"Choroba
jest klasztorem, który ma swoją regułę, swoją ascezę, swoje
cisze i swoje natchnienia."
-
Kochanie wszystko będzie dobrze. - poczułam czyjąś dłoń na
policzku. Popatrzyłam w górę i zauważyłam dziadziusia. Mojego
dziadziusia, za którym tak tęsknie.
-
Dziadziuś- łzy miałam już na policzkach - dziadku tak tęskniłam-
chciałam go przytulić, ale nie mogłam. Jak tylko wyciągnęłam
rękę widziałam, że dziadek się oddala.
-
Aniołku wszystko będzie dobrze. To tylko chwilowe. Wiedz, że
jestem w każdej chwili twojego życia, zawsze trzymam kciuki za
ciebie, kocham cię i jestem z ciebie dumny. Posłucham mnie uważnie,
kieruj się tym co ci serce podpowiada. To na pewno nie pożałujesz.
Kocham cię, ucałuj ode mnie babcie, mamę, Bartka i tą małą
wiercipiętę- uśmiechnęłam się
-
Dobrze dziadziusiu. Dziadku zostań jeszcze ze mną. Tak bardzo
tęsknie- płakałam calutki czas. Dziadek starł słone łzy i
uśmiechnął się.
-
Księżniczko już czas na ciebie. Pamiętaj słuchaj się serca -
słyszałam go ciszej i obraz zaczął się robić bardziej bielszy i
jaśniejszy.
-
Dobrze dziadziusiu - powiedziałam po cichutku.
Powoli
zaczęłam się budzić. Lampy
raziły mnie niemiłosiernie więc ręką zasłoniłam oczy. Chyba
uderzyłam o parkiet głową, bo strasznie mnie boli. Otworzyłam
oczy i bałam się strasznie. Nie wiedziałam co się stało i gdzie
jestem. Z tego strachu dostałam drgawek.
-
Doma słyszysz mnie ? - zapytał Kraken okrywając mnie jednocześnie
kocem. Teraz dokładnie zobaczyłam kto koło mnie jest.
Kraken siedział obok mnie, nad głową ujrzałam Zbyszka, który
rękoma trzymał mnie za głowę, obok Krakena był Hubert i
dyrektor, a obok Zibiego siedział Michał i lekarz Jastrzębskich.
-
Tak słyszę. - wzięłam głębszy wdech - Zbyszek możesz puścić,
szyja mnie nie boli- siatkarz "wykonał polecenie" -
Jedynie co to boli mnie głowa i czuję jakby mi coś ciekło z nosa,
co się w ogóle stało ?
-
Zemdlałaś, uderzyłaś głową o parkiet więc dlatego cię głowa
boli, a co do nosa to krew ci leciała, ale już po wszystkim. Boli
cię coś jeszcze ?
-
Nie tylko głowa- odpowiedziałam i na chwilę zamknęłam
oczy. Przypomniałam sobie co przez ten czas nieobecności
zobaczyłam i usłyszałam. Łzy mi momentalnie cisnęły do oczu,
ale nie chciałam tego pokazywać.
-
Okej to leż, a ja ci zaraz przyniosę coś pod głowę, lód i
jakieś chusteczki. Tylko masz leżeć. Chłopaki macie jej pilnować
- pokiwali głowami, a "dorośli" odeszli. Zostałam
tylko z siatkarzami. Teraz dałam upust emocjom i popłakałam się.
Nie za głośno by zbytnio nie zwracać na siebie uwagi.
- Doma
co się stało ? - zaniepokoił się Zbyszek.
-
Po prostu jak byłam nieprzytomna to tak jakby usłyszałam i
widziałam mojego dziadka. Zmarł jak miałam 14 lat. Byłam z nim
bardzo związana, na każde wakacje i ferie jeździłam do niego i
babci. Był komentatorem sportowym i to przez niego pokochałam
siatkówkę. Bardzo go kochałam, a choroba wygrała z jego życiem i
odszedł- popłakałam się już na dobre. Widziałam, że
chłopaki chcą mnie przytulić, ale nie mogli, bo musiałam leżeć.
Zbyszek ścisnął moją dłoń tak jakby dodając mi otuchy.
-
Spokojnie, wszystko będzie dobrze - powiedział Zibi uśmiechając
się. Wolną ręką otarłam mokre policzki i oczy. Lekko się
uśmiechnęłam i chciałam wstać, ale chłopaki mi to nie
umożliwili. Po kilkunastu minutach Kraken przyszedł i położył mi
zimne opatrunki na czole i karku. Wzięłam mokrą chusteczkę i
wytarłam pozostałości po krwi. Obecny " mecz" się
skończył więc liczyło się z tym, że po kilku sekundach zbiegły
się wszystkie dziewczyny. Sory nie wszystkie bo
przenajświętsza trójca w postaci pindziulek poszły się napić bo
wielce spragnione siedzeniem na ławce. Jak " napadły" na
mnie dziewczyny to aż znowu zrobiło mi się niedobrze. Kraken
im wszystko wytłumaczył i powiedział, że jest już okej. Majka
usiadła koło mnie i patrzyła się na mnie.
- Mam
coś na buzi, że się tak patrzysz ?- zapytałam się jej.
- Strasznie
się o ciebie boję. Ostatnio chodzisz cała blada, zmęczona, może
ty masz anemie ?. - odpowiedziała ze smutną miną.
- Kobieto
powariowałaś. To tylko zmęczenie. Po prostu jestem przepracowana.
A po drugie to jak ma się anemie to nic się jeść nie chce, a ja
ostatnio to jem jakbym nie jadła z miesiąc. - popatrzyłam się
próbując ją przekonać, ale ja sama nie byłam pewna co do swoich
słów. Wszystkie objawy jakie miałam pokrywały się z tymi jakie
mają anemicy. Nie powiem przestraszyłam się. Jak teraz przychodzę
do domu po treningu i jest mi niedobrze, albo jak do szatni wchodzimy
to mam mroczki przed oczami. Maja się uśmiechnęła i zaczęła
rozmawiać z chłopakami.
- Doma
masz iść do lekarza. I chce kopię wyników. I nie ma 'nie nie
idę' - już chciała coś powiedzieć, ale mi to
uniemożliwił. Miłosz pomógł mi ( nie wiem nawet po co jak jest
wszystko okej )wstać i dojść do szatni. Weszłam do niej z nim i
poszłam umyć twarz. Po tym się przebrałam i poszłam z lekarzem
do ich pokoju by mi zmierzył ciśnienie i takie tam. Po 15 minutach
poszliśmy na halę. Usiadłam na trybunach obok siatkarzy.
-
Wszystko okej ? - zapytał lekarz JW.
- Tak
jest dobrze. Dziękuję - uśmiechnęłam się do niego.
- Na
pewno wszystko okej ?- zapytał dla upewnienia Zibi
- Zbyszek
po omdleniu przecież nie będę się czuła jak nowo narodzona.
Zawsze się czuje zmęczonym lub tym podobne zależy od człowieka.
- Ale
na zakupy na pewno dziś nie idziesz. Jak wyjdziemy z hali to
kierunek szpital.-popatrzyłam na niego jak na wariata
- Chyba
psychiatryczny dla ciebie i twoich kolegów. -
wskazałam na grupkę siatkarzy, którzy właśnie grali w nową grę
' Papier, kamień, nożyce' kto przegra dostaje " muke w
ramię". Żyje w otoczeniu debili. - Wiesz
co Zibi czasami czuje się jak w przedszkolu -
zaśmiałam się przypatrując się
kolejnym rundą tej idiotycznej gry. A później stękają nad
naszymi uszami ze maja siniaki i
pocałuj bo mama tak robi.
- A
to moja wina, że nie zmężniali. Ja jestem w pełni dojrzały i nie
gram w takie gierki. - powiedział do mnie poważnie.
- A
te siniaki o tutaj?- wskazałam na biceps atakującego.
Roześmiałam się patrząc na niego jak szybko szuka tych siniaków.
- To ty przypadkiem z Miśkiem nie graliście w tą grę
" kto mocniej przywali" w papier, kamień, nożyce ?
- Ja
skądże ! O co ty mnie posądzasz ?! - atakujący strzelił focha
- Oj
dobra nie obrażaj się już - klepnęłam go po plecach - a
i idę na zakupy, a te badania zrobię jutro i nie kłóć się
ze mną- pogroziłam mu palcem.
- Ah
wy kobiety - uderzyłam go w ramie przez co syknął bo
przywaliłam mu w jednego z kilku, a może kilkunastu siniaczków. Oj
przepraszam to niechcący. Turniej skończył się około godziny 14.
Majka poszła do szatni i ja razem z nią po torbę i się ubrać.
- Domi
jedziemy teraz do szpitala. Musisz zrobić te badania -
powiedziała Majka
- Ty
chyba głupia jesteś ! Zrobię je jutro, a teraz nie będziemy
siedzieć 3 godzin w szpitalu. Jedziemy na te zakupy. -
powiedziałam i wyszłam z szatni
- Wam
też to mówię: jedziemy na zakupy a nie do szpitala, jasne?-
skierowałam te słowa do atakującego i przyjmującego
- Na
pewno tak chcesz ? Najlepiej by było jakbyśmy pojechali na te
badania - powiedział Misiek
- Tak,
tak chcę. Badania zrobię jutro. Czuję się świetnie nic mi nie
jest. Możemy jechać ? - zapytałam się ich.
- Ależ
oczywiście - powiedział Zbyszek
Chłopaki
byli osobnymi samochodami. Więc ja wsiadłam do białego
audi, wcześniej wkładając torbę do bagażnika, a Majka
do czekoladowego
infinity. Jechaliśmy w stronę Katowic. Jak zwykle chłopaki
na autostradzie musieli się popisywać i wyprzedzać, co mnie
bawiło, a Majkę z tego co widziałam jak przejeżdżali koło nas
denerwowało. W końcu wjechaliśmy do terenu zabudowanego i musieli
zwolnić. Po godzinie jazdy zajechaliśmy do jednego z centr
handlowych. Nie byłam jeszcze tutaj, ale Zbyszek mówi ze jedno z
najlepszych. Wyjęłam z torby mniejsza torebkę i potrzebne rzeczy i
mogliśmy ruszyć na " szoping". Obeszliśmy już prawie
wszystkie sklepy i nic mnie nie zachwyciło. Co prawda były śliczne
sukienki, ale nie było w nich tego coś. Chłopaki już w pierwszych
sklepach kupili co mieli kupić, Majka też szybko się uwinęła. A
ja nic !
- Nie
no ja chyba nic nie kupię. To już któryś setny sklep, a ja nic
nie mam. -powiedziałam załamana, wychodząc z kolejnego
sklepu bez niczego
- Tam
gdzie teraz pójdziemy na pewno coś znajdziesz - powiedział
Michał
Weszliśmy
do zapowiedzianego wcześniej sklepu. Na pierwszy rzut oka widać, że
to jeden z lepszych. Ekspedientki w kasie już "mdlały" na
widok siatkarzy na co z Maja zareagowałyśmy śmiechem. Chłopaki poszli
do przebieralni usiąść na pufach się tam
znajdujących, przyjmująca przy
okazji położyła swoje zakupy i potem pomogła mi
poszukać sukienki. Szukałyśmy dosyć
długo, bo siatkarze już na tych pufach zasypiali gdy
nagle zauważyłam śliczna sukienkę.
Była bardzo podobna do tej, którą przeglądałam w
internecie ale była za
droga. Ta w miarę cenowo była w
porządku więc
wzięłam ją wraz z czterema pozostałymi i poszłam do
przebieralni. Wyszłam w każdej i chłopakom "kopary"
opadały. Gdy wyszłam w tej "mojej" to wszystkich zatkało,
nawet Majkę.
- Nie
jest za krótka ?- zapytałam przyglądając się w dużym
lustrze
-
Jest idealna. Kobieto gdzie ty chowałaś te nogi ?. Pozazdrościć
tylko. - powiedziała Majka
-
Bez przesady, ale pytam poważnie czy nie za krótka ?.
-
Jest rewelacyjnie. Wyglądasz przepięknie- powiedział z
iskierkami w oczach Zbyszek. Z uśmiechem na ustach podziękowałam
mu
-
Widzisz ja zawsze wybieram odpowiednie sklepy. Wyglądasz bombowo w
tej sukience- powiedział Michał
-
Oj już tak się nie przechwalaj, dziękuje- także się
uśmiechnęłam do niego.
Przebrałam
się i poszłam zapłacić za dwie sukienki. Wybrałam jeszcze jedną,
bo też mi się spodobała. W 20 minut załatwiłam pozostałe zakupy
takie jak buty i dodatki. Skierowaliśmy się do samochodów, a
później w drogę do Jastrzębskiego. Czekała mnie jeszcze rozmowa
ze Zbyszkiem, czego się bardzo bałam i stresowałam.
******
Nawaliłam
przepraszam :(. Przepraszam po mojej długiej nieobecności i nie
usprawiedliwię się z tego. Mogę jedynie podziękować tym osobą
co zostały i co przybyły :). Blogger jak zwykle nawala i przez 5
dni nie mogłam na niego wejść, a co dopiero czytać wasze
rozdziały, ale spokojnie wszystkie są nadrobione :).
Miałam
przez te 2 tygodnie taki zapiernicz w szkole, że ledwo się
wyrabiałam. Dlatego też jest to spowodowane brakiem rozdziału.
Muszę was zasmucić, ale nie wiem czy przez najbliższe 2 lub 3
tygodnie coś się pojawi. Dostałam karę za moje przecudowne oceny
-.-. Do czasu wystawienia ocen raczej się tutaj nie pojawię, a
wasze blogi będę czytała w wolnej chwili na przerwach. Tak więc z
góry przepraszam :(.
Nasza
reprezentacja ma na koncie dwie wygrane :D. Przyznam wczorajszy mecz
oglądałam 1 seta bo na resztę nie było mi dane, iż musiałam iść
na próbę do kościoła przed bierzmowaniem. Ale mam cudowną
siostrę, która mi wszystko relacjonowała przez wysyłanie sms :).
Jak
zwykle się rozpisałam :P. Pozdrowienia dla wszystkich i do
zobaczenia :* <3.
Dooma
:).
PS.
Blogger coś nawalił i kawałek tekstu jest na tle białym, a
kawałek był tak niewidoczny, że zmieniłam kolor na niebieski, ale
mój "list" do was :P jest już normalny -.-. Tak więc
przepraszam za utrudnienia i myślę, że aż tak strasznie to nie
przeszkadza :).
Współczuję szlabanu ;C Mam nadzieję, ze Doma nie ma jednak tej anemii. Widać, że Zibi bardzo się o nią boi. Wciąż mu na niej zależy. I te świecące oczy, jak wyszła z przymierzalni. Nie ma bata, ta dwójka musi być razem. koniec, kropka!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;*
Współczuje ;c
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ;)
Mam nadzieję,że Dominika nie ma anemii.Ona musi być z Zibim ! ;)
Pozdrawiam i czekam na kolejny ;*
Doma musi być z Zibim! :D On baaardzo się o nią boi, mogę nawet powiedzieć, że 'troszczy'. Widać też, że wciąż mu jednak zależy... Eh... Dziewczyno proszę Cię! Oni do siebie idealnie pasują.
OdpowiedzUsuńWiem jak wyglądają problemy z bloggerem ;( Nie raz ja je mam... :/
Wtedy nawet gdzieś wena ucieka i nic się pisać nie chce.
Dziękuję za pozostawiony komentarz u mnie pod rozdziałem 52 :))
Czekam na kolejny u Ciebie, pozdrawiam :*
Zapraszam na 53.. ;)
Usuńhttp://zakochaniwsiatkowce.blogspot.com/
PS. Kiedy nowy ;( ?
Pozdrawiam. :)