisiejsze śniadanie i tak się ucieszył jak dziecko, które dostało cukierka. 
- Moja ulubiona jajecznica. Dziękuje - pocałował mnie w policzek 
- Nie ma za co - uśmiechnęłam się i usiadłam na krześle, tak samo ja siatkarz. - To za wczorajszą kolację. Lepszej lasagne nie jadłam, a uwierz, że jadłam we Włoszech u mistrzów wiec jest co pochwalić. 
- E tam. Nauczyła mnie mama to robić, a że mamusia najlepiej gotuje to ją robię.
- To masz wspaniałą mamę - uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść. Jak zwykle ja zjadłam dwie kanapki i moją porcję jajecznicy i byłam już pełna, a ten zjadł chyba z 8 kanapek i dodatkową porcję jajecznicy i jeszcze mu brakowało. Zaczęłam się śmiać jak wziął jeszcze dwa pomidory z lodówki i zaczął je wcinać. I to ja dużo jem, ta jasne. 
Zebraliśmy naczynia ze stołu i razem włożyliśmy do zmywarki. Umyłam ręce i poszłam do sypialni atakującego po rzeczy na klasową wigilię. Wszystko zabrałam do łazienki i zamknęłam się by coś jemu głupiego nie przyszło do głowy. Umyłam się moim ulubionym, wiśniowym żelem pod prysznic. Wyszłam i wytarłam się dokładnie, a później nabalsamowałam ciało. Na umyte i mokre włosy spryskałam wiśniową odżywką. Odczekałam kilka minut i zaczęłam je suszyć. Gdy były już suche to podkręciłam je lekko. Założyłam rajstopy, a później sukienkę. Popsikałam się moimi ulubionymi perfumami i wyszłam z łazienki. W pokoju założyłam złote dodatki, a na przedpokoju buty. Uwielbiam wysokie koturny. Były o wiele wygodniejsze niż szpilki czy obcasy, pomijając lity. Akurat jak założyłam buty to Zibi schodził z góry. Stanął w połowie schodów jak wryty. Wypuścił głośno powietrze z płuc. Zaśmiałam się i zobaczyłam się w lustrze czy jakoś nie tak wyglądam. Ten baran ciągle stał i patrzył się na mnie jak by mnie pierwszy raz widział. 
- Coś nie tak ? - zapytałam się jego. Raczył mi odpowiedzieć po kilku minutach.
- Nie, właśnie raczej odwrotnie - uśmiechnął się i podszedł do mnie. Obrócił kilka razy i znowu się uśmiechnął, a praktycznie to gębę miał cały czas jak banan. - Prześlicznie wyglądasz - cmoknął mnie w policzek. Ha teraz nie czuje się przy nim taka niska w tych butach. Zawsze musiał się schylać by mnie pocałować, a teraz było idealnie. Był tylko o kilka centymetrów wyższy. - Nie za wysokie te buty ?. - zilustrował je. 
- Nosiłam wyższe - uśmiechnęła się i założyłam płaszcz. Wzięłam torebkę wraz z prezentami ( dla wylosowanej osoby i dla Majki ). Zeszliśmy na dół na podziemny parking i wsiedliśmy do mojego ukochanego autka. Po przejechaniu 15 minut Zbyszkowe audi zatrzymało się przed szkołą.
- Puść strzałkę lub napisz sms kiedy mam wyjeżdżać po ciebie, okej ?- zapytał
- Okej. Dziękuje za wszystko - cmoknęłam go w policzek i wysiadłam z auta. Szybkim krokiem udałam się do szkoły, a później do naszej klasy. Na wejściu radośnie przywitałam się ze wszystkimi. Położyłam prezenty pod choinkę, rozebrałam się z płaszcza i powiesiłam go na specjalnym wieszaku przygotowanym przez Ferdka. Usiadłam na krześle i zobaczyłam co tam upichcili na tą wigilię. Nie wszystkie osoby miały to zadanie do wykonania. Każda miała co innego, a na mnie trafiło ubieranie choinki co zrobiłam wcześniej z Krystianem. W tamtym roku ponoć też ubierał i zbił 6 bombek, ale w tym roku zrobił postępy i zbił tylko 3. Jestem z niego dumna. Stół był w połowie wigilijny, a w połowie nie. Były krokiety, uszka, pierogi, barszczyk, kompocik, chipsy, paluszki, popcorn, ciastka, cola, fanta, sprite. Jak wszyscy przyszli to podzieliliśmy się opłatkiem i złożyliśmy sobie życzenia. Jak to przystało na licealistów, większość życzeń były zboczone. Wcześniej się umówiliśmy, by na ten dzień zakopać topór wojenny z naszymi wrogami, by radośnie i świątecznie spędzić ten czas. Zjedliśmy te bardziej wigilijne posiłki, które były przepyszne. Jak tylko Fredek musiał wyjść na chwilę w chłopakach obudziły się gimbusy i zaczęli podpalać paluszki i popcorn. Tak śmierdziało w tej klasie, że jak przyszedł Fredziu to od razu się spytał czy nie spaliliśmy czyjejś skórzanej kurki, bo tak śmierdzi. Natychmiastowo zaprotestowaliśmy, że to chyba gdzieś opony palną dlatego tak brzydko pachnie. Ten tylko pokręcił głową i usiadł na swoim miejscu. Miło i śmiesznie się rozmawiało, gdy nagle do klasy przyszli przebrani nasi chłopcy w strój Mikołaja i dwóch elfów. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Oni nie byli zbytnio zadowoleni, bo musieli odpracować karę, ale dla większego humoru święty Mikołaj wziął krzesło i każdego po kolei przywoływał wy usiadł mu na kolanie. No jak to zwykle na ochotnika poszli najwięksi idioci z klasy ( w pozytywnym sensie :P). Później poszły dziewczyny, a na końcu musieli iść reszta chłopaków. Śmiechu było przy tym dużo. Później rozdano prezenty. Ze wszystkimi umówiliśmy się tak by podarunki nie były za drogie, kreatywne i śmieszne. Najlepiej jak w części zrobi się samemu. Tak więc jeden prezent wylosowałam dla największego zboczeńca w klasie, a drugi umówiłyśmy się z Majką, że podarujemy je sobie nawzajem . Temu zbokowi kupiłam prezerwatywy i napisałam karteczkę by się zawsze zabezpieczał, bo jeszcze ciocią nie chcę zostać. Pudełko na prezent zrobiłam sama. Jak wszyscy zobaczyli co dostał w prezencie to wybuchnęliśmy śmiechem i zaczęli mi gratulować.  Majce w połowie zrobiłam sama, a w połowie to Rafał musiał mi pomóc, bo jej prezentem była koszulka. Z przodu było jej zdjęcie wraz z Michałem, a z tyłu napis " Rodzina Dzików". Koszula była w jej znienawidzonym kolorze czyli neonowym różowym. Pudełko też zrobiłam własnoręcznie. Zaśmiała się widząc tę koszulkę i już powiedziała, że to jej najulubieńsza. Tak samo jak ona dostałam od niej koszulkę ze zdj. moim i Zbyszka, a napisem z tyłu było " Rodzina Bartmanów ". Zaśmiałam się i podziękowałam jej za ten prezent. A od mojego wybrańca, którym okazał się Krystian dostałam dużo żelków i zrobione musli. Jak to zobaczyłam to zaczęłam się śmiać, aż mi powietrza brakowało i jak pokazałam wszystkim co dostałam to tak samo zareagowali. Podziękowałam i dałam mu buziaka w policzek i otworzyłam paczkę moich ulubionych żelków czyli kwaśne spaghetti. To także i ulubione żelki całej klasy więc po 2 min nie było śladu po nich. Po 2 godzinach dobrej zabawy postanowiliśmy się zbierać. Napisałam wiadomość do siatkarza, że my już sprzątamy sale i zaraz będziemy wychodzić. Jak zwykle nikomu się nie chciało więc to się przedłużyło. Jak klasa była czyściutka to pożegnaliśmy się i jeszcze raz złożyliśmy sobie życzonka. Wyszłam przed szkołę i zauważyłam Zibiego wiec przytuliłam Maję i powiedziałam, że później zadzwonię. Poszłam w stronę samochodu i wsiadłam do niego. Razem ze Zbyszkiem pojechaliśmy do Katowic do szpitala. Jak obiecałam, że zrobię te badania to nie ma odwrotu. Po jakiejś godzinie zajechaliśmy pod budynek gdzie ciocia i wujek pracują. Przynajmniej nie będę musiała czekać 4 godziny. Poszłam do recepcji by zapytać się, w którą stronę mam iść. Podała mi numerek pokoju i wskazała drogę gdzie mam się udać. Podziękowałam jej i razem z siatkarzem poszłam w wyznaczonym kierunku. Gdy dotarliśmy w wyznaczony punkt, powiedziałam Zibiemu by poczekał przed gabinetem, a sama udałam się do środka. Przywitałam się i powiedziałam w jakiej sprawie przyszłam. Piguła kazała mi usiąść na fotel i podwinąć rękaw by mogła mi się wkuć. Zrobiłam to o co mnie poprosiła i patrzyłam jak wbija mi igłę w żyłę. Od dziecka uwielbiałam na to patrzeć. Ogólnie lubiłam krew, nie brzydziłam się tego. Po pobraniu mi kilku próbek z krwią, podała gazik i kazała mi zacisnąć jednocześnie mówią mi bym tu została i poczekała na lekarza. Po 10 minutach przyszedł doktor i zmierzył mi ciśnienie, zbadał prace mojego serca, a także przebadał stetoskopem. Później przeprowadził rozmowę i kazał zostać na korytarzu z godzinę dopóki nie przyjdą wyniki badań krwi. Podziękowałam mu i udałam się do siatkarza. 
- Która godzina ?- zapytałam się, siadając na krzesełku.
- Za 3 minuty 14. I co ci powiedzieli ?
- Na razie to nic. Mam tutaj poczekać jakąś godzinę dopóki nie przyjdą badania krwi. - oparłam się o Zbyszka ramię i zamknęłam oczy. Modliłam się tylko by to nie była anemia. O innych chorobach nie było w ogóle mowy. Ucięłam sobie krótką drzemkę i obudziłam  się dopiero gdy lekarz zawołał mnie do gabinetu. Pociągnęłam atakującego za rękę, by poszedł ze mną. Weszliśmy do pokoju i usiedliśmy na krzesłach stojących przed biurkiem. Widziałam, że lekarz nie ma za wesołej miny więc obawiałam się najgorszego.
- Pani Dominiko mam jeszcze kilka pytań. Niektóre z nich mogą być niekomfortowe, ale muszę je pani zadać. - powiedział lekarz i popatrzył na mnie.
- Dobrze, postaram się odpowiedzieć. 
 - Czy pani chorowała na otyłość, miała problemy z nadwagą ?
- Nie. 
- Czy ktoś z rodziny chorował na nadciśnienie ?
- Ojciec choruje na nadciśnienie sercowe- naczyniowe i jeszcze dziadek chorował na nadciśnienie tętnicze. Więcej nie wiem.
- Dobrze, a czy pani bierze jakieś leki np. antykoncepcyjne ?
- Tak - Spojrzał się dziwnie na mnie i na Zbyszka. Chciało mi się w tamtej chwili roześmiać, ale nie wypadało - Mam silne bóle miesiączkowe, więc ginekolog przepisał mi je. Zażywam od roku. - uśmiechnęłam się do niego 
- Okej, już wszystko wiem i nie będę pani trzymać w niepewności. Ma pani nadciśnienie tętnicze. 

******
Przepraszam po raz już nie wiem który, bo za każdym razem to robię :P. Miałam dodać w weekend, ale byłam na Lednicy, a jak przyjechałam wczoraj to spałam do późna i później zapomniałam o tym. Piszcie co sądzicie o tym rozdziale, bo moim zdaniem trochę nie wyszedł. KOMENTUJCIE, BO TO BARDZO MOTYWUJE :). Jeżeli są jakieś błędy to śmiało możecie pisać :).  Pozdrawiam Dooma :).  
  

PS. Mam do was prośbę :). Nie wiem jakim kolorem czcionki wam się lepiej czyta więc z każdym nowym rozdziałem będzie inny kolor czcionki. Będzie ich około 5 więc napiszę przy ostatnim, który najbardziej wam leży, a wy jakbyście mogły odpisać. Pierwszy kolor to szary :P. Z góry wielkie dzięki :***

3 komentarze:

  1. Dobrze, że to nie anemia, ale jednak nadciśnienie tętnicze też dobre nie jest.. ;/ Dobrze, ze porozmawiała ze Zbyszkiem. Szczerze, to myślałam, że po tym będą razem, a tu jednak Dominika woli pozekać. okej, my też poczekamy :D a prezenty świetne hahaha :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajny rozdział. Jacy oni są słodcy mimo że nie są razem ale co zrobić :) bardzo mi sie podobaly prezenty xd czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie było mnie tu trochę, ale już wszystko nadrobione.
    Nie ma co się spieszyć do bycia razem. Będą kiedy obydwoje będą na to gotowi czyli prędzej niż później :) Dobrze, że to nie anemia, ale nadciśnienie to nic fajnego.

    OdpowiedzUsuń