czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział 47


" Są momenty kiedy uśmiech nie może Ci zejść z twarzy...
Ach ta miłość"

24 sierpnia w piątek Zbyszek wyjeżdżał do Rzeszowa. Do tego czasu pomagałam mu spakować najpotrzebniejsze rzeczy, które przydadzą się mu na miejscu ( czyli 3/4 mieszkania ). Było tego mnóstwo i ledwo połowa się zapakowała do samochodu. Drugą połowę ( z mniej ważnymi rzeczami, ale mu przydatną ( znając życie i tak nie wykorzysta tego)) zostawił u mnie i ma przyjechać po to jak się nadarzy okazja odwiedzenia mnie. Jechałam z nim by pomóc mu to potem rozpakować i zobaczyć jego rzeszowskie gniazdko. Po tygodniu muszę się zmywać na ślub mamy i Bartka, na którym Zbyszka nie będzie. Jest mi przykro, ale zaczyna sezon i musi uczestniczyć w treningach. W końcu związałam się ze sportowcem i muszę to uszanować. Byliśmy już niedaleko miasta Resoviaków i zamieniałam się miejscami z atakującym. Prowadziłam jakiś czas, a że dojeżdżaliśmy na miejsce to chciałam usiąść na miejsce pasażera, bo nie lubię prowadzić w "obcych " miastach. Wjeżdżając do miasta dostałam od mamy MMS ze zdjęciem w sukni ślubnej. Rodzicielka ma już suknie, zwykłą prostą, obszytą koronką. Kupiła ją dawno, a zachciało się jej wyglądać jak księżniczka więc kupuje nową. Na zakupach były z tego co widziałam odbijających się w lustrze Wiki, Mania, pani Helenka ( przyjaciółka z pracy ) no i oczywiście babunia. Uśmiechnęłam się i odpisałam, że mi się nie podoba i tą co ma jest o wiele lepsza.

- Co się tak uśmiechasz ? - zapytał chłopak kładąc dłoń na moje udo.
- Mama wybiera kolejną suknię ślubną - uśmiech nie schodził mi z twarzy. Dzisiaj nadzwyczaj byłam radosna mimo to, że mój chłopak zamieszka ponad 200 kilometrów ode mnie. Położyłam swoją dłoń na jego i lekko gładziłam kciukiem. 
- Przepraszam Cię, że nie mogę być tam z tobą. 
- Zbyś masz treningi, sezon ligowy tuż tuż, musisz się przygotowywać, rozumiem to - pocałowałam co w policzek. Z racji iż staliśmy na czerwonym świetle, krótki pocałunek w policzek przerodził się w namiętny i długi buziak w usta. 

Po 15 minutach znaleźliśmy się w na osiedlu. Piękne i nowoczesne, strzeżone. No klub dba o zawodników. W mieszkaniu nie było lepiej. Cudo nad cudami. 

- Dlaczego ja tu nie mieszkam ?- zapytałam siatkarza wchodząc do salonu z aneksem kuchennym. Oczy miałam jak pięciozłotówki. 
- Zawsze możesz się przeprowadzić. Drzwi dla ciebie są zawsze otwarte - wyszeptał do ucha, jednocześnie przytulając się do moich pleców. 
- Jeszcze 5 lat - odwróciłam się w jego stronę tak, że byliśmy naprzeciwko siebie. Poklepałam go po policzku i się zaśmiałam.
Wszystko z samochodu walało się na przedpokoju. Zbyszek nieoczekiwanie szybko wziął mnie na ręce, przestraszyłam się więc pisnęłam na co chłopak zaśmiał się. Wszedł do sypialni. Położył mnie na łóżko, a sam zawisł nade mną. Zaśmiałam się po czym wpił się w moje usta. Oboje byliśmy spragnieni bliskości. Po kilku minutach włożył rękę pod moją koszulkę, a jego usta powędrowały na moją szyję. 

- Zbyszek mieliśmy się nie śpieszyć - wplotłam rękę w jego kruczoczarne, gęste włosy i przymknęłam oczy by jeszcze bardziej delektować się tą chwilą przyjemności 
- Yhyyyy- wymruczał tuż przy moim uchu po czym je przegryzł, a mnie bardziej rozpalił. Pozbył się swojej koszulki, a zaraz mojej. Gdy byliśmy w bieliźnie, odezwał się siatkarza telefon.
- Odbierz - nalegałam, ale ten ani drgnął, dalej obdarowywał pocałunkami moje ciało schodząc z szyi na obojczyki. Czułam, że te dzwonienie go irytowało więc przestał wykonywać swoją dotychczasową czynność i podszedł do spodni, wyciągając urządzenie. Skrzywił się i odrzucił połączenie. Pierwszą myśl, która mi przyszła, że to Aśka, nie byłam pewna więc zapytałam
- Kto to ?
- Mama - pokazał telefon i ponownie złożył pocałunek na moich ustach. Oderwałam się szybko od niego i popatrzyłam wzrokiem jak na wariata
- Zbigniewie Bartmanie ! Czy ty odrzuciłeś połączenie od mamy ? 
- Tak ? - popatrzył się na mnie podnosząc prawą brew
- Boże ! Kretynie ! - uderzyłam go w potylicę 
- Ała
- Oddzwoń do niej !
- Jestem zajęty, zadzwonię później. Na każdym kroku mnie kontroluje odkąd się dowiedziała, że nie jesteśmy razem. 
- Dzięki Bogu, że cię kontroluje. Oddzwoń, później dokończymy - pocałowałam szybko zbyszkowe usta i zabrałam jego koszulkę, bo nie będę paradować w samej bieliźnie. Weszłam do przepięknej kuchni i nalałam do szklanki wodę. Jednym duszkiem wypiłam połowę wody i odstawiłam na blat.Wyjrzalam przez okno. Widoki były nieziemskie. Mieszkanie było umiejscowione na samej górze wieżowca. Widok na miasto, musi pięknie wyglądać wieczorem. Usłyszałam, że Zbyszek idzie w moją stronę nadal dyskutujac z mamą. Gdy się odwróciłam siatkarz przełączył na głośnomówiący. Położył telefon na blat i tak jak ja nalał wody do szklanki, tylko on wypił całą. Podszedł do mnie i przytulil się. Wariuje jak on jest bez koszulki. Klatę ma boska !

- Mamo ile razy mam tobie powtarzać, że nie jestem dzieckiem i nie musisz mnie kontrolować !
- Jakoś Dominikę przez własną głupotę musiałeś stracić ! Tak idealną kobietę zdradzić to trzeba być idiota jak ty! Tylko ty masz takie pomysły dziecko ! I w kogo ty się wrodziłeś ? - słysząc słowa mamy Zbyszka jakoś cieplej zrobiło mi się na sercu. 
- Mamo no! 
- Nie krzycz na własną mamę - powiedziałam i ponownie go uderzyłam tylko teraz w ramie 
- Czy ja dobrze słyszę ? Zbyszek no żeś! Czy ty oszalałeś ?! Dziwkoland robisz ze swojego mieszkania ! - myślałam, że wybuchnę ze śmiechu razem z chłopakiem po usłyszeniu tych słów- Boziu gdzie ty trzymasz tak wspaniałą kobietę ? 
- Mamo Miśka stoi przy mnie i właśnie przerwałaś nam jakże wspaniałą chwile. A może byś się teraz wnuka spodziewała ?- woda, która piłam wylądowała na podłodze. Popatrzyłam na siatkarza z oczami typu o.O. Ten się zaśmiał i mnie pocałował
- No żeś do reszty zgłupiał Zbigniewie. Takie rzeczy matce mówić ?!  Ty się bierz lepiej do roboty byś odzyskał Dominikę, a nie za płodzenie dzieci, bo to i na złe wyjdzie ! 
- Spokojnie pani Jadziu jeszcze matką nie chce zostać - uśmiechnęłam się - a z pani synem już wszystko wyjaśnione i jesteśmy znowu razem - przytuliłam się do wielkoluda. 

- Leon dzieciaki są znowu razem !
- Które ?
- No jak to które! Dominika i Zbyszek !
- Tak Ci przypominam kochanie, że mamy jeszcze córkę.
- Ale ona już ma męża więc się nie liczy !- śmialiśmy się razem z siatkarzem słysząc rozmowę państwa Bartman  

- Dziękuję ci bardzo, że wybaczyłaś temu idiocie, bo on by zginął bez ciebie. Jesteś aniołem kochanie. 
- Spokojnie - zaśmiałam się - bez tego idioty to ja żyć nie potrafię - pocałowałam go w policzek i przytuliłam się mocniej. 
- Dziękuję, że się tak pięknie o mnie wyrażacie !- powiedział chłopak, a my się zaśmiałyśmy. 
- Zasłużyłeś sobie na to synu !  A teraz szybko przyjeżdżajcie, bo Leon ciągle mi marudzi byś przyjechała i zrobiła tarte, bo mu bardzo smakowała. 
- Wiem, że zasłużyłem i żałuję tego i obiecuję, że to już się nie powtórzy - mówiąc to patrzył mi prosto w oczy, a mi się zachciało płakać. Wzruszył mnie tymi słowami. - A przybędziemy za trochę, bo ja zaraz zaczynam treningi a Miska zaraz jedzie na ślub mamy i zaczyna studia więc na razie nas nie zobaczysz. 
- Ale macie mi się pojawić w Warszawie jak znajdziecie czas. Nie przeszkadzam wam już. Kocham cię synku i nie zapomnij od czasu do czasu zadzwonić do mnie. Dominisiu dla ciebie też buziaki. Papa
- Dziękuję bardzo i na pewno się niedługo pojawimy. Pozdrawiam i proszę pana Leona również pozdrowić
- Pa mamo kocham was - Zbyszek zakończył rozmowę i podszedł do mnie by po chwili wziąć mnie ponownie na ręce i zanieść do sypialni, gdzie złączymy nasze ciała w jedność po tak długiej rozłące i przetestujemy nowe łóżko :D.


*****
Witajcie !
Reaktywacja związku trwa :D !
Ostatnio mnie natchnęło więc zaczyna się robić lepiej i chce mi się pisać !
Jutro zaczynamy walkę z Iranem i mam nadzieję, że ją wygramy  :D
Co ja gadam na pewno zlejemy dupy Irańczykom ! 
Zachęcam do komentowania, bo to BARDZO motywuje. Dajcie znać nawet zwykłą emotikonką :D. 
Pozdrawiam Serdecznie Dooma :) 
PS.Rozdział miał być później, ale, że wracam późno w niedzielę wiec macie dzisiaj :D

5 komentarzy:

  1. Pierwsze co to mam Zbyszka i "DZIWKOLAND" nor!alnie leżę i nie wstaje hahahahahahaa....:D Świetna kobieta :) Cieszy mnie że Miśka i Zibi są szczęśliwi ;)
    Co do Irańczyków i meczu także myślę, że zlejemy im tyłki ;)
    Pozdrawiam :**
    Kasia.!

    OdpowiedzUsuń
  2. Kocham to opowiadanie <3 A mama Zbyszka jest bombowa ;) Szalona z niej kobieta :D Fajnie że między Domą a Bartmanem się układa i są szczęśliwi. :)
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. No proszę! Miłość kwitnie! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Hahhaha rozwaliła mnie rozmowa telefoniczna z mamą ZByszka, przegenialna kobieta :D Musza ją koniecznie odiwedzić, znowu jakieś fajne teksty się posypią ^^ jak dobrze, że znów są razem <3
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Pani Bartman rozwaliła system ;) Jest całkiem fajną kobietą i uważam ją również za taką w realnym świecie. Dobrze, że Dominiką a Zbyszkiem jest dobrze. Miłość kwitnie i tak trzymać! :)

    OdpowiedzUsuń